Navigo
Navigo
navigo navigo
700
BLOG

Irena... wśród słowików gra z Chopinem

navigo navigo Rozmaitości Obserwuj notkę 12

"Gżegżółka:

Niestety, proszę państwa, ale nic do tego, co jest wydrukowane powyżej, dodać nie mogę.

Hermenegilda dziś nie wystąpi i improwizować nie będzie."

(Konstanty Ildefons Gałczyński, "Teatrzyk ZIELONA GĘŚ".)

 

Irena Kwiatkowska była z nami od zawsze.

Urodziła się 17 września...

Jakby na przekór tej dacie, dawała czterem pokoleniom czystą radość z piękna słowa. Inspirowała autorów, którzy chcieli dla niej pisać, tworzyć nowe postacie. Wobec poetów bywała bezlitośnie krytyczna, Gałczyńskiego zmuszała do poprawiania tekstów, podpowiadała słowa czy frazy które lepiej się sprawdzą na scenie. Bez zastrzeżeń akceptowała tylko to, co napisał dla niej Jeremi Przybora. Wykonywała Jego piosenki z szacunkiem i dokładnością "do ostatniego przecinka". Może dlatego odeszli niemal w tym samym dniu marca, chociaż Starszy Pan uprzedził Ją taktownie o kilka lat...

Kiedy jako dziecko podziwiałam Irenę Kwiatkowską i na scenie, i na ekranie, nie wiedziałam nic o Jej życiu. Pani Irena nie lubiła opowiadać o sobie. W ostatnich latach swego życia, kiedy słowo "intymność" stało się hobbystyczną igraszką do odkopywania w zakurzonym słowniku pojęć nieznanych, natrętnym dziennikarzom odpowiadała, że swoje życie prywatne roztrząsa tylko w konfesjonale.

Wcześniej o niektórych faktach ze swojej biografii Pani Irena nie opowiadała zapewne nie tylko z dyskrecji, a ze smutnej konieczności czasów terroru.

Irena Kwiatkowska była żółnierzem AK.

Brała udział w Powstaniu Warszawskim jako sanitariuszka i łączniczka.

Ale i wtedy, w TAMTYM czasie, pozostała wierna swemu życiowemu powołaniu, realizowanemu mimo, według okrutnych dla kobiety słów profesora Aleksandra Zelwerowicza, "skromnych warunków"  fizycznych. Występowała w lotnym teatrze, zorganizowanym przez Leona Schillera - pozwalając rannym żołnierzom zapomnieć na chwilę o koszmarze bólu i śmierci.

Wieziona do obozu, uciekła, skacząc do rowu... ukryła się wśród kopiących kartofle.

Zakochana bezwzajemnie nieraz, miała jedną prawdziwą miłość - Bolesława Kielskiego, spikera i tłumacza, ktory kochał podróże... Pani Róża, Hermenegilda, Hrabina Tyłbaczewska, nie tylko żadnej pracy się nie bała... nie bała się także prawdziwej miłości.  Mąż, sparaliżowany po wypadku, dzięki Niej mógł każdego dnia kilkanastu ostatnich lat Ich małżeństwa płynąć na szcześliwą wyspę. Miał wierną towarzyszkę podróży, przyjaciela ze szlachetnego kruszcu.  Z tych najlepszych, sprawdzonych i w walce, i w trudach siermiężnej codzienności PRL.

Dla nas, widzów - Pani Irena - to Uśmiech.

Prawdziwy.

Bo Artystka kochała Prawdę.

Żądała jej zawsze - również na scenie, nawet w najbłahszej, zdawałoby się, roli...

W Jej życiu i w Jej sztuce było to, co najwazniejsze.

Wiara.

Nadzieja.

Miłość.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zobacz galerię zdjęć:

Navigo
Navigo
navigo
O mnie navigo

homo viator Wszystkie moje teksy i zdjęcia są objęte prawem autorskim.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Rozmaitości