Profesor Antoni Kamiński komentuje w dzisiejszym "Dzienniku Gazeta Prawna" doniesienia o rekordowym wzroście w ubiegłym roku liczby wykrytych przekrętów przy przetargach. Moim zdaniem ten uznany autorytet w dziedzinie antykorupcji, były szef polskiego oddziału Transparency International, myli się.
Z jednej strony twierdzi on, że problemem jest "najsłabsze ogniwo, jakim są ludzie", a z drugiej zaś, że mamy kompetentnych urzędników. Po pierwsze więc nie mamy dobrego prawa zamówień publicznych, jest ono ciagle zmieniane i to w złym kierunku: otwierania coraz to nowszych furtek dla korupcji. Winię za to rząd Tuska, który nie zważając na opinie ekspertów, a nawet prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, za pomocą sejmowej maszynki przepycha sobie każdego legislacyjnego knota. W mętnej wodzie łatwiej ryby łapać. Natomiast ci "ludzie" pozbawieni ścisłych norm i kryteriów zdani są działanie po omacku, nie z własnej winy.
Po drugie nie mamy, niestety, kompetenych urzędników - są oni coraz słabsi, bo przy naborze działa "odgórnie" kryterium partyjnych koligacji, nie umiejętności i merytorycznych kwalifikacji.
Profesor Kamiński mówi dalej, że "Dziś większośc przetargów rozstrzygana jest na podstawie wyłącznie argumentu najniższej ceny, bo to daje urzędnikowi gwarancję, że nikt nie podważy jego decyzji, chocby w efekcie to wcale nie był najlepszy i najtańszy wybór." Otóż, profesor i tu się myli, a co gorsza upowszechnia fałszywe usprawiedliwienia skorumpowanych urzędników, stereotypy wygodne dla decydentów. Uczciwy i kompetentny urzędnik nie musi szukać "gwarancji". Poza tym przecież przyjęcie najniższej ceny jako dominującego kryterium w rzeczywistości niczego nie gwarantuje. Taki "najtańszy" wykonawca zamówienia wyrówna sobie koszty, a to przez dodatkowe aneksy, a to przez przeciąganie terminów lub gorszą jakość materiałów, robót, a to przez niepłacenie podwykonawcom itd., itp. W rezultacie "gwarancja" może się sypnąć w dowolnym momencie: konkurenci "najtańszego" oferenta mogą wywalić całą procedurę w powietrze (mają bowiem prawo wglądu w całą dokumentację przetargową) albo kiedy wybuchnie afera, jak z chińskim Covecu przy A2 czy w ogóle wielka drogowa afera z bankrutującymi podwykonawcami. Jeśli, jak sam profesor wskazuje, przetarg nie zapewnia wyboru najlepszej oferty, to już samo to jest sprzeczne z prawem zamówień publicznych!
Na koniec profesor Kamiński odwołuje się, jak do wzorca z Sevres, do rozwiązań amerykańskich, które jednak nie czynią USA jednym z najczystszych od korupcji państw i ja byłbym bardziej wobec nich krytyczny. Otóż, dobry przykład miałby polegać na tym, że amerykańska armia przeanalizowała rynek sprzętu zbrojeniowego i na tej podstawie negocjowała z dostawcami, znacznie obniżając ceny zakupów. Według profesora Kamińskiego u nas to rzekomo nie jest możliwe, bo nasi urzędnicy nie mają "mandatu" do takich działań. To nieprawda. Bardzo byśmy sobie życzyli, by nasi urzędnicy - zgodnie z prawem zamówień publicznych, które nie zabrania ani analiz rynku, ani negocjacji - działali na tej zasadzie, zamiast na podstawie nieformalnych poleceń przełożonych wydawanych przez telefon i "przetargów" w trybie specjalnym, który powinien być zarezerwowany na wyjątkowe sytuacje jak wojna, pozbawionym konkurencyjnych procedur i jawności.
Profesor Kamiński myli się fundamentalnie: to nie większe zaufanie czy liberalizacja jest potrzebne w zamówieniach publicznych, ale ściślejsza instrukcja dla urzędnika, większa kontrola, jawność i większa kompetencja. Trzeba bowiem rzeczywiście znać dany rynek, by móc wybrać najlepszy produkt czy usługę, a nie najtańsze gie.
Problem przekrętów w przetargach był przez lata zamiatany pod dywan aż wystrzelił do niebotycznych rozmiarów. Według policyjnych danych w 2013 r. stwierdzono 65 przypadków złamania art. 65 kodeksu karnego (celowe umieważnianie przetargu, utrudnianie, zmowa), a wszczętych postępowań - 145. W poprzednich latach dane te wahały się od kilku do kilkunastu, a wszczynanych postępowań do średnio 40-50. Zjawisko to potwierdza też niedawno opublikowany raport OLAF, organu śledczego Komisji Europejskiej, według którego co piąty przetarg w Polsce polega na korupcji.
Nie pomoże w zwalczaniu korupcji w Polsce fałszywa diagnoza zjawiska, tak oględne, łaskawe wobec rządu wygładzanie problemów. Korupcji w przetargach nie są winni jacyś "ludzie".
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka