Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3501
BLOG

"Dzieci Hitlera" nie chcą nazistowskiego tabu

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 86

Nawet taki germanofil jak ja nie może pozostać ślepy na fakt, że Niemcy w coraz bardziej odważny sposób dokonują "korekt" swojego własnego narodowego podejścia do czasów II wojny światowej. Oczywiście najbardziej głośnym na to przykładem jest tu słynny serial ZDF-u. Twórcy tego serialu mogą dowoli opowiadać jakie to intencje przyświecały im kiedy zabrali się za jego produkcję, ale niewiele to zmieni. Polacy są wyczuleni na każdy fałszywy ton dobiegający z tamtej strony i mają do tego dożywotnio przysługujące prawo. Warto jednak przypomnieć, że nie dla wszystkich w Niemczech historia III Rzeszy to ciastolina, z której można lepić co się chce. Dowodem na to jest niezwykły film dokumentalny pt. "Dzieci Hitlera", który, przyznam się szczerze, zrobił na mnie gigantyczne wrażenie.

"Dzieci Hitlera" to dokument autorstwa Chanocha Ze'eviego - izraelskiego dokumentalisty, którego chęć do zgłębiania podobnych tematów nie powinna dziwić. To potomek więźniów niemieckiego obozu śmierci. W celu sprawdzenia tego, czy Niemcom towarzyszy jakiekolwiek poczucie winy za czas II WŚ udał się niemal na samą "górę", czyli do żyjących do dziś krewnych najważniejszych nazistowskich kacyków. Przed kamerą stają więc m.in.  Katrin Himmler, stryjeczna wnuczką Heinricha Himmlera, Bettina Goering, siostrzenica Hermanna Goeringa, Rainer Hoess, wnuk Rudolfa Hoessa, który był komendantem obozu w Oświęcimiu, oraz córka komendanta obozu w Płaszowie Monika Goeth czy też syn generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich Niklas Frank.

Co jest największą wartością filmu "Dzieci Hitlera"? To, że brak w nim tematów tabu. Nie znajdziemy tam żadnych, tak modnych dziś, prób pacykowania na siłę tego czego zapacykować się nie da. Brak tam tak częstego kiedy dyskutuje się dziś o historycznych problemach pomiędzy Polską a Niemcami rozmywania eufemizmów i skrywania się za poprawnością polityczną. Wszystkie przywołane powyżej osoby wypowiadają się bardzo precyzyjnie, nazywając rzeczy po imieniu.

Bettina Goering może z początku zrobić niezbyt pozytywne wrażenie, kiedy wyraźnie rozbawiona żartuje ze swojego fizycznego podobieństwa do swojego niesławnego przodka. Czyżby to ta "zła Niemka" będąca w skrytości ducha dumna z przeszłości swojego kraju? Takie można odnieść wrażenie kiedy ją poznajemy. Potem jednak szybko zdajemy sobie sprawę z nieszczęścia tej osoby, która przyznała się, że lata temu poddała się sterylizacji. Ot tak na wszelki wypadek, by jej potomkowie nie odziedziczyli fatalnego DNA.

Ogromne wrażenie na widzu musi zrobić Rainer Hoess. Opowiada on szczerze o swoim ojcu, który pomimo upadku reżimu III Rzeszy pozostał wiernym nazistą, i który wychowywał swojego syna twardą, bolesną ręką. Wnuk Rudolfa Hoessa wyrusza w trudną podróż. Wsiada do pociągu, by pojechać nim do Oświęcimia, a towarzyszem drogi jest Chanoch Ze'evi. Hoess staje twarzą w twarz nie tylko z obozowymi budynkami ale i izraelską młodzieżą. Stężenie emocji w tym fragmencie filmu jest ogromne, a moment w którym były więzień obozu w Oświęcimiu chce uścisnąć dłoń potomkowi komendanta musi zrobić wrażenie na każdym. "Tak, czuję się winny" mówi Hoess zapytany przez młodą Izraelkę o to czy pomimo, iż on sam nie jest odpowiedzialny za to co działo się w Auschwitz czuje na barkach ciężar historii. Hoess mówi to w taki sposób, iż trudno przypuszczać, że to wyklepana, nieszczera formułka.

Najciekawszym przypadkiem wśród wszystkich potomków niemieckich nazistów jest Niklas Frank. Syn Hansa Franka, samozwańczego "króla Polski", który lekką ręką wysyłał tysiące osób do obozów koncentracyjnych czy na przymusowe roboty. Niklas Frank poświęcił 30 lat na zgłębianie historii swojego ojca, przerażony tym co ten czynił za swojego życia. Polecam zresztą jego świetną książkę opowiadającą o generalnym gubernatorze. NIklas Frank nie widzi powodu, by opowiedzieć o tym, iż został niemalże wyklęty przez dużą część swojej rodziny za to, że grzebie w jej przeszłości i wyciąga na wierzch wszystkie jej brudy. Opowiada o swojej siostrze, która wyjechała do RPA ponieważ bardzo jej się podobał Apartheid i która w jednej z ostatnich rozmów telefonicznych pomiędzy nimi żartowała, że obliczała właśnie czas w jakim pali się jeden Żyd. Niklas Frank wypowiada znamienne słowa: "Nie ufam wam wszystkim" i są to słowa skierowane do wszystkich bez wyjątku Niemców.

Polecam obejrzenie "Dzieci Hitlera" wszystkim, ponieważ jest to, moim zdaniem, jeden z najlepszych dokumentów jakie widziałem. Polecam go też dlatego, że po jego obejrzeniu zostajemy z mieszanymi odczuciami. Bardzo radykalna postawa potomków nazistów wobec historii swojego kraju i przeszłości swoich przodków najprawdopodobniej jest bowiem wyjątkiem. Oni sami opowiadają o tym, że inne osoby, które dżwigają podobne brzemię łatwo sobie je zracjonalizowały, a wśród dużej ich części panuje po prostu coś w rodzaju kultu tamtych czasów. Tym mocniej więc brzmi głos Niklasa Franka czy Rainera Hoessa, którzy zrozumieli co się tak naprawdę wydarzyło w ich kraju i rozumieją też dobrze, że to wszystko może szybko wrócić. Komu wierzyć w tej materii jeśli nie im?

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (86)

Inne tematy w dziale Polityka