AgnieszkaZet AgnieszkaZet
30
BLOG

Odbite

AgnieszkaZet AgnieszkaZet Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Zdążył już ciała nabrać i stracić. A ja po pierwszej próbie - w czasie odległej - zbieram rozsiane obrazy, strzępki myśli i - piszę. Próbuję, nowy salonie...

A więc było szaro - biało. Droga w samotności się dłuży, nawet jeśli prowadzi cię Krzysztof Hołowczyc. Rozglądasz się, próbując zająć  myśli czymś nieskomplikowanym. Dostrzegasz szarzejące powietrze, mroźną, nieprzyjazną mgłę i próbujesz odgadnąć wygląd domu, do którego niespodziewanie cię zaproszono. Ot, tak po prostu.

Robi się cieplej.

Jesteś. Za wcześnie - ja to do ciebie niepodobne. Ale witają cię - znów - tak po prostu. Bo to jest dom w pobliżu milczącej latarni. Ona milczy, gdyż dom szczebiocze dziecięcymi głosikami, w które od czasu do czasu wkrada się Wojciech Mann albo Krzysztof Kowalewski czytający Muminki. (Nie myśl sobie przypadkiem, że  ominie cię przyjemność głośniej lektury. Wykluczone!)

Są wieczorne rozmowy przy apetycie, są salonowe przekomarzania, jak to przy opisanym nieraz stole zapewne bywa. Są scrabble.

Jest i droga w szarej, mroźnej mgle, przez którą ledwie - ledwie prześwituje zamarznięta tafla jeziora; herbata z rumem, refleksja zwiaząna z  uwiecznionym na kościelnej ścianie pelikanem, bażant siedzący na oszronionym krzewie tuż przy drodze, gołębie z sąsiedztwa.

Inny - ale przecież tak znany, tak bliski - świat. Świat ludzi przyjmujacy cię z otwartymi ramionami.

Czas wracać do domu. Kończy się wizyta, kończy się rok. Jeszcze tylko przystanek w Tyńcu, kilka kroków na dziedziniec opactwa (jako tło akustyczne występuje śpiewaczka operowa - ale kim jest, dowiesz się znacznie później, z radia), pożegnanie z towarzyszką podróży, powrót na nadwiślański parking i rzut oka na drugi brzeg (towarzyszka uwieczniła  poetycko  tę chwilę, jak się potem przekonasz, wcześniej). Jeszcze tylko pokruszysz bułkę dla pary łabędzi i licznych kaczek i wsiądziesz, przekręcisz kluczyk, zwolnisz hamulec i pokonasz kilka zakrętów. Kończy się dzień. Ostatni dzień roku.  A przecież nie wiedziałaś, że tak salonowo go spędzisz.

Wracasz. Pokonujesz kolejne kilometry. Przystajesz i w zachwycie patrzysz na dziwną bliskość księżyca i gwiazdy - dowiesz się wkrótce, że to nie jest codzienne zjawisko.

Wracasz . I myślisz o tym, że przecież księżyc świeci światłem odbitym. Przychodzi ci jednak na myśl, jak ważne jest to, co się odbija. Do tej pory światło księżyca wydawało ci się zimne, a teraz uświadamiasz sobie,  jaki to był błąd.

I robi się coraz cieplej pomimo dojmującego, późnogrudnowego mrozu za szybami samochodu mającego przed sobą jeszcze ze 100 km.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości