kemir kemir
412
BLOG

Dzieli nas (też!) piłka

kemir kemir Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Sportowa Polska od kilku dni żyje konfliktem Probierz – Lewandowski, który w swojej istocie jest tylko czubkiem ogromnej góry gnicia polskiego sportu w ogóle, a piłki nożnej w tym wypadku szczególnie. Obydwaj panowie zachowują się jak gówniarze: jeden z pozycji trenera, który niczego w karierze trenera nie dokonał, ale udaje charyzmatycznego „polskiego” Guardiolę, drugi z pozycji piłkarza światowego formatu, który ma maniery obrażonej primadonny i uważa, że nikt w reprezentacji Polski nie jest godzien z nim grać i cała ta marna grupa kopaczy może najwyżej mu buty czyścić. 

Żałosne. Ale problem leży dużo głębiej niż ten tragikomiczny spektakl i nazywa się rozkład. Nie spodziewajmy się, że w kraju, gdzie racjonalne zarządzanie i propaństwowe wizje rozwojowe złożono na ołtarzu podziałów politycznych i złotych cielców tzw. zachodu, (przesiąkniętego lewacko -liberalną ideologią) sport okaże się odporny na setki patologii, które zżerają Polskę, niczym najbardziej agresywny nowotwór złośliwy. Zdarzają nam się tylko fenomeny, będące anomalią w tym wyniszczonym sportowym organizmie, jak Adam Małysz, Justyna Kowalczyk, Anita Włodarczyk, Iga Świątek czy team siatkarzy, ale ogólnie panuje postępująca mizeria wyników, osiągnięć i w ogóle nadziei na jakichkolwiek następców naszych byłych mistrzów. Piłka nożna jest doskonałą ilustracją tego regresu – pół wieku temu, „Orły Górskiego” były krok od zdobycia Mistrzostwa Świata, dziś bujamy się na peryferiach Europy i cieszy nas wymęczona w bólu wygrana z Mołdawią. Krótka radocha, bo już zmazana klęską z Finami.


Od lat ludzie, którzy mają jako takie pojęcie o piłce nożnej apelują – jak grochem o ścianę – o sensowny program rozwoju polskiego futbolu, taki jak np. w Szwajcarii, w krajach skandynawskich, czy choćby u Czechów. Ale od lat PZPN to skansen „leśnych dziadków” zaktualizowany nowym pokoleniem rodzinnych klanów, które swoje korzenie zapuściły w glebie PRL i starannie dbają o utrzymanie odwiecznych układów i powiązań. Żaden prezes tego nie zmieni, bo żaden prezes nie zostanie wybrany bez zgody tych klanów. Chwalony przez sportowy mainstream Boniek, tym się tylko różnił do Kuleszy, że był mistrzem budowania PR, na co zresztą przeznaczał ogromne pieniądze. Kulesza albo o to nie dba, albo ma to w poważaniu i myśli, że po nim choćby potop. Albo jest głupi. 


A mamy dosyć dziwną sytuację, bo polskie kluby piłkarskie chyba wreszcie zrozumiały, że bez pracy nie ma kołaczy i powoli z tej kompletnej beznadziei wychodzą, zaczynając mozolną wspinaczkę do europejskich salonów. Odwrotnie do reprezentacji, która stacza się coraz niżej. Dlaczego tak się dzieje? Pomijając rozważania o całym patologicznym systemie zarządzania, nasuwa się wniosek, że mamy słabych piłkarzy – kiepsko wyszkolonych, niespecjalnie zainteresowanych grą w biało – czerwonych barwach, leniwych i zmanierowanych „gwiazdorstwem”. Wyżelkowane łamagi, jak się często o nich mówi. Po części to prawda, ale to na pewno nie jest tak, że mamy gorszych piłkarzy od średniej europejskich reprezentacji. A nawet, gdyby byli oni jakoś widocznie gorsi, to różnice zawsze niweluje „danie z wątroby”, czyli ogromne serce do gry, to przysłowiowe „gryzienie trawy”. Plus dyscyplina taktyczna, boiskowa inteligencja, zgranie i niewidzialne to „coś”. Ale tego nie ma! 


Dlaczego? Bo przez całe lata wszyscy – od dziennikarzy, przez kibiców po selekcjonerów i piłkarzy zapomnieli, że piłka nożna to gra zespołowa, a drużyna piłkarska nie jest teamem kolarzy, gdzie wszyscy pracują na jednego lidera. Polska reprezentacja istniała i istnieje jako dwa odrębne byty: Roberta Lewandowskiego i reszty w liczbie 10 na boisku. Dwa byty, które raczej nie bardzo się spasowały i zdewastowały znaną wszystkim oczywistość, że futbol to gra zespołowa, a ewentualna gwiazda w zespole, to jedynie wartość dodana. Ba, gdyby RL 9 potrafił sam wygrywać mecze, ale on nigdy tego nie potrafił. To wybitny egzekutor, który – co sam przyznał wielokrotnie nie potrafi dryblować i marny z niego rozgrywający. Nigdy nie był Messim, ani nawet Christiano Ronaldo. Kreując go na „najlepszego piłkarza świata” zrobiliśmy i jemu i polskiej reprezentacji ogromną krzywdę. Bo Lewandowski chyba za bardzo uwierzył w swoją wielkość, a reprezentacja zatraciła kompletnie ducha zespołowości. Dorzucając do tego tajemnicę poliszynela o trudnym i konfliktowym charakterze Roberta Lewandowskiego, mamy główną przyczynę słabości naszej „repry”.


Jedynym, który to widział, był selekcjoner Adam Nawałka, który zupełnie inaczej – jak sam mawiał - „zarówno w defensywie, jak i w ofensywie” rozłożył akcenty gry i „Lewy” był jednym z jedenastki, a nie osobnym bytem. To zadziałało i Nawałka miał sukcesy, a grę reprezentacji dało się oglądać, chociaż z pięknem futbolu wiele wspólnego nie miała. Tyle, że Nawałka za bardzo przywiązał się do nazwisk i  ...do grupy kumpli „Lewego”. Kiedy zadziałała biologia i „kumple” stracili walory piłkarzy reprezentacyjnych, następców nie było i obrażony Robert zaczął wymachiwać łapskami, rugając „młodego”, który niedokładnie mu podał. Przy okazji telewizyjnie i publicznie zwolnił selekcjonera Jerzego Brzęczka, przy pełnej aprobacie środowisk dziennikarskich i kibicowskich. Niebywałe – piłkarz wywala na bruk trenera, wszyscy – zamiast protestować – klaszczą. Brzęczek nigdy nie powinien objąć tej fuchy, ale to zdarzenie pokazywało już wtedy, jak głęboka jest patologia polskiej piłki nożnej. To nie miało prawa się wydarzyć. 


Ta środowiskowa patologia tylko się pogłębiła i pogłębia. "Lewy" obrósł posągowością bożka, a gra i wyniki osiągnęły dno. Zmieniali się tylko selekcjonerzy, aż padło na Probierza. A Probierz nie ma wyników, nie ma właściwej pozycji trenera, który czymś może się chwalić. Nie ma dobrej prasy, nie ma niczego, z czym może wyjść do ludzi. To go poważnie ogranicza, pomimo tego, że charyzmy jemu nie brakuje. Czy to wystarczy, żeby wyjść z tych ruin, w jakiej jest polska reprezentacja? Tego nie wiem, ale (jeszcze raz powtórzę!) liczne zmiany selekcjonerów w ostatnich tylko kilku latach pokazały, że nie osoba selekcjonera jest problemem. Problem naszych słabości jest złożony i bez radykalnych działań nic znacząco się nie zmieni. Kto te działania ma podjąć? Oto jest pytanie... 




kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Sport