Co Ci zrobiliśmy my, Ateny. Oczywiście rozumiem, że to tylko taka figura z zapowiadaną dymisją - nikt przy zdrowych zmysłach nie ośmieliłby się nawet pomyśleć o wotum nieufności, bo przecież kto inny zdołałby udźwignąć na swych barkach okręt zwany Polską, odbudować Nową Hutę i usunąć gruzy po kilkudziesięcioletnich rządach PiSu w jedne jakieś siedem lat. No kto, zwłaszcza, że nikt by się za to nie brał, bo firmy nie stanęłyby do przetargów widząc obce twarze w urzędach.
Co Ci w ogóle przyszło do głowy, przecież jesteś jedynym Premierem - Przewodniczącym, który cementuje największa partię polityczną w kraju, Twoje ustapienie może sprawić, że pojawi się zamęt w jej szeregach, działacze nie będą wiedzieli, gdzie iść, co myśleć. A przecież niektórzy latami planowali strategię, rozważali, co zrobic dla partii, by ona - kiedyś, może - zrobiła wreszcie coś dla nich! Ich starania miałyby obrócić się wniwecz?
Zresztą może zostawiasz tę furtkę: rząd wprawdzie "na aut", ale misja tworzenia kolejnego dla przyjaciół z PO, oni utworzywszy będą przecież wiedzieć, kogo uczynić swym naturalnym przywódcą. W tym cała nadzieja zaniepokojonej rzeszy "betonowego" elektoratu; aż boję się myśleć, co on teraz czuje, ten elektorat. Jak bardzo jest niespokojny i zatroskany o ... Ciebie, Donaldzie! Cóż, będą musieli odczekać długie dwie godziny.
Mówić by długo, trochę napędzone strachu, na szczęście wszystko jak zawsze skończy się dobrze, zostaniesz z nami. Jednak od dziś nie patrz w oczy tłumu tak śmiele, jak zwykłeś był przódy przyzwyczajeniem zrodzonym z obserwacji - znów zwieńczą Cię laurem zwycięzcy, jednak tym razem za cenę zaufania.