Dobry1 Dobry1
42
BLOG

Wiersze pisane życiem

Dobry1 Dobry1 Rozmaitości Obserwuj notkę 0
Moja Myśl Przewodnia Kocham Polskę i bliźniego swego Prawdę mówiąc – tego mi życzliwego. Nieprzyjaciół z latarką nie wyszukuję. – Któż, jednak wśród nich, dobrze się czuję? Pośród polskiej braci, często się składa, Że jeden drugiemu świnię podkłada. A jeśli takiemu, ktoś wytknie złe zachowanie. Ten zaraz mu zarzuca nienawiści rozsiewanie. Zaraz z siebie robi wielce pokrzywdzonego. A gdy wyznawcy dorzucą szumu medialnego, Trudno wtedy rozeznać – kto kogo bije?


      Moja Myśl Przewodnia

Kocham Polskę i bliźniego swego

Prawdę mówiąc – tego mi życzliwego.

Nieprzyjaciół z latarką nie wyszukuję.

– Któż, jednak wśród nich, dobrze się czuję?

Pośród polskiej braci, często się składa,

Że jeden drugiemu świnię podkłada.

A jeśli takiemu, ktoś wytknie złe zachowanie.

Ten zaraz mu zarzuca nienawiści rozsiewanie.

 Zaraz z siebie robi wielce pokrzywdzonego.

A gdy wyznawcy dorzucą szumu medialnego,

Trudno wtedy rozeznać – kto kogo bije?

Czy ten co płacze, czy ten co głośno wyje?

Takie praktyki cwaniacy często stosują.

I tym sposobem, wyznawców pozyskują.

Bo wielu obywateli, z Narodu Polskiego

Staje po stronie – Naród – oszukującego.

No i mamy to, co mamy

Miast salonu – rywalizujące kramy.

                 Do Świata

Bądź nam przyjazny niepojęty świecie

Mroź zimnem – zimą

Grzej ciepłem w lecie

Wiosnę zsyłaj kwiecistą

A tylko jesień dżdżystą.

Każdy niech zna swoje miejsce w Tobie

I potrafi, pokornie położyć uszy po sobie.

Pewnie stąpać, też niech się nauczy

 – Na tyle, by bliźniemu nie dokuczył

A ten – chocieś niepojęty

Kto Cię nie uszanuje, niech będzie wyklęty.

I mimo, że nie wszystko, na swym miejscu leży

Wiele, wiele czci od nas Ci się należy.

Toteż zawołam, z całej siły

Jesteś mniej straszny, a bardziej miły.

Wedle pisma, ponoć Bóg Cię stworzył

Szkoda, że dobra więcej nie dołożył.

Coraz częściej wpadamy w dołki przez zło wykopane

I ulegamy pokusom przezeń podsuwanym.

I choć miało być zduszone przez Chrystusa Pana

Nadal jego siła destrukcji jest odczuwana.

Nadal zła owoce podtruwają ludzi

Dotąd, jego zapału nie udaje się ostudzić.

Pajęczyną nas osnuwa, tka pajęcze sieci

I cieszy się jak dużo ludzi w nie wleci.

Toteż coraz częściej spoglądamy w niebo

Myśląc, że w końcu wyjrzy z niego

Boskie oblicze, które

W końcu da złemu burę

A ono ogon podkuli

I w kąt piekła się wtuli.

                                                                - 1 -

 Antonimy

Góry – Doliny.

Śmierć i Narodziny.

Radość – Smutek.

Kurka i Kogutek.

Dobre i Złe.

Tak! i Nie!

Lato i Zima.

………………………..

– Niemal wszystko!

Ma swego Antonima

 No i – Sami zauważycie,

Jak mało singli w bycie.

Każdy też wie,

Że coś się ma, albo nie.

Zna też każde stworzenie

Rozkosz jak i cierpienie.

Każde, pewnie coś zabolało

I każde ukojenia doznało.

Wiemy, co światło i cień

I co wynika zeń.

Kiedy byśmy odpoczywali

Gdybyśmy nocy nie znali?

Lecz najtwardsze dowody

To woda służąca do ochłody

I żywota podtrzymywania

– Jak też do oczyszczania,

Wraz z ogniem, bez którego

Nie byłoby jadła gotowanego.

Służą do życia podtrzymania

Ale i do jego rujnowania.

Oboje, choć są przeciwnościami

Są dla nas udogodnieniami

Jak i wrogimi żywiołami.

On służy także do ogrzania,

Jak i do pożogi powstawania.

Łatwo zauważyć się daje,

Żeeeee!

Ogień i Woda – zajadłe przeciwności

To twarde dowody niejednorodności

Świata przez nas użytkowanego

I przez nas wypaczanego.

 – Pewnie Boskie Prezydium

Jak świat stwarzało,

W każdym łożu przeciwności układało.

Prześladowcę, z wielbicielem

Wroga z przyjacielem

Jak i cierpienie i zadowoleniem.

   Bajka na polepszenie nastroju

W gaju zielonym

Przy cudnym stawie

Siadł żuk maleńki na wiotkiej trawie.

Siedzi i myśli - Boże stworzenie:

                                                                - 2 -

Skąd ja się wziąłem?

Gdzie moje korzenie?

Chodzę i chodzę, czasem podfrunę.

A bywa nieraz, że przez dzień cały

Toczę bez końca, śmierdzące kule.

Weźmy, chociażby - pasikonika.

Ten nic nie robi.

Ciągle tylko bryka.

Bez przerwy skacze.

To znów przysiadłszy

W słońcu się wygrzewa.

Dlaczego mnie się tak nie powodzi?

Dlaczego wszystko mi z trudem przychodzi?

A - może tylko jak się patrzy z boku

To się wydaje, że innym

Wszystko świetnie idzie

I tak się pięknie toczy

Jak po równym zboczu.

Zawsze im z górki

Tylko nam pod górkę.

 Jak wszystko to przemyślał

- Żuczek mały.

Zaraz mu lica pokraśniały.

Kto wie?

Gdyby tak bardziej

Przyświeciło słonko - ?

Pewnie by stał się Czerwoną biedronką!

Oczywiście w kropki czarne.

No! Już teraz życie

Nie wadawało by się

Takie całkiem marne.

Szkoda że:

Wielu pogardza "małymi żuczkami"

Uznawając siebie "grubymi rybami".

            Bezdroża

Bezdroża kuszą, choć wiemy

Że na nich łatwo pobłądzić możemy

A mimo to, człowiek na przełaj chadza

Myśląc, że skrótem czas oszuka

Ale w zaroślach bezdroży

Zło bez przeszkód się mnoży

W cieniach drzew się wyleguje

I wędrowców, znienacka atakuje

Ale, wędrowcy, choć wiedzą

Że w zakamarkach bezdroży złe duchy siedzą

To i tak na nie wkraczają

I z przeciwnościami się borykają

Chyba w człowieku coś siedzi

Co z przeciwnościami lubi się biedzić

Temu też pnie się niektóry

Nawet na najwyższe góry

A przecież tam, niemal zza każdej skały

Często wyskakuje potworek zła niemały

I wspinacza ściąga w dół

                                                               - 3 -

Tylko temu, by przeszkodzić mu

By pokazać widzimisię swoje

Stawiając na szlaku, coraz głębsze wyboje

Jednak, bez walki z przeciwnościami

Wszystko, na to wskazuje

Że człowiekowi czegoś brakuje.

        Bezsenność

Ciężka do zdefiniowania

Dokuczliwa niczym zgaga

Wspomnieniami pogmatwana

Łazi po bezmyślności

Jak mrówka wśród zarośli

Swoje fusy uczuciowe

Wylewa wprost na głowę.

Pod czaszkę się wciska

Wywleka z niej skrytości

– Najczęściej przypadłości

A choć powieki zamykamy

Kłuje w oczy drwinami.

Czy pamiętasz te draństwo

Któreś popełniał z ochotą

 – Pyta szyderczo.

Mimo ciemności nocy

Trafia w czułe miejsca

Do głowy się wdziera

Przyprawiając o mdłości

Bolesne rany rozdrapuje

Pławi się w naszej niemocy

Często do samego rana

 – Od północy.

„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”

 Tak brzmiało hasło Światowych Dni Młodzieży.

Zakrzyknę – Miłości! Dodaj mi skrzydła!

Bym wzniósł się ponad złego mamidła.

Odsłonił jego fałszywe oblicze

I pozapalał oświaty znicze.

Niechby wszyscy, to prawdziwe ujrzeli

I już nigdy wątpliwości nie mieli

Że zło – nawet to, świecące tęczy barwami

Jest ziarnem niezgody między nami.

Ono zawsze jest przyczyną niestrawności

Choć ma cechy, kuszącej smakowitości.

Ono, niczym drapieżnik się zakrada

Na zielone pastwiska ludzkiego stada.

Rani, zabija, wypacza prawdy wiary

Przypisując Bogu ludzkie przywary.

Bo jak można posądzić Boga miłosiernego

O przyjęcie ofiary z Jezusa – Syna swego?

To zło ludziom w głowach zakręciło

I większość, w jego przekręt uwierzyło.

Nadal wierzymy w Boga uzależniającego

Odpuszczenie grzechu pierworodnego

Od złożenia sobie ofiary z Syna Jedynego.

                                                               - 4 -

Jeśli pola wiary nie będą, należycie pielęgnowane

To po wiekach zauważymy, że są chwastami pozarastane.

Jeśli więc chcemy, by każdy posiew wydał obfite plony

– Każdy skrawek, pola wiary musi być odchwaszczony.

Wiara, także wymaga pielęgnacji i odchwaszczania

A nie tylko ślepego jej wyznawania.

Życie Chrystusa, pośród ludu swego

Weźmy, za dowód niemożności pozbycia się złego.

Bo chrystusowe życie i Jego nauczania

Dowodzą potrzeby nieustającego, ataków zła odpierania.

Bo Chrystus żyjąc pośród ludzi

Jak oni, odpieraniem ataków zła się trudził.

Tym samym dowiódł rodzajowi ludzkiemu

Że zło dokucza nie tylko jemu.

Toż to zło, boski plan – rajskiego życia – zburzyło

Gdy Ewkę do zerwania jabłuszka skusiło.

To też, Chrystus biorąc krzyż na swe ramiona

Ukazał, że człowiek też musi go dźwigać nim skona.

I by każdy z nas nie czuł się pokrzywdzony

Kiedy krzyżem, jak Chrystus zostanie obarczony.

Na Miłość Boską się zdajmy

I Chrystusa, za baranka ofiarnego nie uznawajmy.

Chrystus poświęcił się dla rodzaju ludzkiego

By ten brał przykład z Niego.

Dzielnie stawiał czoło złu – gdy sił mu stanie

A także nadstawił pleców – gdy osłabnie.

Skutków sił destrukcji, nie zawsze unikniemy

Więc bywa, że sami, z cierpieniem pozostajemy.

I to w takich sytuacjach Chrystus obok staje

I przebitą gwoździem dłoń podaje.

Temu Chrystusa swym Bogiem i Bratem uznajmy

I Jemu nieustannie dziękczynną cześć oddawajmy.

          Bóg – Człowiek

Bóg porzucił swe niebieskie trony,

Żeby człowiek nie czuł się porzucony.

Dla człowieka, w sposób niepojęty

Przez Ducha Świętego zostaje poczęty.

W łonie Maryi Dziewicy zarodkiem się staje

Ona - Wybranka Boga - na świat Go wydaje.

W Betlejem mieście Dziecię się narodziło

I do powstania nowej wiary się przyczyniło.

Choć Jego przyjście prorocy zapowiadali,

- Przyszedł do swoich, a swoi go nie poznali.

Tuż po narodzeniu pozbyć się Go usiłowano.

Dlatego rzezi niewiniątek w okolicy dokonano.

Przerażono się Boga człowiekiem narodzonego,

Który przyszedł wskazać drogę do Ojca swego.

– Tak ongiś ludzie, na narodziny Syna Bożego zareagowali.

Czy my dzisiaj „Glorią in excelsis deo” byśmy Go witali?

   Bóg jest przy mnie

Boże! Gdzie jesteś?

Aaaa? – Nie zauważyłem.

Jesteś tu przy mnie.

                                                               - 5 -

Oczywiście!

Jak mogłem Cię nie zauważyć?

Wiem! Wiem!

Nie musisz mi przypominać.

- Jesteś podobnie jak ja

Bezsilny wobec zła.

Cooo?

Nie mówić o bezsilności

Lecz, o walce ze złem ciągłości.

Aha!!!!!!!

Zło od zarania było jest i będzie

Dobro atakowało.

A Dobro musi być silne

Aby je skutecznie odpierało.

Pewnie to prawda – jedyna!

I to, że ono jest – toooo

Ani moja, ani Twoja wina?

Popatrzcie! Widzicie?

Bóg mi przytaknął

Ale skrycie.

Palec do ust przykładając

A potem …..?

Potem powiedział

- Bym się przymknął

I dłużej nie drążył tego

Bo od samego drążenia

Nie polepsza się dzieło stworzenia.

                         Chęci

Prawda jest taka – uwierzycie, czy też nie.

Każdy z nas, sukcesu i życia wygodnego chce.

Zasilić, chęci czynem, rzadko kto się trudzi.

Toteż i wygód, nie za wiele pośród ludzi.

Nie wydadzą plonu, chęci czynem niezasilone

Podobnie jak rośliny wody pozbawione

– Sukces i wygody, to owoce chęci i czynu.

– Obadwaj z głodu padną, gdy się rozminą.

Tak bez czynu, jak i chęci, żyć się nie da.

– Bez tej pary zamęczy nas bieda.

Do godnego i zgodnego życia dojedziemy

Gdy do woza, chęci z czynem zaprzężemy.

Tyle, że wozem ciągnionym, przez rącze rumaki

Musi kierować woźnica nie byle jaki.

– Wszak to od woźnicy będzie zależało

Żeby żadne koło o bezdroże nie zaczepiało.

Jak widać, jeszcze jedno doszło uwarunkowanie

By bezpiecznym było – wozem życia – jechanie.

– A może nikt nie zaneguje mego zdania

Że to cel wyznacza, dla się wymagania?

Toteż w życiu, nie zawsze cel osiągamy

Choć w jego osiągnięcie chęci i czyn wkładamy.

Na dojście do celu ma wpływ społeczna gleba

Temu, na bieżąco korekty wprowadzać by trzeba.

Temu też, by nie wylądować na dzikiej Rusi

Woźnica „naokoło głowy” oczy mieć musi.

                                                              - 6 -

I choć drogowskazy drogę wyznaczają

To nie zawsze ludziska, do celu docierają.

A wydawałoby się, że nasze życie

Powinno, same smaczne owoce rodzić obficie.

            Chrystus Pan

Chrystus Pan – Syn Boga naszego

Wcielił się w człowieka, złem nękanego.

Przeżył życie uwielbiany, jak i dręczony

– A zakończył je, do krzyża przygwożdżony.

Dlatego to wszystko się wydarzyło

By plemię ludzkie zauważyło

Że wszelkie trudy życia, jak i cierpienie

To konieczność, nie boskie swawolenie.

Że dźwiganie krzyża, przez Syna Bożego

To świadectwo niemożności pozbycia się złego.

                    Co wiemy

O czym powinien wiedzieć, każdy z nas?

– O tym, że żyje się tylko raz.

Niewykorzystana szansa – się nie powtórzy.

Jak nadejdzie życia kres – to nikt go nie przedłuży.

Radości i smutki – nieodłączni życia towarzysze.

Ja do nich – dźwiganie krzyża – dopiszę.

A także, by na pułapki przygotować swe ciała.

Z autopsji wiem, że czekają, niczym wilków zgraja cała.

           Co Wiemy?

O! Wielki Wszechświecie!

O! Wielki Boże!

- Czy każde z tych wezwań

Jedno znaczyć może?

Różne wizje przed człekiem

Roztaczali mędrcy.

A pytanie o Boga

Nadal ludzi dręczy.

Jedni mówią, że wiarą

Boga się wyznaje.

Inni znowu, że człowiek

Boski obraz daje.

Gdzie ten Pan Bóg mieszka?

W niebie - powiadają.

W niebie gwiazdy, planety

Wespół przebywają.

Chodzą sobie po niebie,

Różne tworząc znaki.

Skąd biorą energię,

By przebyć te szlaki?

Nasza ziemia, też w niebie.

- Dobrze sobie radzi.

Podobała się, widać Bogu,

Bo ludzi na niej osadził.

Nikt, oczywiście nie wie,

Kiedy i jak się to stało.

Bo, choć o sobie dużo wiemy,

                                                                - 7 -

Ciągle, jednak dużo, dużo - za mało.

        Czas

Przed – czasem – uklęknę

Oddając pokłon rzeknę:

Czasie!

– Tyś podobny Bogu!

Tyś ważną nogą w „Trójnogu”!

A na Trójnogu cały wszechświat stoi.

– Poza nim, nic się nie ostoi.

Wy – Czas, Przestrzeń i Życie

Filary bytu stanowicie!

Zapewne Wy – władcze – trzy wielkości

Przetrwacie, od minus, do plus nieskończoności.

Wszak początku i końca waszego nie znamy.

Jedynie co wiemy – to to, że w Was trwamy.

Bez Ciebie – Czasie – nie ma istnienia.

Odmierzasz życie każdego stworzenia.

W Tobie odbywa się ożywianie

I w Tobie, też umieranie.

– Jesteś Panem rozniecania i wygaszania!

Jak i przedziału, między nimi trwania.

Jednak mimo swej ważności

Nie wyzbyłeś się relatywności.

Cwałem wydajesz się jednemu

Stępem, zaś drugiemu.

Twój bieg, nieustający

Z nikim i z niczym się nie liczący

Jednemu zaszkodzi

A drugiemu dogodzi.

Nieczułyś na prośby i błagania

Odmawiasz datków przyjmowania.

Nikt Cię nie zjedna, ani przekupi.

Jedynie fart, gdy się, do Cię przycupi

Potrafi chwycić garstkę chwili

Która człekowi życie umili.

Wspomnę – moja śp. Mama

Często powtarzała

– Pamiętaj! Czas leci, czas nie czeka

Czas goni i czas ucieka.

– I jak tu pojąć Cię?

– Czy ktoś oświeci mnie?

Nie! Nie! Nie!

Nie będę dłużej drążył Cię.

– Pewnie wchodzisz, z Bogiem w układy

Temu nie ma na Cię rady.

Tak! Tak!

Musisz mieć z Bogiem wiele wspólnego

Jako że nic nie zadziała bez przyzwolenia twego.

Aleee? Ale czy Ty z Przestrzenią i Życiem

– W Bycie

Spełniacie swoją rolę należycie?

A czy, chociażby wiesz, Ty – Czasie

Dokąd nas wieziesz, w swej kolasie?

– Cooo?

Co ja słyszę? – Nie uwierzycie!

                                                                - 8 -

On – po niewczasie

Nie wspominając o swej kolasie

Rzecze: Beze Mnie, Przestrzeni i Życia

Nie byłoby żadnego „Bycia”.

        Dobrobyt

By dojść do dobrobytu

Nie koniecznie potrzeba sprytu.

Bardziej się opłaca

Na karku głowa i solidna praca.

Jak te dwa warunki spełnimy

Długo na dobrobyt czekać nie musimy.

Tyle tylko, że te warunki dwa

Ciężkie są do spełnienia.

Najłatwiej partactwo ludziom wychodzi

Tyle, że …. ono tęgo szkodzi

I choć, o tym wszyscy wiemy

Od wieków wyzbyć się go nie możemy

Skąd i jakiej zyskiwać pomocy

By człowiek był bardziej ochoczy

Do rękawów zakasania

I uciechy, z solidnej pracy czerpania

Gdyby ktoś to wiedział

To nie na Facebooku, a Parnasie by siedział.

I tam wiódł boskie życie

Czekając na przybycie

Natchnienia, weny

Po ich przybyciu wrócić na areny

Głosząc, jak robić i co

By solidna praca stała się przyjemnością.

Otóż jak zasłyszałem

Nie ma takiej możliwości

By czerpać, z solidnej pracy przyjemności.

Solidna praca wysiłku wymaga

Któremu nie po drodze z przyjemnością

On, znów może objawić się dolegliwością.

Chyba solidnej pracy z przyjemnością nie ożeni.

Trzeba przyjemność na coś innego wymienić

Przychodzi mi do głowy pomysł nowy

– Zaprosić solidną płacę do zmowy

Ta także może zachęcić pracującego

Wszak pozwoli przyjemność zakupić dla niego.

To byłoby tak, bez mała

Jakby był wilk syty i owca cała.

                  Dobry Bóg!

Zrobił, dla nas wszystko, co mógł.

A zapewne, każdy z nas dostałby się do nieba

Gdyby dzielił się z bliźnim - przysłowiową - kromką chleba.

Że każde z nas odejść musi, z gołymi rękoma – wszyscy wiemy.

Czemu więc, dążności do zasobności wyzbyć się nie możemy?

                       Dzień

Dzień jak co dzień - czasem się słyszy.

- Czyż w każdym tyleż zgiełku i tyleż ciszy?

                                                                - 9 -

Czy każdemu nadamy miano - miły?

A jeśli, w nim destrukcji siły nam ćwieka zabiły?

Czy wtedy, z jego biegu będziem się cieszyli

I chętnie, w swych progach bliźnich gościli?

Czy każdy dzień, nas traktuje, jako swe dzieci?

Co powie ten, któremu słońce w oczy świeci?

„Dzień, jak co dzień” – coś mi się wydaje

Całej prawdy o dniach nie oddaje.

To zwykła pobieżność, dni postrzegania

I biegu rzeczy – z grubsza traktowania.

Bo gdybyśmy się przyjrzeli należycie

Zauważylibyśmy różnice, już o świcie.

– A i sny, o swe prawa się upominają

Jako że dnie, o północy się zaczynają.

– Na to, co w danym dniu będzie się działo?

Wielość zdarzeń, wpływ będzie miało.

Każdy jest kowalem swego losu – powiadają.

Ci, wpływu zdarzeń, na los nie uwzględniają.

– No, bo jeśli zdarzenia kształtują nasze dni

To czy zawsze, obraną ścieżką będziemy szli?

Ale choć wiemy, że nie wszystko od nas zależy

Działajmy, bo dobro, samo, ku nam nie przybieży.

Weźmy, więc w dłonie, kilofy i młoty

Nie bacząc na wszelakie, dnia wykroty.

Kujmy swoje losy, póki doczesne ciało

Parę kropel energii będzie zawierało.

Okryjmy je, więc płaszczem pomysłowości

On ułatwi odpieranie ataków przypadkowości.

Im więcej, szkodzących zdarzeń odeprzemy

Tym większy wpływ, na bieg dnia osiągniemy.

                Dziękczynienie

Dzięki Ci Panie Jezu, za stanie się jednym z nas

I przeżycie pośród nas, ziemskiej doczesności.

- Nie uchylałeś się przed oddziaływaniem podłości.

Doznawałeś, jak każdy z nas chwały i sromoty

Nie uchylając się od wejścia na szczyt Golgoty

Wielbiąc Cię – składam Dziękczynienie.

Bo Ty z miłości do człowieka – swego stworzenia

Zgodziłeś się na śmierć krzyżową i upokorzenia.

Nie poskromiłeś tych, co Cię biczowali

Ani tych, co do krzyża przybijali.

Oby Cię wszystkie Narody wyznawały!

Tyś stał w szeregu, pośród nas.

Tak Ciebie, jak i nas, jednako traktował czas.

Dzięki temu ludzie zostali uświadomieni

Że nie zostali, na tym łez padole porzuceni.

Jako Bóg – człowiek, dzielisz nadal życie z nami.

Boś zstąpił z Nieba, nie dla człowieka wykupienia

Lecz poświęciłeś się – dla człowieka pocieszenia.

A także by człowiek nie postrzegał świata boskiego

Jako błądzenia, po bezdrożach – nieustannego.

By nie wyrzucał Bogu, okropności istnienia

Lecz zauważył niemożność, przeciwności pogodzenia.

By zauważył konieczność istnienia dobra, obok zła

                                                               - 10 -

Bo tylko – w ich międzypolu – wolna wola sens ma.

I choć determinantą, stworzeń fauny istnienia

Jest pokarm sporządzony z ciała innego stworzenia

To uwierzmy, że nasz – w Trójcy jedyny – Bóg

Stworzył wszystko, tak dobrze, jak tylko mógł.

I gdybyśmy, od tego cokolwiek odjęli albo dodali

To byśmy więcej dolegliwości, w życiu napotykali.

                    Godne Życie

Że każdy z lewicą ma związki od urodzenia

Tłumaczyć nikomu tego nie trzeba.

Choć przyznać by należało,

Że nie każdemu, o tym w głowie zaświtało.

Dzisiaj większość, za prawicą się opowiada.

Nie bacząc na to, że słabiej lewą ręką włada.

Mnie Lewica Społeczna kojarzy się z ręką lewą,

Tą słabszą, mniej sprawną, pomocy oczekującą.

A z lewactwem nic wspólnego, nie mającą.

Dzisiaj ci, co rozwiązłością moralną się szczycą

 - Oni najczęściej obwołują się Lewicą.

Człowiek słaby, w korytarzach życia zagubiony.

On oczekuje wsparcia do obrony

Przed „zwierzętami” drapieżnymi

Za każdym rogiem nań czyhającymi.

Bo ludzie podobnie, jak zwierzyna dzika

Napada i zagryza słabszego osobnika.

Słabsi, dla obrony powinni, swe szeregi zwierać.

By bezpieczniej, przez życie mogli się przedzierać.

Niech im dobro wspólne przyświeca w działaniu,

A organizacje niech skupią się na, ludzi wspieraniu.

Niech Lewica, ludzkimi problemami się zajmuje.

A niech apostazji i rozwiązłości nie promuje.

   Lecą liście z drzew

Liście z drzew spadają.

Z nich kobierce zadziwiają.

Nie wszystko co spada

W kobierce się układa.

Mówią, że liści spadanie

To zwykłe oddawanie

Matce ziemi, tego co skona.

– By powróciło do jej łona.

Drzewa ich żałują.

Bez nich dziwnie się czują.

Temu gałązki do nieba wznoszą.

O rychłe nadejście wiosny proszą.

Bezradne niebo im współczuje.

Robi co może – popłakuje.

Pora liści opadania

Pełna skojarzeń wokół umierania.

Bo tak akurat się składa,

Że w dzień pierwszy list-opada

Smutkiem lica powlekamy

I tych co odeszli wspominamy.

Wspomnienia szeleszczą w głowie

                                                               -11-

Jakby były, z liśćmi w zmowie.

– Bywa, czasem zatrzepocą.

– A czasem oczy zawilgocą.

Czasem wzrok za liśćmi pogoni.

Wyobraźnia podszeptuje: – To Oni?

– Skąd mam wiedzieć!

             Losy ludzkości

Losy ludzkości chadzają krętymi drogami.

A my z nich nawet wykrotów nie usuwamy.

I choć długie są dzieje ludzkości

– Nic nas nie nauczyły błędy z przeszłości.

Co gorsze, zamiast wzajemnego wspierania,

Szukamy sposobu, nad innymi zapanowania.

A że bardziej smakuje życie w wolności.

Nie każdy godzi się na niewoli uciążliwości.

Stąd krwawe plamy zawiera historii księga.

Z dawien dawna – jak odwieczna pamięć sięga.

Czy kiedyś się zdobędziemy i nasze przywary

Przepędzimy, hen – na wszechświata bezmiary?

Zapytany – nie udzielił bym innej rady,

Jak tej – by wejść z Losem w układy

I prosić Go – Panie! Panie!

- Mniej nad nami zmiłowanie.

Spraw – byśmy się odmienili

I – najzwyczajniej – się polubili.

Niechby już zawsze, traktował jeden drugiego,

Nie, jak niewolnika, lecz, jak sobie równego.

Jeśli o to Go poprosimy – wierzcie – On sprawi,

Że księga historii, nigdy się już nie zakrwawi.

          Mam coś do dołożenia, nie tylko PZPN-owi

Mnie się wydaje, drodzy Panowie i Panie,

Że przywódcom PZPN należy się tęgie lanie.

Wszak swoją przewrotnością tak sprawili,

Że respondenci, głosując za logo, nieświadomi byli,

Jednoczesnego usunięcia z nich Orła Białego,

Który jest chlubą i godłem Narodu Polskiego

Może to zasobność amerykańskiej ?Nike? sprawiła,

Że władza, na likwidację Orła Białego się zgodziła?

Chyba, że Ci z wyższej półki ostro zadziałali

I piłkarzom koszulki z Orłem Białym pozdzierali.

Powiadają że polski rząd chce, Polskę europeizować,

I dlatego Polskie Orły, z koszulek trzeba pozdejmować.

Widać wybrać, dbającej o Orła władzy nie potrafimy?

Może wkrótce kurczaka, na fladze narodowej zobaczymy?

Dlatego teraz, nie wierzgajcie rodacy moi mili.

Zagłosowaliście na nich - samiście do tego się dołożyli.

Tak czy owak, głosuję za powrotem Orła Białego.

Bo Patrioci z czcią i lubością patrzą, na niego.

    Meandry facebookowych zachowań

Rzadko który, mój materiał jest skomentowany.

- Może każdy z nas przez resztę jest nie rozumiany?

Kiedyś jedni drugich komentowali

                                                               - 12 -

I tym samym wzajem się ożywiali i ubogacali.

Dzisiejszy deficyt wzajemnego się komentowania

To oznaka, łączących nas więzów rozluźniania?

Boję się, oby do więzów rozluźniania

Nie przyczyniła się chęć wywyższania.

Czasem mi się wydaje, jakoby Polacy

Za gorzkie uznali, owoce bliźniego pracy.

A przecież, jak długo istnieje świat

Słabszy chciałby, z silnym być za pan brat.

Pośród polskiej braci, często się zdarza

Że silniejszy słabszych nie zauważa.

Stąd atmosfera wokół chmurną się staje

I miast rajskich, marsowe otaczają nas gaje.

A mnie się kiedyś przyśniło

Że w nich sobiepaństwo się rozgościło.

Wielu członków spośród niego

Z góry traktowało współplemieńca swego.

Inni mocno się temu stanowi dziwowali

Bo, w nim coś osobliwego zauważali.

Zauważono, że nad innych się wywyższają

Ci, co sami siebie nie doceniają.

Widziano jak sami sobie udowadniali

Że są wielcy, a nie mali.

No i być może, innych komentowanie

Uznali, za samym sobie uwłaczanie?

Szkoda! Bo ich zachowanie

Powoduje, jakości życia obniżanie.

Nawroty do innych pogardzania

Przyprawia mnie o serca drgania.

Już nie wiem, czy coś innego mi pozostaje

Prócz udania się na rozstaje

By tam wołać - Panie! Panie!

Miej nad nami zmiłowanie!

Spraw byśmy się wzajem szanowali

I jedni drugich, życzliwie traktowali.

Wszak wzajemnego poszanowania potrzeba

Niczym kromki, powszedniego chleba.

        Miłości nam potrzeba

Jak kromki powszedniego chleba.

Jakbyśmy się miłością obdarzali

To byśmy ze sobą nie wojowali.

Cóż, więc stoi na przeszkodzie

Aby kochać i żyć w zgodzie?

Powiem Wam – zło mi się zwierzyło.

Powiedziało – za dobrze by się wam żyło

Jak byście sobie, pod rękę chadzali

I wzajem siebie miłością obdarzali.

Nie każdy też dozna szczęścia w miłości

Często będzie ona przyczyną boleści.

– Miłość jedynie wtedy piękne oblicze ma

Gdy, w jej okolice nie dopuścimy zła.

Toteż szczęścia w miłości nie zaznamy

Jak jej plastrami dobra nie poobkładamy.

Niech nasze słowa plastrami dobra się

                                                                - 13 -

Wtedy nasze serca miłością zapałają.

 Moje refleksje Bożenarodzeniowe 2014

Kolejne Boże Narodzenie już mija.

Lecz potrzeba godnego życia nie przemija.

Wyciągnijmy więc dłoń do bliźniego

I potraktujmy go jak brata swego.

Pochylmy się nad ułomnymi,

By nie czuli się osamotnionymi.

Dzielmy się chlebem, nie tylko od święta

Prostujmy drogę życia, by nie była kręta.

Nie odwracajmy się od bliźniego w potrzebie.

Niechby był nim ten, co w śmietniku grzebie.

Wszak Słowo, co z Dziecięciem przybyło

Równość i braterstwo wszystkich głosiło.

Więc gdyby tak serca nasze się pojednały

To oczy nasze, wojen by nie oglądały.

Wszyscy dążmy zapamiętale do pojednania.

Zaniechajmy wzajemnego wykorzystywania.

Każda łza uroniona przez bliźniego

Niech będzie przyczynkiem bólu naszego.

Wszyscy też do celu obranego dotrzemy,

Gdy ze złem bratać się nie będziemy.

No to: Obyśmy w dobrym zdrowiu długo żyli.

I – pamiętajmy – swemu bliźniemu nie szkodzili.

Na chwałę beatyfikowanego Papieża Polaka

– Jana Pawła Drugiego

Chciałbym uczcić beatyfikację Papieża naszego

Co zasiadł na Stolcu Piotrowym z woli Boga najwyższego.

W Wadowicach poczęło się Jego życie.

Choć decyzję o tym podjął, zapewne Ten, na szczycie.

A wiecie dlaczego Bóg wszystko tak sprawił?

Dlatego, by On narody z ciemności wybawił.

Ale to Chrystus wybawił ludzi z grzechu otchłani.

Ale tacy jak On wydają się wprost z nieba zesłani.

Aby dzieło Chrystusa nigdy nie zostało zapomniane,

A w potrzebie, jak i zwątpieniu, było wykorzystywane.

Wielka charyzma papieża, Jana Pawła drugiego,

Przyczyniła się, do upadku ustroju totalitarnego

W wielu państwach Środkowo-Wschodniej Europy,

Które znajdowały się pod naciskiem radzieckiej stopy,

Odzyskano wolność i obywatelskie swobody.

To, między innymi były Jego pontyfikatu – płody.

On, odwiedzając kraje, ludzi do działania zagrzewał.

Mocą swego słowa wszelkie wątpliwości rozwiewał.

Wielkie rzesze ludzi na spotkania z Nim przybywały.

Za każdym razem poprawę swego życia obiecywały.

Świat, na oścież otwierał, przed Nim wrota swoje.

Nawet innowierców świątynie rozwarły swe podwoje.

Wchodził do nich cicho z szacunkiem, bez hałasu.

– Lubił chodzić w góry, na pewno używał kompasu.

Lecz kto Mu, do „Ściany płaczu” azymut wyznaczył?

Czy Chrystus Go tam zawiódł, aby Żydom przebaczył?

Do meczetu Ommajadów –dotarł bez wielkich trudności.

Widać drogę oświecała mu wizja pojednania w przyszłości.

                                                                - 14 -

Trzeba dodać by było, że w wizytach, których złożył wiele.

Bywało, że witali Go nieprzyjaźni, a żegnali przyjaciele.

Wielki, szacunek Matka Chrystusa u Niego miała.

To Ona Go wspierała i swą opieką otaczała.

Na pewno Go kochała, jak matka syna swego.

I ludzi napominała za pośrednictwem słów jego.

Ona od śmiertelnej zamachowca kuli, Go uratowała.

I w ciężkich życia chwilach Mu sił dodawała.

Za Jej przyczyną papieska moc świętości tak wielka była,

Że bez użycia przemocy berliński mur rozkruszyła.

Ona też u Boga Ojca, dla Papieża łaski wypraszała.

Na pewno łaską boską Jego dusza była przepełniona,

Bo bez niej zmiany oblicza świata, nikt nie dokona.

A że świat się odmienił, jak On kościołowi przewodził.

Nikt nie zaprzeczy, bo to On komunizmowi zaszkodził.

Każde z dzieł Jego nosi w sobie znamiona cudowności.

Niech będą dowodami, dla postulatorów, Jego świętości.

Nam pozostaje tylko prosić Wszystkich Świętych,

Aby serdecznie powitali w swym gronie Papieża naszego,

A Boga, by pozwolił, na zajęcie w nim miejsca godnego.

        Na Wielkanocne Święta

- Wiosennymi Świętami.

W tę Wielką Noc, Chrystus śmierć pokonał.

Musiał być Bogiem, skoro tego dokonał.

Wrócił do swoich lecz oni nie poznali jego,

Choć mówił o zmartwychwstaniu, za życia swego.

Widząc Go, oczom własnym nie dowierzali

Dopiero w drodze do Emaus na oczy przejrzali.

My też często nie zauważamy Jego obecności

I dlatego popełniamy tak wiele podłości.

Może więc teraz, w nadchodzącą niedzielę

Przyrzeknijmy sobie wiele przyjaźni szczerej.

Niech każdy ręce wyciągnie przed siebie

I wypowie: Jestem zawsze z Wami w potrzebie,

Liczcie na mnie, bo waszym bratem chcę być

Razem się cieszyć i razem gorycz życia pić.

To przyrzeczenie żebyśmy zawsze pamiętali

I w potrzebie bliźniemu zawsze pomagali.

              Natrętne marzenia

Siedzą we mnie, mamią barwnymi wizjami.

Uwierz - życie zapłonie wszelkimi tęczy barwami.

Krzywda zniknie z życia człowieczego,

A ze świecą trzeba będzie szukać człeka podłego.

Nawet jeden drugiemu przyjacielem będzie.

Wystarczy, gdy człek złych cech się wyzbędzie

Co one ze mną wyprawiają - znaczy - te marzenia?

- One oczekują, ode mnie, do Boga się zwrócenia.

Co ja mam zrobić - człowiek nie młody?

- Mam się bawić, z Bogiem w podchody?

Najlepiej, jakby ktoś Jego uwagę odwrócił,

To ja wtedy, bym Mu na biurko podrzucił

Sprawy, z mych marzeń, do załatwienia.

- Może by się doczekały, na realizację przyzwolenia?

                                                                - 15 -

Zanim jakiekolwiek przedsięwezmę kroki,

Chciałbym się pozbyć, z głowy swej pomroki.

Bo co prawda marzenia w głowie namieszają

Ale zrealizować podtykanych wizji nie pomagają.

A mnie czeka wejście w boskich niebios progi

Przekraczając je, nie mogą ugiąć się pode mną nogi.

W tym jasność umysłu, jedynie mi pomoże.

Ona doda wiary i wszelkie słabości przemoże.

Prawda - wiary potrzeba do marzeń realizowania.

Wiedza potrzebniejsza, do przeciwności pokonania.

One zewsząd czynnego człowieka obstępują

I najczęściej jego zamierzenia w zamyśle rujnują.

Skąd by zaczerpnąć wiedzy o Wszechmocy

Takiej, co wesprze, udzieli w potrzebie pomocy?

Muszę Nowy Testament zabrać ze sobą

On mi ułatwi porozumienie z Ojca Osobą.

Tyle, że on wielokrotnie był tłumaczony

Więc może być, także błędem obarczony.

Co zrobię, gdy Chrystus zdziwienie wykaże,

Jak Mu Pismo święte z błędami pokażę?

Ktoś może mi powie - sięgasz za wysoko.

Ale to nie grzech - sięgać gdzie nie sięga oko.

            Nocne wyznania

Z wczoraj na dzisiaj - podczas nocy zarywania

Postanowiłem wyrzucić z siebie, dręczące wyznania.

I niech walą się na moją, starą głowę gromy.

Niech mnie przeklinają, chciwe skarbów gnomy.

Wypowiem głośno, nie bacząc, choćby i na tęgie lanie,

Żerującym na ludzkim cierpieniu hienom, swoje zdanie.

Więc przyjmijcie - choćby i sławni chciwcy - do wiadomości

- Uzależnianie, leczenia od ilości kasy, to hańba ludzkości.

Lecznictwo, jak wiadomo "Służbą Zdrowia" jest nazywane.

Czemu, z zaspokajaniem komercyjnych potrzeb jest zrównane?

Gdyby państwo, z nałożonej roli dobrze się wywiązywało,

To, w USA szukać ratunku dla Kajtka by nie musiało.

Bo państwo jest nie tylko od, armii urzędniczej utrzymania,

Kończąc, zapytam: Czy jest coś bardziej podłego

Od żerowania, na nieszczęściu bliźniego swego?

                        Nocna zmiana

– Nocna Zmiana? – Niczym krzak dzikiej róży

– Tej polnej – której, każdy kolec do obrony służy.

Toteż, często, z krzaczka niepozornego

Tworzy się gąszcz, nie do pokonania, dla pieszego.

Niczym knajpy, przy drogach się pousadzała

 I często, swym „kwieciem” posłów zniewalała.

Zaś, swymi kolcami takiego, boleśnie kłuje

Który – jej uformowania – próbę podejmuje.

 – I choć od jej wykiełkowania minęły długie lata

Wielu, jej cierni się boi, niczym szkapa bata.

O mojej Matce – Ojczyźnie

           (Przeniesione z dawnych lat)

Skrępowane ręce, nie zdolne do działania.

                                                               - 16 -

Bez odzewu także, na ludzkie wezwania.

Skołatana głowa w rozterce się miota.

I nogi stężałe, nie mogą dać korka.

Przyjaciele patrzą na Nią ze zgorszeniem.

Rady dają, lecz nie dają wsparcia swym ramieniem.

Znowu samej sobie przyszło członki leczyć.

Nawet nie ma Jej komu w chorobie pocieszyć.

A tu mary czekają, by w ciało ostre kły zanurzyć.

Lecz ciała nie będzie! Ona wszystko zdolna przeżyć.

Niechaj tylko wiatr mocny powieję i świeży,

Wymiecie bród i kurz co po kątach leży.

Niechaj tylko z nieba deszcz lunie rzęsisty ,

Co brudy spłucze, by każdy potok był przejrzysty.

Wtedy czyste strumienie w żyły się zamienią,

A pobudzone serca na nowo zabiją.

Lico Jej zapłonie zdrowej krwi czerwienią.

I członki wszystkie razem na nowo odżyją.

Wtedy głos dźwięczny usłyszą jej dzieci,

Który od morza, aż po gór szczyty wzleci!

Wtedy zadrżą synowie i córy obłudą podszyci.

- Czy ich Matka przygarnie, czy też znienawidzi?

Lecz Ona tylko szeroko rozłoży, matczyne ramiona.

I nawet podłe dusze przytuli do łona.

Tak jak każda Matka, choćby pogardzona,

Nie odrzuci swych dzieci zemstą prowadzona.

Czy treść powyższych wersów się zdezaktualizowała?

Czy po dziesięcioleciach nadal aktualna pozostała?

Jakby ktoś odpowiedział na te pytania.

Nabrał bym o teraźniejszości większego rozeznania.

          Oddanie się Jezusowi

Jezu Chryste – Boże mój i Panie.

Oddaję Ci się, bez reszty we władanie

– Więc, umysł, serce i dłonie moje

Niech się staną, jakoby narzędzia Twoje.

Przyjmij je i użyj wedle swej woli.

– Wyschnie wówczas wiele źródeł niedoli.

Bo Ty patrząc z nieba wysokiego

Dojrzysz każdego – złem emanującego.

Zło – szybko dostrzeżone

W zarodku może zostać zduszone.

A szybkie, ze złem się rozprawianie

Pozwoli dobru na rozprzestrzenianie.

O!! gdyby tak dobro świat opanowało

Nic już życia, nam by nie obrzydzało.

No i nie tylko w maju

Żyło by się nam jak w raju.

           Odezwa do Polaków

Drodzy Rodacy!

Nie uważajmy, za zło konieczne - pracy.

Uszanujmy rodaka swego

Na ławce życia - obok - siedzącego.

Przetrzepmy, od czasu do czasu tyłek głupocie

Bo ona staje w poprzek - dobrej robocie.

                                                               - 17 -

Rzadko odróżnia dobro od zła

Lecz twierdzi, że na wszystkim się zna.

Sprawiedliwe prawo ustanawiajmy

I jego przestrzeganie wymuszajmy.

Swawoli nie traktujmy jak Wolności!

Swawola – to prosta droga ku upadłości.

Często, swawola szaty wolności przywdziewa

I nimi popełniane nieprawości przyodziewa.

Ludziska zwiedzeni swawoli szatami

Darzą ją tymi samymi, co wolność uczuciami.

Ona je, na swoje potrzeby wykorzystuje

I coraz otwarciej prawą wolność atakuje.

Powiem – przed swawolą się nie obronimy

Jeśli wolności od swawoli nie rozróżnimy.

Pomocne, w rozróżnianiu tych dwóch wielkości

Będzie przestrzeganie zasad praworządności.

Zauważmy - prawo jak bumerang powraca!

– Jedynie ono, do porządku przywoła krętacza.

– Gdybyśmy więc prawo w posadach umocnili

To swawolnicy za nos by nas się wodzili.

Do tego wszystkiego zgody nam potrzeba

Jak kromki powszedniego chleba.

– Ta, gdyby w miastach i siołach gościła

To Polski, nie opuściłyby, zdrowie, jak i siła.

Wrogów zakusy byśmy w zarodku zdusili

I Niepodległością, po dziś dzień się cieszyli.

           Odrodzenie

Odrodzić się! raz jeszcze!

I jeszcze raz!

Dla nas się odrodzić i w nas.

Świtem dnia stanąć u progu.

Ciemności rozjaśnić światłem słońca.

Kroplami rosy zraszać źdźbła,

Własnych zamierzeń i dokonań.

Budować! Burzyć!

- Wspólnie razem!

Jedno i drugie wziąć za cel.

Popioły zdmuchnąć!

Żar niech tryśnie!

Wyłamać schorowane drzewa.

I las posadzić; sam - sosnowy.

Żeby powietrze niosło żywiczną woń.

Grobem zasypać smrodliwe wody,

Co liście gniły w nich przez lata.

- Zgnilizna?

Przecież potrzebna jest do życia.

Więc odradzajmy się na niej.

Świtem dnia,

I gorącem słońca,

Wonią żywiczną,

Nieśmy słowo odrodzenia.

                 Ofiara mszalna

Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący.

                                                               - 18 -

A solidarni z kapłanem wierni takiej odpowiedzi kapłanowi udzielają:

Niech Pan przyjmie ofiarę z rąk twoich na cześć i chwałę Imienia swojego,

A także na pożytek nasz i całego Kościoła świętego.

Natłok myśli i skojarzeń ugniata moją skołataną głowę.

- Bo jak mam znaleźć, dla aktu złożenia ofiary, inną wymowę

Od tej, jaką miał on w pogańskiej zamierzchłości?

- Czyli oczekiwania, od obdarowanego Bóstwa przychylności?

Źródłem łaski, jaką nas obdarza jest miłość nieskończona.

I nigdy, od naszej ofiarności, nie jest uzależniona.

Nieee! - Natura Boga Chrześcijańskiego

Nie może mieć z pogaństwem nic wspólnego.

Dlatego powinniśmy, z Chrześcijańskiej Wiary

Usunąć obrzęd - składania Bogu Ojcu - ofiary.

Nawet z kątów powymiatać pogańskie rytuały.

A wołaniem - Hosanna na Wysokości- przydawać Bogu chwały.

Bo dzieło stworzenia świata, a na nim życia wszelakiego

Zobowiązuje stworzenia, do uwielbienia stwórcy swego.

Jezus Chrystus - Syn Boga Chrześcijańskiego

Nie został złożony w ofierze dla Ojca swego.

On ofiarowując się wcielić, w człowieka, uczynił to z miłości

Aby człowiek nie wyrzucał Jego Ojcu życia uciążliwości.

Ludzie bowiem, na wyżyny boskie, kosym okiem spoglądali

I nieustannie, dokuczliwości zła, Bogu wyrzucali.

- Tak! Sam nie wie co cierpienie, co głód i poniewierka,

Co ból, choroby, poniżenie, co pogarda i rozterka.

Czemu to, nam stworzonym, na obraz i podobieństwo swoje

Nie rozwarł na oścież swych niebios podwoje?

Jezus Chrystus - Syn Boga Chrześcijańskiego

Zstąpił z nieba, za sprawą Ducha Świętego.

Z Marii Dziewicy przyjął ludzkie ciało,

Przeżył życie, jakie na ów czas, niejednemu się przytrafiało.

Głosił Słowo Boże, aby ludzie wiedzieli,

Że nie wszystko mogą mieć, co by chcieli.

Że Dobry Ojciec Jego, przy stwarzaniu świata

Nie mógł uniknąć destrukcji czynionej przez swego „brata”.

„Brata”, którego Złem wszyscy nazywamy

I z którym, na co dzień, od zarania się spotykamy.

Zadaniem Chrystusa, Syna Ojca Przedwiecznego było

Podzielić uciążliwości, jakie życie ludzkie w sobie kryło.

Przez to, z ludem, chrystusowe zjednoczenie

Miało nastąpić, dokuczliwości ludzkiego bytu zrozumienie.

A tym czasem ludzie Boga nieskończenie miłosiernego

Wykreowali na jeszcze gorszego, od pogańskiego.

Bo pogańskiego zadowalała ofiara z cielaka

A nasz zażyczył sobie złożenia w ofierze syna, jedynaka.

Proszę aby wszyscy Chrześcijanie, się zjednoczyli

I Chrześcijańskiego Boga z pogańskich znamion oczyścili.

Wszystko, my także, jesteśmy Boga Naszego własnością.

Wiec prośba o przyjcie ofiary mszalnej jest niedorzecznością.

Czy Duch Święty, którego zesłanie dzisiaj świętujemy

Przyświadczy mi, że od wieków w nieprawdzie żyjemy?

           Polne kwiaty

Zioła i kwiaty, na życzenie wiosny

Rozkładają, barwny kobierzec miłosny.

                                                                - 19 -

Wszyscy, na nim się kochają

Choć, nie zawsze się jednają.

Bywa, kwiat, kwiatka pyta ludzkim głosem

– Co tam mruczysz, Se pod nosem?

To nie ja, tylko sąsiad – bratek.

Mówił mi, że ty masz, sporo latek.

A ja chciałam z tobą

Poflirtować, jak z młodą osobą.

Chciałam pomrugać oczkami

Przytulić się – do Cię – płatkami.

Wiesz – my stokrotki

Mamy, różne ciągotki.

Ale ty? – Chocieś kolorowy

Jesteś – ponoć – wielowiekowy.

Krokus – bo to jego się tyczyło

Spłonął i uśmiechnął się miło.

Rzekłszy – ja w każdą wiosnę

Odradzam się i na nowo rosnę.

Więc zachęcam Cię – moja miła

Byś się do mnie przytuliła.

          Prawda Objawiona

– A ja powiem, że ….?

– Prawdy objawionej mi się chce.

– Bo jedynie prawda objawiona

Nie jest przez ludzi – kłamstwem – skażona.

W prawdzie, na pewno się nie lubują

Ci co kłamstwem się wysługują.

I choć kłamstwo życie nam fałszuje

To jednak wielu, z nim się kumpluje.

Prawda o Prawdzie - 38

Prawdy do życia nam potrzeba

Jak kromki powszedniego chleba.

Już słyszę głosy:

Bez prawdy się obędziemy.

Bez chleba, niechybnie pomrzemy.

Zapytam - skąd więc prawdy, pilna potrzeba?

Nie wiecie? – Bez prawdy wyschnie społeczna gleba!

Nie rozwinie się roślinność uczuciowa

I atmosfera międzyludzka będzie niezdrowa.

Stosunki międzyludzkie skarłowacieją

A uczucia, najzwyczajniej pomdleją.

Takie jest moje – Prawdy – postrzeganie!

– Czy jednak zyska ono powszechne uznanie?

Słyszałem, że bez prawdy obyć się możemy.

A jedynie, bez chleba, rychło pomrzemy.

Znowu, zza pleców, niektórych podszepty dolatują

Że żadnych prawd, do życia nie potrzebują.

Wygląda jakby niewielu murem za prawdą stało.

- Czyżby nam kłamstwo życie ułatwiało?

Prawdo! Gdzie jesteś? W te słowa odezwij się:

„Jeśli chcecie żyć godnie, musicie uznać mnie

Za niezbędną – czy to się komu podoba, czy nie!”

Znowu te podszepty! – Choć za Tobą murem stoję.

– Czy się im oprę? Czy wytrwam i do końca ustoję?

                                                               - 20 -

One zwątpienia, do mej głowy podrzucają

I „Gdzie twoja Prawda?” – głośno już wołają.

A no! – Gdzie jesteś? Wszyscy Cię szukamy.

– Czasem się zdaje, ze Cię w swych progach witamy.

W ukłonie, każdy przyjąć Cię, godnie się stara

A tymczasem Ty pierzchasz niczym wietrzna mara.

Co ja robię? – O jednej prawdzie mówię?

Czuję, że błądzę i Prawdę o Prawdzie gubię.

Słyszy się, że prawd jest tyle ile ludzi

I każdy udowodnić swoją się trudzi.

Słyszę też – Prawd jest tyle ile pojęć, ile rzeczy

Każda woła: Jam jedyna! – Czy ktoś zaprzeczy?

Mimo, że o Prawdzie, od wieków ludzie dywagują.

Nadal ich, nowe Prawdy zewsząd obskakują.

Nie jednemu, Prawdy sen z powiek spędzają.

Bywa, że niektórzy życie, za Prawdę oddają.

Prawdą jest – by godnie i zgodnie nam się żyło

Pokochać bliźniego jak siebie samego – by wystarczyło.

Głęboka wiedza, o życiu, w tym by nam pomagała

Bo ona duszę – jako pokarm ciało – by zasilała.

Więc zadbajmy o to, by nigdy, tak dusza jak i ciało

Bez posiłku, w drogę życia nie wyruszało.

Próba renowacji wiary z okazji Roku Wiary

Boże! To znowu ja.

– Czy otworzysz mi

Do Twego Serca drzwi?

Ja tym razem dla odmiany

Chciałbym być wysłuchany

Nie w interesie rodzaju ludzkiego

Ale w obronie wizerunku Twojego.

Jak sam wiesz – nie śpi złe.

Ono nieustannie wypacza oblicze Twe.

Zauważyłeś pewnie, że Twa Miłość nieskalana

Ludzkimi cechami została upaprana.

Kupiecką szatę Ci przywdziewają

I za datki odpuszczenia win się spodziewają.

Boga żądnego ofiar z Ciebie uczyniono.

Składanie Ci ofiar upowszechniono.

O zgrozo!

Słyszy się, że zmazanie grzechu adamowego

Uwarunkowałeś złożeniem ofiary z Syna swego.

On za uzyskanie Twego przebłagania

Doczekał się na śmierć krzyżową skazania.

I przez naród – niegdyś – przez Ciebie wybrany

Twój Syn – Jezus – został ukrzyżowany.

O wymóg złożenia sobie ofiary – Ciebie posądzenie

Uważam za największe – ludzkości – przewinienie.

Twój Syn ofiarował się zastąpić, Ciebie samego

 Gdyś wybierał się stanąć u boku stworzenia swego..

By wesprzeć swój lud umiłowany

Na ataki zła nieustannie narażany.

Tyś wiedział, że ludzie, z swym stwórcą, u boku

Dotrzymają Ci – w walce ze złem – kroku.

To wtedy, Twój Syn – widząc na co się zanosi

Natychmiast o audiencję Cię poprosił.

                                                               - 21 -

Przekonał Cię, byś nie opuszczał tronu swojego

A jemu pozwolił doznać, ciężaru życia ludzkiego.

Przez Marię Dziewicę Jezus zostaje zrodzony

By ród ludzki nie czuł się przez Ciebie porzucony.

Od zarania ludność w ciągłym strachu żyła.

– Niestety! Dotychczas nigdy się go nie wyzbyła.

Więc niedoskonałość stworzenia Tobie zarzucano

I nieujarzmienie zła Ci wypominano.

Wielu też Cię posądzało

Że Ci się nic lepszego stworzyć nie chciało.

Sam nie wie, co to cierpienie - mówili

I wielce istniejącym stanem się gorszyli.

Także i temu Syn Boży przybrał ludzkie ciało

Aby ludziom się nie wydawało

Że życie ludzkie pełne bólu i cierpienia

Jest skutkiem, Twej niedoskonałości tworzenia.

Jezusowe ciało z ciała i kość z kości

Zaświadczyło, o stworzenia Twego doskonałości.

I chociaż zło nieustannie człowieka atakuje.

Dobro także jest przy nim - nigdy go nie odstępuje.

– Ze złem i dobrem, niemałe problemy mamy.

Ich samych w sobie, nigdy się nie doszukamy.

One w zjawiskach i czynach się objawiają

I o dziwo, nie wszyscy je jednakowo odbierają.

– To, co dobrem będzie dla jednego

Złem może się okazać dla drugiego.

– Cóż powiedzieć, widząc sługę poobijanego

A przy nim pana, za ofiarność wychwalanego?

- Wątpliwości pozostają; gdy się zastanowimy

To chciał nie chciał uwierzyć musimy.

– Skoro Jezus nie mógł ustrzec się od złego

Tym bardziej człowiek, nie ustrzeże się od niego.

I mimo Twego, Ojcowskiego Miłowania

Nie unikniemy, ciągłego, ze złem zmagania.

Jezus przebywając pośród nas

Przekazywał sposoby na życia czas

Ziarna ich wśród nas rozsiewał

Do prawości i miłości zagrzewał.

Stawiał drogowskazy, do Ciebie Ojcze wiodące

Niczym Gwiazda Betlejemska drogę oświetlające.

Były nimi, głoszone przez Niego słowa i czyny

Ukazujące możliwości wzniesienia się na wyżyny.

– Tam, gdzie ludzie pokusie nie ulegają

I na co dzień przykazania boskie przestrzegają.

Ale większość z nas tych wyżyn nie dosięga

I nadal zło, w swój kołowrót człowieka wprzęga.

I nadal pokusie do czynienia zła ulegamy.

Jak dokuczaliśmy, tak nadal innym dokuczamy.

Na nic się zdała wolna wola przez Ciebie dana.

I tak większość z nas, przez zło jest zniewalana.

Choć wiemy, że wolną wolę posiadamy

To i tak – widocznie Bóg tak chciał – powiadamy.

A niepodobna, abyś wzniecał wojenną pożogę

Niosącą ze sobą strach i powszechną trwogę?

Niepodobna też, aby śmierć w obronie wiary

                                                                - 22 -

Poczytywano jako złożenie dla Ciebie ofiary?

– Tyś miłością jest! Niemożliwe, by z Twojej ręki

Spłynął na ludzkość ten ogrom udręki?

Jezus powiedział: Potrzebuję miłości, nie ofiary.

Skąd więc się wzięło – składanie Tobie ofiary?

 Przecież to wszystko, co nas otacza, wraz z nami

Jest, Twoimi – Boskimi – stworzeniami.

Nie ważne, ile stworzenie Cię wysiłku kosztowało

Winniśmy Cię za to wielbić, swą osobą – całą.

Zło jednak, na to krzywym okiem wejrzało

I ludziom w głowach zamieszało.

Podrzuciło, do ich wyobraźni Boga swojego

– Ze składanych mu ofiar się cieszącego.

Dlatego w Rok Wiary odczuwam pragnienie.

Aby dokonało się Twego Wizerunku Oczyszczenie.

Abyśmy w Tobie widzieli Ojca Kochającego.

A nie Boga, ofiar od ludzi oczekującego.

Żebyśmy Syna Twego – Jezusa – jak brata kochali.

– W Chlebie i Winie, na wieki Go uwielbiali.

To Jezus podczas ziemskiego bytowania

Uczył nas, trudów życia – przyjmowania.

Dźwiganiem krzyża i na nim umieraniem

Zaświadczył, że zła – na drodze życia – spotkanie

Może przyczynić się do powstania uciążliwości

Sięgających kresu naszych możliwości.

Toteż bądźmy świadomi tego

Że nie zawsze można, odeprzeć atak złego.

– Włożony, na barki ciężar, za krzyż uznawajmy

I wzorem Chrystusa, z pokorą go dźwigajmy.

A może – któż to wie – Bóg nam życie umili

Gdy będziemy się do niego modlili?

Więc zachęcam – módlmy się do Boga w Trójcy Jedynego

By chronił nas przed oddziaływaniem złego.

Wszystkim Świętym, też przypominajmy o sobie

By strzegli nas, w każdej życia dobie.

A jak, wraz z Ojcem i Synem, Ducha Świętego uwielbimy

To – wierzcie mi na słowo – zła, do swego serca nie wpuścimy

          „Przybyli ułani pod okienko”

A czy kiedyś, pod okienko przybędą tacy Polacy

Co nie uważają, za zło konieczne swojej pracy?

- Pytam. Bo gdyby nawet, pośród nas tacy byli,

To by się, pod okienkami pokazywać wstydzili.

A to temu, że w Polsce takie poglądy dominują,

Które wysługiwanie się słabszym afirmują.

Toteż uczciwa i rzetelna praca - nie w modzie.

Wielu, ciężko pracujących chodzi spać o głodzie.

A wielu takich, którzy jedynie pracę udają

Uznaniem się cieszą i w glorii chwały chadzają.

Nie dziwmy się, że pod okienkiem, żadnego

Nie zobaczymy Polaka, swą pracę kochającego.

   Rada na ciężkie chwile w życiu

Głowę do góry, w ciężkich chwilach wznosimy

W nadziei, że tam pocieszenie znajdziemy.

                                                                - 23 -

Lecz chmury czasem niebo nam zasłaniają

– Pocieszenia w nich grzęzną

I do nas nie docierają.

Wtedy, kapelusz z wyobraźni założyć trzeba

– Może ona pozwoli dostać się nam do nieba?

Popróbujmy!

– Jeśli nie popróbujemy

Przez ciemne chmurzyska się nie przebijemy.

Jeśli popróbujemy i przez nie się przedrzemy

To w niebie, Sam Bóg i Świętych moc wielka.

– Oni miłością do człowieka, wielką pałają

I wsparcia potrzebującym, chętnie udzielają.

             Rocznicowe Maki 2014-05-18

 Dziś Czerwone Maki na grobach żołnierzy składamy.

By Im o Bogu, Honorze i Ojczyźnie przypominały

I do czerwoności Ich serca rozgrzewały.

Te Ich gwiazdy – Honor, Ojczyzna i Bóg

Zwaliły potęgę niemiecką z nóg.

To One pociskami sterowały

I One Żołnierzom Polskim drogę torowały.

Dziś 70-ta rocznica bitwy upływa

Maki nie tylko poczerwieniały.

One poranną rosą się rozpłakały.

Gdybyśmy im w oczy zajrzeli,

To byśmy Polskę Piastów i Jagiellonów ujrzeli.

Nie Tę obecną – okaleczoną,

Lecz Tą, o którą walczyli – wyśnioną.

Żołnierzy w grobach koszmary by nie dręczyły,

Gdyby Ich dusze ślub Polski z Honorem zobaczyły.

Więc splećmy swe dłonie i przysięgnijmy, na Boga

Że honor zaślubimy i do Polski nie wpuścimy wroga.

             Rozmowa z losem

Nie wiem jak wasz, ale mój los

Wszędzie wsadza swój nos.

Przeważnie do myśli moich

Obwąchuje je z każdej strony

Czasem pyta, czy mam coś do obrony

- Znaczy się przed swoimi myślami?

Chciałeś powiedzieć – swoimi wymysłami

Bronić się przed myślami nie muszę

Raczej bez nich cierpię katusze

Myśli to cierpienia upusty

Marzeń dostarczają

Dzieła też, czasem z nich się wydostają.

Nie czepiaj się moich myśli

Niech sobie hulają

I mnie ulgi dostarczają.

One mi przypominają

Czy ty nie znosisz mnie na manowce

A jak – co często ci się zdarza – nie dotrzymasz słowa

Wtedy muszę zaczynać od nowa

Wtedy myśli mi podpowiadają

Jak i co robić, by nie wpaść w tarapaty

                                                               - 24 -

Gdy mnie zaatakują jakieś psubraty.

Raczej z tobą cięgle się znoszę

Chyba najlepiej zrobię jak cię poproszę

Byś nie wsadzał ciągle swego nosa

Do mojego trzosa!

Na to los mi odpowiada

 – Z losem każdy musi się dogadać.

I nie ma na niego co się zżymać,

Tylko sztamę z nim trzymać.

Jeśli poprosisz mnie ładnie

To obiecam ci snadnie

Że dobrem cię obdarzę

Gdy będziesz chodził z rozwagą w parze.

                 Samo Życie

Pan Bóg dał ludziom tak wiele dobrego.

Lecz każdy człek myśli, że tylko dla niego.

Jest to źródłem niepokojów i zwady.

Mimo starań, nikt nie znalazł rady,

By człek, człeka życzliwie traktował

A będąc władnym godne życie mu zgotował.

Choć do stworzenia przestrzeni życia godnego

Wystarczy aby życzliwie traktować bliźniego.

Tymczasem przez wieki świata używania.

Ludzie niestrudzenie podejmują starania

Aby zaspokoić zachciewajki swoje,

Bo najważniejsze to je, co je moje.

Dla człowieka nie liczy się nawet brat.

Zdarza się, że kąsa niczym podły gad.

Samo nasuwa się pytanie – jak to się dzieje

Że mimo wszystko świat jednak istnieje?

Czy kiedyś próbowano odpowiedzieć na nie?

- Wątpię. - Jako, że to zbyt trudne zadanie.

Ludziom zdaję się bliżej do narzekania,

Niż do – na trudne pytania – odpowiadania.

Regułą niemal jest, innych obwinianie.

Z rzadka – błędów – sobie przypisanie.

Bywa, że, samym sobie się przyglądamy.

Lecz w sobie, winy nie dostrzegamy.

Spójrzcie na siebie i bliźniego swego.

Co? Nie zauważacie nic gorszącego?

Powiem - nie narzekajcie moi mili

Bo to my świat nieznośnym uczynili.

Mimo tego, stan obecny krytykujemy.

A przecież mamy to, na co zasługujemy.

Pracujący - drogę kamieniami wybrukowaną.

Rządzący – nie rzadko - różami usłaną.

Teraz możemy tylko pluć se w brodę

Żeśmy wyrazili, na „Demokrację” zgodę,

Która nam samopoczucia nie poprawiła.

Wręcz przeciwnie - ono nas poddusiła.

Było, że na komunę masy złorzeczyły,

Te same, które ją w boju wywalczyły.

„Demokracja” także robotnicze dzieło.

I też na wysokości zadania nie stanęło.

                                                               - 25 -

Nadal bieda z nędzą naokoło skrzeczy.

Gadka o poprawie, to gadanie od rzeczy.

Gdyby mędrcy – to dzisiejsze – tworzyli,

Ciekawe – czy by coś lepszego wymyślili?

Słyszy się - każde dzieło wymaga swego,

- A przede wszystkim fachowca dobrego.

Gdyby państwami fachowcy zarządzali.

Na pewno, mniej by ludziska narzekali,

Czy aby? - Targają mną wątpliwości.

Bo czy fachowcy ukręcą łeb podłości?

Czy zapanuje powszechne zadowolenie,

Gdy mędrcy wezmą się za rządzenie?

Nie zabijaj! Powiedział sam Bóg Doskonały.

Sami wiecie, jaki te słowa skutek dały.

Weźmy dekalog i dwa przykazania miłości.

One miały zapewnić życie w poprawności.

- Jak łatwo zauważyć, złu rady nie dały.

Złe uczynki dobrze się mają, jako się miały.

Nadal, jeden z drugiego podnóżek zrobić chce

I nadal poniewierany mści się, za krzywdy swe.

Coś mi mówi: zła z życia nie wyeliminujemy.

Jedynie to....? - Zminimalizować je możemy.

Do dzieła więc! Rąk nie opuszczajmy!

W walce ze złem wzajemnie się wspierajmy.

Dzisiaj: z przykrością przypominam, że w doczesności

Nie doczekamy się też sprawiedliwości.

Dawno temu Grecy Sokratesa cykutą potraktowali.

Żydzi zaś Syna Bożego - Jezusa - ukrzyżowali.

Czy my, dzisiaj - takowych - byśmy wychwalali?

Zło wśród ludzi się rozpleniło

I sprawiedliwości rozkwit uniemożliwiło.

Umiłowanie materialnych wartości

Doprowadziło do upadku moralności.

Dlatego bliżej nam do bliźniego wyzyskiwania

Niż do jego umiłowania.

           Spostrzeżenia

Wzrost społecznego rozwarstwienia

Powoduje wzrost niezadowolenia.

Kolejnym etapem: zdesperowanie.

Ostatnim zaś - wzajemne się mordowanie.

Najlepiej byłoby, gdyby doczesność, nie usuwała

Śladów przeszłości, które historia zarejestrowała.

Samo usunięcie kamienia ukształtowanego

Nie poprawi, ani wymaże czynu zaistniałego.

Ślady przeszłości, niech wiecznie trwają

I popełnione błędy, nam palcem wytykają

    Sylwestrowe Pyszności Operetkowe

Jestem zachwycony, pełen podziwu i uznania,

Dla Zespołu i Kuncowego dyrektorowania.

Takich ludzi należy w Polsce promować i cenić,

Oni w Niej mogą miernotę w złoto zamienić.

Takim trzeba wręczać batuty do zarządzania

Gminą, powiatem a nawet państwem – władania.

                                                                - 26 -

Może wtedy owoc władzy – nie samej goryczy,

Ale w sobie by zawierał – odrobinę słodyczy.

Ci ludzie, co – rzec można – sprawdzili się w boju.

Sprawowali by władzę rozważnie i w pokoju.

Nie wierzycie? –Spójrzcie na Kunca Warcisława.

A ujrzycie, jak powinna wyglądać włodarza postawa.

Gdy Mu pomieszczenia operetki do remontu zabrali.

I w zamian innego lokum nie zaproponowali.

On nie popadł w rozpacz i ręce mu nie poopadały.

Trudności do większego wysiłku go zdopingowały.

Zespół wraz z nim, nie bacząc na niewygody,

Wyśpiewywał arie, tak w słoty, jak i ładne pogody.

Razu pewnego w Teatrze Letnim – jak ich słuchałem,

Wracając do młodości, ze wzruszenia się rozpłakałem.

Jesienią w auli uniwersyteckiej wyśpiewywali.

Same rodzynki wybrane z operetkowych gali.

Najważniejsze – co chcę powiedzieć - przed Wami.

– W sylwestrowy wieczór przeżyłem „ Bal nad balami”.

Wybrano dla nas najwspanialsze, operetkowe specjały.

- Cudowne melodie, po salach uniwersytetu rozbrzmiewały.

Zaczęli od ust, dalej śpiewali o szaleństwie, o sławie i o Wilii,

Można powiedzieć – głównie – Leharowskich słuchaliśmy arii.

Jednak publiczność Ptasznikiem z Tyrolu tak się zachwyciła,

Że po wielu bisach, ze swoich miejsc się nie ruszyła.

Tylko – Jeszcze raz i jeszcze raz – śpiewnie wołała,

W zakończenie „operetkowych wspaniałości” – nie dowierzała.

Tak to Kunc ze swoją operetką po Szczecinie szaleje.

Zaczyna już o świcie – a kończy gdy już dnieje!

              Ścieżki życia

Życie - choć nasze - chodzi swoimi ścieżkami

Nie licząc się z naszymi potrzebami.

Mimo to, każdego dnia świtaniem

Cieszymy się, jego nastaniem.

Przeżyć, jak najwięcej dni pragniemy.

 – Choć, czym nas obdarzą, nie wiemy.

– Już słyszę głosy za plecami:

Przesadzasz waść, z tymi pragnieniami.

Już nie jednemu żyć się odechciało

Jak mu życie, co dnia, cierpień dokładało.

Dobro i piękno, nie zawsze w życiu dominuje.

Bywa, że człek, sam sobie dołek wykopuje.

Prawda! Ziemia jest okrągła – powiadają.

Lecz doły i góry – nie tylko równiny – ją pokrywają.

Na drodze życia – wszyscy – tak bogaty, jak i ubogi

Napotyka przeróżne nierówności – uskoki i progi.

Rzadziej byśmy, o nie się potykali

Gdybyśmy ręka w rękę chadzali.

Toteż, miast wytrząsać się, za moimi plecami

Pracujcie nad, prostującymi ścieżki życia sposobami.

Coś mi się wydaje, że otaczające nas ciemności

Utrudniają poruszanie się w doczesności.

Czy oświaty lampionów, do głów powstawianie

Nie ułatwiło by nam, po doczesności poruszanie?

                                                               - 27 -

Trochę mnie w reszcie

Ja często wracam do młodych lat

Kiedy to byłem dzielny, zuch i chwat.

I myślami po świecie wędrowałem,

Nawet do wnętrza gwiazd zaglądałem.

A dzisiaj zrzędą starym się stałem.

Nic ważnego w życiu nie dokonałem.

Przy świetle Jana Pawła drugiego

Dojrzałem w oddali skrawek dobrego.

Gdy chmury z horyzontu ustąpiły

Wiara i siły, znów we mnie wstąpiły.

Do roboty dziarsko się zabrałem

I oporną materię dla się oswajałem.

Gdy przybrała już kształt zamierzony.

Dopiero wtedy byłem uszczęśliwiony.

I gdyby podłości na świecie nie było,

Nie jedno, marzenie by mi się ziściło.

Ale Polacy wolnością się rozochocili

I zaraz ją na swawolę zamienili.

Hulaj dusza, z zachwytem zawołali

A cwaniacy z radości ręce zacierali.

Naprędce snuli swe wyobrażenia

O doborze miejsc do zagnieżdżenia.

Ponieważ do skutecznego działania

Potrzeba dobrego miejsca obrania.

Gdy wygodne pozycje pozajmowali.

Zaraz prawo pod siebie poustanawiali.

Posługując się prawnymi kruczkami

Darli z prywatyzacji pełnymi garściami.

Między ludzi kości niezgody rzucali.

Ci posłusznie, o nie za łby się brali.

Gdy mówiono o majątku rozkradaniu.

Media trąbiły o unijnym dotowaniu.

Dyżurne tematy nadal uwagę odwracają.

A ludzie zmyślne władze wychwalają.

Nieprawość w końcu mnie też dopadła

Nie odpuściła. Co tylko miałem ukradła.

Po latach, jak widzę nic się nie zmieniło.

Jedynie tylko, uczciwych w grze ubyło.

Krzywdy i biedy, co dnia przybywa.

- I podłość coraz szerzej się rozpływa?

     Ty Świecie

Świat ………?

Czym jesteś świecie?

– Dobrem i złem?

– Pięknem i brzydotą?

– Pogodą i słotą?

Któż Cię rozbierze

Tajemny Panie.

Czy jest w naszym zasięgu

Ciebie poznanie?

– Co tam!

Za daleko nie sięgajmy.

Za to, co odkrywasz

                                                               - 28 -

Całym sercem Cię kochajmy.

– I całego!

Do jednego – „TY”

Się nie ograniczajmy.

  Umiłowanie Matki

Ty polska glebo

I Ty polskie niebo

Jesteście jak talizmany.

- Od Boga nam dane.

A przez nas ukochane.

Same Was widzenie

Sprawia nam zadowolenie.

Choćby rosa, co świtaniem

Ku niebu się wznosi,

Niczym wznosząca ręce matka

Co o zdrowie dziecka prosi.

Polsko – Nasza matko!

To zapewne Ty, znękana,

O nasz los zatroskana

Ręce ku niebu wznosisz

I Boga prosisz

O nasze przebudzenie

Ze snu koszmarnego,

Od lat Polaków nękającego.

Czy my się przebudzimy

I Ją pocieszymy?

– Dobrze by było

Byśmy w końcu

Się z łoża zerwali

I oczy poprzecierali.

I sobie uświadomili

Że nęka nas, nie mara senna

Lecz jawa podłości pełna.

Ona, różne szaty przyobleka

I nieustannie nęka człowieka.

Boże! Czy wysłuchasz

Macierzy naszej wołanie?

Wysłuchaj! Iiiii

I uzdrów Jej córy i syny.

Zasil swą miłością ich czyny.

Otrzyj, swych rąk opuszkami

Jej lico pokryte łzami.

         Uśmiech

Zdrowsi byśmy byli

Gdyby bliscy uśmiechem nas darzyli.

– Takie już jest człowiecze ego

Że cieszymy się widokiem bliźniego

Na którego twarzy

Ciepły uśmiech się jarzy.

– On nawet pocieszy serce

Będące w rozterce.

Więc gdy spotkasz bliźniego

Uśmiechnij się do niego

                                                                - 29 -

Być może twój uśmiech kolego

Będzie lekarstwem na dolegliwości jego

Uśmiech nas nic nie kosztuje

Leczmy nim nawzajem się

On chętnie przeskakuje

Z jednych warg na drugie

Zawiśnięcie też praktykuje

Na wargach się znaczy

Jak tylko miłe oczy zobaczy

    W Bogu nadzieja

Boże nasz Boże!

Poza Tobą nikt nam nie pomoże.

Jedynie Ty jesteś tym, który

Rozwieje - wiszące nade nami - czarne chmury.

Temu do Ciebie się zwracamy

I o wsparcie, w boju, z wrogami życia błagamy

      Waleczne słowo

Najlepiej byśmy uczynili

Byśmy do walki ze złem słowa użyli.

Temu, niech do piętnowania podłości

Nie zabraknie nam pomysłowości.

A także, nie zapominajmy języka w gębie

Gdy dobro znajdzie się w potrzebie

Więc jako piechurzy stawajmy w szeregu

I miast bagneta chwytajmy dobre słowo z wybiegu.

      Wciąż zawody i to miłosne

Uwierzyłem słowom Solidarności

I nabyłem wątpliwości, do obiecanego przyrostu miłości.

Obiecywano nam poprawę losu.

Dziś mamy jedynie prawo głosu

Co cztery lata do urn go wrzucać będziemy.

W reszcie, nadal bezgłośni pozostaniemy.

A problemy, o sobie same znać dają.

Jak dawniej, życia nam nie umilają.

Są nieodłącznym towarzyszem człowieka

Mimo, ze ten nieustannie od nich ucieka.

Można by rzec, że ich nie tolerujemy.

Ale najczęściej sami sobie je fundujemy.

Bezproblemowe życie ułudą się okazało

Mimo, ze wielu, takie nam obiecywało.

     Wierszowane dywagacje

Góry, lasy, pola i rozległe wody.

Sprawcie, bym poczuł się młody.

Do Was wołam, bo Wy niestrudzenie

Zasilacie od wieków życia korzenie.

To Wasza pierś, niczym stworzyciela,

Życiodajnym tlenem, co żyje, obdziela.

Tak chciałbym, by wielkości siły,

Jak też ich zasoby, mnie nie opuściły.

By prężność członków się utrzymała

I głowa nie była taka ociężała.

Czasem bywa, że w niej coś zaświta.

Wtedy ręka, jak gwoździem przybita

Leży i woli odmawia posłuszeństwa

                                                                - 30 -

Niczym rycerz, wyzbyty męstwa.

Postępuję, z wolna krok za krokiem,

Patrzę i widzę gołym okiem,

Że wszystko wokół nieruchome,

– Lecz czy wszystko mi widome?

– Czas! On w miejscu nie ustoi.

Przed jego zębem, nic się nie ostoi.

On, odcisk swego piętna odbije,

Na tym, co martwe i na tym co żyje.

Nikt go nie przekupi, ani uprosi.

– Także ten, co nad innych się wynosi.

Na wszystko przyjdzie czas – powiadają.

– Śmierci, też wszyscy się doczekają.

Czyżby Czas był Panem Życia?

– Czas to toczące się koła życia.

To by wedle mnie tak wyglądało

Jakby w dużym kole dwa małe siedziało.

Na najmniejsze, dni i noce się nawijają.

Większe znów lata i zimy zliczają.

Podobne to do mechanizmu obiegowego.

Przekładnią planetarną – zwanego.

Mechanicy to znają.

Tyle, że oni filozofią się nie parają.

Całość z Boskiej Woli się toczy

– Jedynie pół obrotu widzą nasze oczy.

O drugim półobrocie wiedzy nie mamy.

– Od zarania w domysłach trwamy.

Co nie przeszkadza ich pomnażaniu

I swego za najlepszy uważaniu.

Obiegówka do połowy, w miarę znana

Byłaby do przyjęcia – choć trochę naciągana.

Bo oto, gdy czas przychodzi,

Człowiek ponad niewiedzę wychodzi.

Co prawda małe to i ciągle skrzeczy,

Ale jest na powierzchni widomych rzeczy.

Już od tej chwili wraz z kręgiem się wznosi

I ze swą obecnością naokoło się obnosi.

Jak destrukcji siły, nie przeszkadzają

Jego wszystkie organy się rozwijają.

Oj! – Gdyby one nam nie przeszkadzały,

To cierpienie i ból, by nam nie doskwierały.

My się jednak, na nie ciągle natykamy

I ich, szkodliwym działaniom ulegamy.

Także wiele dóbr, od Stwórcy otrzymanych

Zostaje destrukcji wirusem zainfekowanych.

Destrukcja ze sobą niesie wiele zaburzenia.

Z jej łona rodzą się wszelkie zwyrodnienia.

Ona w genetyce dobrze się orientuje

I na etapie genów ład boży rujnuje.

Nie czuje przed nikim respektu, ani obawy.

Atakuje – choćbyś był wzorcowo prawy.

Często się zdarza, że na kogoś się uwzięła.

– Nie ma sposobu, jakiego by się nie jęła,

By takiemu nieustannie zatruwać życie

                                                                -31 -

– O każdej porze dnia i nocy, jak i o świcie.

Niestety, wobec destrukcyjnej działalności

Spolegliwe są ludzkie przypadłości.

Choć dwa strumienie przez nas przepływają.

W czas suszy, wzajemnie się nie zasilają.

I dziwić nie sposób się temu

Jako, że jeden przeciwny drugiemu.

Pierwszy życie zasila życiodajnymi płynami.

Drugi podlewa szkodliwymi substancjami.

Stwórca, dopuścił obu występowanie.

– Muszą mieć do wykonania ważne zadanie.

Choć my, jako ludzie uważamy,

Że z tym drugim same kłopoty mamy.

On na drogę życia trudy nanosi.

A na wspólne pola niezgodę roznosi.

Sami wiecie, ile ten pierwszy się napracuje

Zanim to wszystko złe zneutralizuje.

Rzec można – Zło i Dobro nami zawiadują.

Reszta, to narzędzia, którymi się posługują.

Czyżby dwie wielkości zantagonizowane,

Przez stwórcę, kreatorami życia zostały obrane?

Gdybym twierdząco odpowiedział na to pytanie,

Zarzucono by mi, prawd wiary przekłamywanie.

Do dziś, za obecność Zła Diabła obwiniamy.

Lecz o jego oddalenie, Dobrego Boga błagamy.

Czyżby Dobry Bóg i Złem dysponował?

To czemu go całkiem z życia nie wyeliminował?

Zdaję się, że muszę przystopować

I za bardzo Dobra, ze Złem nie indagować.

Bo się okaże, jak za głęboko szpadel wbiję,

Niewiadomym będzie, co jest czym i co czyje.

Tak! Tak. – Za bardzo się nie dziwujcie.

I mnie, za nadmiar dywagacji nie strofujcie.

Sam wiem, gdy kogoś codziennie spotykamy,

To wydaje się nam, że dobrze go znamy.

Z Dobrem i Złem, też co dzień obcujemy.

– Czy jednak wszystko o nich wiemy?

Niejeden dostrzegłszy moje wątpliwości.

Przypisze mi szukanie dziury w całości.

A czy Zło i Dobro, to jednoznaczne wielkości?

– One mają relatywistyczne skłonności

Bo to, co dobrem będzie dla jednego.

Złem może okazać się dla drugiego.

A w świecie ludzie żyją jeden obok drugiego,

Pewnie temu, w nim, tyleż Złego, co Dobrego.

            Wierzcie mi!

Prawda jest, niczym deszcz z nieba.

Od którego przybywa chleba.

Bo gdy deszcz zboża nie podleje

– Zboże zmarnieje.

Plonu nie zbierzemy

I chlebka nie upieczemy.

Prawda zaś podlewa nasze uczucia

By nie stały się gumą do żucia.

                                                                - 32 -

Lecz zawierały takie wartości

Które prowadzą, ku moralności.

– Ta, nasze życie uładzi.

A gdy będzie potrzeba – doradzi.

                  Wolność

 Ja tracę orientację i zrozumieć nie mogę

Dlaczego Polacy ciągle wybierają złą drogę?

Ludzie to stworzenia wolność miłujące.

Polacy to stworzenia, wolności nie szanujące.

A wiadomo, kto wolności nie uszanuje

To zaraz bat zaborcy na plecach poczuje.

Wolność to roślina wspaniałe owoce rodząca.

Tyle, że starannej pielęgnacji wymagająca.

W Polsce większość by tylko owoce zbierała

A do prac pielęgnacyjnych innych zmuszała.

Stąd nasza wolność na zdrowiu szwankuje

A wiadomo – wróg słabość wykorzystuje.

I nieproszony wkracza w nasze progi.

Stąd bardzo wyboiste są „Polskie Drogi".

Innymi słowy można by rzec:

Polacy, znani są powszechnie, z bohaterskości,

W walce, o odzyskanie utraconej wolności.

Niezbite, tego dowody spotkamy

Choćby, pod Monte Cassino i Siekierkami.

Lecz, po wolności odzyskaniu

Kiepscy są, w jej pielęgnowaniu.

Polak jak tylko wolnym się poczuje

– Zaraz swego sąsiada dyskryminuje.

Sąsiad pięknym za nadobne odpłaca

I już rodzi się konflikt, a nie współpraca

Toteż, w państwie, miast jednoczenia

Najczęściej dochodzi, do rozwarstwienia.

Jedni drugich, od najgorszych wyzywają.

– Zdarza się, że wolności pozbawiają.

A że wolność jest matką każdego człowieka;

Widząc niesnaski, żałobną szatę przyobleka.

Chodzi zapłakana ulicami i pośród jaru

Ubolewając nad upadkiem - miłości czaru.

I woła - jak kochać się nie będziecie,

Rychło, na powrót w niewole popadniecie.

Napomina: Wyzbądźcie się kłótliwości!

Bo ona wiedzie wprost do upadłości.

Tymczasem, byśmy twardo na nogach stali

Wystarczy, byśmy wzajem się szanowali.

– Cóż począć? Skoro wielu, jako i my

Nie może postawić – owej – kropki nad „I”.

Gdybyśmy to uczynić zdołali

– Rzadziej byśmy, w konflikty popadali.

                    Zabiegi życiowe

Łaski Boskiej, nieustannie potrzebujemy.

Jej zesłania, w modlitwie upatrujemy.

Lecz Bóg przydzielił człowiekowi zadanie

Żeby zajął się, ścieżek życia oczyszczaniem.

                                                                - 33 -

Dlatego, że zło to jest wielkość, której Bóg

Choć wszechmocny - nie zmógł.

Toteż, dla zgodnego i godnego bytowania

Istnieje konieczność, ciągłego, ze złem zmagania.

       Zależności niepoprawne

Im bardziej prawo będzie pogmatwane

Tym bardziej kancelarie prawne będą oblegane.

Kruczki prawne w prawie, temu występują

Bo dzięki nim prawnicy dobrze prosperują.

Gdybyśmy je z prawa wyeliminowali

To byśmy rzadziej, w sądach się spotykali.

 - Ale ich wyeliminować nie zdołamy

Bo według prawników, na prawie się nie znamy.

                     Zło

Już tylu się do niego dobierało.

Lecz ono istnieje - jako istniało.

Lekceważącą minę przybiera

I jak doskwierało tak doskwiera.

Wielu z nas, nie raz je widziało

Jak z dobrem, przy jednym stole biesiadowało.

Czasem, też go ujrzymy

Jak w lustro spojrzymy.

Zdaję się, że nie odstępuje człowieka

Nawet, gdy on przed nim ucieka.

Nie ma dlań pory, tak dnia, jak i roku.

Szkodzi, judzi, tak w południe jak i o zmroku.

Czy to jesień, lato, wiosna, zima

- Zawsze, różnych sposobów się ima

I wysyła, swoje destrukcji siły

Aby ład boży, nieustannie burzyły.

Choć napojów i posiłków nie przyjmuje

To i bez nich, wyśmienicie się czuje.

Destrukcji siły, tak wielką moc mają

Że nawet planetami potrząchają.

Szybkość ich działania, porównać się da

Do pioruna padającego, z jasnego nieba.

Przy tych wszystkich, zła podłościach

Trza by wspomnieć o zła relatywnościach.

Ono jak kameleon barwy swoje zmienia.

No i ze złego - bywa - w dobro się przemienia.

O odmienności zła przekonywać nie trzeba.

Jednemu będzie głodem, drugiemu kromką chleba.

Gubiącemu portfel z forsą - zaszkodziło.

Znalazcę zaś ucieszyło.

Silnego ucieszy, słabszego wykorzystywanie.

Słabszemu, nie w smak, takie traktowanie.

Wczasowicz uciechę ma z pogodnego nieba.

Rolnik w tym upatruje niedobory chleba.

- No bo jak żytka deszczyk nie podleje

To na nic zasiew - żytko zmarnieje.

Weźmy drapieżnika - ten dobrze się czuje

Gdy zajączka, czy sarenkę upoluje.

Ludzie też, gdyby zwierząt nie mordowali

                                                                - 34 -

To by, często głodem przymierali.

Więcej przykładów przywoływać nie muszę

Na to, że zło ma dwie dusze.

- Jedna, nim na stałe pozostała

Druga dwa oblicza przybrała.

Toteż często się przydarza

Że jednym dokucza, a drugim dogadza.

Gdybym tak zechciał ucieleśnić zło

To bym powiedział:

Zło to jest osoba ta

Która bliźniego za nic ma

Która go do niecnych celów wykorzystuje.

A jak mu się nie podoba - zamorduje.

Np. zło ucieleśnione w niemieckim wydaniu

Nie poprzestało na zwykłej śmierci zadawaniu.

Jemu taka śmierć się podobała

W której osoba ludzka okropnie cierpiała.

Choć tak, na dobre, gdy mu się przyjrzymy

U wielu go sprzed, jak i w nas zobaczymy.

Ono, nawet w Raju na drzewie siedziało

I Ewę, do zerwania jabłuszka zachęcało.

Już po z martwych powstaniu Chrystusa Pana

Postać zła, z różnorodności szat była znana.

Nawet płomienne suknie stosów przywdziewała.

A także, krzyżackie habity, na się zakładała.

Pod palmami Ameryki się zadomowiła

I ludność tubylczą, chrześcijańską ręką batożyła.

Dzisiaj także, gdzie byśmy nie spojrzeli

Nie ujrzymy, czystej uczucia bieli.

Zewsząd strużki zła wypływają

I ludzi, płynącą w nich podłością zarażają.

Zło, niczym kamień syzyfowy

Nieustannie spada na ludzkie głowy.

Na krok człowieka nie odstępuje

I przeciw dobru go buntuje.

Żydzi przeciw Chrystusowi się zbuntowali

- Choć prawdę głosił, jednak Go ukrzyżowali.

Wydawać by się mogło, że zło zatryumfowało.

- Nie! pokonać Chrystusa mu się nie udało.

Chrystus, w trzy dni z martwych powstaje

A Jego życie zaczątek Chrześcijaństwu daje.

Chrześcijaństwo także złu ulegało i ulega.

Choć początek bierze, prosto z nieba.

Wszak Chrystus-Bóg, temu porzucił niebieskie trony

By człowiek, nie czuł się, w odmętach zła pozostawiony.

By człowiek uwierzył, w miłość Syna Bożego

Który z nieba zstępuje by wesprzeć słabości jego.

By człowiek uwierzył, że złego

Nie da się wyeliminować z życia doczesnego.

Chciał nie chciał, zła, z życia nie przepędzimy.

Widocznie posiada ono moc, której sam Bóg

Choć wszechmocny, nie zmógł.

Temu, dla zgodnego i godnego bytowania

Występuje konieczność, ciągłego z nim zmagania.

Słyszy się też głosy, że zło, to dopust boży

                                                               - 35 -

By ludziom, życiowe trudności mnożył.

W takim razie, otwarcie powiedzieć by trzeba

Że zło, nie z piekła jest rodem, lecz z nieba.

- Oj! coś mi się chyba poplątało.

Kończę! - Oby tylko to się na coś zdało?

Aleeeeeeeeeee............................................!

Niech mi ktoś odpowie, jak to się dzieje

Że - mimo wszystko - świat, istnieje?

          „Znaszli ten kraj”

W którym zbóż łany

Mienią się, niczym stepowe burzany?

I taki, gdzie sosny z niebem gadają

Mimo, że piaszczystą glebę porastają?

I taki, na którym Bałtyk wsparł się kolanami

A Polscy Rycerze śpią pod Tatrami?

I taki, w którym, jak Jontek Halśki żałował

To mu nawet Halny zawtórował?

Pewien Organista usłyszał ich zawodzenie

W gamy poukładał i wyszło operowe pienie.

Tenorzy nieustannie, do dziś je śpiewają

Co słysząc, wrażliwsi – bywa – łezkę ocierają.

Ale i taki, w którym wierzby i brzozy płaczą

Nad Narodu dolą tułaczą?

I taki, w którym sąsiad do sąsiada

Rzadko kiedy zagada?

Najczęściej, niechęć do rozmowy

Tłumaczy bólem głowy.

I wcale go nie interesuje

Jak ten, zza ściany się czuje.

I taki, który „Solidarnością” słynie

A jedność błąka się w uczuć głębinie?

I taki, co wszyscy by chcieli

– Nie piorąc – spać w czystej pościeli?

I taki, gdzie zło z dobrem pod rękę chadza

I jak godnie przeżyć dzień – doradza?

I taki, gdzie głupszy uczy mądrzejszego

Jak ma zbudować mieszkanie dla niego?

I taki, gdzie najtrudniej przychodzi jednemu

Wyrażenie uznania swemu bliźniemu

Natomiast, chętnie oskarża go

O wszystko – co po świecie chodzi – zło?

I taki gdzie, nawet na ulicy słyszy się:

To nie ja, to ty robisz źle?

I taki, gdzie trzy zdania się pojawiają

Jak dwie osoby o błahostkę się spierają?

I taki, co wszyscy na wszystkim się znają

Lecz odróżnić zła od dobra – rady nie dają?

I taki, w którym co wtóry

Na bliźniego spogląda z góry?

I taki, gdzie wolność z swawolą mylą

By cieszyć się rozkoszy chwilą?

I taki, gdzie Niepodległość Narodu

Często przymiera z głodu.

Do tego, przez obcych jest poszturchiwana

                                                               - 36 -

Bo należną czcią nie jest otaczana?

I taki, w którym – gdyby:

Prywatę i kłótliwość zamknął w dyby

Z „jadłospisu” usunął przywileje stanowe

To by długo nie czekał, na jego oblicza odnowę?

A także i taki, w którym – gdyby

Pracowano rzetelnie, a nie – niby

To nikomu kiszki by marsza nie grywały

Jako, że i OPS należycie by funkcjonowały?

Tych pytań i gdybów trochę się namnożyło.

Pozwolę się zapytać – czyżby to Polski się tyczyło?

A także – ile w tym kraju jest ludzkiej, dobrej woli?

– Odpowiedzcie!

Jeśli wolny rynek – czas znaleźć – na to zezwoli.

Zapomniał bym!

I taki, w którym, po upływie stu lat

Żyje spór, kto w odzyskaniu Niepodległości był przewodni chwat?

            Zostanę sam

Zostanę sam wśród swoich dróg,

Co każda w inną stronę wiedzie.

- Zostać i stać? Nie! To nie dla mnie.

Lecz w którą udać się stronę?

Gdybym tak wiedział, Która jest ta,

Co mnie zawiedzie do celu?

Znowu mam problem.

Gdzie jest mój cel?

I jak go szukać, wśród wielu?

Będę się wspinał, będę drapał,

Wysoko! Po błękit nieba!

Może gdzieś znajdę sens istnienia.

- Cel życia istot ludzkich.

A może celem życia jest

- Szykanie tego celu?

Tak mniemałem, przed laty wielu.

Dzisiaj wiem, ze nie jestem sam.

Całe rzesze – jeśli życie znam

Swego celu poszukuje

Lecz – mało kto go znajduje.

Bywa, że pod stertą rupieci

Odnajdziemy skrawek, co świeci

I choć nęci blaskiem swym

To nie ujrzymy swego celu w nim.

To błędny ognik, co się ukazuje

Temu, co swego celu poszukuje.

– A może tak woltę wykonamy

I szukania celu zaniechamy?

Zaczniemy składać dary codzienności

Ze swoich umiejętności?

Życie będziemy brać jak leci

Wychowując na ludzi swe dzieci?

            Żeby Polska

Żeby Polska, dobrze się miała

I własną piersią zło odpierała,

                                                               - 37 -

Nie wystarczy klęsk świętowanie.

Koniecznością jest, o tu i teraz zadbanie.

My zaś nad swymi porażkami ubolewamy.

A wszechobecnej podłości nie zwalczamy.

A wiedzmy, że żołnierzami wyklętymi

Zawsze są, walczący z władzami podłymi.

Chwyćmy więc dzisiaj oszczepy w dłonie

I utkwijmy je wszystkie w podłości łonie.

Żeby polskie łany, uczciwością zaszumiały.

A źdźbła rozwagi swobodnie wzrastały.

Wtedy nikt, nikogo wyklinał nie będzie,

Bo zgodne współżycie zapanuje wszędzie.

                         Życie

Lżej by się żyło, jak byśmy o bliskich pamiętali.

Jeszcze lżej, gdybyśmy ich, zwyczajnie kochali.

Jeśli tak, to podajmy sobie nawzajem ręce,

Może wtedy nikt nie będzie żył w poniewierce?

Wydaję się, że nam do szczęścia by wystarczyło,

Jakby większość ludzi, żądzy władzy się wyzbyło.

– Czy aby na pewno?

Wszak zauważać i takiego człowieka się daje,

Który zadając ból, uczucia zadowolenia doznaje.

Odstąpmy jednak od nadmiaru zła eksponowania

Zauważmy w ludziach potrzebę dobra wyrządzania.

Bo niezaprzeczalnie – wśród nas – tacy są,

Którzy zachwycają zachowaniem i postawą swą.

- Gdyby tak „Ludzi Dobrej Woli” było za mało.

Czy wtedy życie na ziemi, by się utrzymało?

              Bóg a zło

Zło jest to wielkość, której Bóg

Choć wszechmocny - nie zmógł.

Temu, dla zgodnego i godnego bytowania

Istnieje konieczność, z nim się zmagania.

W życiu, często tak się układa

Że ono nam, na barki krzyże nakłada.

I czy wierzymy w Boga, czy nie

W pocie czoła musimy dźwigać je.

– Niestety, życie zakłócają burze jak i ciągła słota

Ale czyż Chrystus, nie na krzyżu dokonał żywota.

                 Bóg a dobro

Dobro, gdzieś się zapodziało?

Powróć i to już.

Bym się nie bał życiowych burz

Niech poczuję twój lekki wiew

Wciągnę cię w swoje piersi

Odetchnę twą świeżością

Uściskam z twą czułością

Połączę twe dłonie z moimi

I ze złem będziemy walczyć nimi

Nie mogę dłużej bez ciebie żyć

Coraz cieńszą staje się mego życia nić

Pęknie, gdy sam będę ze złem się bić

                                                               - 38 -

Nie chciał bym ulec tak szybko złu

Chciałbym, z raz mocniej dołożyć mu

Dobro! – Nie zwlekaj

Wesprzyj mnie, w walce ze złem

Bo nie wiem jak z nim walczyć i czem

      Człowiek

Człowiek!! – kto to???

Wybryk natury?

Czy boski żart, który

Raz cieszy

Innym razem peszy

A może to….

Ideał wypaczony przez zło?

Jak by nie patrzył to człowiek

Mógł by być kimkolwiek

Tylko żeby wojnami nie pisał swej historii

I żeby je wszczynający nie chadzali w glorii

       Diabelskie przynęty

Diabelskiego dzieła odnoga

To zachęta odstąpienia od wiary w Boga

Bóg z diabłem nie wchodzi w układy

Bo on łamie wszelkie boskie zasady

Ludzi kusi wszelkimi sposobami

By pogardzali boskimi zasadami

Uciechy podsuwa, niby od niechcenia

Zachęcając w ten sposób do swawolenia

Swawola, to przynęta wypróbowana

Najchętniej przez ludzi połykana

Wtedy nie jednemu, z ludzi się wydaje

Że to, z diabłem życie staje się rajem

Nie zauważają, jednak w swym zachwycie

Że zdrowiu szkodzi owo, rajskie Zycie.

Także życie na łanach swawoli

Nie polepszy ludzkiej doli

Polepszyć ją, wiara w to nam dopomoże

Że otaczają nas, nie diabelskie, lecz Dary Boże

                               Obrazy

Dzisiaj, jak co dzień oddychałem powietrzem

I …. I – wierzcie mi – ani razu się nie zachłystnąłem.

Obrazy do mnie docierały

Ale sam nie wiem skąd się brały

I jakim sposobem, zewsząd mnie otaczały.

Nie mogłem się przed nimi opędzić.

Wyobraźcie sobie, że obrazy niektóre

Wprost atakowały moje narządy optyczne.

Niemal wołały: My bardziej widoczne są.

Te obok nas, same nie wiedzą, czego chcą.

Jeśli nie zarejestrujesz naszego widoku

Będziemy tkwiły długo, w twoim oku.

Nie wiem jednak, jak to się stało

                                                                - 39 -

– Czy moje oko ich nie tolerowało?

Tak czy owak, do rejestru pamięci się dostały

I do dzisiaj w nim pozostały.

I wystarczy, bym przymknął oczy

To ich widok zewsząd mnie obskoczy.

Bywa, że kręcę głową i fukam ze złości

Gdy brzydactwo powraca do mej świadomości.

Do miłych wspomnień chętnie wracamy

Niczym, po smakowitości, po nie sięgamy.

Miłe wspomnienia nam życie umilają

Niczym obrazy, które ludzie na ścianach wieszają.

Toto ścierwo, – że tak się wyrażę

Nie zwraca uwagi na moją obrazę.

Niemal nieustannie wywleka same okropności

O Polakach – twierdząc, że chylą się ku upadłości.

Że koniec Polski jest bliski

I że wszyscy popadamy na pyski.

Polska, jako kraj – z dziada, pradziada – mój

Jawi mi się, jako poplątany sznurów zwój.

Najgorsze, że nie widzę możliwości, go rozplątania.

Świadomość niemożności, jest nie do wytrzymania.

Czemu pamięć z wyobraźnią się na mnie uwzięły?

– Jeśli chciały odebrać mi spokój – to swego dopięły.

 Pewnie innych także spokoju pozbawiły

Lecz żyć z niepokojem, to ponad ludzkie siły.

Ciągły brak spokoju, to niczym ciągła ulewa

Co to naleje wszędzie, nawet tam gdzie nie trzeba.

Skutki niepokoju, głównie złe instynkty pobudzają.

– Te zaś, niecnoty i niezgody ludziom podrzucają.

  Kiedyś napisałem: „ jak z nieba deszcz lunie rzęsisty

To brudy spłucze i każdy potok stanie się czysty”.

Zawołam: Boże! Spraw, by takie deszcze popadały

Co by, spomiędzy nas, niecnoty i swary wypłukały.

A ich resztki, w zakamarkach dusz i serc pozostające

Niech przepędzi wiatr i wypali słońce.

– Gdyby tak Bóg zechciał spełnić prośby moje

To by się rozplątały polskie sznurów zwoje

I z głodu powymierały ludzkie niepokoje.

A jak byśmy chcieli by świat stał się rajem

Sprawmy by życzliwość stała się zwyczajem

Pokój

O czym myślisz Tadeusz?

Myślę o pokoju na świecie

I co by tu zrobić trzeba by było

By dla wszystkich go wystarczyło

Byśmy co dnia go spożywali

I nigdy się nim nie nasycali

Bo pokój to takie danie

                                                               - 40 -

Co smakuje niesłychanie

Wszyscy nim się zajadają

Lecz nieliczni je przyrządzają

A tłumaczyć nikomu nie trzeba

Że pokój jest pożywniejszy od chleba

Więc niech każdy na względzie to ma

By od małego uczyć się pokoju uprawiania

           Racja stanu

Ludzie zastanawiają się od wiek wieka

Jaka jest racja stanu człowieka?

Od odpowiedzi na to pytanie

Będzie zależało nasze inwestowanie

No bo w co inwestować jak nie wie się

Co jest ważne, a co nie

Wiele teorii rozwinęli filozofowie

Musieli być z niepewnością w zmowie

Teoretyzowali ludziom życie

Nie układając go sobie należycie

Także racja stanu człowieka

Niczym podmuch w dal ucieka

Gdy ktoś, by nie uciekła przytrzyma

To się okaże, że języka nie ma

Także nie ma skąd dowiedzieć się

Co jest ważne, a co nie

Błądzi też człowiek długie lata

Aż go los z jakąś ważnością wyswata

Los za podszepty nie odpowiada

Ciężar wyboru na barki nam nakłada

Ciężar zaś to do siebie ma

Że nieustannie przygniata

Dążenia unieść nas nie dają rady

Mimo, że nie brakowało nam swady

Potykamy się idąc krok za krokiem

Spoglądając w niebo tęsknym okiem

No bo gdzie patrzeć jak nie tam

Skąd słońce oświeca drogi nam

Podświadomie wzrok ku niebu kierujemy

Bo stamtąd promyka wiedzy oczekujemy

Wszak nawet drzewa ku niebu się pną

Zapewne temu, że większe urosnąć chcą

Pewnie też i ludzie

Patrzą tam, gdy znajdą się w trudzie

A poszukiwanie racji stanu ważności

Widocznie nie należy do łatwości

To wyobraźnia wzrokiem naszym steruje

Słyszała, że wiedza stamtąd promieniuje

Na wiedzę dłużej nie czekajmy

Najbliższego promienia się czepiajmy

Nadstawmy tak swoją skroń

Aby swym ostrzem przebił ją

Jak w głowie jasność zawita

To wypłynie z niej wiedzy do syta

A na niej jak oliwa

Będzie taka prawda pływać:

By wyjść na ludzi

                                                                             - 41 -

Musimy się wiele natrudzić

                 Rada

Nie cedujmy, na Barki Boże

Tego, co każdy z nas udźwignąć może.

Uprawiajmy gimnastykę i ćwiczenia siłowe

– Więcej dźwigniemy, gdy ciało będzie zdrowe.

A jak do tego włączymy odwagę i chęci

Wtedy żaden ciężar, do dźwigania nas nie zniechęci.

Oczekiwania

Spływamy z niebytu w istnienie

Zatopieni w przestworzach

Unoszeni podmuchami historii

Stąpający niepewnie po bezdrożach

Otuleni krzewami kłamstw

Zwodzeni nieznaną prawdą

Oczekujący na Królestwo Boże

Pełni nadziei i niepewności

Chwały i pokory

Jednak bezgranicznie pewni

Jego przyjścia w chwale

Ufni w mesjańską przypowieść

A tymczasem wiatr historii

Przywiewa burz stada

Z których poza deszczem

Na ludziach niepokój osiada

No i zamiast deszczem obmyci

Chodzą płaszczem niepokoju okryci

To też jak jedni drugich mijają

To podejrzliwie na się spoglądają

Lepiej by było byśmy się schronili

I najzwyczajniej w wannie się umyli

A jak się do sucha wytrzemy

To całkiem – „do rzeczy” – będziemy

Po umyciu nie zapomnijmy o jedzeniu

I dopiero wyjdźmy naprzeciw zadowoleniu

Spotkanie zadowolenia na swej drodze

Poświadczy, że niedaleko jest Królestwo Boże

"Zrymowane życie"

Wiara w Boga

Wierzmy w Boga Jedynego

Różnymi sposobami wyznawanego.

Boże

Boże! Prosi Cię ród człowieczy.

Miej nas zawsze w swojej pieczy!

O przykazaniu miłości

Zaklinam Was jak Bóg na niebie!

Odpowiedzcie!

Ilu z nas kocha nie tylko siebie?

                                                               - 42 -

Zgoda

Prawda niezbita woła - Niezgoda

Nigdy, w potrzebie nam ręki nie poda!

Tedy szukajmy zgody, w umyśle i dłoni

Jedynie ona, od upadku nas uchroni.

Skutki pozdrowień

Dusza moja się rozwesela,

Jak dostaję pozdrowienia od przyjaciela.

W odwrocie zaraz przesyłam mu swoje.

No i wtedy weselsi czujemy się oboje?

Misja każdego z nas

Śmiem twierdzić, że nie doczekamy się bytu poprawienia

Jeśli nie poczujemy w sobie misji, jego naprawienia.

Wyklinanie

Abyśmy się wzajem nie wyklinali

Wystarczyłoby, abyśmy się szanowali.

Wpływy

Nie tylko rozumem, niektóre panie

Wpływają, na Panów zachowanie.

Wpływy na ludzkie losy

Nie zapominajmy! Na nasze losy

Wpływ także mają bliźnich głosy.

Oferta usługowa

Dobro i zło tak jedno, jak i drugie

Oferuje Nam swoją usługę.

Zła sidła

To temu, że często wpadamy w zła sidła

Wołamy: Już reszta życia mi zbrzydła.

Gościna

Sam sobie godności ujmuje

Ten, kto swego gościa źle traktuje.

Oni

Nie ma Onych - jesteśmy My.

I to pośród nas są dobrzy i źli.

Skuteczność zła

Zło jednakowo dręczy

Niezależnie od sprawcy intencji.

Wyrządzona, choćby niechcianie

Szkoda, szkodą pozostanie.

Piękna i bogata Polska

Polska to piękny i bogaty kraj, o każdej porze roku.

Nasza Ojczyzna to wspaniały Pokój.

Tylko, że jego lokatorzy

                                                               - 43 -

Nie do uczciwej, rzetelnej pracy, lecz swarów są skorzy.

No i.? Ich działania, o każdej porze roku

Nie przysparzają Polsce uroku.

Chcąc doczekać się zachowań poprawności

Wołajmy zgodnie: Przybądź ku nam Życzliwości.

Jak już Życzliwość, dla się pozyskamy

Rychło i Zgoda zapanuje między nami.

Zgodne działanie, zaś dobrem zaowocuje

Po czym, już każdy z nas dobrze się poczuje.

Odnoszę wrażenie

Że reżyserami scen na polskiej arenie

Nie są ludzie mający polskie korzenie.

Wyznawajmy zasadę

Bliźniego postępowanie

Nie może wpływać na moje zachowanie.

Powołanie do Kapłaństwa

Odpowiedzcie, czy do Kapłaństwa Powoływanie

Nie stoi w sprzeczności, z Wolnej Woli posiadaniem?

Niemożność

Choć byśmy wyszli z siebie, nie zdołamy

Nie myjąc się być czyścioszkami.

Dwa warunki

I

Wtedy i tylko wtedy!

Polska stanie się solidnym krajem

Gdy wzajemny szacunek

Stanie się zwyczajem.

II

Solidność zatryumfuje

Gdy jeden, drugiego uszanuje.

Chęci z czynem, do tego dołożyć trzeba

Bo solidność, sama nie spadnie z nieba.

Cześć i Chwała

Cześć i Chwała Walczącym o Polskę

Chwała wszystkim, którzy tak Polskę kochali

Że w walce o Nią swe życie oddali!

Rada dla brata

Szukaj wiosny za młodu, mój Bracie.

Na starość czekają opadłe liście, na Cię.

Media

Środki masowego przekazu miast informowania

Wzięły się do - ludźmi - manipulowania.

Toteż, najczęściej odbiorców dezorientują

Z rzadka skutecznie doinformowują.

                                                                 - 44 -

Wyznanie

Jezu! Jezu! Ciebie czczę i wyznaję.

Boś oznakował ziemskie rozstaje.

Przypomnienie

Pamiętajmy!

W życiu, często tak się układa

Że los nam, na barki krzyże nakłada.

I czy wierzymy w Boga, czy nie

W pocie czoła musimy dźwigać je.

Refleksja

Zachowujmy się tak, jakbyśmy mieli wiecznie żyć.

Lecz baczmy nieustannie, na cienką życia nić.

Znaczenie człowieka

To nie sam człowiek, lecz owoc jego pracy

Dla innych ludzi - dopiero - coś znaczy.

Wpisane w bycie

Czy zauważamy to, że w bycie

Wpisano nie tylko świeżość, ale i zgnicie?

Rzut oszczepem

Nie wystarczy samo oszczepu wyrzucenie

Lecz dopiero jego, w cel trafienie.

Szelmowska opozycja

Polacy, pośród siebie takich mają

Którzy w walce o władzę, z obcymi się zadają.

Ci bez namyślania

Zachęcają ich do Polski rozmontowania.

Nie zapominajmy, że ta wilcza sfora

Do okaleczenia Polski jest skora

I w zaspokojeniu swego apetytu

Posunie się do szelmowskich chwytów.

Nie dopuśćmy, by nas omamili

I jako narzędzi do rozbiorów Polski użyli.

Siła destrukcji

Największa destrukcji siła

W ważniactwie urzędniczym

Swe gniazdo uwiła.

Ważniactwo

Ważniactwo, nie tylko urzędnicze

Przywarą, najbardziej szkodzącą publice.

Smak urzędniczy

Często jest pełne goryczy

To co robią urzędnicy.

Przypomnienie

Żebyś wiedział cny człowieku

I żył tym, na co dzień

                                                                - 45 -

Że od zarania wieków

Bóg Panem, a bratem Przechodzień.

Życiowe narracje

W życia narracji

Każdy pilnuje swoich obligacji.

Życzliwość

Życzliwość wierna przyjaciółka człowieka.

Przed mamoną, niezwłocznie ucieka.

Wolne miejsce, po życzliwości

Zajmują natychmiast ludzkie przypadłości.

O Miernocie

-I-

Chodzi pośród nas miernota i ocenia

Co dobre, a co złe dla stworzenia .?

Uciechę, przy tym ma z tego

Jak spotka, od się słabszego.

-II-

Chodzi miernota pośród lasu

Robiąc przy tym wiele hałasu.

Czyni tak, dlatego jedynie

Aby ją zauważyły, choćby dzikie świnie.

-III-

Czy mamy w sobie, tyle pokory i cnoty

Aby się przyznać do miernoty?

Pomiary kroku

Dobrze zrobimy, jak w połowie roku

Zmierzymy długość oddanego kroku.

Gdzie moje okulary?

Gdyby nie to okularów ciągłe szukanie

Przybyło by nam czasu, na materii kształtowanie.

Powroty

Czy ktoś nas wyleczy

Z powrotów do złych rzeczy?

Zapobieganie

By nie zaszkodzić międzyludzkim relacjom

Trzeba powściągnąć wodze swoim racjom.

Wicie gniazda

Nie oglądajmy się na ręce czyje

Bo czyjaś ręka nam gniazda nie uwije.

Podobno

By pozyskać w bliźnim wroga zajadłego

Trzeba oddać mu wszystko, co się ma dobrego.

Do aktorów

Aktorzy!!! To widzowie z sali

Was, za swych idoli uznali!

                                                                - 46 -

Więc o tym nie zapominajcie

I dzień powszedni, także im umilajcie.

Bo życie to nie tylko granie i oglądanie

Ale także godne i zgodne egzystowanie.

Lewiacja

Lewactwo, zamiast tworzyć programy

Promuje rozwiązłość hasłami

Głoszącymi, że wszystko kończy się i zaczyna

Tam, gdzie fallus i wagina.

I w LGBT-cie

Roznosi je po całym świecie.

Igrzyska

Wszystkie uciechy, zabawy, jak i igrzyska

Nie wytworzą czegoś, co włożymy do pyska.

Ograniczenia

By bardziej, nam smakowały życiowe dania

Ograniczmy w nich dawki żądzy władzy i posiadania.

Przykaz

Hierarchia potrzeb ważności

Egzystencję najprzód niech ugości!!!!

Ochota

Nieważne! Czy nam się podoba, czy nie

Nie można robić wszystkiego, co się chce.

Bo czasem to, na co mamy ochotę

Dla bliźnich może być wykrotem.

Zasłyszane

Coraz szybciej przebierają nogami opozycjoniści

Czując, że ich sen o przejęciu władzy się nie ziści.

Nasze zagony

Wszyscy i każdy z osobna będzie zadowolony

Jak nasz łan zboża wyda większe plony.

Nie szczędźmy, więc siły

By nasze zagony się zieleniły.

Bezowocność

Zapewne będziemy sobie włosy z głowy rwać

Ujrzawszy w lustrze bez owoców roślinną nać.

Dwa dni

Choć dzień po dniu, ze sobą sąsiadują

To jednak, nie jednakowo nas traktują.

Jeden wzmocni i słabość uleczy

Od drugiego dostaniesz kulą w plecy.

Metafora

Metafora - ?

                                                                - 47 -

Do pogardzania, prostym słowem jest skora.

Na personę, przez jurorów wykreowana

Mimo, że nie zawsze jednako jest wykładana.

Szarogęsi się butnie pośród słowa.

I często je między zarośla chowa.

Ukryte słowa rzadko kto odnajduje

Temu poezja tylko z wybrańcami się kumpluje.

Ale zwykli zjadacze chleba

Też chcieliby ujrzeć skrawek poetyckiego nieba.

Zabłąkana myśl

Jedna z błądzących myśli nie uwierzycie!

Zgwałciła moją głowę, dziś, o świcie.

Nim zdążyłem zanegować ona wyjrzała

I, z głupia frant, takie pytanie zadała:

Czym się różni szafarz od szamana?

Może Wam, odpowiedź na nie jest znana?

Pytanie do spowiednika

Czy celebra i słów modlitwy współgranie

Wpływa na jej przez Boga wysłuchanie?

Chrystus Pan

Czcijmy Chrystusa, bo On

Dla uświadomienia człowieka opuścił tron.

W człowieka się wcielił, na dobre i na złe

By człowiek wiedział, że wielkości te

Są bliźniętami nierozłącznymi

I do zrealizowania wolnej woli potrzebnymi.

Rujnująca siła

Wiedzcie, że rujnująca nas zła siła

W nieprzyjaznym środowisku się zrodziła.

Proste zależności

Dawcą i biorcą usługi jest każdy z nas!

Czy swoją podajemy w dobrym stanie i na czas?

Jeśli mamy, co do tego wątpliwości

Nie wymagajmy od innych doskonałości.

No, bo jak moglibyśmy cieszyć się innych wytworami

A nie umożliwiać im cieszenia, wraz z nami?

Wszak oni dopiero by się ucieszyli

Gdybyśmy im swoją, w dobrym stanie dostarczyli.

Zauważyć tutaj by trzeba, że te zależności

Jakby trąciły, dwoma przykazaniami miłości.

Którym, frywolne wyłożenie

Nadałoby takie brzmienie:

Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie

I Jak ty mnie, tak ja tobie.

Infantylne rozumowanie ktoś powie.

Ja na to do prostoty nie potrzebni filozofowie.

Po namyśle mniemam nikt mi nie zaprzeczy

Że takowe rozumowanie jest całkiem do rzeczy.

Temu, choć wiem, że tym ludzi nie zbawię

To krok dalej jeszcze postawię.

                                                                - 48 -

I powiem chcąc zrobić raj z doczesności

Wystarczy przestrzegać dwa przykazania miłości!

Ich uniwersalności zaprzeczyć się nie da

Bo, do czynienia z miłością każdy z nas ma

I każdy z nas wie

Że miłując, miłowania chce.

Przyjacielskość

Mając, do kogo rzec Przyjacielu!

To mniemam jesteś jednym z niewielu.

Trudności w codzienności

Najtrudniejsze nie tylko domowe zadania

To dochodzenie do wspólnego zdania.

Zachęta do przełożenia zwrotnicy

I

Zamiast "Czerwonej zarazy" piętnowania

Weźmy się, do "tu i teraz" naprawiania.

II

Zamiast politycznej szamotaniny

Usuwajmy, szkodliwego zła przyczyny.

Relatywności w doczesności

I

Nie przebierze miary

Składający sute ofiary.

II

Na bogatego Matyska

Z rzadka przychodzi kryska.

III

Smarującemu łożyska

Szybciej kręcą się koliska.

Kontradyktoryjność

Zasada kontradyktoryjności

To wrzód na ciele sprawiedliwości.

Ona, do procesu wnosi tyle dobrego

Co narkotyk do krwiobiegu.

Władza

Siedzący przy władzy

Nigdy nie będą nadzy

Las

By się dowiedzieć, co w lesie się dzieje

Trzeba starannie przeszukać knieję.

Uznanie

Choć prowadzisz się bez przygany

Nie zawsze, za takiego zostaniesz uznany.

Figura

Nie zdobywszy miana Figury

                                                                - 49 -

Nie oczekuj na laury.

Postrzeganie prawa

Wbrew powszechnemu mniemaniu

Utwierdzam się w przekonaniu

Że prawo także służy

Do utrudniania ziemskiej podróży.

Sędziowie bojąc się skrzywdzonych odwetu

Chadzają w przyłbicach immunitetu.

Bezkarnie pomiatają podsądnymi

Wysługując się artykułami prawnymi

Które preparują, na swoje potrzeby

Wrzucając, jako truciznę do społecznej gleby.

No i społeczność, która na niej wyrosła

Nie może się obejść bez prawnego posła.

Ten, za swe posłannictwo pobiera gażę

I bywa, że pokrzywdzonemu drzwi pokaże.

Krzywda zaś lubuje się w rewanżowaniu

Tyle, że po dłuższym nawarstwianiu.

Po wezbraniu, z brzegów występuje

I spienioną, krwawą falą atakuje.

Śmiem twierdzić, że pokrętne prawo i sądy

Sprowadzą na nas dzień sądny.

Solidna praca

Hej, kto Polak niech się weźmie do solidnej pracy.

Dziś bardziej potrzebni fachowcy, niż wojacy.

Solidna praca, to produkt, często niedoceniany.

Zwiększymy osiągi, gdy zostanie zrewaloryzowany.

Słowo poezji

Poezja łagodzi obyczaje powiadają.

Nie bójmy się tych, którzy z nią przystają.

Pewnie to prawda, nad prawdami

Bo ona operuje słowami.

A słowa, choć wielką moc mają

To jednak do nikogo nie strzelają.

Lecz potrafią, nawet ożywiać kamienie

A także dolin i gór przenoszenie.

Nawet melodyjnie szumią nam drzewa

Gdy się je w poezji szaty przyodziewa.

Słowny wyrób spoetyzowany

Za niezbędny do życia winien być uznany.

Dobre słowa bujajcie pod niebiosa

I niech was zrasza uznania poranna rosa.


Dobry1
O mnie Dobry1

Dziennikarzem Obywatelskim

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości