Nowoczesna Demokracja Nowoczesna Demokracja
484
BLOG

Doniesienia z PiS/Putinowskiej Polski (przedruk trafnego tekstu)

Nowoczesna Demokracja Nowoczesna Demokracja Polityka Obserwuj notkę 7
Jezeli prawda jest ze PiSowskie sluzby podsluchiwaly Pegasusem, to dowody na wspolprace z rosjanami maja bez liku. Pokazcie zatem dowody i zacznijcie aresztowania agentow rosyjskich (oraz oczywiscie rozpocznijcie procesy sadowe). Jesli nie jest prawda ze w Sejmie po stronie opozycji sa agenci. Prawda jest to co ponizej...

Doniesienia z putinowskiej Polski

A więc o wywiadzie generała Pytla w Wyborczej, krytyce tego wywiadu, krytyce tej krytyki i wnioskach, które można z tego bałaganu wyciągnąć, bo sprawa jest skomplikowana. Prawda nie leży tu pośrodku. Jest raczej poszatkowana, jak ruski skład amunicji po wizycie wujka HIMARS-a. Dłuższe czytanie, więc zaparzcie herbatę. Wszystkie linki w komentarzu. Lecimy.

???? Generał Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, udzielił kilka dni temu długiego wywiadu Gazecie Wyborczej, w którym postawił Partii poważne zarzuty o bycie rosyjską agenturą. Niektórzy zachwycili się wywiadem, mówiąc, że „otwiera oczy” lub „przeraża”. Inni równali go z ziemią, argumentując, że przeraża w nim tylko pytlowe fantazjowanie, niepoparte żadnymi dowodami. Jeszcze inni krytykowali krytykujących, tłumacząc z kolei, że przecież widać gołym okiem, że Partia realizuje interesy Putina. I się zrobił się malutki chaos. Poniżej postaram się pomóc to zrozumieć i wyciągnąć z tego jakieś wnioski.

???? Zacznijmy od głównego zarzutu, że generał Pytel nie podparł swojego wywodu dowodami. No więc nie, niestety nie podparł, a przynajmniej niewystarczającą ich ilością. Co jest cokolwiek zdumiewające. Bo o ile rozumiemy, że pewnych rzeczy Pytel powiedzieć nie może, bo ujawniałby państwowe tajemnice, o tyle dowodów i poszlak jawnych i powszechnie znanych nie brakuje.

???? Na przykład, że afera taśmowa z 2014 roku, która wydatnie przyczyniła się do wyborczego zwycięstwa Partii, nosi na sobie tyle odcisków palców rosyjskich służb, że można swobodnie mówić, iż Rosjanie ją po prostu zaprojektowali. Po szczegóły odsyłam do mojej niedawnej serii postów #AferaTaśmowa lub książek i artykułów Tomasza Piątka i Grzegorza Rzeczkowskiego, ale tu może przypomnę, że restauracja Sowa i Przyjaciele została założona przez ludzi z Grupy Radius, którzy są srogo uwikłani w sieć powiązań z rosyjskimi oligarchami i służbami. Że do dziś nie ustalono, kto założył dwa profesjonalne podsłuchy, których ślady odkryto po wybuchu afery, podczas gdy „kelnerzy” zakładali je bardzo amatorsko. Że zarówno do Sowy, jak i do Lemongrassa (która to knajpa była niejako poligonem doświadczalnym przed Sową, a także – cóż za zbieg okoliczności – została również założona przez ludzi z rosyjskich służb) polityków PO naganiał ten sam facet, który również od lat robi ścisłe biznesy z rosyjskimi oligarchami z przeszłością w służbach. Że Marek Falenta, który zlecił „kelnerom” podsłuchiwanie polityków miał u Rosjan z koncernu KTK kilkudziesięciomilionowy dług, którego to owi Rosjanie po wybuchu afery nie raczyli odebrać (choć mieli taką możliwość), kreując się na jego ofiary. Że tuż przed opublikowaniem pierwszych taśm, Falenta wielokrotnie spotykał się z przedstawicielami KTK. Albo, że przynajmniej rok przed ich opublikowaniem poinformował o tym swoich oficerów prowadzących w ABW i CBA, przy czym nie byli to losowi oficerowie, tylko ludzie Kamińskiego. Albo, że Falenta wprost przyszedł potem z nagraniami do Partii, a Kamiński ze swoimi podręcznymi przywitali go z otwartymi ramionami. Albo, że nagrania do zaprzyjaźnionych redakcji zaniósł poseł Partii. Że przynajmniej jeden decydent w służbach, który przekierował śledztwo z torów wywiadowczych na „zwykłe” tory kryminalne, dostał potem pracę w… KTK. Że pierwsze publikacje uderzyły przede wszystkim w wizerunek Polski na arenie międzynarodowej, skutecznie wykluczając nas z udziału w negocjacjach pokojowych w Ukrainie oraz prawie udupiając kandydaturę Tuska na szefa RE.

???? Przepraszam, ale jeśli ktoś nie widzi, jak Partia może być tą sprawą szantażowana, to musi bardzo nie chcieć tego zobaczyć. Pomijam już oczywistą oczywistość, że większość nagrań nigdy nie została opublikowana i nie wiemy, kto je ma, ani kto na nich jest. Z jednej strony więc Partia może mieć na dyskach setki godzin kompromitujących nagrań polityków opozycji, które to nagrania zrealizowali Rosjanie (czyli Partia dostała od nich taki prezent). Z drugiej jednak, KTOŚ może mieć podobne nagrania z politykami Partii, którymi może ją szantażować i próbować na nią wpływać. W obu wypadkach mówimy o głęboki umoczeniu Partii z Kremlem. Nie mam bladego pojęcia, czemu generał Pytel o tym w ogóle nie wspomniał.

???? A to tylko afera taśmowa. Przykładów jest przecież więcej. Na przykład to, że Prezes sam przyznał w swojej autobiografii, że przez półtora roku spotykał się na prywatnych posiadówkach z asem radzieckiego wywiadu, wyspecjalizowanym w werbowaniu polityków. Przepraszam, ale chyba powinniśmy o to pytać Partię. Każdego. Jednego. Dnia. Choćby po to, by zaprzeczali. Kolejne pytanie powinno brzmieć: co Adam Glapiński dał w zamian za rezydencję w Ustanowie, którą dostał za pół darmo od Roberta Szustkowskiego? Czyli – kolejny przypadek – najważniejszego człowieka Grupy Radius, tej od Sowy. A także, jeszcze w latach 90., prezesa polskiej filii MontażSpecBanku, której moskiewska centrala była wprost prowadzona przez ludzi radzieckich służb.

???? A pamiętacie partię Zmiana? Prokremlowską formację, która w 2015 roku założyła fejkowy Komitet Obrony Demokracji, podszywając się pod ten właściwy, który protestował przeciwko partyjnemu demontażowi Trybunału Konstytucyjnego? Kremliści ze Zmiany (przypomnę, że jej szef Mateusz Piskorski siedział za agenturę) próbowali ośmieszyć i oczernić KOD, realnie pomagając Partii w jej pierwszej dużej batalii ze społeczeństwem obywatelskim.

???? Można by wreszcie wspomnieć o Antonim Macierewiczu, który za pierwszych rządów Partii zatrudnił w MON Jacka Kotasa z, zgadliście, Grupy Radius, w dodatku dając mu dostęp do tajemnic państwowych. Również za pierwszych rządów Partii, Macierewicz dokonał nieznanego w historii świata zdekonspirowania własnej służby, czyli Wojskowych Służb Informacyjnych. Rzekomo z powodu jej głębokiej infiltracji przez rosyjski wywiad. W rzeczywistości: dowodów na to nigdy nie pokazano, a Polska została de facto pozbawiona jednej służby. Cebulą na torcie może być, że Macierewicz zlecił przetłumaczenie raportu z likwidacji WSI na rosyjski niejakiej Irinie O., żonie polskiego dyplomaty, który już w latach 80. pracował dla GRU. Przy okazji warto wspomnieć, że jeszcze wcześniej, gdy polski kontrwywiad chciał rozpracować siatkę wokół tegoż dyplomaty, Macierewicz, wtedy szef MSW, zwolnił kierującego operacją oficera, de facto ją przerywając. I takiego człowieka Prezes zrobił szefem MON! Po 2015 roku Macierewicz dokonał historycznej czystki w wojsku, wywalając na bruk doświadczonych w Iraku i Afganistanie oficerów szkolonych przez NATO, a zastępując ich ekspresowo awansowanymi swojakami bez doświadczenia, realnie pozbawiając Wojsko Polskie kompetentnych dowódców. Sprzętu oczywiście też, bo może warto przypomnieć, że poza Black Hawkami, za Antoniego w polskim wojsku brakowało momentami nawet mundurów i butów. Może nie zapominajmy też, że jedną z pierwszych decyzji Macierewicza po objęciu fotela szefa MON było włamanie się do centrum kontrwywiadu NATO. Powtórzmy: polski Minister Obrony Narodowej włamał się do jednostki NATO, która zajmowała się zwalczaniem rosyjskich wpływów w Europie. No, ale to pewnie też tylko fantazje Tomasza Piątka, nie?

Macierewicz do dziś jest ważnym politykiem Partii (choć szczęśliwie nie tak ważnym jak kilka lat temu) i marszałkiem seniorem Sejmu. Oraz papieżem smoleńskiej sekty.

???? Zwróćcie uwagę, że wymieniłem tylko kilka grubszych spraw, w ogóle nie dotykając takich tematów jak zbieżna z kremlowską antyzachodnia propaganda, która każdego dnia wylewa się z partyjnych mediów, uzależnienie od rosyjskiego węgla, setki proputinowskich tekstów w partyjnych mediach, dopuszczenie do państwowych stanowisk ludzi z Ordo Iuris (i pompowanie w nich milionów), afera mailowa (do której zaraz wrócę), kremlowskie metody represji i inwigilacji (od gnębienia sędziów i prokuratorów, przed OMON-owskie metody rozpędzania manifestacji, po Pegasusa) itd. itp., lista jest przecież długa i zupełnie jawna. Nie wspominam też o –prawdopodobnie najważniejszym – totalnym skłóceniu nas z Europą Zachodnią, co może doprowadzić albo do polexitu, albo do paraliżu Unii. Putina zadowoliłyby obie opcje.

???? Krótko mówiąc: generał Pytel mógł spokojnie zapełnić pół wywiadu listą rzeczy, o których już wiemy, dalej wzbogacając to swoją wiedzą niejawną i doświadczeniem. Takie coś byłoby potężnym materiałem, który w jednym miejscu skomasowałby to, co dziennikarze śledczy ustalali na raty latami. A wszystko byłoby spięte analizą doświadczonego kontrwywiadowca. Zamiast tego dostaliśmy długi esej, gdzie mówi się, że Partia jest infiltrowana przez rosyjskie służby, ale tak, że każdy z trzema funkcjonującymi neuronami bez problemu to obali. Krytycy mieli naprawdę prostą robotę.

???? I tu dochodzimy do najważniejszego punktu całego problemu. Otóż krytykujący wywiad Pytla publicyści słusznie punktowali go za używanie ciężkich zarzutów bez podparcia dowodami i wewnętrzne sprzeczności jego wypowiedzi. Problem polega jednak na tym, że z automatu niejako odrzucili w ten sposób jakiekolwiek zarzuty o rzeczywiste i poważne wpływy Rosjan na Partię. Doprawdy, jest zadziwiające, że profesjonalni dziennikarze w 2022 roku, wiedząc to wszystko co wiemy, odpowiadają na pytanie „czy wokół Partii działa rosyjska agentura”, używając słów „prawdopodobnie”, „pewnie tak”, „możliwe, że” itp. Nawet pomijając podane wyżej przykłady, możemy w ciemno założyć, że taka agentura jest, bo wiemy, że jest w innych krajach. Le Pen we Francji, Salvini we Włoszech, AfD w Niemczech, Orban na Węgrzech, część Republikanów w USA, brexitowcy w Wielkiej Brytanii. Wiemy, że Rosjanie pomogli Trumpowi wygrać wybory, Brytyjczykom wyrzucić się z Unii, że próbowali dokonać zamachu stanu w Czarnogórze i stale podtrzymują widmo konfliktu Serbii z Bośnią lub Kosowem, a z Węgier uczynili Gubernię Naddunajską. No, ale u nas to ciągle być może, nie wiadomo, możliwe, ale nie do końca, kto wie. Nawet jeśli Polska nie jest w TOP10 najważniejszych krajów interesujących rosyjskie służby, to założenie, że AKURAT NAS całkowicie omijają, działając jednocześnie niemal wszędzie dookoła jest po prostu naiwne. Do tego nie potrzeba nawet wymienionych wyżej faktów.

Tak jak zadziwia mnie, że Pytel oskarżył Partię o sprzyjanie Kremlowi, nie używając leżących na ulicy argumentów, dawno przedstawionych opinii publicznej przez dziennikarzy śledczych, tak zadziwia mnie, że równie gładko pomijają je niektórzy krytykujący jego wywiad publicyści.

???? Mamy więc z tym wywiadem taką sytuację, że Pytel de facto ośmiesza wszelkie zarzuty nie tylko o możliwą agenturalność polityków Partii (w rzeczywistości: niektórych; według niego: wszystkich), ale w ogóle o jakąkolwiek zbieżność jej działań z celami Kremla. Mimo, że dowodów na tą zbieżność to akurat jest bez liku, z codziennym wydaniem Wiadomości TVP na czele. Ponieważ podał to w formie luźnych (choć poważnych) zarzutów, których zasadniczo nie podparł prawie niczym poza swoim autorytetem, zamiast rzetelnej informacji dał nam opowieść, którą niezwykle łatwo było podważyć. No to ją zaczęto podważać, przy okazji dyskredytując całą ideę, że Partia może swoimi działaniami pracować na korzyść Kremla, choćby nieświadomie. Bo jak dla mnie, wrażenie jakie odbiorca wyciągnie z tej medialnej burzy jest takie, że problemu putinowskich wpływów w Polsce nie ma. A jest.

???? Wyszło zabawnie, bo bardzo podobnie działa przecież Antoni Macierewicz, który od 12 lat wyrzuca z siebie tak absurdalne zarzuty pod adresem Rosjan, że mało kto bierze możliwość rosyjskich wpływów na poważnie. Taka ironia losu.

???? Przykładów jest więcej. Pytel sugeruje, że tzw. premier może być rosyjskim agentem, którego ktoś już lata temu podsunął Prezesowi. Na co krytycy pytają, gdzie wtedy było kierowane przez Pytla SKW. Pytel mówi, że Partia stosuje socjotechnikę bardzo podobną do tej stosowanej przez reżim Putina, co wygląda, jakby nasi autokraci byli szkoleni przez Rosjan. Na co krytycy mówią, że techniki takie jak divide et impera są znane od tysięcy lat, bo są uniwersalne. Pytel opiera swój wywód na swojej niejawnej wiedzy. Na co krytycy odpierają, że od siedmiu lat jest poza obiegiem, więc siłą rzeczy niewiele wie. Czy krytycy mają rację? Tak. Czy to znaczy, że możemy spać spokojnie, bo polski reżimek nie realizuje długofalowych interesów Kremla? Nie.

Z satysfakcją stwierdzam, że powyższą obserwację o ośmieszeniu jakichkolwiek tez o putinowskich wpływach zauważył też w swojej krytyce Witold Jurasz. Podobnie jak on, uwazam, że wywiad Pytla zadziałał zupełnie przeciwskutecznie. I mniejsza o to, czy chciał dobrze, czy mścił się na Partii za nękanie go absurdalnymi procesami.

???? W całej tej burzy giną niektóre argumenty obu stron. Krytycy słusznie zwracają uwagę, że Pytel, jako szef SKW, też nawalił choćby w sprawie afery taśmowej. Pytel z drugiej strony słusznie wskazuje, że media w Polsce nieco niektóre niezwykle ważne tematy olewają. Nikt nie pyta Prezesa o Anatolija Łasina/Wasina, Glapińskiego o willę od Szustkowskiego, Kamińskiego o udział w aferze taśmowej, Macierewicza o Kotasa i Grupę Radius itd., a są to sprawy fundamentalne dla naszego bezpieczeństwa. Problem w tym, że Pytel tłumaczy to spiskiem i wprost oskarża te media o jakiś deal z władzą (co z pewnością przyczyniło się do ich krytyki jego wywiadu), podczas gdy w rzeczywistości chodzi raczej o fakt, że są mediami komercyjnymi. Zarzut Pytla, że media unikają tych tematów jest trafny. Zarzut mediów, że Pytel niesłusznie oskarża je o konformizm też.

???? Inne argumenty też utonęły. Na przykład ten o aferze mailowej. Pytel nie tylko ma rację, mówiąc, że Dworczyk i inni powinni podać się do dymisji (bo mogą być treścią maili szantażowani), ale też całkiem sensownie wskazuje, że Dworczyk powinien być w tej sprawie przynajmniej rozpatrywany jako potencjalny winny, a nie tylko jako ofiara. Tutaj cały na biało wjechał Wojciech Czuchnowski, też zresztą z Wyborczej, który pospieszył zapewniać, że Rosjanie nie mają z aferą nic wspólnego, bo ujawniane maile dotyczą pierdół i są pisane poprawną polszczyzną, bez rosyjskiej składni. Serio, tak można było pisać rok temu. Zbędę milczeniem śmiałe założenie, że rosyjskie służby nie zatrudniają ludzi biegle władających polszczyzną (lub po prostu Polaków), bo grubszym problemem jest to, że od wielu miesięcy wiemy, iż Rosjanie jak najbardziej są w tę sprawę przynajmniej częściowo zamieszani. Po pierwsze: pierdoły to są publikowane w Polsce. Równolegle na kanałach rosyjskojęzycznych wyciekły dosyć konkretne dane, dotyczące systemów uzbrojenia, co wiadomo od roku. Po drugie: Anna Mierzyńska wykazała w serii artykułów w OKO.press już dawno temu, że rosyjskie farmy botów, związane ze słynną fabryką trolli z Petersburga, intensywnie dystrybuują wykradzione maile. Po trzecie wreszcie: nie trzeba być asem kontrwywiadu, by mieć świadomość (o czym akurat Pytel mówi), że prawdziwą bronią nie jest to co jest ujawniane, ale to co ujawniane być może. Bo tym można szantażować. Przypomnę, że Dworczykowi wyciągnięto całą skrzynkę, mówimy o setkach tysięcy maili z tysiącami odbiorców.

???? Warto też wyjaśnić, że ujawniane maile bynajmniej nie uderzają w Partię, tylko w jej część, czyli we frakcję Pinokia. Licząc bardzo pobieżnie, możemy w tzw. Zjednoczonej tzw. Prawicy wymienić sześć koterii: Zakon PC, ziobrystów, ludzi premiera, ludzi prezydenta, ludzi byłej premier Szydło oraz tzw. „zbielaninę”, czyli Republikanów Bielana plus złogi po Gowinie plus wolne elektrony typu Mejza. Niemal wszystkie maile walą tylko i wyłącznie w frakcję premiera. Co więcej: w ich treściach nawet pośrednio nie pojawiają się tacy ważni ludzie jak Ziobro czy Kamiński, czyli – może przypomnę – ludzie od resortów siłowych. A także właściciele Pegasusa, którego używali poza jakąkolwiek kontrolą. Pegasus + tajemnicza kradzież skrzynki Dworczyka + zerowa obecność obu ministrów w treści maili = dosyć oczywiste pytania, których jakoś boimy się zadać. A jeśli Pegasus nie miał z tym nic wspólnego, to pytanie następne brzmi: czy panowie Ziobro i Kamiński nie byli może szantażowani treścią maili, więc dali coś szantażystom za milczenie. No, chyba, że ktoś uważa, że KPRM przez kilka lat nie wymienił ani jednego maila z Ministerstwem Sprawiedliwości czy Spraw Wewnętrznych… Mamy więc podejrzanie niewystępujących w aferze ważnych aktorów, którzy mieli do dyspozycji narzędzia, którymi mogli ją w ogóle sprokurować, a w dodatku wiemy również, że Rosjanie są przynajmniej w tejże afery okolicy. I jeden z tych aktorów ma już na koncie przyjęcie od Rosjan prezentu w postaci taśm z Sowy, a drugi jest Głównym Polexitowym. Pytlowi wystarczyło się po te fakty schylić, ale tego nie zrobił.

 ???? Co więcej: maile zaczęły wyciekać w kluczowym momencie zaognienia konfliktu Partii z Unią, a tak się składa, że akurat frakcja Pinokia, przynajmniej wtedy, próbowała ten konflikt łagodzić. Premier to starcie przegrał, teraz już od dawna mówi Ziobrą. Ale argument pt. „po co Rosjanie mieliby walić mailami w rzekomo swoich ludzi” jest błędny. Bo te maile uderzają z chirurgiczną precyzją, próbując dokonać w Partii przesunięcia na pozycję bardziej jastrzębią wobec Unii. Chyba wszyscy się zgodzimy, że to również leży w interesie Rosji.

Ale znowu: Pytel przedstawia to w taki sposób, że niemal chce mu się założyć foliową czapeczkę.

???? Krytycy Pytla podnoszą też argument, że Partia pomaga Ukrainie, a niby czemu miałaby to robić, skoro jest rosyjską agenturą. Z tym argumentem jest kilka problemów. Po pierwsze: wojna trwa 7 miesięcy, a Partia rządzi 7 lat. I aż do lutego tego roku, jakoś ciężko było zaobserwować większe ruchy Partii, które jawnie kolidowałyby z długofalowymi planami Kremla, obliczonymi na destabilizację Zachodu. Że nie wspomnę o organizowanym jeszcze w styczniu zlocie putinowskiej międzynarodówki. Po drugie: wprawdzie Partia pomaga Ukrainie (za co chwalimy), to jednocześnie absolutnie nie przerywa procesu wydalania z siebie antyzachodniego rzygu, niemal identycznego z propagandą Kremla (w zasadzie tylko bez antyamerykanizmu i antyukraińskości). W żaden sposób też nie łagodzi konfliktu z UE, a raczej wręcz go zaognia. Czyli jedną ręką daje Ukrainie czołgi, które robią różnicę na polu bitwy, a drugą (należącą np. do Ziobry) chce wetować wszystkie decyzje UE, odrzucać wyroki TSUE i „odzyskać suwerenność”. Niestety, na przestrzeni ostatniego pół roku ta druga ręka zaczęła dominować. Po trzecie: Partia nie ma i do końca tej kadencji nie będzie miała pozycji Orbana, który tak wytresował już swojego suwerena, że ten wierzy, iż winnymi wojny są Ukraińcy i Amerykanie. Partia, w odróżnieniu od Orbana, nie ma solidnej większości konstytucyjnej, tylko klejoną na ślinę większość zwykłą z chwiejnymi sondażami. Polacy, w odróżnieniu od Węgrów są bardzo antyrosyjscy. Dlatego Orban mógł niemal zamknąć granice, zablokować transporty NATO i spowalniać nakładanie sankcji, a Partia nie, bo byłoby to dla niej polityczne samobójstwo z efektem natychmiastowym. Po czwarte: ta wojna przecież wiele zmieniła. Maska Putina opadła i – paradoksalnie – pozwoliła się od niego w pewnym stopniu uwolnić. Przynajmniej w sektorze stricte bezpieczeństwa, Polska, po latach macierewiczowej demolki, zdaje się wracać na właściwe tory. Pewne znaczenie musiała tu mieć presja Amerykanów, o czym Pytel akurat też mówi. Po piąte wreszcie: znowu wracamy do sposobu, w jaki generał to przedstawił. Jeśli przyjąć jego wersję, że CAŁA Partia to wprost rosyjska agentura, to rzeczywiście pomoc Ukrainie z tym koliduje. Sęk w tym, że poza Pytlem nikt tak nie twierdzi. Znowu mamy więc ośmieszenie poważnego zagadnienia przez przedstawienie go w idiotyczny sposób.

???? Spróbujmy podsumować.

Pytel nie mówi, że Partia burzy europejski porządek, przeciwstawia się zachodnim wartościom, pcha nas ku polexitowi, niszczy unijną jedność i wypluwa z siebie retorykę rodem z RIA Novosti. Nie wspomina o znanych od dawna przykładach działań konkretnych aparatczyków Partii, które to działania z daleka pachną agenturą lub choćby pożytecznym idiotyzmem. Nie wspomina o wydatnej pomocy, jakiej Kreml udzielił Partii w zdobyciu i utrzymaniu władzy. Zamiast tego wyrzuca z siebie luźny strumień świadomości, który ma nas przekonać, że Prezes to taki polski Łukaszenka, a WSZYSTKIE działania Partii można wyjaśnić infiltracją FSB i GU, nie okraszając tego w zasadzie żadnymi dowodami. Krytycy Pytla mu to wytykają, mieszając jego wywód z błotem, co z kolei ośmiesza wszystkie przyszłe zarzuty, choćby były bardzo solidnie podparte dowodami. Z tego powodu inne, bardziej sensowne, tezy i sugestie Pytla (jak choćby o szantażu mailami) nie są brane poważnie. I dyskusja została zdemontowana.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka