A jednak w momencie urodzenia człowiek nie jest niczym niezapisana kartka, tabula rasa. Nie jest nieograniczonym potencjałem, nie jest punktem wyjścia ani nieskończoną możliwością. Jest początkiem, który stanowi kontynuację czegoś przed, czegoś poza, a nie tylko siebie samego. W momencie urodzenia mały człowiek już jest. Sobą? Nie wiem. Trochę sobą, trochę ojcem, który może wcale go nie chce, trochę matką, która nie była i nie jest jeszcze gotowa. Trochę swoimi dziadkami, którzy boją się o to, że „ten mały berbeć” zniszczy synowi/córce życie, trochę dziadkami, którzy o jego istnieniu nie wiedzą.
Mały berbeć już w wieku 4 miesięcy stroi miny i bywa uparty. A to przecież dopiero początek. Dobry początek. Przed nim całe życie.
Choć patrząc na to, co dzieje się w Polsce, należałoby z zatroskaną miną dodać: OBY.
Cieszy mnie, że coraz więcej mówi się o wychowaniu. Nagłaśnianie patologii pewnie i działa paraedukacyjnie [jakim rodzicem nie być], ale ludziom potrzeba przede wszystkim pozytywnych przykładów. Nie wystarczy już stwierdzenie, że do pewnych rzeczy każdy musi dorosnąć, zwłaszcza kiedy ojcostwo czy macierzyństwo dotyczy młodych. Zresztą sprawa wychowywania dotyczy całego społeczeństwa. To jest coś, co znać powinni nawet ci, którzy nigdy nie będą rodzicami. Wychowujemy i przykład dajemy wszyscy, bez względu na wiek i płeć, bez względu na pochodzenie czy stan posiadania. Podejmując każde działania, w każdym miejscu i każdym czasie dajemy sobą świadectwo i w milczeniu manifestujemy: taki powinien być człowiek. I czy zrobimy z tego ciężar czy przyjmiemy, że mamy do czynienia z przywilejem zależy wyłącznie od nas.
Nie posiadam doświadczenia matki. W życiu do dnia dzisiejszego doświadczyłam tylko roli córki swojej własnej mamy. Mimo to o macierzyństwie wiem chyba sporo i pewnie nawet dużo więcej, niż niektóre kobiety, którym dane już było rodzić. Na tym polega mądrość rodzica – pozwala on dziecku uczestniczyć w jego wychowaniu. A dziecko, które uczestniczy, nie jest martwym przedmiotem, którym ojciec lub matka chcą bądź muszą zarządzać. Dziecko takie, co ważne, staje się swoim własnym współwychowawcą i dzięki temu człowiekiem współodpowiedzialnym. Przekazanie dziecku, że jest wartością, że jest składową, że istnieje nie tylko dzięki komuś/czemuś, ale przede wszystkim po coś, sprawia, iż mały człowiek dojrzewa do bycia OSOBĄ. Że z łatwością odkrywa w sobie, ale również w Drugim, człowieka.
Wszystko zaczyna się od dopuszczenie „małego berbecia” do dialogu, w którym nie jest on wyłącznie podmiotem, który słucha, ale również stroną, która mówi. Słusznie zauważył to Lévinas akcentując, iż człowiek jest bytem, który, właśnie, mówi. Mówi, bo rozumuje. Mówi i domaga się prawa do głosu, bez względu na to ile ma lat. Odebrać mu to prawo, to pozbawić go jednego z najważniejszych atrybutów człowieka.
Pamiętam, że jako mała dziewczynka miałam zawsze wiele do powiedzenia, czasem dużo więcej niż dzisiaj. Zachowanie mojej mamy wobec kilkuletniego dziecka nie zawsze jednak znajdowało zrozumienie, nawet wśród osób jej najbliższych. Dziecko nie jest przecież najważniejsze, może poczekać – mówiły siostry. Trzeba je nauczyć, że istotę stanowią sprawy dorosłych, a do tych mały człowiek musi dopiero dorosnąć.
W takich chwilach dziecko musi czuć się zagubione. Pozostawia się go nie tylko poza czymś, co dorośli nazywają tajemniczo ważnym, ale również pozostawia się go samemu sobie. Z pytaniami, których nie ma prawa zadać, z wątpliwościami, których nie ma prawa wyrazić. Gdyby jeszcze chodziło o sprawy rzeczywiście ważne, ale najczęściej rodzice „pozbywają” się dzieci z najbardziej błahych powodów. Żeby poplotkować ze znajomymi, wreszcie sobie zapalić, albo – zwyczajnie – po to, by choć na chwilę odpocząć. Od dziecka. Nikogo nie potępiam, czy jednak rodzice mają prawo do tego typu wakacji?
Nie jestem mamą, ale przykład mojej własnej mamy przekonuje mnie, z każdym dniem coraz silniej, iż doświadczenie córki jest równie ważne, co doświadczenie mamy. Od swoich rodziców człowiek uczy się przyszłego rodzicielstwa. Miłości, tego jak dzielić czas, jakiej przestrzegać hierarchii wartości. Czasem również jakich nie popełniać błędów, nie ma bowiem ludzi idealnych.
Wychowanie jest sztuką, ale sztuką dwustronną, w której uczą i wychowują się obie strony. To jedyna skuteczna zasada i wszystkie wyjątki potwierdzą tę regułę. Novum jest bowiem nie tylko sytuacja ojca czy matki, również dla dziecka bycie córką czy synem to rzecz nowa. Dlatego rodzinom potrzebny jest dialog. I oczywiście miłość. Jeśli tego zabraknie, nie pomoże nic. Ani społeczna wrażliwość na los dziecka, ani opieka społeczna, ani służba zdrowia czy wymiar sprawiedliwości. A zwłaszcza opinia babci, która twierdzi, że do roli matki czy ojca człowiek jest po prostu stworzony.
... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka