Marcin Tomala Marcin Tomala
4536
BLOG

Szykujcie się na nową matkę Madzi

Marcin Tomala Marcin Tomala Polityka Obserwuj notkę 84

Zarzuty byłego działacza PO, wcześniej sekretarza KLD Pawła Piskorskiego dotyczące niemieckich źródeł finansowania politycznego środowiska Donalda Tuska w normalnych, logicznych okolicznościach (czytaj zachodniej demokracji) poruszyłyby niebo i ziemię. Premier, na którego padłby chociażby cień podejrzeń o związek z obcym kapitałem, tym samym o realizację obcych narodowej racji stanu interesów, zostałby rozszarpany na strzępy.

Dziennikarskie śledztwa, reporterzy, analizy, wywiady. Sępy czyhające na każde słowo, rozkładający na czynniki pierwsze każde najmniejsze powiązanie z obcymi interesami. Jedynym ratunkiem dla tak poważnych zarzutów byłaby błyskawiczna reakcja atakowanego, który oddałby się do dyspozycji mediów, sądu. Który dostaje do ręki narzędzie wręcz idealne - sądzenie w trybie wyborczym, gdzie ewentualne oszczerstwa można szybko obalić, kłamcę napiętnować, niewinność udowodnić. 

Premier Donald Tusk w zamian nabrał wody w usta, rzecznik rządu w biernym, pozbawionym sensu komentarzu lekceważy problem, co biorąc pod uwagę zdrowy rozsądek, jest przyznaniem się do winy (ale co mi zrobicie?). Nie wolno rzecz jasna zapominać o osobie, która burzę próbuje rozpętać - wiarygodność Pawła Piskorskiego w świetle jego hazardowego szczęścia, oraz obecnych, palikotowych wygibasów, jest mocno wątpliwa. Z drugiej strony warto pamiętać, że nie jest to szeregowy błazen vide jego obecny mentor. Współtwórca sukcesów Platformy, jeden z ich sztandarowych przywódców, ważna persona środowiska, które było (jest) istotą, sercem otoczenia rządzących.

Burza medialna wcale nie jest taka okropna, czego zresztą można było się spodziewać. Mainstreamowe media przeżarte dziwnie pojmowaną lojalnością oraz nieudolnością przebijającą szkolne, gimnazjalne gazetki, sprawę traktują niczym jedną z wielu. Onet przez długi czas nie wrzuca tego na główną stronę, wykpiwa się (w momencie powstawania notki) powalającym tytułem "kłopoty Tuska i Platformy", przecież nie będziemy wrzucać czegoś, co może sugerować niemieckie, niemiłe skojarzenia, prawda? Wyborcza przebija samą siebie, udaje jej się przemycić jakże klarowny przekaz - Piskorski na zlecenie Palikota wchodzi w skórę... Kaczyńskiego. Taka zabawa w dziadka z Wehrmachtu bis. Wydarzeniem dnia jest natomiast zmiana reguł dotyczących bezrobotnych... w Wielkiej Brytanii. Brawo!

Właśnie, Jarosław Kaczyński. Zdanie mam o umiejętnościach speców od politycznego marketingu w PiS-ie podobne do tego, co uważam o szczerości miłościwie nam panującego króla arogancji. Dlatego mam nadzieję, że wpadną choć na pomysł, by lidera opozycji dobrze schować na jakiś czas, przecież wiadomo wszystkim, iż nic tak nie przykryje niemieckich pieniążków Donalda, jak za długie rękawy w kurtce prezesa PiS-u. Zresztą, przecież to dobry, europejski gest - dają, to się bierze, za darmo przecież - nikt niczego nie oczekuje w zamian, prawda? A ten niedobry kaczor wojsk nie chciał, fuj...

Ewentualnie zostaje zawsze opcja społeczna. Jak tam się żyje polskim emigrantom, którym Cameron zasiłki próbuje zabierać (wstrętny). Troszkę o tym, jak lansikowe zdjęcia kanonizacyjne pani Komorowskiej są standardem w światowej polityce, taki Obama też sobie fotki strzela raz za razem. A jak się sprawa dziwnym i niespodziewanym trybem za mocno jednak rozbuja, zawsze zostaje znalezienie nowej matki Madzi, reaktywacja starej, lub kolejne przeszukanie celi Trynkiewicza. 

Nieładnie sobie żartuję? Nie wypada? Tak, właściwie to racja. Trudno znaleźć słowa, by określić kolejną, żenującą sytuację, która nawet nie wstrząsa polskim życiem polityczno-medialnym tak mocno, jak można byłoby oczekiwać. Na fundamentalne pytanie o to, czyje i w jakim stopniu interesy realizuje polska klasa rządząca, w świetle racjonalnych wątpliwości, nikt nawet nie próbuje odpowiadać. Demografia, gospodarka, prawo, polityka zagraniczna. Dziesięć lat świetlnych minęło w oka mgnieniu, szkoda, że Polska utopia zmierza nieuchronnie w kierunku całkowitej, pozbawionej jakichkolwiek nadziei, degrengolady. A obiecałem sobie nie przeklinać. 

 

 

 
 
 

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (84)

Inne tematy w dziale Polityka