Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia
281
BLOG

Andrusieczko: Dziennikarze na celowniku?

Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia Polityka Obserwuj notkę 0

fot. Piotr AndrusieczkoCzyja „intuicja” wywołała zaniepokojenie i zmusiła do napisania artykułu pod wymownym tytułem Zabić dziennikarza. Kto i jak destabilizuje prezydenturę Wiktora Janukowycza?, w którym jako potencjalną ofiarę wymienia się Serhija Łeszczenkę?

„W planie dyskredytacji Wiktora Janukowycza brakuje końcowego akapitu, pewnego punktu kulminacyjnego, który ostatecznie scharakteryzuje jego domniemany »antydemokratyzm«. Autorzy planu wykorzystują jeden szablon i niewykluczone, że takim punktem może być zabójstwo dziennikarza. Tak, jak to miało miejsce w przypadku Georgija Gongadze. Wydaje mi się, że na rolę ofiary mogą teraz – oczywiście mimo jego woli – wybrać Serhija Łeszczenkę, dziennikarza »Ukrajinśkiej Prawdy«”. Takie przeczucie – jak podkreśla autor – a nie fakty, znalazły się w opublikowanym 26 stycznia w ukraińskich „Izwiestiach” materiale pod tytułem: Zabić dziennikarza. Kto i jak destabilizuje prezydenturę Wiktora Janukowycza?

Czyja „intuicja” wywołała zaniepokojenie i zmusiła do napisania tego tekstu? Jego autorem jest znany i kontrowersyjny ukraiński dziennikarz Wiaczesław Pichowszek. Dla tych, którzy nie pamiętają tej postaci, kilka słów wyjaśnienia. Pichowszek jest kojarzony przede wszystkim z temnykamy dostarczanymi przez administrację prezydenta Leonida Kuczmy redakcjom, dla odpowiedniego „naświetlania” sytuacji w kraju.

Miałem okazję osobiście zetknąć się z nim trzy razy. Pierwszy raz w 1999 albo 2000 roku, w Ukraińskim Niezależnym Centrum Badań Politycznych, legendarnym już analitycznym NGO. Pichowszek był jego współzałożycielem i w jego ramach wydawał opracowania dotyczące procesów politycznych na niepodległej Ukrainie. Od tych książek rozpocząłem swoją edukację o współczesnej ukraińskiej polityce.

Jednak działalność w NGO nie była jego głównym zajęciem. Pochłonęło go dziennikarstwo, zwłaszcza telewizyjne, w którym funkcjonował od lat dziewięćdziesiątych XX wielu. Przy czym hasło „czwarta władza” rozumiał nie jako kontrolę nad władzą ustawodawczą i wykonawczą, a jako koalicję z nimi. Pichowszek był żądny sławy i pieniędzy, co zrozumiałem już podczas drugiego spotkania jesienią 2006 roku. Zaprosił wtedy kilku przebywających w Kijowie zagranicznych dziennikarzy do czeskiego pubu w centrum Kijowa. Pamiętam dylemat: „iść czy nie”, jaki mieliśmy z korespondentem PAP. Podczas pomarańczowej rewolucji wśród wielu haseł pojawiających się na ścianach, a jeszcze częściej w internecie, znajdowały się niepochlebne słowa pod adresem Pichowszeka. Zresztą w pełni na to zasłużył, będąc dyżurnym dziennikarzem reżimu Kuczmy. Na spotkaniu w 2006 roku nie ukrywał tego i zadał tylko pytanie: „Kto odmówiłby miliona dolarów?”. Nie wiem, ile jest prawdy w informacjach o jego honorariach, ale pamiętam jeszcze jedno zdarzenie z naszego spotkania. Pichowszekowi skończyły się papierosy, wykonał więc jeden telefon i po jakimś czasie przyjechał mercedesem jego kierowca i dostarczył zamówienie. Pichowszek za kierownicę nie siadał.

Wtedy zgodziłem się wziąć udział w prowadzonym przez niego politycznym talk show na kanale 1+1 (kolejny raz ciekawość zwyciężyła dylematy). Forma programu – polityk kontra dziennikarze. Okazało się to dobrą lekcją o relacjach w kijowskim środowisku dziennikarzy. Politykiem był Ołeksandr Moroz – lider Socjalistycznej Partii Ukrainy (będącej wtedy w koalicji z Partią Regionów). Jeszcze na korytarzu przywitał się wylewnie ze wszystkimi ukraińskimi dziennikarzami i z uśmiechem wyraził nadzieję, że nie będzie trudnych pytań. Rzeczywiście, miałem wrażenie, że ukraińscy koledzy starali się, żeby przypadkiem nie „obrazić” gościa programu. Natomiast dziennikarze zagraniczni stwarzali Pichowszekowi problemy swoimi „agresywnymi” pytaniami i po kilku programach zrezygnowano z ich udziału.

Przy obecnej władzy Pichowszek znów nabrał wiatru w żagle, chociaż i tak nie spotkały go żadne represje za czasów „pomarańczowych”. Uczestniczy w niektórych wyjazdach zagranicznych prezydenta, na przykład jego postać pojawiała się w tle w reportażach z forum w Davos.

Artykuł Pichowszeka wywołał krytyczne reakcje wśród niezależnych ukraińskich dziennikarzy i blogerów. Głos zabrała organizacja Reporterzy bez Granic i wyraziła głębokie zaniepokojenie zawoalowanymi groźbami pod adresem Serhija Łeszczenki.
Przypuszczenie, że Łeszczenkę może spotkać ten sam los co Gongadze, to ledwie zamaskowana groźba śmierci, która jest tym bardziej ohydna, że winnych zabójstwa Gongadze do tej pory nie pociągnięto do odpowiedzialności, mimo że minęło już dziesięć lat – podkreślono w oświadczeniu.
Do tego, zdaniem Reporterów bez Granic, Pichowszek w swoim materiale pośrednio sugeruje, że za zabójstwo Gongadze może odpowiadać ówczesna opozycja. Niepokój organizacji broniącej dziennikarzy wywołany jest tym, że przedstawiony scenariusz pochodzi od osoby, która jest bliska obecnej władzy. Chodzi o zastraszenie Serhija Łeszczenki i zmuszenie go do milczenia. „Izwiestia” odmówiły publikacji odpowiedzi Łeszczenki w pełnej wersji. Według dziennikarza „Ukrajinśkiej Prawdy”, zaproponowano mu usunięcie fragmentów zawierających merytoryczną krytykę obecnej władzy.

Serhij Łeszczenko jest jednym z czołowych dziennikarzy internetowej gazety „Ukrajinśka Prawda”. Założona przez Gongadze, stała się ona jednym z najbardziej opiniotwórczych niezależnych mediów na Ukrainie. Łeszczenko zajmuje się korupcją wśród przedstawicieli władzy. Tropi powiązania ukraińskich polityków z biznesem. W jego materiałach często pojawiają się informacje ze źródeł, które są bliskie opisywanemu „bohaterowi”. Dlatego jest on niewygodny dla każdej władzy na Ukrainie.

Piotr Andrusieczko

Tekst ukazał się na stronie „Nowej Europy Wschodniej”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka