Poznali się. Pokochali. Znienawidzili. Rozwiedli. Same plusy. Szybki reset życie zaczyna się od nowa. Marzenie setek jeśli nie tysięcy Polaków. Ilość rozwodów rośnie a długość pożycia małżeńskiego spada. Kazimierz Bujak twierdzi że :
"Współczesna rodzina staje się związkiem o charakterze kontraktu emocjonalnego. Jeśli gasną uczucia, a pojawiają się problemy, to para dziś łatwo bierze pod uwagę możliwość formalnego rozstania się." - za rp.pl
Czy to prawda ? Ewidentnie widać że z rosnącym dobrobytem oraz z otwarciem się społeczeństw na świat spada zapotrzebowanie na miłość i rośnie na egoizm. Ludzie często nie potrafią podjąć wyzwania kompromisu i dialogu w związku , a z pomocą prostych emocjonalnych zagrywek doprowadzają do sytuacji gdy już wszystkie mosty zostają spalone. Zdrady , flirty , brak dialogu w związku stają się przyczyną rozpadu małżeństw które z oddali wyglądają na normalne a wręcz wzorowe. Czy rozwój cywilizacji spowodował takie zmiany w wartościach ludzi że rozwód stał się czymś normalnym a wręcz jego brak w CV można uznać za pewną niepełnosprawność :)
Kilkanaście lat temu panowie Mann i Materna ukazali to tak:
Wychodzi na to że wyprzedzili epokę a ich proroczy skecz stał się smutną rzeczywistością. Pytanie męża do żony " Tylko co z Jacusiem ?" powinno zwrócić nam uwagę na rzeczywisty problem współczesnej rozpadającej się rodziny.
Związek nie wyszedł. Okazało się że jesteśmy niedojrzali , nie potrafimy się dogadać , nie potrafimy rozmawiać , wszędzie szukamy problemów i ograniczamy się nawzajem - rozwód ! Ostateczne rozwiązanie. Lepiej tak naprawić błąd - łatwiej. Czeka na nas nie skomplikowana procedura , kilka czasami góra dwie rozprawy , koszty prawie żadne. Problem z głowy.
Jednak gdy pojawia się dziecko problem jest większy. Choćbym nie wiem w jaki łagodny sposób się rozwiedli i tak stworzymy istotę DDD która w przyszłości zarazi swoją emocjonalną niedyspozycją kolejny związek i kolejnych ludzi. To jak gangrena pożerająca organizm społeczeństwa który od wieków stoi na fundamencie najmniejszej komórki społecznej - rodziny.
Czy w takim razie powinniśmy tkwić w chorych związkach bez przyszłości narażając siebie i dzieci na inne czasem gorsze niebezpieczeństwa emocjonalne ? To skomplikowany temat którego nie da się wbić w jakiś szablon. każdy związek jest inny i każdy związek psuje się w inny sposób. Jednak często jest tak że nie próbujemy niczego naprawiać chociaż można a wręcz należy i brniemy w ślepy zaułek z wielkim czarnym graffiti na ścianie - ROZWÓD.
Czasami wystarczy usiąść. Pomyśleć. Otworzyć umysł na drugiego człowieka z którym wiązaliśmy przecież duże nadzieje na przyszłość. Spróbować zrozumieć siebie i swoje potrzeby. Spróbować przekazać partnerowi swoje oczekiwania by miał szanse je spełnić.
Tak możemy to zrobić- tylko to trudniejsza droga od coraz bardziej popularnego resetu w postaci rozwodu. Pamiętajmy jednak że gdy zamiast spróbować o siebie powalczyć poddamy się - prędzej czy później dopadnie nas pytanie "A co z Jacusiem ?" I wtedy już tak łatwo nie będzie.
...do wpisu zainspirowała mnie wczorajsza rozprawa w sądzie gdzie dwoje ludzi nie potrafi się najnormalniej w świecie dogadać a gdzie mam wątpliwą przyjemność uczestniczyć jako świadek jednej ze stron. Może to kiedyś opiszę bo to świetny przykład rozwodu po Polsku - czyli "
szlag mnie trafi ale cię załatwię". Jak to się ma do polityki - ano ma. Rozpad podstawowych komórek na których opiera się od lat cywilizacja homo sapiens jest niebezpieczny. Każdy jeden rozwód tworzy kolejne byty niezdolne lub którym trudno jest ponownie stworzyć to na czym opiera się świat. Dzieci z takich rozpadów także często nie są w stanie w przyszłości owej komórki stworzyć. Problem narasta - rozpadające się rodziny zamieniają się w rozpadające społeczeństwa. To jest problem nasz wspólny a nie tylko każdego człowieka z osobna. Warto to zrozumieć. Tak myślę.
kliknij i promuj :)
pozdrawiam
------------------------------------------------------------------
więcej wpisów :
Przemyślenia z drogi...
Inne tematy w dziale Rozmaitości