David Cameron jest jednym z najtwardszych polityków Europy. Przez długie lata lider Partii Konserwatywnej. Jeden z najbardziej wykształconych polityków. Zaczynając od prestiżowego i elitarnego Eton College a kończąc na Oxfordzie. Absolwent politologii, filozofii i ekonomii. Błyskotliwa kariera polityczna. Pupil królowej Elżbiety II, która powierzyła mu utworzenie nowego rządu w 2010 roku.
Dawid Cameron powiedział : ,,muszę osiągnąć to co proponuję - będę o to walczył”.
Wszyscy się zarzekają, że nie będzie w razie czego kolejnych negocjacji. Z drugiej strony nie jest to takie pewne.
Dla premiera Dawida Camerona propozycje w tej formie jak teraz, nie są do przyjęcia. Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean - Claude Juncker z góry założył, że trzeba będzie pójść na ustępstwa wobec Wielkiej Brytanii, nawet mimo sprzeciwu innych państw członkowskich. Trzeba pamiętać, że w Unii jest to kluczowy gracz.
Są obawy, że jeżeli Wielka Brytania będzie chciała ,,postawić na swoim” znajdzie naśladowców, chętnych, aby też tak postąpić. Sam David Cameron wyraził się jasno, że będzie słuchał opinii publicznej i będzie chciał przeprowadzenia referendum.
Ktoś zada pytanie o co tak naprawdę temu Cameronowi chodzi?
Po pierwsze – większe możliwości uprawnienia parlamentu brytyjskiego do blokowania prawodawstwa UE. Rezygnacja z dalszej integracji stricte politycznej w ramach UE.
Po drugie – ograniczenie przywilejów innych obywateli UE w miejscu pracy w Wielkiej Brytanii na okres 4 lat. Zmiana zasad wypłaty zasiłku rodzinnego.
Po trzecie – uznanie, że euro nie będzie jedyną walutą UE.
Po czwarte – dotyczy ogólnie regulacji handlu i rynku co do konkurencyjności.
Rzecz jasna, że punkt drugi bezpośrednio dotyczy też i Polski, więc sprawa bardzo dyskusyjna. Wg nieoficjalnych danych dotyczyłoby to ok. 2 milionów Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii.
Wyobraźmy sobie film science – fiction. Wszyscy Polacy wracają z wysp brytyjskich. Paraliż wielu fabryk, zakładów pracy, usług. O tym doskonale Pan David wie, straszak zawsze jakiś musi być. W Wielkiej Brytanii są rodzaje prac, które normalny ,,brytol” nie weźmie. Są prace, które są opłacane za tyle, co w Angliku wzbudza uśmiech i wzruszenie ramion. Imigranci tej czy innej narodowości , ktoś musi tę brudną robotę odwalać. Taka jest prawda.
Premier Beata Szydło wypowiedziała się wprost: ,,chcemy porozumienia ale nie za wszelka cenę”.
Te zdanie jest o tyle dobre, bo Polska jest uznana jako lider Grupy Wyszehradzkiej i tym samym rzecz jasna należy się z tymi głosami liczyć. Unia doskonale o tym wie.
Jeden z europosłów powiedział jednoznacznie, ten szczyt jest tak ułożony, że będzie kompromis.
David Cameron też na to liczy. Wszystko będzie jasne w sobotę. Konferencja prasowa. Tak czy tak.
Trudno by było, żeby osławiony pyskacz z Partii Niepodległościowej Nigel Farage nie wrzucił przysłowiowego swojego kamyczka do ogródka. Stwierdził autokratywnie: ,,oczekuję, że Cameron nie wróci z pustymi rękami, bo byłoby to żenujące…”
Dawid Cameron wie co robi i znakomicie wyczuł moment, kiedy może stawiać warunki, lepszego momentu nie byłoby nigdy. Nadal szczyt trwa… Efekt? Niby wiadomy jednak czekamy… na oficjalne przedstawienie sprawy. Osiągnie to co chce? Prawdopodobnie.
Będzie w czerwcu referendum? zobaczymy…
Parafrazując słynne zdanko z Shakespeara’a ,,być w Unii czy nie być w Unii”
Oto jest pytanie.
Inne tematy w dziale Polityka