23 kwietnia 1933 r.
"W polityce międzynarodowej kwestia porozumienia czterech głównych mocarstw zachodnich w sprawie przeprowadzenia "rewizji granic" pozostaje zagadnieniem najważniejszem. Treść rozmów rzymskich nie jest wprawdzie dotąd znana ani prasie państw europejskich, ani parlamentom, niewiadomo też dobrze, jaka była treść projektu Mussolliniego i kontrprojektu ministrów angielskich. O sprawach tych debatowano na zasadzie domysłów i pogłosek. Nie z innych źródeł czerpali swe wiadomości posłowie z angielskiej Izby Gmin, zabierający głos w dyskusji, przed ferjami wielkanocnemi ostatniej, na temat sytuacji niemieckiej. Rozprawy te wyolbrzymione zostały w prasie do rozmiarów największego zdarzenia politycznego w ubiegłym tygodniu. Wiadomość o nich pisma opatrzyły odrazu nagłówkiem: "Anglja przeciw rewizji granic". Wniosek tu wydaje się nam zbyt łatwy i pochopny, a zresztą wynikający z nieznajomości opinji angielskiej. Chamberlain mówił wyraźnie: "Czy z takim (jak hitlerowski) rządem mówić można o rewizji granic? To z nimi chcecie gadać o polskim korytarzu? Korytarz zamieszkały jest przez Polaków. Czy ośmielilibyście się choć jednego więcej Polaka wydać pod ucisk takiego rządu?" Niech się jednak regime w Niemczech zrobi liberalny; wtedy prawdopodobnie inaczej będzie można mówić o tej sprawie... Churchill przed paru dniami w tymże parlamencie oświadczył się wyraźnie za pomysłem oddania przez Polskę Pomorza Niemcom, inny mówca, wybitny frankofil, gen. Spears, wskazywał na niebezpieczeństwo odrodzenia militarnego Niemiec, lecz (jak to piszący te słowa słyszał z ust własnych generała) - wierzy mocno, że najpiękniejsze pole współpracy Francji i Anglji otworzy się przed niemi dopiero przy okazji wspólnych prób wywarcia nacisku na Polskę, aby Niemcom wreszcie ustąpiła Pomorze... Nie należy sądzić, aby poglądy tych ludzi, a także dużego odłamu opinji angielskiej, zmieniły się zasadniczo w tych sprawach naskutek dojścia hitlerowców do władzy. - Nie, tylko chwila obecna wydaje się im niepomyślna do podjęcia prób rewizji. I to nie wszystkim: nie brak jeszcze w Anglji fanatyków, którzy sądzą, że dlatego właśnie tak spotężniał w Niemczech ruch hitlerowski, iż zbyt powoli po wojnie robiono im ustępstwa. Nawet w prasie skrajnie konserwatywnej pogląd ten znajduje swoich zapalonych rzeczników. Rzecz jasna, że z tego stanowiska, z chwilą dojścia Hitlera do władzy, potrzeba "rewizji" jest pilniejsza, niż kiedykolwiek: to właśnie będzie podcięcie zła w korzeniu: ruch niby-narodowy w Niemczech straci swój sens i rozpęd, kiedy zadowoli się Niemcy kosztem Polski. Rewizja, to najświętsze żądanie chwili... Oczywiście, kto tak rozumuje, zapoznaje zupełnie istotę odrodzieńczego ruchu narodowego w Niemczech. Lecz i takich nie brak "polityków".
Śmiesznością oczywiście jest, że w debatach takich jak wyżej wspomiane, rozstrzyga się los granic Polski, bez zapytania o to, co ona sama o tej sprawie myśli. Trzeba stwierdzić, że nasze czynniki oficjalne ponoszą niemałą odpowiedzialność za to, iż mówienie w ten sposób o Polsce wydaje się angielskim publicystom i posłom do parlamentu tak naturalne. (...)"
30 kwietnia 1933 r.
Nad wyraz nieprzyjemna w dzisiejszych warunkach jest ta izolacja Polski od Europy ścianką elementu żydowskiego, który przejął rolę pośrednika i informatora. Gdyby nie pp. Sokołów i Litauer, kto wie, czyby doszło do wysłania tylu depesz dziękczynnych do polityków angielskich, co oświadczyli, że nie poprą rewizji granic, dopóki rząd w Niemczech się nie zmieni, że nie może być mowy o oddaniu Polaków z Pomorza pod hitlerowską tyranję; Ta pełna poczucia odpowiedzialności zapowiedź, że oddani być mogą jedynie pod ojcowską opiekę niemieckich rządów demokratycznych wywołała natychmiastowy, łączny i harmonijny odruch mnóstwa organizacyj i działaczy sanacyjnych, - w wielu wypadkach przypuszczalnie na skutek niezrozumienia prawdziwych intencyj angielskich parlamentarzystów. Odezwał się więc dr Henryk Gruber, prezes Polskiego Instytutu Współpracy z Zagranicą. Nie mógł opanować wdzięczności Mieczysław (Stieglitz) Scieżyński [dyr. agencji "Iskra"], przedstawiciel Syndykatu Dziennikarzy Warszawskich, ani Stefan Grostern, reprezentant Związku Dziennikarzy Rzplitej Polskiej. Wyrwali się natychmiast z dziękczynieniem Rafał Szereszewski i Abram Gepner, w imieniu Centrali Związku Kupców w Polsce. Wysłali depesze, "wyrażające uznanie ze strony społeczeństwa polskiego", dr. Roman Górecki - w imieniu 550 tys. b. żołnierzy zgrupowanych w Polskiej Federacji Związków Obrońców Ojczyny, oraz. gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, prezes Ligi Morskiej i Kolonjalnej. Pośpieszył telegrafować Legjon Młodych, oraz, co najdziwniejsze, Związek Obrony Kresów Zachodnich. Nie wiemy wprawdzie, jak depesze były sformułowane. Przypuszczalnie z wyrazami uznania łączyły zastrzeżenia że nawet w razie zmiany rządu w Niemczech Pomorze powinno zostać polskie. Ale bądź co bądź, można przypuszczać, że do wysłania tych depesz nie doszłoby, gdyby społeczeństwo odrazu było poinformowane o prawdziwym sensie debaty w parlamencie westminsterskim. Że nie było, i że zostało najoczywiściej wprowadzone w błąd, to wina przedewszystkim informatorów żydowskich, co zajęci robieniem rejwachu o los swych ziomków w Niemczech zaniedbali dokładniej poinformować swoich polskich chlebodawców. Zresztą Mr. Josiah Wedgewood na widok stosu depesz dziękczynnych nie stał się gorliwszy w zapędach rewizyjnych. Nie stało się nic strasznego: jeśli nie liczyć ujmy dla godności narodowej. Bo nie wypadało zaganiać posłusznych organizacyj "społecznych" do wylewnych podziękowań za to tylko, iż politycy angielscy dali do zrozumienia, że Polaków wcielać można tylko do humanitarnych Niemiec."
***
Stefan Litauer (ur. 1892, zm. 1959) – "dziennikarz", radca prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, dyrektor Polskiej Agencji Telegraficznej. Współpracownik wywiadu sowieckiego.
Do 1932 radca Ministerstwa Spraw Zagranicznych do spraw prasowych i zastępca naczelnika wydziału prasowego MSZ. Po objęciu stanowiska szefa Biura Personalnego MSZ przez Wiktora Drymmera zwolniony ze stanowiska w MSZ z uzasadnieniem dezinformowania dziennikarzy zagranicznych o polskiej polityce zagranicznej. Po wydaleniu z MSZ korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej w Londynie, następnie do kwietnia 1944 dyrektor Agencji. Agent GRU, usunięty ze stanowiska przez Rząd RP na uchodźstwie za dezinformację i działanie na szkodę państwa polskiego. Przewodniczący londyńskiego Foreign Press Association. Wrócił do kraju w 1945. Podjął pracę w MSZ na różnych stanowiskach. Od 1949 pracował m.in. w PISM, a także wykładał w Studium Dziennikarstwa Akademii Nauk Politycznych. Po 1956 był korespondentem Polskiego Radia w Londynie. Zmarł na zawał serca w windzie w Izbie Gmin w Londynie, gdzie pracował jako korespondent „Życia Warszawy”. Był członkiem Wielkiego Wschodu Francji [i kłamcą katyńskim] (za)
Florian Sokołów - w latach 1932-1939 korespondent rządowej Gazety Polskiej w Londynie
("Hajnt”, "Nasz Przegląd" itp.)
http://www.jhi.pl/psj/Sokolow_Florian
Inne tematy w dziale Polityka