oczko misia oczko misia
3256
BLOG

Realia zakazu polowań...

oczko misia oczko misia Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 83

Ważnym elementem retoryki przeciwników łowiectwa jest konstatacja, że myśliwi „mogą sobie bez wiedzy właściciela chodzić po jego ziemi”, oraz to jakoby wielkim żalem, i problemem dla myśliwych stał się powrót do normalności polegający na tryumfalnym zabronieniu myśliwym „łażenia po czyiś gruntach”.

Zdaniem tych przeciwników największą zdobyczą w walce z myśliwymi ma być ustanowienie możliwości wyłączenia gruntów z polowań. Właśnie to ma skutecznie powstrzymać zapędy (?) myśliwych, w kierunku ich panoszenia się na nie swoim.

Poluję od kilkunastu lat, i na bazie tego doświadczenia postaram się opisać, jak ta sprawa-chodzenia i polowania na czyiś gruntach wygląda.

Powierzchnia przeciętnego obwodu łowieckiego, to ca 3000-5000 ha, składa się na to głównie teren z dużą przewagą obszarów nie zalesionych- pola łąki, nieużytki, z mniejszością lasów. Taki obwód myśliwi nazywają polnym, albo polno-leśnym, i właśnie takie obwody, w skali kraju dominują. Obwodów typowo leśnych, albo leśno -polnych jest zdecydowanie mniej.

Na użytek tego tekstu interesować nas będą obwody z przewagą terenów wykorzystywanych rolniczo- pola uprawne, łąki, i pastwiska, ponieważ nieużytki są dla zwierzyny żerowo nieatrakcyjne, i ich unika.

Generalnie szkodami zagrożone są te tereny rolnicze, które są w bliskości, albo bezpośredniej bliskości lasów, i to takich, odpowiednio zwartych, gdzie zwierzyna może bytować. Zwierzyna pola uprawne traktuje jako swoją stołówkę, do której regularnie uczęszcza- wędrówka zaczyna się późnym wieczorem, żer trwa przez resztę nocy, a powrót jeszcze w nocy, lub nad samym ranem. Wariantowo, możliwy jest też dzienny pobyt zwierzyny w uprawach (dziki bytujące w wiekoobszarowej uprawie kukurydzy).

Tak, rzecz od strony zachowania zwierzyny, i warunków terenowych wygląda.

Same szkody wyrządzane przez zwierzynę związane są, z każdym etapem wzrostu danej uprawy. Już od momentu samego zasiewu dziki rozpoczynają „wyorywanie” nasion, potem następuje zgryz wyrośniętej części zielonej, później ziaren. Na szkody narażony jest ogół roślin rolniczych, łącznie z truskawkami, aronią, porzeczkami, gryką, rzepakiem.

Co nie zostanie zjedzone, będzie uszkodzone, zadeptane.

Bardzo dotkliwe są też szkody na łąkach kośnych i pastwiskach- buchtowanie przez dziki.

Zasadniczo rolnik, nie ma możliwości, na własną rękę, przed szkodami się obronić. Wszelkie armatki, odstraszacze zapachowe są nieproduktywne.

Musiałby w pewnym momencie wszystko zostawić, i tylko pilnować swojego pola. Musiałby zbudować, i ustawić, w odpowiednich miejscach ambony, zwyżki. To jest surrealizm. Pozostaje więc myśliwy, oraz wypłata odszkodowań, ale to pod warunkiem, dopuszczenia do polowań na polach- wyłączenie terenu z polowań zatrzymuje prawo do rekompensaty szkód.

Jedynym realnym (w miarę) sposobem czynnej ochrony upraw przed zwierzyną jest „łowiecka presja”, pod wpływem, której wycofuje się ona na inny teren.

I teraz, na bazie tego, co już wiemy, odpowiedzmy sobie na pytanie-czy istnieje taki rolnik, który ma interes w niewpuszczaniu myśliwych na swoje pola?

Jaką bzdura musi być gadanina, ze myśliwi panoszą się na czyichś gruntach, łażą tam bez wiedzy właścicieli!

W swojej przygodzie z łowiectwem nigdy nie spotkałem rolnika, który zabroniłby myśliwemu polowań na swojej ziemi, jest wręcz przeciwnie- oni są mocno zainteresowani w tym aby na polach, i łąkach polowano.

Owszem istnieje, od niedawna pewna grupa ludzi, którzy starają się głośno akcentować swój sprzeciw, co do „chodzenia po ich ziemi”, oraz generalnie są przeciwni łowiectwu.

Ludzie ci, nabyli małe kawałki gruntu, we wsiach, pod lasami, wśród pół, jako działki. Nikt z nich, oczywiście tam nie mieszka. Przez tubylców nazywani są oni miastowymi. Ta ziemia oczywiście nie jest uprawiana. Zwyczajnie kupili (ja sam też) i mają.

To właśnie cześć z nich, swoją suwerenność na tych nieogrodzonych kawałkach ziemi (1000-5000 mkw) akcentuje głównie, jako zakazywanie myśliwemu do wchodzenia na ich teren.

Oczywiście, jeśli myśliwi chodzą po tych samych polach od kilkudziesięciu lat, to doskonale wiedzą, kto, gdzie, i na jakich preferencjach posiada grunt, i tym samym na te działki się nie wchodzi. Tyle.

Reasumując. Wyłączenie gruntów spod użytkowania łowieckiego zamyka możliwość dochodzenia rekompensat za powstałe szkody. Każdy, kto z uprawy ziemi żyje nie ma najmniejszego interesu w zabranianiu polowania na swoich gruntach!

oczko misia
O mnie oczko misia

183 cm, 88 kg, żona , córka w wieku szkolnym.Polak, katolik, członek PZŁ, praktycznie bez nałogów, chyba że w miłym i sprawdzonym gronie.Na użytek rodziny i własny obserwuję nasze czasy.Jest dużo pytań, mało odpowiedzi i "tylko prawda jest ciekawa".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości