nikander nikander
232
BLOG

Z ojczyzny dojnej

nikander nikander Gospodarka Obserwuj notkę 2

Na wieś wróciłaby perspektywa życiowa a OBCY i bankster musieli by poszukać sobie innego żerowiska.

      Podczas spotkanie w Narodowej Radzie Rozwoju zwróciłem uwagę na brak otoczenia instytucjonalnego sprzyjającego rozwojowi gospodarki samokoordynującej się w oparciu o wielostronne umowy wspólnie kontrolowane. Czuję się zobowiązany do rozjaśnienia tego zawiłego języka.

     Gospodarka samokordynująca się jest wyższą formą gospodarki rynkowej i znalazła swoje główne zastosowanie w branży rolno-spożywczej, ale nie tylko. W cywilizowanych krajach władza doszła do wniosku, że jeśli rolnik spotyka się z przetwórcą i handlowcem dopiero na rynku to spotyka się o dwa lata za późno. W czasach słusznie minionych z tym problemem radzono sobie przy pomocy umów kontraktacyjnych. W gospodarce rynkowej umowy te okazały się mało elastyczne, bo usztywniały koszty u przetwórców. Wadę tę usunięto w wielostronnych umowach wspólnie kontrolowanych wprowadzonych Międzynarodowym Standardem Sprawozdawczości Finansowej nr 11 – wspólne ustalenia umowne (MSSF -11).

     W tradycyjnej gospodarce (swa)wolno – rynkowej produkcję prowadzi się z wykorzystaniem łańcucha dostaw. Rolnik staje w kolejce u pośrednika, pośrednik sprzedaje przetwórcy, a ten stara się towar upchać gdzieś na rynku. Minister poucza rolnika: a to ja kazałem panu pszenicę siać lub wiepszki hodować?

     W gospodarce samokordynującej się wszyscy uczestnicy procesu produkcyjnego spotykają się, aby ustalić kwoty produkcji oraz swoje udziały w cenie sprzedaży. Wszystko to zawierają w „umowie wspólnego działania”. Łańcuch dostaw nie funkcjonuje a produkcja prowadzona jest podobnie jak w kiedysiejszym „Iglopolu” (starsi pamiętają).

Z ojczyzny dojnej

 

     Produkcję w systemie łańcucha dostaw amerykanie nazywają „przerzucaniem problemów marketingowych przez ścianę”. Niedopasowanie kwot produkcji do aktualnego zapotrzebowania oraz brak stabilności cen doprowadza do kolosalnych strat zwłaszcza po stronie surowcowej. Konsument nie może spodziewać się wysokiej jakości, bo przecież ”kapusta nie jest do jedzenia – kapusta jest na sprzedaż”.

     Jeśli jesteś tu SWÓJ a nie OBCY to szybko zrozumiesz dlaczego w Polsce blokowane są wielostronne umowy wspólnie kontrolowane analizując powyższą tabelkę.

Dla uproszczenia załóżmy, że:

  • wszyscy uczestnicy cyklu produkcji chcieliby mieć te wymarzone 15% zysku z włożonego kapitału.

  • wszyscy są w stanie finansować środkami własnymi swój odcinek cyklu produkcyjnego.

     Zmuszenie przedsiębiorców do rozliczania się w łańcuchu dostaw doprowadza do sytuacji w której:

  • każde następne ogniwo cyklu produkcyjnego zmuszone jest do zaciągania kredytów na wykup kosztów poniesionych we wszystkich poprzednich etapach. Łącznie generuje to potrzeby pożyczkowe na poziomie 785 zł (celka B*). Koszty kredytu każdy przenosi na następne ogniwo a w konsekwencji na konsumenta.

  • rzeczywiście poniesione koszty 100 zł dają u rolnika 15 zł (celka F4), a w handlu 80zł (celka F8) zysku. Jasno widać, że „deko handlu jest więcej warte niż kilo roboty”. Nie dziw się zatem gdzie żeruje OBCY.

  • rolnikowi zgnije, lub słonina mu przerośnie więc sprzeda za każdą cenę. Na niego to przenoszone są wszystkie koszty ryzyka biznesowego.

    Mieszczuchu drogi. Gdyby rząd stworzył warunki do produkcji w wielostronnych umowach wspólnie kontrolowanych mógłbyś liczyć na żywność tańszą (porównaj celki F9 i H10) i zdrowszą. Na wieś wróciłaby perspektywa życiowa a OBCY i bankster musieli by poszukać sobie innego żerowiska. Budzet pękałby w szwach z nadmiaru wpływów.

 

Jeśli ktoś szukałby „ojczyzny dojnej” to znajdzie ją 30 km od stolicy. I bez obrazy...

nikander
O mnie nikander

Józef Kamycki - obecnie na emigracji wewnętrznej

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Gospodarka