Jak się masz Polsko w nowym towarzystwie? – Chciałoby się zapytać, po prawie siedmiu latach bytowania Polski w strukturach Unii Europejskiej. Na samym wstępie, jeszcze jedno – w moim odczuciu – podstawowe pytanie. Gdzie można znaleźć – jeśli takowy jest sporządzany – raport, czy zwykłe roczne sprawozdanie(a) finansowe – coś takiego, jak zestawienie wielkości:
- budżetu pochodzącego z unijnych składek wnoszonych przez poszczególnych członków w rozbiciu na członków,
- kwot przyznawanych dla poszczególnych członków z unijnego budżetu,
- kwoty przeznaczonej na utrzymanie wszystkich unijnych jednostek rządowych i samorządowych, (utrzymanie administracji i organów samorządowych)
- oraz podobny raport, lub sprawozdanie finansowe dotyczące rozdziału otrzymywanej z Unii Europejskiej dotacji.
Coś o – niby – korzyściach wynikających z przynależności do UE
Materiały dotyczące akcesji Polski do UE – w moim odczuciu – są wytworem, jak gdyby jednej agencji reklamowej, mającym na celu ukształtowanie bez krytycznej postawy czytelnika, w której nie może powstać, nawet cień wątpliwości do korzyści płynących z akcesji. W okresie kandydackim chodziło o stworzenie atmosfery oczekiwania na przyjęcie w poczet członków Unii, atmosfery niepewności, takiej jaką ma petent oczekujący w poczekalni na pozytywne załatwienie swojej prośby złożonej w urzędzie gminnym. I muszę przyznać, że zabieg ten zadziałał skutecznie. Ja – sceptyk unijny – bez mała, a dałbym się na niego złapać. Pierwszym, unijnym „rajskim owocem” stanowiącym swego rodzaju przynętę dla „napływowych rybek”, który zapachniał, a może wręcz zaśmierdział podchwytliwością były dopłaty na zalesienie. Wystarczyło wklepać w Google hasło „dopłaty na zalesienie” i zaraz ukazywała się cała litania artykułów dotyczących tego tematu. W jednym z nich wyczytałem „Prawie pięciuset podlaskich rolników zdecydowało się na zalesienie części swoich pól.” Miastowi, wręcz zazdrościli wieśniakom otrzymywania pieniędzy za zalesianie. Mówili – zasadzi taki, jeden z drugim las i dostaje pieniądze, nie tylko za zasadzenie, ale i za samo to, że las rośnie. Mnie się przypomniało, jak mój ojciec – rolnik z dziada pradziada – zaraz po wojnie wyorywał każdy skrawek ziemi, nadający się pod uprawę zbóż, czy innych roślin rolniczych. Pomyślałem sobie – przecież rolnictwo, jak każda inna dziedzina gospodarki jest po to, aby w jak największym stopniu zaspokajać potrzeby obywateli swojego państwa i nie tylko. Nadwyżkę produkcji można z zyskiem eksportować. Robi to wiele państw. Nawet sam widziałem w sklepach ziemniaki z Francji. Mało tego, sam je kupowałem wielokrotnie. Czy już się domyślacie, dlaczego to polskiemu chłopu dopłaca się do wyeliminowania części gruntów z uprawy roślin spożywczych? Dopowiem jeszcze, że teraz wprowadzane są ograniczenia, nazywane limitami produkcji żywności ustalanymi w ramach regulacji rynku wewnątrz unijnego, ale już bez jakichkolwiek rekompensat, czy dopłat. Teraz Polacy mają się podporządkować władzy unijnej bez warunkowo.
Czy dopłaty do zalesienia terenów po zlikwidowanych przedsiębiorstwach też będą?
O innych „pożytkach” płynących z przynależności do Unii Europejskiej wydaje mi się nie ma potrzeby pisania. Wystarczy się rozejrzeć wokół siebie, aby zobaczyć, ile to w Polsce „zalesiono” przedsiębiorstw. Co niektórzy zarzucą mi nieznajomość przedmiotu. Zapewne jeden, czy drugi powie: Trzeba być ślepym i głuchym, albo i głąbem mnie nazwie. – No bo jak to można nie dostrzegać korzyści czerpanych przez polskich obywateli z obecności Polski w Unii Europejskiej? Ale ja mu na ten hipotetyczny zarzut odpowiem: Człowieku! Czy do osiągnięcia tych wszystkich wygód i pożytków nie wystarczyłoby otworzenie granic, wprowadzenie wolnej od ceł wymiany handlowej, naukowej, kulturowej i wszelakiej innej - tzw wolnego rynku? Czy do tego było konieczne tworzenie unijnego molocha zżerającego, jak przypuszczam masę pieniędzy, które można byłoby przeznaczyć na między narodowe przedsięwzięcia naukowo-badawcze, Np. w temacie pozyskiwania, czy poszukiwania, niekonwencjonalnych źródeł energii?
Inne tematy w dziale Polityka