Dzisiaj mamy Wielki Piątek, Dzień Męki Pańskiej, w kulturze chrześcijańskiej symboliczne przypomnienie śmierci Chrystusa na krzyżu. Tak jak nie odbywają się dzisiaj msze święte tak nie gra dzisiaj nasza rodzima liga zwana Ekstraklasą. Drużyny z tzw. ,,grupy mistrzowskiej", nazywanej tak najwyraźniej dla zmylenia przeciwnika (kibica), rozegrają swoje mecze jutro (Wielka Sobota). Może to dzisiaj jest dobry dzień na refleksję na temat ostatnich miesięcy, czy też lat w wykonaniu ,,najlepszych" polskich ekip tego roku. No to po kolei...
A jak kolej to poznański ,,Kolejorz"... Lech będący przez ostatnie lata dla ludzi nie sympatyzujących z warszawską Legią jedyną realną nadzieją na zatrzymanie wojskowych w drodze po tytuł, czy puchar najłagodniej mówiąc nie wywiązywał się z tej roli. Może nie są to chude lata Lecha, co udowadnia prezes Klimczak przy okazji raportów finansowych, ale nie wypełnia oczekiwań związanych ze stabilnymi finansami (drugi budżet lig). Przez co kibice denerwują się na piłkarzy i zarząd, zarząd denerwuje się na trenerów i piłkarzy, ci mają problem z zarządem, który chce ich zwolnić i tak w koło Macieju. Jedna wielka kłótnia przy akompaniamencie bębna, wściekłych kibiców oraz rozdzierających szaty piłkarzy. Kiedy przyszedł Adam Nawałka wszystko miało się poprawić i się poprawiło, bo nie każdy wygrywa 6:0 z Zagłębiem Sosnowiec pomimo jego słabości. Wszystko do czasu... Przyszła przerwa zimowa, w której drużyny powinny szlifować formę. Lech wrócił i nic. Z powiewu radości zostały nici (nie mówimy o świeżości). Wkrótce Adam Nawałka musiał się spakować, a Lech tylko dzięki Zagłębiu Lubin znalazł się w ósemce zamiast pokonanej przez Lubinian Wisły Kraków, która dawałaby więcej nadziei przeciętnemu kibicowi naszej kopanej na show niż mozolny, siermiężny i po prostu słaby Lech. Również frekwencja na Reymonta (o ironio losu, przecież Wisła mogła nie dostać zgody na grę na swoim obiekcie) ma się lepiej w ostatnich kolejkach, niż ta do nie dawna najlepsza w lidze, przy Bułgarskiej (10 824 90minut.pl na ostatnim meczu). W samym Lechu zresztą nie oczekują wiele po tym sezonie pomimo stosunkowo niewielkiej straty do czwartego miejsca, które przy zwycięstwie Lechii w Pucharze może dać europejskie puchary.
Miejsce siódme z takim samym dorobkiem punktowym co Lech (43 pkt.) zajęła szczecińska Pogoń. Tu rozczarowania nie ma, przynajmniej w świadomości mojej, ponieważ Pogoń jest w budowie dosłownie i w przenośni. Zaczęli fatalnie, ale w pewnym momencie po prostu zaskoczyło. Wypadli z uderzenia chyba dopiero podczas ostatniego meczu na swoim starym stadionie, kiedy to przegrali sromotnie 0:3 z Zagłębiem Lubin. Dzięki cierpliwości do trenera Kosty Runjaića weszli na drogę wiodącą do pucharów. Pogoń nie tylko buduje stadion, ale też rozwija własny program szkolenia. Rocznik 2003 będzie pierwszym, który przejdzie cały ten nowy system, a jego pierwsi przedstawiciele już wkrótce będą przecierać ekstraklasowy szlak. Prawdziwą siłę Portowców możemy więc poznać za kilka lat kiedy będą mieli upragniony stadion oraz ukształtowanych wychowanków. Ten sezon może być realnie zalążkiem do czegoś większego. Ponoć trener Runjaić nigdzie się nie wybiera, a to może napawać kibiców ze Szczecina jedynie optymizmem. Może tej wiosny Pogoń nie będzie marzyć tylko o wakacjach, a realnie powalczy o wyższe lokaty.
Jeżeli ktoś przespał ostatnie lata to tak dla Jagiellonii brak pucharów to można powiedzieć słaby wynik. Jaga, która przez ostatnie dwa sezony była najmocniejszym rywalem dla Legii w walce o tytuł najwyraźniej złapała zadyszkę. Jest to spowodowane utratą zdolności do zminimalizowania strat po wyprzedaży czołowych zawodników. Ostatnie miesiące to utrata Frankowskiego (od pewnego momentu pewniaka na liście powołań), Karola Świderskiego będącego perspektywicznym młodzieżowcem, czy co by o nim nie mówić irlandzkiego snajpera Cilliana Sheridana, który jak chciał to mógł. Oczywiście nie tacy odchodzili z Białegostoku na co są dowodem Grosicki oraz Pazdan, ale jakoś Jaga łatała te straty by w ostatnich latach założyć na szyję dwa srebrne medale. Dzisiaj dochodzi do tych strat w ofensywie kontuzja litewskiej gwiazdy Arvydasa Novikovasa, który sam potrafi pociągnąć Jagę. W lidze raczej Białostoczanie już nie zachwycą, ale mają szansę powtórzyć sukces z 2010 roku i podnieść Puchar Polski. To chyba najprostsza droga do Europy (albo przynajmniej na Kaukaz lub dalej na kazachski step). Jeżeli podopieczni Ireneusza Mamrota nie pokonają na Stadionie Narodowym faworyzowanej Lechii to Cezary Kulesza (prezes), może stwierdzić że to nie to i zwolnić trenera który dał drugie wicemistrzostwo klubowi z Podlasia... A może to tylko mocny fundament postawiony przez Michała Probierza zapewniał niezłe wyniki?
Komentarze