ez. ez.
2913
BLOG

Debata nie jest już potrzebna

ez. ez. Polityka Obserwuj notkę 40

Nie mam żadnych złudzeń co do fatalnej jakości prezydentury Bronisława Komorowskiego i jego mniej niż znikomych kompetencji w zakresie reprezentowania interesu niemal czterdziestomilionowego narodu jednak mimo wszystko zaskakuje mnie szybkość z jaką legł w gruzach wizerunek statecznego i rozważnego męża stanu na jakiego kreowały Głowę Państwa wiodące media i politycy rządzącego obozu.

Odkąd Andrzej Duda zainaugurował swoją kampanię prezydencką, Bronisław Komorowski był wyraźnie nieswój. Zupełnie jakby w arcygłębokie przygnębienie wprawiła go obudzona konwencją kontrkandydata z ramienia Prawa i Sprawiedliwości świadomość, że druga kadencja nie należy mu się jak myśliwemu bigos i aby po raz drugi przekonać do siebie Polaków, trzeba będzie się jednak trochę napocić i, jak to się mówi: „wyjść do ludzi”. Strategia majestatycznego piastowania najważniejszego urzędu w państwie musiała więc ustąpić miejsca aktywności i spontaniczności. Ze skutkiem, co tu dużo gadać, jak na razie katastrofalnym.

Harce Pana Prezydenta w japońskim parlamencie dobitnie pokazały w jak bardzo opłakanym stanie znajduje się obecnie strategia jago kampanii wyborczej. Miał być luz, miało być modne zdjęcie (może nawet wrzucone na twittera?) a wyszło…, eh, szkoda słów. Chociaż nie, nie szkoda, bo jednak mówimy o człowieku, który nie miał hamulców aby ostrzał prezydenckiej kolumny w Gruzji w 2006 roku spuentować mało wyrafinowanym żartem. A zatem, podsumowując ostatnią wizytę zagraniczną Komorowskiego, można powiedzieć, że „jaki Prezydent, taka dyplomacja”.

Podczas pobytu w Japonii Komorowski nie musiał nic mówić aby się skompromitować, chociaż wezwanie swego szoguna („jaki cesarz, taki szogun”) było oczywiście gwoździem do trumny eskapady do Kraju Kwitnącej Wiśni, którą od strony protokołu dyplomatycznego przygotowywał chyba Gabriel Janowski. Niestety dla zwolenników i przede wszystkim sztabowców Pana Prezydenta jest o wiele gorzej, gdy zaczyna on posługiwać się słowem mówionym. Przykłady można mnożyć jednak ostatnie wystąpienie publiczne Komorowskiego podczas obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych z pewnością zostanie zapamiętane jako opus magnum prezydenckiej błazenady („jaki Prezydent, takie obchody”).

Pamiętamy i mamy w zasadzie jasny plan działania związanego z potrzebą odbudowy, w narodowym wymiarze, pamięci o ofiarach czasów stalinowskich, o ofiarach, które były ofiarami właśnie tych Żołnierzy Wyklętych...” Oczywiście, pewnie Prezydent się przejęzyczył i gdyby taka wpadka zdarzyła się raz, drugi albo nawet trzeci, to pal to licho, Tomasz Nałęcz wytłumaczy, może też przeprosi i sprawa zamknięta. W przypadku Komorowskiego jednak, te wszystkie mniejsze lub większe gafy noszą już znamiona celowego ośmieszania Polski na arenie międzynarodowej i totalnego lekceważenia wyborców w Polsce. W ostatnim przypadku tym boleśniejszego, że dotyczącego rodzin narodowych bohaterów.

I o czym z takim politykiem można rozmawiać? O wizji prezydentury, o arkanach dyplomacji? Ktoś się przygotuje, wyłuszczy swoje poglądy i koncepcje w sposób przemyślany i jasny po to aby w odpowiedzi usłyszeć: „Bycie prezydentem to niełatwa rzecz, czasami trzeba spędzić 28 godzin w samolocie i potem jeszcze jechać do Białegostoku”? Strata czasu, zwłaszcza, że Bronisław Komorowski ma niejedną wstęgę do przecięcia a to, z tego całego prezydenckiego zakresu obowiązków, jeszcze mu jakoś wychodzi.

ez.
O mnie ez.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka