Prezes PiS musiał podjąć decyzję o kandydowaniu. Ale nie jest w komfortowej sytuacji.
Niemal od smoleńskiej tragedii było wiadomo, że Jarosław Kaczyński wystartuje w wyborach prezydenckich. Nie bardzo miał wyjście. Presja osieroconych katastrofą zwolenników PiS była bardzo silna. A partia nie miała żadnej innej rozpoznawalnej osoby, która mogłaby tu wyręczyć prezesa, który przeżywał dodatkowo tragedię osobistą.
Jarosław Kaczyński zdecydował się więc na start. Jednak jego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Bo żeby tych wyborów nie uznać za porażkę nie może nie tylko kompromitująco przegrać, ale nie powinien też ich wygrać.
Kompromitująca porażka oznaczać będzie zmarnowanie wielkiego potencjału poparcia, jaki Prawie i Sprawiedliwości przyniosły dni po śmierci Lecha Kaczyńskiego. Oznaczać może też zakwestionowanie przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. Bo skoro nie potrafił uzyskać dobrego wyniku w tak sprzyjających warunkach, to może nie uzyskać go już nigdy – takie głosy mogą wówczas się pojawić.
Ale zwycięstwo też nie będzie dla prezesa PiS korzystne. Oznaczać będzie rodzaj zamknięcia w złotej klatce. Jarosław Kaczyński, polityk znany z tego, że lubi realną władzę, zostanie spętany niewielkimi kompetencjami urzędu prezydenta. Zapewne będzie starać się te kompetencje zwiększać, narażając się tym samym na ostrą krytykę. W efekcie prezydentura Jarosława Kaczyńskiego może przypominać skrzyżowanie prezydentury Lecha Wałęsy z prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. A to oznaczać będzie porażkę. Będzie ona tym większa, że prezydentura prezesa PiS może być dodatkowo okupiona znacznym osłabieniem albo wręcz zniknięciem jego partii, osieroconej przez swojego „wodza”.
Najlepszy dla Jarosława Kaczyńskiego wynik to wejście do drugiej tury i minimalna porażka z Bronisławem Komorowskim. Wówczas utrzyma mit wielkiego politycznego lidera, a jednocześnie nie uwikła w niewygodną prezydenturę. I będzie miał otwartą drogę do zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. To zwycięstwo będzie tym bardziej prawdopodobne, że Platforma Obywatelska po okresie monopolistycznych rządów na pewno straci dzisiejsze poparcie.
Ale osiągnięcie tego wyniku może być dla Jarosława Kaczyńskiego trudne. Mimo atmosfery po katastrofie wciąż ma bardzo negatywny elektorat. Stąd jego kampania będzie zapewne próbą budowania zupełnie innego wizerunku – polityka stonowanego, spokojnego. Wizerunku po katastrofie może nawet bardziej prawdziwego niż wcześniej. Stąd m.in. mianowanie na szefa sztabu wyborczego pozytywnie ocenianej nawet przez przeciwników PiS Joanny Kluzik-Rostkowskiej.
Czy prezesowi uda się przekonać Polaków, że się zmienił? Czy nie zdarzy mu się w czasie kampanii jakieś jedno ostre wystąpienie, które zburzy mozolnie budowany nowy obraz? Już niedługo się przekonamy. Dziś wiadomo jedno – Jarosław Kaczyński ma prawie dwa miesiące pochodu po cienkiej linie.
Piotr Śmiłowicz
Inne tematy w dziale Polityka