Słucham właśnie Trójki i jakbym M-Pythona widział: reporter z magnetofonem poszedł na wały warszawskie zagrożone i wypytywał obecnych tam ludków co tam robią, skoro mogą przeszkadzać w ewentualnej akcji ratunkowej?!

Pierwsze pytanie: czy zabroniono ludziom przebywania na tych wałach? Chodzi o konkretne zarządzenia wojewody? Gdzie mogę znaleźć zarządzenie?
Drugie pytanie: czy jeśli „normalnym ludziom” (bo i taki lapsus się trafił w tej relacji) zabroniono, to czy jest w zarządzeniu wojewody klauzula dostępu wałowego dla „nienormalnych ludzi” czyli m.in. dziennikarzy?
Trzecie pytanie: czy już nikt nie pamięta, że to, co nie jest zabronione, to jest dozwolone?
Czwarte pytanie: jaki sens ma budowanie piknikowej grozy bijącej z warszawskiej rozgłośni? Bo może i Warszawa będzie miała katastrofkę, a wiadoma rzecz – Stolica...
W pierwszym wydaniu Faktów TVN główną informacją była ta o jachcie, który miał na Bałtyku jakieś spore problemy, o ile dobrze pamiętam były tam ofiary oraz ranni. Tomasz Lis (debiutując w TVN) pytał reportera obecnego na miejscu czyli na brzegu: - Czy polskie szpitale na Wybrzeżu gotowe są na przyjęcie rannych?!
Ja się zapytam: - czy Polska gotowa jest na przyjęcie tego, że gumowiaki WARSZAWSKIEGO reportera utopiły się w Warszawie podczas powodzi?!
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka