Dwie były w 2010 roku pułkownikówny na Salonie 24. Jedna z Małopolski, druga z Wielkopolski. Babki z jajami. Gwiazdy. Im tych parę zdań poświęcam (o Katarynie nie wspominam, bo jej zdolności analityczne i związane z nimi konsekwencje są z innego wymiaru). Szanowni państwo: tadaaaammmm: Laenia i Anna.
Anna. Ileż emocji. Jaki upór. Wióry leciały tu podczas Mundialu i sam nie jeden raz wobec niej zachowywałem się jak van Bommel w finale. Ona nie była dłużna. Hasło: "Ze spokojem i uczciwie ekipa Oranje pruje fale wszechświatowej piłki zmierzając pewnie do portu na podium" (jakoś tak to było) wyduszało z jej klawiatury przeróżne uwagi na temat Holendrów w ogóle i niżej podpisanego ich kibica - w szczególe. Eutanazja, pedalstwo i narkotyki :)
Chłopaki, sorry, nikt tu wcześniej ani potem nie pisał z takim żarem o sporcie, choć przede wszystkim: o Kolejorzu. Miała Anna błędne typy, miała karkołomne tezy. Z tym właśnie, z całą swoją zapalczywością świeciła na cały sportowy salon jak latarnia morska w Den Helder co najmniej. Anno. Kończy się rok 2010. Przepraszam Cię za swoje emocje i niekiedy - być może - słowa wypisane w zacietrzewieniu. Wiedz, że jesteś wyjątkowa. Absolutna w swoich bihejwiorach. I - wracaj! (dziś tu)
Laenia. Jeśli ludzki mózg składałby się z zębatek i zapadek, to u Laeni zapadka: "kojarzenie" oraz zapadka: "wolność moja własna" naoliwione byłyby nadzwyczaj dokładnie. Laenia pochodzi prosto z gwiazd i czasem mi sie wydaje, że - jak i gwiazdy - świeci sobie własnym światłem i nawet niespecjalnie te swoje luksy liczy podczas ich wysyłania. Jest krokodylem wśród kijanek w swoim jeziorze. Znana noblistka polska czytając laeniowe limeryki i lepieje kiwa tylko z uznaniem głową. I nielekką zazdrością.
Laenia wystrugana jest z jednego kawałka, jest monolitycznym człowiekiem, którego zarysować nie sposób nawet osobom jej nieżyczliwym. Ma charakter, brzmi jak srebrny dzwonek spiżowe dźwięki odstępując wielkim salonowym bigbenom. Ale kiedy idzie po moście, to nawet wiatr przestaje wiać, żeby włosów jej nie potargać. A ona rzuca w dół patyki i patrzy gdzie kij popłynie. I potem pisze limeryka.
Jeśli było coś oryginalnego w 2010 roku na s24 - to właśnie te dwie laski. Dziękuję.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości