Po oglądnięciu filmu "Avatar" nasunęło mi się kilka konkluzji.
Po pierwsze, film ten przestawia w zawoalowany sposób historię Indian. Bardzo widoczne są analogie: obcy przybysze, początkowe próby uczciwych kontaktów, następnie podbój powodowany chciwością, broń palna przeciw łukom. Jedyne, co się nie zgadza, to happy end. Indianie przegrali i trafili do rezerwatów, Na' vi udało się wygrać i odeprzeć najeźdźców.
Po drugie, ta produkcja jest również krytyką polityki zagranicznej USA oraz pośrednio kapitalizmu. "Jak nie da się z nimi dogadać to ich rozpieprzmy". "Avatar" jednoznacznie pokazuje agresję jako zjawisko złe.
Po trzecie, film ma też ważne pro-ekologiczne przesłanie. Jeśli nie zaczniemy żyć w ścisłej symbiozie z naturą to zginiemy. Ludzkość jest zbyt chciwa, żeby nie wyeksploatować zasobów naturalnych Ziemi i będzie musiała szukać innych kierunków ekspansji.
Po czwarte, w filmie eksperymenty genetyczne są czymś całkowicie naturalnym, nie pojawiają się choćby najmniejsze wątpliwości etyczne co do mieszania genów ludzi i innych ras, co obecnie wywołuje ogromne kontrowersje.
Reasumując, "Avatar" jest nowszą wersją historii Indian, tylko że akcja umiejscowiona jest w przyszłości. Ze wszystkimi tego następstwami.