nickto nickto
144
BLOG

Czy Chińcyki trzymają się mocno?

nickto nickto Polityka Obserwuj notkę 1

To, co krzywe, nie da się wyprostować, a czego nie ma, tego nie można liczyć (Koh 1,15)

Rozwój współczesnych Chin zdaje się mieć podwójnie solidny fundament: z jednej strony wiele tysięcy lat historii, z drugiej, niesamowita, wielosetletnia głodówka jakiegokolwiek sukcesu, zakrapiana obficie wielkimi łykami upokorzenia. Gorzki ten trunek dostarczany był w obfitości przez europejskich barbarzyńców, którzy to według chińskich wyobrażeń, zaledwie niedawno przestali się ubierać w konfekcję szytą ze skór dzikich zwierząt. Nic dziwnego, że nie brakuje proroków, którzy wróżą Chinom światową karierę – karierę zaraz, za chwilę, i karierę w dalszej perspektywie. Z tych przepowiedni można wręcz wysnuć wniosek, że czeka nas niechybnie inwazja chińskich krzaczków, a w ślad za nimi nastąpi chińska era i nawrócenie ludzkości na religię rodem z Czerwonej książeczki. Czy rzeczywiście tak musi być? Nawet: czy rzeczywiście wielka kariera Chin jest możliwa?

Kariera na skalę cywilizacji wymaga fundamentów nie tylko solidnych, ale i prawdziwych, krótki sukces jest możliwy i bez fundamentów – wystarczy nawet sam zbieg pomyślnych okoliczności. Taki krótki sukces ma za sobą Japonia - jeszcze w latach 80-tych liczono na palcach jednej ręki ile to jeszcze lat pozostało Japonii do prześcignięcia USA w dziedzinie gospodarczej, niektórym zaś polskim podróżnikom szczęka opadała aż do japońskiej ziemi, ledwie tylko ich stopa zdołała jej dotknąć. Dzisiaj nikt już o tym nie pamięta i wszystko wskazuje na to, że zapowiadany moment japońskiego tryumfu nigdy nie nastąpi. Japonia i Chiny to jednak różne ligi, tak w aktualnym potencjale jak i w historycznej jego bazie. W przypadku Japonii wystarczającym wyjaśnieniem niespełnienia proroctw jest brak rzeczywistych zdolności innowacyjnych w japońskiej mentalności – okazuje się, że same doskonałe zdolności imitacyjne, oraz wybitna pracowitość i zdyscyplinowanie, nie wystarczą nawet do tego, aby w dłuższej perspektywie utrzymać ekspansję ekonomiczną.

A jak jest w przypadku Chin? Nie chodzi tu o sam rozwój ekonomiczny – byłoby to grubo poniżej chińskich ambicji. Nawet zwykły Chińczyk jest przekonany, że żyje w kraju, którego sama historia predestynuje do bycia centrum cywilizacyjnym nie tylko Azji, ale i całego świata. Ludzie zwiedzający Chiny są pod wrażeniem osiągnięć technicznych – nowicjusze podróżowania wracają oszołomieni chińskim rozmachem i z trudem utrzymują szczęki na swoim miejscu. Nawet bez podróży, po samym tylko przestudiowaniu danych statystycznych, można dostać zawrotu głowy i uznać, że jeszcze jedno pokolenie, jeszcze pół i cały świat będzie musiał uczyć się chińskiego, tak jak teraz wkuwa angielski. Ale czy jest rzeczywisty fundament do rozwoju takiego scenariusza? Jeżeli spojrzeć na chińską budowlę z dystansu, to nie da się nie zauważyć, że gdzieś po spodem musi być solidna jej podstawa, jakieś pozostałości po wielu setkach lat rozwoju i trwania wyrafinowanej cywilizacji - dla Azjatów Chiny, są tym czym Grecja dla nas. W przeciwieństwie do Grecji, Chiny to nadal potężny kraj i potężne państwo z dużym potencjałem rozwoju. Jest to zrozumiałe, jeżeli zauważy się, że wspaniała historia daje dziś Grekom alibi do przesiadywania w kawiarniach (o ile wieść gminna nie łże?), a Chińczykom przekazuje obowiązek do harowania w fabrykach. Jednak starożytna chińska budowla miała lata wzlotów i upadków – nowożytne dzieje państwa chińskiego to okres wielkiej degrengolady, od największej ekspansji w XVII wieku, aż do prawie całkowitej implozji państwa pod koniec XIX i w pierwszej połowie XX wieku. Po II wojnie światowej chińska starożytna budowla była już zmurszała i rozsypująca się. Wykorzystał to Moloch komunizmu, wkroczył na tę kamieni kupę i zrobił na niej kupę gigantyczną, pokrywającą szczelnie wszystkie ruiny i spajające co bardziej niebezpieczne pęknięcia. Posłużyła ona jako niwelacja terenu i jako warstwa spoiny do wznoszenia kolejnych pięter nowoczesnych Chin. Zanim jednak cokolwiek powstało, czy nawet na tej warstwie nawozu zaczęło kwitnąć, Chiny stały się miejscem wybitnie niesympatycznym. Tym bardziej, że Moloch odżywia się krwią, a krwi nie da się przecież wymazać z pamięci - niewiele pomoże udawanie, że nic się nie stało. Czy mogą zatem te wspaniałe Chiny oczekiwać czegokolwiek bardziej pewnego niż gigantyczny poślizg na tym swoim niezaszczytnym fundamencie? Poślizg z chińskim rozmachem, o jakim świat nie słyszał!?

Powiesz, że nic nie wiadomo, że to tylko metafora, że może owszem, ale za kilkaset lat, że ostatecznie to wszystkie cywilizacje upadają,…? Problem w tym, że są precedensy całkiem bliskie i całkiem podobne. Związek Sowiecki może nie rozwijał się aż tak dynamicznie, ale też świat zamarł gdy Rosjanie jako pierwsi polecieli w kosmos (co prawda nie wszyscy). Przykład ZSSR pokazuje, że komunizm nie ma czasu na wielosetletni rozwój: albo zawojuje natychmiast cały świat (i pewnie zaraz potem upadnie?), albo upadnie już.

Co jest bardziej prawdopodobne: czy to, że jeszcze nasze dzieci (może nawet my sami) zostaną nawrócone na kult Mao, czy raczej to, że ludzie za niedługo zapomną o obowiązkowym napisie „Made in China” na wszelakich gadżetach? Czyli wracamy do pytania tytułowego i szukamy eksperta, który by wiarygodnie przewidział jaka będzie przyszłość aktualnej fabryki świata. Tytułowe pytanie sformułował polski chłop ponad 100 lat temu – inteligentowi nie chciało się wysilać, aby coś na nie odpowiedzieć. Tak jest do dziś – chłop dalej czeka. Chłop może poczekać, chłop jest przyzwyczajony! Chłopu musi chcieć się chcieć, elity niczego nie muszą, elitom się należy. Chłop musi, chociaż ciągle ma na głowie te nieszczęsne Chiny. Chłop może za to liczyć na pomoc sąsiedzką. Najbliższy sąsiad, chłop z kresów, zarazem najwyższej klasy ekspert od komunizmu na polskim rynku idei, posiadacz stosownych certyfikatów polskich i zagranicznych, gdy tylko usłyszał o chińskiej rozterce swojego kuma, wybuchnął serdecznym śmiechem: Jakie tam „to be or not to be”? Ty durak! A komunę to ty widział?

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka