kemir kemir
506
BLOG

Powtórka września 1939 i co? I nic.

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 83

W środowiskach prawicowych jakoś zupełnie bokiem, cichaczem i wstydliwie przemknęła fraza z przemówienia Jarosława Kaczyńskiego w Katowicach o tym, że Niemcy przy udziale Francji zabierają Polsce suwerenność. Krótko mówiły o tym jedynie łże-media, biorąc słowa Kaczyńskiego jako idealny cel dla szyderstwa i kpiarstwa. Czyli albo nie poszło po myśli prezesa, bo zamiast patriotycznego wzmożenia, a przynajmniej uchwycenia przyczółka do jakiejkolwiek dyskusji, cała para poszła w gwizdek, albo zwyczajnie tak sobie chlapnął i tyle z tego miało być. Nic nowego w PiS, ponieważ ta partia ma wyjątkowy dar tworzenia stogów słomy, które nazywa się słomianym zapałem, tudzież do partaczenia wszystkiego, za co tylko się nie chwyci.


Nie mam pojęcia czego spodziewał się Kaczyński po tych słowach. Obstawiam jak wyżej, że sobie tylko tak chlapnął, na potrzebę udawanego "patriotyzmu" , żeby uczestnicy katowickiego spędu mieli okazję bić brawa. A szkoda, bo rzecz jest śmiertelnie poważna i stawiam tezę jeszcze dalej idącą niż słowa lidera PiS: w Polsce już dokonała się powtórka niemieckiej agresji na Polskę z 1939 roku - z tą różnicą, że czołgi, Wehrmacht i Stukasy zastąpione zostały politycznym orężem nacisków, wymuszeń i szantaży, przy czynnym udziale polskich kolaborantów i zdrajców, działających pod nadzorem tzw. "dziennikarza", Klausa Bachmanna, przy pełnym wsparciu KE UE i wysłanego na "polski front" komisarza ds. Demokracji, Wymiaru Sprawiedliwości, Praworządności i Ochrony Konsumentów o nazwisku Michael McGrath.


Pan Bachmann regularnie publikuje ( w niemieckiej prasie, chociaż na pewni nie tylko) artykuły - instrukcje - polecenia dla ekipy Tuska, a pan McGratch wyklepuje po plecach Żurka w stylu pożądanego przez zdrajców "ja, gut" i oczekuje więcej tak "wspaniale demokratycznych działań" polskiego rządu. To rzecz jasna, tylko pionki, bo architekci tej agresji - chociaż znani - niespecjalnie afiszują się swoimi zamiarami, a nawet mają usta pełne frazesów, których nie chce mi się wymieniać, bo są komicznie nudne. Gorzkie jest, że Polska kompletnie nie broni się przez agresorem, nie ma nawet współczesnego Westerplatte...


Jeśli ktoś ma zamiar robić sobie z tej tezy jakieś "heheszki" to zwracam uwagę, że Polska na dziś nie spełnia żadnego warunku wynikającego z definicji państwa suwerennego. Na dziś nie mamy zasadniczego atrybutu suwerenności jakim jest wyłączna kompetencja jurysdykcyjna odnośnie własnego terytorium i obywateli. Z gigantycznym zadłużeniem i - co gorsze - z katastrofalną wielkością obsługi tego zadłużenia, praktycznie nie mamy możliwości prowadzenie samodzielnej polityki finansowej, budżetowej i fiskalnej. Posiadamy mocno ograniczone kompetencje w zakresie polityki zagranicznej, decydowania o wojnie i pokoju, nawiązywania stosunków dyplomatycznych i decydowania o sojuszach wojskowych, czy o członkostwie w międzynarodowych organizacjach politycznych. W tym stanie rzeczy posiadanie własnego terytorium, hymnu, godła i parlamentu nabiera iluzorycznego znaczenia - tak samo jak iluzoryczna jest konstytucja i ordynacja wyborcza, która kompletnie koślawi równie iluzoryczną władzę suwerena.


Dlaczego zatem Kaczyński, który doskonale zdaje sobie sprawę z takiej rzeczywistości, poświęca jej zaledwie frazę swojego wystąpienia? Rolą poważnego polityka i patrioty, za jakiego podaje się i sam Kaczyński i cała jego formacja, byłoby bowiem przygotowanie całego pakietu mechanik i "logistyki", które w sposób surowy postawiłyby kawę na ławę: tak jest i trzeba działać. Budować realny opór społeczny oparty na rzeczywistych środowiskach patriotów i ludzi, którzy wiedzą jak działać - poza organizowaniem smętnych spędów Klubów Sakiewicza. Ale nie - lepiej jest wiecznie kwękać, użalać się nad sobą i swoim losem, zwoływać nudne do mdłości konferencje prasowe i uprawiać równie nudne, bezsensowne i bezproduktywne wodolejstwo w TV Republika. Dlaczego?


Odpowiedź jest prosta. PiS nie tylko musiałby przyznać się do współwiny za ten stan rzeczy, ale odwołać się do innych, niekoniecznie nawet politycznych podmiotów i środowisk, którym do PiS równie daleko jak do kolaborantów Tuska. A tego Kaczyński nie jest w stanie przełknąć. Całe polityczne życie budował sobie pozycję nieomylnego "zbawcy narodu" i teraz miałby pójść np. do Grzegorza Brauna i powiedzieć "panie Grzegorzu, jest sprawa, potrzebuję pańskiej pomocy"? Albo podobne prośby skierować do niezależnych środowisk medialno - naukowych? No nie, to jest niemożliwe, dlatego Kaczyński woli od czasu bezpiecznie coś tam "patriotycznego"  chlapnąć, tak na wszelki wypadek i tyle. Szczerze pisząc zupełnie nie rozumiem tego podejścia, bo czasem trzeba się cofnąć, żeby zrobić krok do przodu. Nawet za przykrą cenę pokory i stanięcia w prawdzie. Wygląda jednak na to, że Kaczyński postanowił pójść na dno razem z formacją, którą stworzył. I dobrze, tylko dlaczego na dno ciągnie jeszcze Rzeczpospolitą?


Jesteś pan, panie Kaczyński potwornie małym człowieczkiem... I na tym zakończę, bo - jak to się mawia - szkoda nerw.

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (83)

Inne tematy w dziale Polityka