„Ludzie powinni wiedzieć, kiedy zrezygnować z walki” powiedział Quintus do późniejszego „gladiatora” Maximusa, w scenie rozpoczynającej hollywoodzki hit Ridleya Scotta. Kwestia ta padła na chwilę przed masakrą jaką Rzymianie zgotowali licznym, lecz wyjątkowo słabo zorganizowanym Germanom. Przywołuję z pamięci ten dialog na kilka dni przed debatami, jakie przyjdzie stoczyć D. Tuskowi z A. Kwaśniewskim (i być może J. Kaczyńskim). Lider PO zamiast spokojnie dowieźć do wyborów swoje 30% poparcia wystawi się na ciosy znacznie sprawniejszych od niego zawodników, ryzykując finał na mało zaszczytnym, 3 miejscu. W ciągu kilku dni spróbuje pokazać wyborcom LiD, że jest bardziej lewicowy i europejski niż A. Kwaśniewski, by kilka dni później, z nowym makijażem na twarzy przekonywać wyborców PiS, że J. Kaczyński to szkodzący polskiej gospodarce lewak i socjalista. D. Tusk nie przyjmuje chyba do wiadomości, że PO nie ma szans na zdobycie radykalnie lewicowych i prawicowych elektoratów LiD i PiS, za to partie te mogą czerpać pełnymi garściami w rezerwuarze centrowych sympatyków Platformy. Umknęło też jego uwadze, że notowania PO szybowały ku górze, tylko w okresach, gdy jej liderzy nic nie robili, niczego nie komentowali, pozwalając niezdecydowanym wyborcom przypisywać Platformie pożądane przez nich cechy. Wdając się w kłótnię z PiS i LiD Platformersi zachowują się jak piękna dziewczyna, która jak to bywa przestaje być interesująca w chwili, gdy otwiera usta.
Wszystko zdaje się zmierzać ku pierwszemu rozbiorowi PO między PiS i LiD, gdzie Donaldowi Tuskowi przypadnie rola elokwentnego ale niezbyt przewidującego króla Stasia.
Dyskusyjną kwestią pozostaje ta, komu J. Kaczyńskiemu, czy A. Kwaśniewskiemu przypadnie rola Katarzyny II, na czyjej piersi ułoży po wyborach poobijaną ze wszystkich stron głowę lider PO.
Inne tematy w dziale Polityka