nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
173
BLOG

Dlaczego Kaczyński ukrywa dowody na ten swój "zamach smoleński"?

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 17

Bo jest durniem. I dosłowność ta bynajmniej nie w ramach jakichś retorsji, ale kłaniając się nisko panu Kaczyńskiemu w ramach tylko szczerości, bo wyrobione zdanie o nim mam już od dobrych kilkudziesięciu lat. W świetle poruszającej spowiedzi szefa odpowiedzialnych za śledztwo smoleńskie prokuratorów, zdanie o panu Kaczyńskim wyrobią sobie kolejni fani jego intelektu i uczciwości.  

Skoro gołym okiem widać już, że te swoje "dowody" zwyczajnie od dziesiątków Biniend, Berczyńskich i Schwartzów Kaczyński z Macierewiczem kupowali, czyli de facto kupowali od przestępców, to powinni płacić zgodnie z przestępczymi standardami. Cenę w tym standardzie płaci się wysoką i najczęściej już do śmierci.  

Wystarczyło tylko, że prokurator Schwartz policzył ile otrzymał od władzy PiS benefitów, dodatków i premii, które mu się oczywiście za dotyczące tzw. "wybuchów z dupy" śledztwo należały, a ile może otrzymać teraz od kolegów prokuratorów, a wyszło mu, że od PiS dostał o wiele za mało. A może tylko naiwnie czekał, że podkomisja smoleńska stworzy jakieś dowody. Nie stworzyła. 

Dostał więc pan prokurator zdecydowanie za mało, by wobec nędzy dowodowej w aktach resztę swojej zawodowej kariery spędzić w sądach jako wspólnik smoleńskich oszustów.

Postanowił zatem prokurator Schwartz nie ukrywać prawdy o Smoleńsku i przyjemność tę i niewątpliwy zaszczyt, czyli ukrywanie, zrzucił na pana Kaczyńskiego, czy jak kto woli, na tego który ze Smoleńska wiał pierwszym pociągiem. Mało istotne. Durniów wierzących w to, że można w nieskończoność w sprawie wyjaśnionej już katastrofy bezkarnie kłamać jest w PiS znacznie więcej. Lecz herszt jest przecież tylko jeden. 

Powie ktoś, że opłacając z publicznych pieniędzy Schwartza Kaczyński postępował roztropnie i przezornie, nie jest więc durniem. Nie można nikomu udowodnić regularnego przekupstwa. I dotąd owszem zgoda. Ale celem Kaczyńskiego było przecież kupienie sobie milczenia prokuratora Schwartza, a nie zapewnianie mu bezpieczeństwa. Gdyby zaproponowałby mu odpowiednią kwotę w kopercie, mógłby liczyć, że kupi i milczenie prokuratora Schwartza, i zarazem kupiłby, poprzez zrobienie z prokuratora Schwartza przestępcy, pewnego rodzaju ubezpieczenie tego milczenia. A zarazem i ubezpieczenie swojego kłamstwa smoleńskiego. Sam to elegancko nazywa hakami. Tym razem z jakiegoś powodu poskąpił na hakach. Dlatego te swoje dowody musi teraz nosić we własnej tylko głowie.

Reasumując, prokuratorzy tak hojnie nagradzani przez PiS nie zrobili tego, czego PiS od nich oczekiwał.

Ujawnienie prokuratora Schwartza, że w aktach nie ma dowodów na zamach oznacza, że prokuratorzy od Smoleńska przez te wszystkie lata nie nadstawiali karków w imię kłamstwa smoleńskiego. Nie dopuścili się przestępstw w postaci fabrykowania dowodów. Nagrody zaś brali, bo durny PiS bez pokwitowania dawał.

Mimo to pan Kaczyński utrzymuje, że dowody są. Jest więc zwyczajnym durniem. Chyba, że ma je w swojej szafie, to wtedy sprawa wygląda nieco inaczej. Ale niewiele inaczej.

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka