Przeczytałem
notkę Pinopy o rzekomej różnicy między odpychaniem, a przyciąganiem magnesów.
No cóż, nie będę ukrywał, że wydało mi się to niezłą hucpą ;)
Komentarz Einego (salonowego mistrza nauk wszelakich ze wskazaniem na fizykę) nie pozostawił złudzeń.
Ale co mi tam dwustuletnie gadanie o magnetyzmie, miliony eksperymentów przeprowadzonych przez tuzów fizyki.
Żaden szanujący się obalacz nie będzie przecież przejmował się takim drobiazgami!
Zatem zakasawszy rękawy przystąpiłem do obalania.
Obalania czego? - zapyta ktoś. Wszystko jedno! Jak obalać to obalać!
Experiment setup:
Przygotowałem wagę o dokładności 0,01g. Plastikowy pojemnik stanowiący dystans dla 5-ciu pastylek neodymowych o średnicy 5mm (dystans po to żeby magnes nie zakłócał pracy wagi).
Płytkę miedzianą (akurat miałem pod ręką) zamocowałem w uchwytach nad wagą.
5 pastylek przykleiłem do pojemnika leżącego na wadze.
Na płytce miedzianej przykleiłem papierowe gniazdko w celu wyśrodkowania wkładanych weń magnesów.
Drugi magnes (ten do gniazdka) składał się z 6-ciu takich samych pastylek 5mm jak te przyklejone.
Przebieg eksperymentu:
Włączyłem wagę w takiej konfiguracji jak na obrazku.
Waga pokazała ZERO. Zatem prawidłowo pokazała, bo ta waga sama się pozycjonuje.
1.Wziąłem teraz te 6 pastylek, włożyłem w papierowe gniazdko.
WYNIK: 0,07g
2.Obróciłem te pastylki w gniazdku...
WYNIK: - 0,07
Wynik eksperymentu:
Siła przyciągania magnesów równa jest sile odpychania.
No cóż, czy ktoś będzie się kłócił z eksperymentem?
Ale żaden obalacz tak łatwo się nie poddaje...
Leżałem sobie tak na tej podłodze z nosem przy wadze i myśląc co by tu i w jaki sposób obalić obracałem
tymi magnesami w gniazdku - raz tak, raz tak, raz tak, raz tak...
W końcu odłożyłem te sześć pastylek na bok. Spojrzałem na wagę WYNIK: -0,07.
Co jest grane? - pomyślałem. Co mi ta waga pokazuje? Jakie do cholery -0,07?!
Przecież w gniazdku nie ma magnesów. Zaniepokojony czy aby waga się nie popsuła zacząłem powtarzać eksperyment:
Włączenie wagi. Włożenie w gniazdko magnesów. Odwrotne włożenie. I tak w kółko.
WAGA SFIKSOWAŁA. Pokazywała raz tak raz siak! 0,03, 0,05, 0,014... Wkurzony nie na żarty już już miałem tę wagę porąbać młotkiem, ale... zacząłem dostrzegać w tym jakąś logikę. Mało tego. Zacząłem uzyskiwać
anomalne wyniki w sposób powtarzalny!
Np.
1.Włączam wagę, Jest ZERO. Wkładam w gniazdko pastylki.
Wyciągam je. Jest -0,07g.
2.Włączam wagę, Jest ZERO. Wkładam w gniazdko pastylki.
Wyciągam je. Jest 0,07g.
No teraz niech mi ktoś powie co tu jest grane?
Zmienia się waga tych 5-ciu pastylek? Raz jest mniejsza, a raz większa?
A może zmienia się relacja pomiędzy tymi 5-cioma, a tymi 6-cioma pastylkami?
Raz przyciąganie jest większe, a raz odpychanie?
No, myślę, że fizycy potrafią odpowiedzieć na te pytania :o)
P.S.
Waga nie jest zepsuta. Papierkiem o wadze 0,07g testowałem ją na różne sposoby i żadnych anomalii nie zaobserwowałem. Zbliżałem do wagi duże magnesy neodymowe żeby sprawdzić czy waga trwale zmieni
wskazania. Nic z tych rzeczy. Płytka miedziana przyczyną? No fakt, nie sprawdziłem innego materiału, bo mi się już nie chciało :)