Januszek SpecPacynka, po wielkich staraniach jego kolegów z Plaży Sondaży w końcu odzyskał głos i wrócił do starej, dobrej formy. Wąsaty Sołtys mógł odetchnąć z ulgą i spokojnie wybrać się do sklepu z oświetleniem żeby przymierzyć kolejne żyrandole, bo Januszek ze swoimi błyskotliwymi wypowiedziami był kołem napędowym jego wszelkich dążeń. Zawszeprofesor Władysław Barposzewski został „Człoczłoczłowwwiekiem rorororku”, a żółte słupki sondażowe powoli zaczęły powracać na jedyne właściwe im miejsce. Wszystko się zatem dobrze skończyło, a kochamplaże komentowali wydarzenia tak jak trzeba. Sondażowym Plażowiczom wciąż było jednak mało...
Donowi Miłościwemu marzyło się poparcie takie, jakie miał na Czarnej Rusi jego serdczny przyjaciel – Aleksander KałuSzenka. W granicach 90%.
Leżał wraz z Sołtysem na kanapie w swoim Gabinecie Słupkowym, jak zwykł go nazywać, i delektował się sokiem z sarny upolowanej ostatnio przez Wąsatego.
- Dobre, prawda? – zagaił miłośnik salcesonu.
Don nie odpowiedział, bo rozmarzył się o słupkach Plaży Sondaży wyższych niż na Czarnej Rusi miał KałuSzenka.
Nagle Don wstał i z wyraźnym entuzjazmem na twarzy wrzasnął.
- Wiem! Powołamy komitet! Zaprosisz jakieś autorytety, rozdamy im kiełbaski, jakiś alkohol czy gandzię i powiedzą co będziemy chcieli! To nam da co najmniej kilkanaście procent! Przyjdą nasi przyjaciele z NVT i z tej drugiej... zapomniałem nazwy, ... no wiesz.
- Poczekaj sprawdzę w Wąsopedii. – odrzekł Wąsaty Sołtys.
Po minucie znali już nazwę stacji i zaczęli skakać z radości po Gabinecie Słupkowym świętując doskonały pomysł. Na tę scenę patrzył z niechęcią kamerdyner Dona Miłościwego – Nowomir Słowak – który, jak wiadomo, nie znosił, gdy ktoś zbliżał się z Donem bardziej niż on sam.
- Dzwoń po Władka i Andrzeja! – krzyknął do niego szef Plaży Sondaży.
Nowomir Słowak natychmiast posłusznie wykonał polecenie Jego Najjaśniejszego Słońca.