Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
6116
BLOG

Nie płakałę po „Panu Tadeuszu”

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 161

Oddech ulgi słychać pewnie we wszystkich gimnazjach od Gryfina po Białowieżę. Koniec z mordęgą nad „Panem Tadkiem” i trylogią. MEN wyruszył na pomoc gnębionym gimnazjalistom i zakazał dręczenia ich bogoojczyźnianymi ramotami.

Pamiętam czasy, kiedy to w drugiej połowie lat 90 – tych moje roczniki decydowały o wyborze studiów. Często zdarzało się, że w akcie rozpaczy wiele ambitnych dziewcząt, którym nie udało się dostać na jakiś topowy wówczas kierunek, lądowało awaryjnie na pedagogice. „Co studiujesz?” - to pytanie często się słyszało, a równie często odpowiedź dziewczęcia brzmiała: „pedagogikę”, i nie miała bynajmniej owa odpowiedź radosnego podtekstu. Ten mechanizm splótł się z jeszcze innym. Kiedy kończyliśmy szkoły średnie, to byliśmy chyba ostatnim rocznikiem, który zderzył się z nauczycielskim „oldschoolem”. Nauczyciel był wtedy kimś kogo się potwornie bało, a jednocześnie po ledwie kilku latach niebywale doceniało. Jednak już wtedy, wraz z pierwszymi podmuchami ogólnej lyberalizacji wszystkiego co się rusza, nadeszły wiatry przemian w systemie edukacji. Jednoznacznie oceniono, że koniec ze szkołą-kaźnią, w której ucznia się stresuje, stawia mu oceny, oraz każe mu się na siłę jeść obiady. Szkoła miała powoli stać się przyjaznym miejscem, drugim albo nawet pierwszym domem, gdzie wrzeszczący nauczyciel łamiący liniał na głowach tępaków będzie jedynie przerażającym złym wspomnieniem. Tak więc kiedy dziewczęta zesłane na wydziały pedagogiki już tam dotarły, miały w głowach jasny i przejrzysty plan działania: łagodzić, lyberalizować, ułatwiać i przede wszystkim nie stresować.

 Cytując klasyka: świat poszedł do przodu. Pojawiły się samoloty, telewizory i amfetamina. Szkoła stała się bidna, nie będąca w stanie nikogo niczego nauczyć (oprócz wczesnego rozpoczęcia życia seksualnego i bezbłędnego odróżniania od siebie poszczególnych narkotyków), ale za to – co ważne - całkowicie bezstresowa. Polski uczeń musi dziś jedynie przeczołgać się przez podstawówkę, dać się szybko zdeprawować w gimnazjum, a potem nie zawracać już głowy tylko szybko wyjechać na studia do Anglii. To jednak dla MEN-u było za mało. W upraszczaniu procesu edukacji nie uznają jak widać żadnych barier, bo maczeta minister Szumilas bez żadnych skrupułów spadła na klasyki polskiej literatury i wycięła z gimnazjalnej listy lektur m.in. „Pana Tadeusza” i trylogię Sienkiewicza.

Skąd ten rewolucyjny zapał w czyszczeniu przestrzeni publicznej z patriotycznych złogów? Trudno zgadywać. W mojej opinii to chęć Platformianych decydentów, żeby w zamiarze podtrzymania ledwo tlącego się kaganka poparcia odwoływać się do najniższych instynktów elektoratu. Bowiem lyberalyzacja systemu edukacji oprócz innych niewątpliwych sukcesów zaowocowała także narodzinami nowego polskiego rodzica, który ma podobne zdanie o nauczycielach jak jego pociechy.

Pani Szumilas z pewnością zwizualizowała sobie takiego rodzica, potencjalnego wyborcę PO, który po informacji, że MEN przestanie wmuszać w biedne dzieciątka jakichś popapranych romantyków to ciupasem poleci i odda głos na wiadomą opcję.

Nic z tego. Tego typu decyzje jak ta o wyrzuceniu za burtę „Pana Tadeusza” świadczą tylko o tym, że w łonie kierowniczym PO nie ma już nawet śladowych elementów zdrowego rozsądku, a tamtejsza atmosfera niewiele różni się od tej jaka panowała w berlińskim bunkrze Hitlera w 1945 roku. Bo choć nikt rozsądny nie powie, że lektura „Pana Tadeusza” w wieku nastoletnim to cokolwiek przyjemnego, to też nikt, nawet najbardziej nawet antykaczystowsko nastawiony do świata nie uzna takich posunięć za trafione.

Tak więc grono zadowolonych z decyzji MEN-u ogranicza się jedynie do samego ministerstwa i gimnazjalnej braci, tam zapewne nikt nie powie: „płakałę po Panu Tadeuszu”. Czasu na przekazanie w ręce owej braci praw wyborczych już nie ma, i najprawdopodobniej nie wesprze ona Platformy przy urnach wyborczych. Jednak jak można przypuszczać, decyzyjne gremia musiały sobie zadać ważne pytanie brzmiące: „a właściwie to dlaczego nie spróbować?”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka