...bo jeśli jest może coś, cokolwiek, w tych MŚ 2010, jeśli jest cokolwiek porównywalnego z lutą Van Bronckhorst'a, to ja bardzo chętnie się z tym zapozanam.
...bo jeśli jest może coś, cokolwiek, w tych MŚ 2010, porównywalnego ze skandalicznym zejściem z boiska w 83. minucie "meczu o życie" zżelowanej ikony, to ja się bardzo chętnie z tym zapoznam.
...ale jeśli Oranje grać będą przeciw Hiszpańczykowi "We Finale", to w galoty mogą moje marchewki narobić!
Bo Niemca rozwalą, ale Hiszpańczyka - raczej nie!
Ja tak mówię!
Znawcy ;)
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości