oranje oranje
47
BLOG

Dizajnerzy Sinn Fein

oranje oranje Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Był Buzek namawiać Irlandusów do głosowania "za" TL, zapowiedział się też do Dublina Wałęsa w tej samej sprawie. I dobrze, bo wśród moich znajomych Patryków przeważa opinia na "nie", no - ale: mieszkam poza Centrum i z definicji zadaję się z niewykształconym elementem.

Co do Wałęsy, to opowiadał mi wczoraj taki polski koleżka (który urodził się w Jeleniej albo Zielonej Górze i został wywieziony przez starych do Teksasu w wieku 5 lat, a od jakiegoś czasu buja się z Jamesonem po Dublinie), że na jego tamtejszym jakimś teksaskim koledżu gościł Wałęsa.

- Chłopie, byłem na tym jego przemówieniu. On gadał po polsku, bo niby jak miał gadać i w całej auli tylko ja rozumiałem, co w ogóle mówi. Powiedział, że Europa jest jak samolot, który leci do Paryża z Gdańska, a żeby lecieć, to trzeba najpierw zatankować, rozpędzić się, potem przejść przez chmury i dopiero potem się leci. A jak ktoś myśli, że tak się leci i leci i nic, to się myli, bo niestety trzeba jeszcze wylądować w tym Paryżu i wcale nie jest to takie łatwe, a kto wie - może i trudniejsze. No nie jest tak?! - zapytał na koniec. Ale na szczęście miał kumatą tłumaczkę, ona dodała o wahaniach kursów, o interwencji państwa, o kryzysie, więc nikt nie zapytał: - No i co z tego?!

Ale to dygresja (jak Wałęsa przyjleci, to się przefatyguję).

A na ulicach plakatowanie. Centrum opanowane przez dizajnerów na TAK, peryferia przez tych, co na NIE.

powyżej: Liffey Rzeka czyli ścisłe centrum, a poniżej już tylko peryferyjna Clonsilla:

 

...i tu jeszcze:

...a poniżej z bonusem, bo w tle ruski sklep "Polonez", gdzie kupiłem  dzisiaj rano modną ostatnio na salonach kaszankę:

 

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości