kemir kemir
763
BLOG

Moj pierwszy milion odsłon

kemir kemir Blogi Obserwuj temat Obserwuj notkę 82

Wczorajszą notką o nastolatkach, które wygrywały wielkoszlemowe turnieje w tenisie przekroczyłem magiczny milion odsłon notek, jakie napisałem. Fajne uczucie, dające satysfakcję z amatorskiego pisania na poziomie publicznego medium, jakim jest Salon24.pl. A różnie z tym pisaniem u mnie bywało: subiektywnie dobre teksty przeplatały się ze słabszymi, te kolei z tymi, które należałoby wyrzucić co kosza. Ale milion odsłon to sygnał, że chyba nie jest źle, że udało mi się zbudować rozpoznawalność i wzbudzić zainteresowanie Czytelników. Kiedy zacząłem pisać na Salonie wydawało mi się, że dostatecznie tyle znam się na polityce, że warto za pomocą klawiatury podzielić się swoimi spostrzeżeniami publicznie. Ale rola publicysty, piszącego o polskiej polityce łatwa nie jest - z perspektywy czasu napisałbym nawet, że ktoś taki ma po prosty przechlapane. Interakcja z komentatorami z jednej strony jest solą wzbogacającą smak każdej notki, z drugiej - owa sól może sprawiać ból i powodować frustrację. I nie mam na myśli tego, co można nazwać "konstruktywną krytyką", bo tylko dzięki niej udaje się doskonalić swój warsztat i po prostu pisać lepiej, ciekawiej, rzetelniej - to raczej coś, co leży gdzieś między hejtem a głupotą i nadaje się co najwyżej na westernowe saloony i tyle mają wspólnego z salonową dyskusją. Granic nie ma, nawet umowny napis, "nie strzelać do pianisty" nie działa i bywa, że trup pada gęsto, jeńców nikt nie bierze, ale też nikt nie błaga o litość.


Ot, polska dyskusja polityczna, w której jedni od razu chwytają za szable, drudzy bez ostrzeżenia hołdują wyuczonemu "ociec, prać", a w środku tej karczemnej  awantury jest ów nieszczęsny bloger, czyli na przykład ja. Ale nie, nie - nie skarżę się wcale, bo przecież sam w tych awanturach brałem udział nie pozostając dłużnym waszmościom, którym szabla pomyliła się z siekierą i z brania za łeb uczynili jedyny swój argument. Trudno z takimi szermować się na argumenty, trzeba przyjąć ich poziom "dyskusji" i oddać z nawiązką przykry cios nie oglądając się za siebie. Jeżeli właśnie coś z tego mojego miliona traktuję jako porażkę, to właśnie ów fakt karczemnej bijatyki, która często staje się tak dalece istotna, że kompletnie przykrywa to, co się w notce napisało. Z nieskrywanym żalem odkryłem, że nieważne jest czy napiszesz dobrze podbudowaną faktami i argumentami, wyczerpującą merytorycznie notkę, czy kilku zdaniową "wypocinę" z najświeższego wydarzenie - dla odbiorcy liczy się kontekst, w którym musisz się postawić po określonej stronie i albo ciebie polubią albo znienawidzą. Ale na szczęście jest sporo takich bywalców Salonu dla których naprawdę warto pisać w sposób barwny i rozbudowany, którzy sami mają coś do powiedzenia i potrafią "pięknie się różnić". Głównie im dedykuję ten mój milion i dziękuję z całego serca za odsłony i komentarze. To dzięki nim udało mi się przetrwać chwile zwątpienia w sens pisania na Salonie i dzięki nim z każdą napisaną notką starałem się być po prostu lepszy.


Pora na następny milion? Może tak, może nie - jeszcze nie wiem. Ale wiem, że pora przeprofilować nieco swój blog, bo polityką czuję się zmęczony, zniechęcony i przybity. Nie bawi mnie - zresztą nigdy nie bawiło - "naparzanie" się w karczemnych awanturach, zresztą zdrowie już nie to, szkoda mi cennego czasu na "dyżurowanie" przy notkach i odpowiadanie na komentarze - zwłaszcza te z gatunku "ociec prać". Mam wiele pasji i zainteresowań, urodziłem się z charakterem odkrywcy i badacza wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą ( lub odwrotnie), lubię wiedzieć i widzieć więcej niż zwykły zjadacz chleba. Daje mi to szereg możliwości, które chyba czas wykorzystać. Nie do końca wiem jak to konkretnie zrobić, ale coś wymyślę - obiecuję. W najbliższym czasie na pewno otworzę poważny cykl o wybitnych postaciach sportu, zwłaszcza w kontekście ich dramatycznych życiorysów, będących idealnym materiałem na pasjonującą opowieść. Rozważam jeszcze kilka innych pomysłów, ale muszę uwzględnić fakt, że publiczne pisanie ma sens tylko wtedy, kiedy ktoś to czyta. Z polityki całkiem nie rezygnuję, ale mocno, naprawdę mocno ograniczam pisanie o polityce.


Na koniec pora dla podziękowania ( naprawdę szczere):  
Dziękuję Administracji Salonu, za to, że już kilka lat ze sobą wytrzymujemy.
Dziękuję wszystkim moim Czytelnikom, za to, że tak naprawdę dali mi ten milion, chociaż nie za "piękne oczy".
Dziękuję Komentatorom moich notek za możliwość dyskusji i bezkompromisowego naparzania się, chociaż o tym drugim wolałbym nie wspominać.
Dziękuję sobie i moim bliskim, za  czas, który dostaję i wykorzystuję w salonowym pisaniu.


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura