oranje oranje
852
BLOG

Kolejorz na grzybach - walkower z Legią!

oranje oranje Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Trener Lecha Poznań rankiem w szatni przywitał drużynę: - Dzisiaj nieco inny program treningu. Zakładać tepy bez kołków... - rzekł i wyszedł z szatni. - Co on znowu wymyślił, tej? - zwrócił się do Kotorowskiego Stilić, ale ten tylko wzruszył ramionami. Po 10-ciu minutach cała ekipa stała pod szatnią, a po kolejnych 10-ciu wypasiony autobus Kolejorza sunął na północ Poznania – w drodze na Piłę.

Mniej więcej po 40 minutach zatrzymali się na leśnym parkingu. Piłkarze łypali na trenera niepewnie, Wichniarek drapał się po głowie, Kriviets ćwiczył wdech-wydech, a Arboleda przyglądał się pająkowi i mruczał do niego coś po hiszpańsku. Peszko..., ech, szkoda gadać, Peszko tak schował się za Gancarczykiem, że prawie nie wystawał. Kawałek nosa było widać i tyle.

- Różne rzeczy się dzieją na świecie, ale człowiek to człowiek i jako trener nie zapominam o tym ani na chwilę... - zaczął przemowę trener Zieliński. Po tych słowach powstało małe zamieszanie, bo Rudnevs spytał Injaca o co chodzi, a Injac odpowiedział, żeby nie przeszkadzał, jak nie rozumie, co się do niego mówi. I prawie się pobili. (żartuję, to z brixena).

Dopiero widok 20 wiklinowych koszy przyniesionych z bagażnika wypasionego autobusu z grubsza przywiódł piłkarzy na właściwy trop. - Na dwie godziny idziecie w las, wdychać powietrze, zbierać grzyby, wyciszać się, medytować, nie pić-nie-palić. Chodzić po dwóch, żeby się nie pogubić... - krzyknął jeszcze Zieliński składając dłonie w wuwuzelę, ale zawodnicy już znikali w chaszczach wielkopolskich, grzybnych nad podziw w tym roku, lasów.

Po dwóch godzinach zeszli się wszyscy, co do jednego i musiało minąć pół godziny, by się uspokoili, bo Kikut dawał słowo honoru, że widział borsuka, Djurdjević wdepnął w kupę dzika, Henriquez znalazł prezerwatywę, a Peszko zgubił koszyk, bo – jak twierdził- się zamyślił. Grzybów nazbierali co niemiara, ale lekarz klubowy powściągliwie pokręcił głową. W powrotnej więc drodze zatrzymali się przy przydrożnych babach sprzedających grzyby. - Idź, Sławek, załatw sprawę... - rzucił Zieliński i Peszko niechętnie wstał z miejsca, bo już mu zbrzydło być podpadziochą, ileż można.

Po pół-godzinie byli już we własnej sterylnej szatni, po 40-tu minutach pod prysznicami. - O w dupę, muszę do doktora... - dał się słyszeć głos Arboledy i po chwili zawodnik z Kolumbii przepasany niebiesko-białym ręcznikiem poczłapał do zabiegowego. - Piękny Ixodes Ricinus – pochwalił Arboledę lekarz po czym kleszcza usunął, miejsce zdezynfekował, dał jakiś zastrzyk i wypisał kwit dla trenera, że dziś Manuel więcej nie trenuje. Po chwili namysłu wezwał po kolei wszystkich piłkarzy i zdiagnozował jeszcze osiem kleszczy (z czego na Peszce – dwa!). Wszyscy zakleszczeni poddani zostali zabiegom, a najdłużej trwało odkleszczanie Kikuta, bo wiercił się i wciąż dawał słowo honoru, że widział borsuka.

Następnego dnia cała Polska mogła przeczytać we Wiodącym Tytule Prasowym:

Wścieklizna w Lechu Poznań? Czy w XXI wieku Kolejorz może zarażać boreliozą inne drużyny?

Drużyna Lecha zdziesiątkowana została wczoraj przez atak kleszczy. Będących na grzybach piłkarzy w pilskich lasach opadł rój tych krwiożerczych i przenoszących śmiertelną chorobę pajęczaków. Co najmniej jeden piłkarz został też prawdopodobnie pogryziony przez wściekłego borsuka. Jakby tego było mało do prokuratury wpłynęło prawdopodobnie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa (chęć nieumyślnego spowodowania śmierci) przez piłkarza Lecha Sławomira P. Czy to wreszcie koniec Lecha Poznań?

- Krętkowica kleszczowa zwana też boreliozą objawia się potami, dreszczami, falami gorąca z nieznanych powodów, zmianą masy ciała, zmęczeniem, ociężałością, słabą wytrzymałością fizyczną, bólem jąder, tikami mięśni twarzy i refluksem żołądkowo- przełykowym. I bólem jąder – wylicza prof. dr lek. hab. Edmund Alkomat. - Nie zazdroszczę ukąszonym... - dodaje z przekonaniem.

Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie do Prokuratury Rejonowej Poznań Nowe Miasto wpłynęło doniesienie związane z faktem nieodpłatnego przekazania 120 kg grzybów przydrożnym handlarzom. Prokuratura zbadać ma pod kątem celowego działania (obliczone na zgon spożywającego) umieszczenie w przekazanych 15423 grzybach czterech muchomorów oraz zużytej prezerwatywy. - Taka darowizna wymaga ponadto podpisania stosownej umowy, której prawdopodobnie podejrzany Sławomir P. nie posiada, co skutkuje wszczęciem osobnego śledztwa w trybie karno-skarbowym – przyznał radca prawny Mateusz Konkol.

Wszystkie te fakty pozwalają wierzyć, że PZPN w imieniu Lecha Poznań uzna jego przegraną walkowerem w nadchodzącym meczu ligowym, który Kolejorz miał rozegrać ze stołeczną Legią Warszawa, która wczoraj w pięknym stylu rozgromiła Pogoń Szczecin wynikiem 1-0. Nikt rozsądny nie będzie chyba wymagał, by uczciwi i prowadzący sportowy tryb życia zawodnicy Legii mieli – z narażeniem zdrowia, a może i życia – mierzyć się ze słaniającymi się na nogach, odczuwającymi bóle jąder, graczami z Wielkopolski, z których co najmniej jeden ma prawdopodobnie postawione zarzuty kryminalne i inne.

Niczego też nie ujmując rankingom i badaniom opinii społecznej dziwnym w tym świetle się wydaje uznanie Lecha Poznań za najbardziej lubiany i popularny klub piłkarski w Polsce w minionym sezonie. Czas przejrzeć na oczy, bo rozsądna w większości Polska nie może przecież wspierać słaniających się na boisku z bólem jąder kryminalistów!

 

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Rozmaitości