Newsweek Polska Newsweek Polska
43
BLOG

Inwestorom puszczają nerwy

Newsweek Polska Newsweek Polska Gospodarka Obserwuj notkę 6

Jeszcze jeden, solidny spadek cen akcji na Wall Street i trzeba się będzie pożegnać z prawie roczną hossą na giełdach.


Takiej jak czwartkowa przecena polskich blue chipów, zwłaszcza akcji spółek surowcowych i czołowych banków, nie obserwowano od października. Indeks największych spółek, WIG20, stracił 4,1 proc. i wylądował na najniższym poziomie od prawie trzech miesięcy. Te zawirowania boleśnie też odczuł złoty, który jeszcze w środę bił roczne rekordy notowań do euro (3,95 PLN/EURO) a dziś stracił po ok. 10 groszy tak do wspólnej waluty jak i dolara. Czyżby inwestorzy wpadli w popłoch po doniesieniach o sporach w rządowej koalicji na tle planu konsolidacji ?

Nic z tych rzeczy. Wieści z krajowego podwórka są od dawna ignorowane przez giełdowych graczy, którzy patrzą jedynie na rozwój wydarzeń na amerykańskim rynku akcji, gdzie od połowy stycznia ważą się losy globalnej koniunktury. Jeszcze w z początkiem tygodnia wydawało się, że ostatnie pogorszenie nastrojów okaże się tylko standardową, krótką i płytką korektą notowań, mobilizującą inwestorów do nowej fali zakupów akcji. Dziś, po 2-2,5 proc. spadkach indeksów od Nowego Jorku, przez Londyn po Frankfurt, cofających się do poziomu z listopada, można się obawiać że kroi się coś znacznie poważniejszego. W najgorszym scenariuszu - zmiana wzrostowego od wiosny ubiuegłego roku trendu koniunktury.

Analitycy jednym tchem wymieniają powody czwartkowej ucieczki od akcji. Wzrost obaw o kondycję finansową państw południowej Europy (głównie Grecji, Hiszpanii i Portugalii), rozczarowujące wieści z amerykańskiego departamentu pracy, potwierdzające kolejny wzrost liczby nowych bezrobotnych w USA, a także seria gorszych wyników i prognoz z czołowych koncernów, jak Pfitzer, MasterCard, Airbus i Boeing. Nie zapominając o ostrzeżeniu agencji ratingowej Moody's, która nie wyklucza możliwości obniżenia ratingu kredytowego Stnów Zjednoczonych, po przedstawieniu przez rząd Baracka Obamy projektu ustawy budżetowej na 2011 rok. W projekcie przyjęto bardzo optymistyczne założeniach wzrostu gospodarki amerykańskiej, a mimo to deficyt kasy państwa okazał się większy od oczekiwanego przez analityków.

Takiej porcji niepokojących sygnałów dawno nie było. Tyle, że traktować je należy jako pretekst do pozbywania się akcji, na co większość inwestorów ma ochotę od paru tygodni. I chodzi nie tyle o nagły wzrost pesymizmu co do perspektyw globalnej gospodarki, co o słabnącą wiarę w kontynuację zwyżki notowań na giełdach. Nie od dziś uważa się bowiem, że w cenach akcji uwzględniono już wszystkie pozytywne sygnały o ożywieniu gospodarek, a także poprawie wyników firm oraz banków, i że coraz trudniej będzie znaleźć doping do ich dalszego windowania. A skoro maleją szanse na wzrosty, to coraz większa grupa giełdowych graczy przystępuje do realizacji zysków i opróżnia portfele. Wiele wskazuje, że znaleźliśmy się właśnie w takim przełomowym momencie.

Miłosz Węglewski

>>> Czytaj inne opinie i komentarze publicystów Newsweeka

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Gospodarka