W czerwcu, gdy rząd przyjął projekt założeń do zmian w ustawie o Narodowym Banku Polskim, wydawało się, że na tę wojnę iść trzeba. Zanosiło się, bowiem, że upominamy się o skrawek suwerenności. Projekt przewidywał bowiem m.in. wprowadzenie rotacyjności kadencji członków Rady Polityki Pieniężnej oraz – co najważniejsze - zgodnie z propozycją bank centralny ma otrzymać możliwość kupna oraz sprzedaży - z ograniczeniami wynikającymi z regulacji unijnych - dłużnych papierów wartościowych na rynku wtórnym.
Dawało to nadzieję, że NBP wzorem FED, EBC i innych banków centralnych krajów suwerennych będzie mogła skupować papiery toksyczne. Do takich należą obligacje rządowe. W rzeczy samej, w przeciwieństwie do tego jak to przedstawiają talmudyści, nie ma w tym nic złego. Społeczeństwu zwracany jest ubytek siły nabywczej spowodowany inflacją oraz niedobór siły nabywczej na skutek wzrostu PKB. Tę kwotę można szacować na około 60 mld zł rocznie, choć bywały lata, w których te potrzeby emisyjne były o wiele większe. Nasze zastrzeżenia budzi jednak sam sposób rozproszenia emisji przez budżet. Byłaby to przysłowiowa brzytwa w rękach małp (czytaj partii) populistycznych. Nie o tym jednak będzie dzisiaj.
W kolejnych doniesieniach dowiadywaliśmy się, że - nie tak od razu i że te rozwiązania maja być tylko na sytuacje wyjątkowe. Widocznie prezes NBP musiał z kimś rozmawiać z kim może by nie chciał. Z tego co wiem, to jakiegoś szczególnego (poza nielicznymi i chwalebnymi przypadkami) poparcia nie otrzymał. Na froncie zapanowała cisza. Za sprawą PiS-u i SLD społeczeństwu została wstrzyknięta substancja znieczulająca. Rozmodlonej gawiedzi wstrzyknięto bajkę o zgubnych skutkach rzekomego „dodruku pieniądza” i chwyciło. Poparto to postawieniem prezesa NBP pod pręgierzem instytucji pilnujących „prawa”, aby zaspokoić zoologiczną potrzebę zemsty.
I kto to zrobił?
Ci sami ludzie, którzy byli sprawcami bezprzykładnego ataku na naszą walutę zorganizowanej przez żydo-banksterstwo w latach 80-tych. Pod wodzą znanego elektryka z Matką Boską w klapie, strajkowaliśmy do ostatniej butelki octu na półce sklepowej. Pieniądze gdzieś były, tylko je rząd gdzieś schował. Lech Wałęsa wiedział gdzie i dzielnie nasz naród do boju prowadził.
Polska gospodarka nie obroniła wartości nabywczej waluty. Strajkami najpierw doprowadzono do nawisu inflacyjnego wynoszącego około 25%. Katastrofie próbowano zapobiec cenami urzędowymi oraz „popiwkiem” ( dla młodzieży co nie wie – był to podatek płacony przez przedsiębiorstwa od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń). Po „uwolnieniu cen” ludzie przecierali oczy ze zdumienia. Dziś kostka masła kosztowałą 20 zł, jutro 200. Ludzie rzucali się na sklepy i kupowali co popadnie. Ja tam byłem, ja to widziałem. Widziałem faceta, który wpadł do sklepu i wziął cały rząd ubrań, które jeszcze wisiały i nie uzyskały nowej ceny. Było tego grubo ponad 50 sztuk. Miał facet głowę...
Nie trzeba zatem nam, reprezentującym pokolenie, które było i widziało, tłumaczyć, że z pieniądzem trzeba postępować szczególnie roztropnie. Wystarczy podważyć do niego zaufanie i katastrofa gotowa. Rozumiejąc konieczność utrzymywania zrównoważonej siły nabywczej poprzez emisję, stanowczo sprzeciwiamy się rozproszeniu emisji przez budżet. Emisją nie można finansować „projektów kiełbasianych”, ani rządu chcącego utrzymać się przy korycie, ani obiecanek partii populistycznych podczas kampanii wyborczych.
Byliśmy ostatnio świadkami najbardziej idiotycznej z idiotycznych prowokacji jaką był Marsz Niepodległości. Komuś wyjątkowo zależało na sytuacji, w której kolejny raz można by Polaków w krwi ubroczyć. To jest ta wojna. Wojna, której nie potrafimy rozpoznać przytomnie, i która trwa na naszych ziemiach już ponad 1000 lat. Wojna o pieniądz i lichwę. Na MN nie było o tym ani słowa! Pomyślcie – do cholery – dlaczego?...
Tę wojnę możemy wygrać jedynie wtedy, gdy sytuacja, w której to prezes NBP – bez względu na to kto nim będzie – nie będzie mógł być wezwany na dywanik przez byle pejsatego. Gdy będzie miał za sobą świadomość narodu i wolę walki o swoje.
Nawet w obecnej sytuacji prawnej nie jesteśmy skazani na beznadzieję. Owszem - ustawę o NBP trzeba napisać od nowa. Nie może to być, bowiem, ustawa, która w Art. 4. ewidentnie łamie Art. 227 Konstytucji RP. Zapis „NBP przysługuje wyłączne prawo emitowania znaków pieniężnych Rzeczypospolitej Polskiej”. Łaskawcy dali nam możliwość pobawienia się drukowaniem pieniędzy wykreowanych w postaci długu, w formie pieniądza elektronicznego.
Talmudysta wie, że przeciętny Polak kompletnie nie rozumie takich pojęć jak emisja pieniądza, kreacja pieniądza czy wreszcie dodruk pieniądza. Przypilnował, aby nikt mu tego nie wytłumaczył.
Dlaczego jestem trochę poirytowany. Otóż usłyszałem od jednej błyszczącej na salonach narodowych osoby, że proponuję dobre rozwiązania, ale robię to z pozycji ateistycznych, więc prawica tego popierać nie powinna. Myślałem pół dnia i jakoś nie mogłem się w tych moich koncepcjach doszukać tych „pozycji ateistycznych”. Wręcz przeciwnie. Próbuje nadać większą rangę siódmemu przykazaniu.
Zatem obudź się. Można, może to Rząd i może to Rada Polityki Pieniężnej.
Drogi wyjścia – wariant przejściowy.
Nie ma żadnych przeszkód, aby w założeniach polityki pieniężnej na następny rok znalazły się rozstrzygnięcia, które nie naruszałyby dotychczasowych zasad prowadzenia operacji dostrajających i aprecjacyjnych, a więc nie wymagające zmian prawnych. Wymienić tu można:
1. Wprowadzenie zerowych stawek na kredyty lombardowe NBP zabezpieczane obligacjami skarbu państwa. Byłoby to zbieżne z polityką monetarną prowadzona przez FED i EBC. Jeśli nie można zmusić administracyjnie krajowe ekspozytury zagranicznych banków do dokonywania pierwotnej kreacji pieniądza w NBP, to przynajmniej niech nie będzie to wybór podyktowany względami ekonomicznymi. NBP powinien odzyskać rolę kredytodawcy ostatniej instancji dla banków komercyjnych działających w Polsce.
2. Wprowadzenie ograniczenia udziału banków komercyjnych w oprocentowaniu pożyczek do 4% w stosunku rocznym. Nadwyżka pomiędzy tą stopą, a rzeczywistym oprocentowaniem powinna być przekazana na rachunek pozabudżetowych dochodów skarbu państwa.
3. Kwoty uzyskane z wpływów określonych w p. 2 powinny być przeznaczone na wykup zadłużenia polskich obywateli z banków zagranicznych a kwoty uzyskane z późniejszych wpłat powinny być przeznaczone na wykup udziałów skarbu państwa w przedsiębiorstwach o znaczeniu strategicznym.
ps. proszę mi powiedzieć: gdzie tu można doszukać się „pozycji ateistycznych”? Czyżby to pewnym panom w czarnych sukienkach przeszkadzało?
Więcej:
https://www.youtube.com/watch?v=5BxBpz-3Uw0&list=UUytN3QlZVPs8i4NZaCpvaDQ
https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=mWOUiM7stz0
Inne tematy w dziale Gospodarka