Orgawski Orgawski
190
BLOG

Semper fidelis - Czy to ma sens?

Orgawski Orgawski Rozmaitości Obserwuj notkę 1

  

Wrzenie jakie wywołał Jan Tomaszewski swoim wyznaniem dotyczącym jego antypatii do obecnej reprezentacji Polski nasunęło mi pewne refleksje o charakterze społecznym i etycznym. Argumentacja zwolenników Smudy i jego koncepcji powoływania do reprezentacji ludzi wychowanych w innych krajach bazuje chyba na dwóch filarach – dogmatycznie postrzeganego postępu i  bezrefleksyjnej pasji kibicowania. Z jednej strony jest oczywiście przynajmniej wśród części zwolenników tego procederu potrzeba gonienia świata i cywilizacji, a więc fetyszyzują tzw. postęp, a raczej to co jest modne w krajach Europy zachodniej, do której społeczeństwo polskie zgłasza aspiracje. Chłonie więc jak gąbka wszystko co stamtąd przychodzi, przyjmując z orgazmatyczną pasją każde novum, które ma stać się „Dobrą Nowiną”. Dążenia do obniżenia rangi tożsamości narodowej, kwestionowanie jakiegokolwiek poczucia wspólnotowości w kręgach nadających ton współczesnej euro kulturze ma uwolnić człowieka jako jednostkę, zaś wartość jego indywidualizmu ma stać się nadrzędnym dogmatem wyjaśniającym wszelkie działania podważające tradycyjną strukturę społeczną.  To jednak nijak się nie ma do drugiego filaru, o którym wcześniej wspomniałem – naturalnej trybalistycznej potrzebie cieszenia się z sukcesu swoich.  Okazuje się, że zarówno my Polacy jak i te przodujące cywilizacyjnie społeczeństwa pochłania rywalizacja o charakterze narodowym. Hymny czy barwy narodowe nadal ogniskują uwagę narodów, a gdy mocniej kopnie ktoś dumnego syna Albionu wrzą wszystkie puby angielskie, kiedy francuskiemu bramkarzowi strzeli gola Niemiec, piękny język Moliera okazuje się niezwykle wulgarnym, a niedawna przyjaźń pod nazwą Merkozy przeradza się w  drugowojenne resentymenty.  Odniesienia do historii i wzajemnych międzynarodowych animozji odradzają się wraz z każdym wielkim turniejem piłkarskim. Podobnie jest z Polakami. Ci wszyscy kosmopolitycznie postępowcy, intelektualiści nagle przeradzają się w zawziętych nacjonalistów spod znaku ABC czy Młodzieży Wszechpolskiej. Stoją więc w mentalnym rozkroku między swoim ideologicznym wyborem, a rzeczywistym uczuciem, emocjami, które czasami się w nich budzą. Ten schizofreniczny balans ideologiczny najlepiej można dostrzec w uzasadnianiu powoływania obcokrajowców do polskiej kadry.  Koronnym argumentem jego zwolenników jest to, że będą oni wartością dodaną dla reprezentacji, a więc mogą zapewnić jej sukces. Zakrzykują swoich oponentów, że taka jest ogólnoświatowa tendencja, ustawiając ich do faszystowskiego bądź nacjonalistycznego kąta. Rozbawił mnie argument, kiedy jeden z dziennikarzy stwierdził, że przecież Katar masowo rekrutuje swoich sportowców spośród obcokrajowców. Jeżeli mamy czerpać wzorce z krajów Bliskiego Wschodu to może też pomyślimy o wprowadzeniu szariatu?  Redaktor Skwieciński uważa natomiast, iż podobnie jak powszechny pobór wojskowy powinien ograniczać się tylko do ludzi urodzonych w Polsce. W takim razie co z wszystkimi tymi Polakami, którzy żyją za granicą, a nadal utożsamiają się z całą symboliką polskości. Może jestem naiwny, ale wierzę, że za granicą nadal jest wielu Marcinów Kozerów.  Jednak to odniesienie do militarnego aspektu, przypomniało mi Greków walczących pod Issos przeciwko swoim pobratymcom, czy legionistom rzymskim po reformie Mariusza, którzy bardziej utożsamiali się ze swoim wodzem niż  Republiką. Włosi walczących za pieniądze nazywali kondotierami, którzy jednak mieli to do siebie, że byli niezwykle chimeryczni w swojej wierności. Pokazała to wojna trzydziestoletnia, kiedy to najemnicy często zmieniali swoich pracodawców bez względu na to po której stronie stał nowy dowódca.  Zgodnie z twierdzeniem Wallensteina „Wojna wyżywi się sama” najemni knechci pustoszyli Niemcy nie zastanawiając się, po której stronie stoją ich ofiary. Byli więc bandą bezwzględnych opryszków, takich samych jak współcześni „żołnierze”, wynajmowani  przez prywatne firmy PMC, wspierające misje stabilizacyjne w burzliwych regionach świata. To jaką wartość moralną mają najemnicy pokazało aresztowanie w Gwinei Równikowej kilka lat temu byłych żołnierzy brytyjskich, próbujących obalić tamtejszy rząd i przejąć kontrole nad gwinejskimi złożami ropy.  Czy można więc porównać naszych nowych reprezentantów do najemników. Oczywiście nie są to żołdacy pokroju zabijaków obalających afrykańskie rządy. Mają jednak jedną wspólną cechę z kondotierami, cechę, niepożądaną w żadnej wspólnocie, a jest nią koniunkturalizm, podyktowany nim brak wierności, a raczej wierność wynikająca całkowicie z partykularnego interesu, a więc i nietrwałą. Jeśli nie ma taki piłkarz oporów, by najpierw oddawać cześć symbolom jednego kraju by za chwilę zmienić je na inny, kiedy może poświęcać swoje siły dla jednej reprezentacji, kibicować jej od dziecka, a za chwilę dla własnego interesu grać przeciwko niej to czy można takiego człowieka nazwać godnym zaufania, osobą o wysokich standardach moralnych? Odpowiedź wydaje się oczywista, ale pewnie i tak zostanie zakrzyczana przez ludzi, w których entuzjazm zabija myślenie i nie budzi nawet refleksji stwierdzenie Boenischa, że z racji tego, iż kilku reprezentantów Polski nie potrafi posługiwać się językiem polskim wszyscy piłkarze na boisku będą posługiwać się językiem ojczystym, ale Anglików. Bardzo logiczne i oczywiste. Biorąc pod uwagę powyższe argumenty trudno nie zgodzić się choć w części z wypowiedziami Tomaszewskiego. Oczywiście jego emocjonalne rozedrganie i radykalizm niestety kompromitują podjęty przez byłego bramkarza problem. Nam kibicom pozostaje więc , na meczu śpiewać dwa razy głośniej i trzymać kciuki nie za piłkarzy, ale za reprezentację, która na szczęście będzie w barwach biało-czerwonych z orzełkami na piersi, choć pewnie, niektórzy nasi zawodnicy na nie nie zasłużyli.  Skoro piłkarze nie potrafią my krzyczmy: „Semper fidelis”.

Orgawski
O mnie Orgawski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości