oranje oranje
73
BLOG

A o jake Irlandie chodzi panie Tusk?

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 11

Donald Tusk wczoraj czy przedwczoraj powiedział, że trzeba zerwać z polityką oferm z PiS-u i z czerwonymi… - jakoś tak się wyraził. I że zrobi nową Irlandię w Polsce – dodał. Dodał nie bez kozery, bo właśnie dzisiaj wybiera się na Wyspę, by spotkać się, ekhm, z nami. Wieczorem, bo cały dzień przeznaczyć ma na Londyn i – chyba – Edynburg.

Oczywiście wszystko zależy od sposobu postrzegania – szklanka pełna, szklanka pusta – wiadomo. Przygarść przykładów z życia irlandzkiego do rekolekcji politycznych:

Polka na zmywaku (w ogóle co za deprecjonujący mit swoją drogą, ale to tak samo jak z rzekomymi nieudacznikami) do innej Polki mówiła w pracy po polsku. W końcu ich szefowa, wściekła, że nie wie z czego dziewczyny się chichrają zakazała im mówić w pracy po polsku. Dodam, że mówiły na zapleczu jakiegoś magazynu, a nie do klienta.

Na pytanie jednej z Polek „a dlaczego nie?” odparła (po angielsku rzecz jasna), że „jesteście u nas, to musicie mówić po naszemu”.

Na co nasza Polka: „Go raibh maith agat” na co Irlandka wybałuszyła się i dała dziewczynom spokój, bo w języku irlandzkim nie znała ani jednego słówka!

Znienawidzona Anglia dała Irlandczykom skarb – język angielski od kolebki. Ale zabrała ich własną mowę. Coś za coś.

Gdybyśmy ulegli germanizacji albo rusyfikacji to mielibyśmy podobnie, a może i lepiej, a niektórzy Ślązacy z niektórymi Gdańszczanianami z własną babcią i dziadkiem mówiliby dziś w tym samym języku. No i jaki luzik na paradzie w Berlinie! I jakie pole do popisu na wykładach w Moskwie, Lwowie i Kijowie!

Ale do rzeczy czyli: do Irlandii! 

O tym, że Irlandczycy gotowi byli w swojej historii paktować nawet z diabłem, byleby przeciwko „brits’om”, wiadomo powszechnie i w ten sposób tłumaczy się paktowanie Josepha Plunketta (jednego z przywódców Powstania Wielkanocnego 1916) z Berlinem w 1915 roku. Prosił ni mniej ni więcej jak tylko o inwazję 12 tysięcy niemieckich żołnierzy plus kilka u-bootów.

John Redmond przestrzegał wprawdzie, że „niemieckie zwycięstwo wydałoby irlandzkie domy, kościoły, księży i ziemie na łaskę armii inwazyjnej żądnej łupu i podboju”, ale rząd niemiecki w tajnej nocie uspokoił, że oczywiście „rząd nasz pragnie tylko dobrobytu irlandzkiego narodu, kraju i instytucji”.

Nie nam oceniać czy na szczęście czy nie, ale chłopaki w pikielhaubach się nie pojawiły ani w Cork ani w Waterford ani w Dublinie. Nie wsparły Powstania 1916, które padło po kilku dniach i którego pojmanych bohaterów Brytyjczycy musieli chronić przed linczem mieszkańców Dublina ustawionych w szpalerach i wykrzykujących: „Zastrzelić tych skurwysynów Sinn Finersów”. Dodać wypada, że dublińska „ulica” zajmowała się głównie grabieżą w czasie powstańczych walk i że to nie były incydenty.

Dziś obchody 1916-go są – a jakże – huczne i uroczyste. No, bo kto by tam pamiętał szczegóły i wyciągał z szafy jakąś zrabowaną biżuterię?!

Przy okazji warto wiedzieć, że niemiecki sztab poproszony o inwazję na Irlandię uzyskał od Plunketta zapewnienie, że w miastach wybuchnie powstanie wspierające walki. Generał Stumm skwasił się i rzekł, że nie wierzy w wojskowe wartości żadnych powstań bo, na przykład, gdyby Polacy wszczęli jakąś rebelię w Poznaniu, to „pruscy grenadierzy poradziliby sobie z nimi w jeden dzień”.

Dodać jeszcze warto, że to z Dublina w dniu 9 maja 1945 roku popłynęła do Kancelarii Rzeszy kondolencyjna nota w zw. ze śmiercią fuhrera. Podpisać ją miał  Douglas Hyde, pierwszy prezydent Irlandii, ale ciężko to potwierdzić, bo akta dopiero stosunkowo niedawno ujrzały tzw. światło dzienne.

- Wolny świat krwawił, a co wyście robili na tej waszej …, ugh… Wyspie? – pytał Churchill po zakończeniu wojny.

- Chodzi o to, by pozytywy nie przesłoniły negatywów – mówił Ochódzki. Podpisuję się pod tym zarówno w ocenie historii Irlandii jak i w strategii prowadzenia przez PO kampanii wyborczej.

Podpisuję się szczególnie tu – w Irlandii – której skarbem są m.in. Cliffs of Moher czyli Klify Moheru, na których to klifach i w ich okolicach wypasa się owce z których runa robi się różne wspaniałe moherowe rzeczy.

A na spotkanie z Donaldem pójdę. Dziwi mnie tylko trochę, że liberał organizuje je w siedzibie największych w Irlandii związków zawodowych SIPTU.

Może Lechu go natchnął?! 

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka