Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1102
BLOG

Anilina

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 30
      Ja oczywiście świetnie zdaję sobie sprawę z faktu, że kiedy jednego dnia Coryllus zaczyna swój tekst od słów, że Toyah napisał bardzo ciekawy tekst, a ja już za chwilę piszę kolejny, i rozpoczynam go informacją, że Coryllus napisał tekst jeszcze ciekawszy, owa sekwencja zdarzeń tworzy sytuację dość podejrzaną. Tyle że tu naprawdę nie bardzo widzę jakiekolwiek innego pola manewru. Bo, przepraszam bardzo, ale co mnie ma dziś inspirować? Refleksje Ufki? Dziennikarski kunszt Grzegorza Wszołka? Najnowszy numer tygodnika „Uważam Rze”? Przecież nie! A więc pozostaje Coryllus i kropka.
 
     A trzeba powiedzieć, że on faktycznie napisał tekst, który poraża swoją odwagą i przenikliwością. Otóż, jest oczywiście możliwe, że ktoś to już wcześniej publicznie powiedział, jednak jak idzie o mnie, to nawet jeżeli tak było, to ja akurat musiałem coś przegapić. A idzie mi o stwierdzenie faktu, choć bezwzględnie oczywistego, to jakoś wstydliwie skrywanego – że nie ma lepszego sposobu oceny człowieka, jak spojrzenie mu w twarz, a następnie, z tego co przed nami stoi, wyciągnięcie wszelkich możliwych wniosków. Oczywiście, w momencie kiedy Coryllus zaproponował ów test, rozległ się odpowiedni zgiełk pod hasłem „Nie wygląd świadczy o człowieku”. I myślę dziś sobie, że gdyby w owym tekście Gabriel skoncentrował się bardziej na tym jednym temacie, a nie – jak to u niego – starał się załatwić kilka rzeczy na raz, awantura byłaby znacznie większa. A i efekt mocniejszy. A tak, kto się oburzył, to się oburzył, kto nie zauważył, ten nie zauważył, a  kto nie zrozumiał, to też ma swój osobisty problem. A więc ja dziś w tej sprawie.
 
      Mam nadzieję, że większość z osób, które czytają ten tekst, świetnie wiedzą, że żyjemy w czasach kłamstwa jakiego dotychczasowy świat nie znał. Kłamstwo z którym mamy do czynienia jest tak wielkie, a jednocześnie tak perfidne, że właściwie brak słów, by je choćby próbować opisać. Jest oczywiście Orwell, jednak wydaje się, że w obliczu tego, z czym dziś zostaliśmy skonfrontowani, nawet on jest niekiedy zbyt trywialny. Kiedyś próbowałem to kłamstwo nazwać i udało mi się tylko przedstawić obraz Leszka Millera, jak siedzi przed swoją nową plazmą, drapie się po tej swojej siwiuteńkiej głowie, kręci nią z podziwem i mruczy: „No patrz pan, a dziś wydaje się to takie proste…”.
 
      A więc mamy to kłamstwo. I nagle się okazuje, że razem z nim stworzono niemal idealny system kamuflażu, który ten fałsz potrafi odpowiednio przykryć. A więc już nie jest tak jak u wspomnianego Orwella, gdzie człowieka się pomaleńku zabija, a jednocześnie wprowadza taki terror, by każdy kogo ta zbrodnia mogłaby normalnie zaniepokoić uznał, że to nie zbrodnia, lecz najwyższy przejaw miłości. Pokazywało się te cztery palce, a każdy był tak przerażony, że widział ich aż pięć. Dziś jest inaczej. Pokazuje się cztery, mówi „pięć”, i każdy widzi pięć. Bez leku, bez przymusu, bez specjalnych finansowych nakładów. Są cztery – a jest pięć.
 
      I nie ma żadnego sposobu, by się temu oprzeć. To jest przeprowadzone tak sprawnie, że każdy przeciętnie ambitny odbiorca widzi dokładnie to co widzieć powinien. Ma przed sobą zimną nienawiść, a widzi wyłącznie wysoką kulturę i ciepłą elokwencję. Staje w obliczu skrajnej bezmyślności – i odbiera ją jako wręcz wzorową inteligencję. Słucha najbardziej typowego bełkotu, a słyszy głos najbardziej uznanego autorytetu. No i oczywiście – na samym końcu, choć wcale nie najmniej istotne – patrzy na ordynarną brzydotę, a widzi piękno. A ja od razu powiem, że nie mam do nikogo o to pretensji. Trudno. Tym razem System okazał się sprytniejszy. Tym razem oni pokazali prawdziwy kunszt. Ów kamuflaż udał im się nad wyraz dobrze.
 
      Jednak muszę przyznać, że strasznie jest mi trudno darować nam tę brzydotę. Uważam, że akurat to moglibyśmy umieć zauważyć. Jak idzie o to buractwo, o to co pani Toyahowa nazywa – pewnie bardzo niesprawiedliwie –  „towarzystwem od krów”, moglibyśmy rozpoznać. Dlaczego? Bo tego zasłonić się nie da. Można sprowadzić największych światowych stylistów, najwspanialszych fotografów, zakupić najlepsze na świecie kosmetyki i stroje, zamówić sesję w największym magazynie na świecie, a to co żyje pod tym czymś, zawsze wyjdzie na zewnątrz. Jak pierwszej klasy anilina. I jeśli ktoś nawet na to jest ślepy, to przepraszam bardzo, ale ja się dziwię.
 
       Nie mam najmniejszych wątpliwości, że kiedy już naprawdę uda się stworzyć kłamstwo doskonale, pozostaje nam broń ostateczna – spojrzenie w głąb tej twarzy. W te oczy. W te usta. W to coś, co jest pod. Wtedy jesteśmy bezpieczni. Coryllus w swoim tekście przywołał postać dwóch publicznych osób: telewizyjnej gwiazdy nazwiskiem Zapędowska i aktora Karolaka. I napisał, że oni są zwyczajnie brzydcy. A skoro brzydcy, to nie zasługujący na gram szacunku. O co chodzi? Właśnie o to. Dokładnie o to. Że ktoś kto jest tak brzydki jak Zapędowska i ów aktor, nie mogą być ludźmi wartościowymi. I że ta ich brzydota jest oczywista w sposób jednoznaczny. I że – to już moja interpretacja – wbrew popularnej opinii, możemy jak najbardziej oceniać książkę po okładce. Zwłaszcza gdy ta okładka jest jeszcze ostatnią rzeczą, której nie da się oszukać.
 
      Wczoraj obejrzałem powtórkę popularnego telewizyjnego programu pod nazwą „Drugie śniadanie mistrzów”. Występowali ksiądz Sowa, onanista Meller, żartowniś Materna i aktor Pszoniak. Otóż proszę państwa! Ja nie wiem ilu z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak ci ludzie wyglądają, ale przy okazji polecam. Proszę kiedyś włączyć sobie ten program i spojrzeć, jak oni wyglądają. Jak wygląda Krzysztof Materna, jak wygląda ksiądz Sowa, jak wygląda Marcin Meller, no i wreszcie jaki to amant z tego Pszoniaka. Proszę nie słuchać tego co oni mówią, proszę nie patrzeć na te grymasy, jakie każdy z nich sobie tak doskonale opracował, proszę zlekceważyć te inteligenckie gesty, jakie oni mają tak wyćwiczone, te ich stroje.  Proszę tylko spojrzeć na ich twarze. Przecież z żadnym z nich nie dałoby się spędzić choćby jednej chwili przy wspólnym stole. Przede wszystkim w obawie o to, że zaraz nam zgwałcą nasze dzieci, a następnie ukradną co ładniejsze rzeczy.  Przecież tu nie trzeba się nawet szczególnie wysilać, by się każdego z nich zwyczajnie przestraszyć. Oczywiście, kiedy oni mówią, a telewizyjne kamery pokazują te ich miny i gesty pod odpowiednim kątem i w tym szczególnym telewizyjnym skrócie, podstawowy efekt może nam gdzieś zniknąć. Natomiast jeśli spróbujemy zachować czystość spojrzenia, to tam nie może być cienia wątpliwości. Poczynając na Sowie, a kończąc na Pszoniaku – to jest banda zwyczajnych zboczeńców. I to widać w ich oczach.
 
      I daję słowo, że to naprawdę nic nie kosztuje. To można zrozumieć za darmo. Ale oczywiście, jak kto chce, może sobie ten ich występ nagrać, a następnie zapisać na białej kartce papieru. Oto słowa Wojciecha Pszoniaka, polecającego ulubioną lekturę:
 
     „Ja polecam książkę, która nie ma nic wspólnego z tym co było poprzednio. Książka którą czytam z wielką uwagą, to jest ważną książką Pawła Śpiewaka „Żydokomuna”. Bardzo poważna historia. Wydaje mi się, że warto się zapoznać z tą książką, żeby po prostu się zobaczyć naprawdę, bardzo szeroko. Bardzo dokładnie udokumentowane fakty, i… jak by to powiedzieć… bardzo dobra książka”.
 
     I koniec. To wszystko. Pszoniak polecił lekturę. To nie jest z mojej strony żart. To się zdarzyło naprawdę. I to była całość wypowiedzi na ten temat. On to powiedział. Ale – powtórzę to raz jeszcze – ja oczywiście rozumiem, że telewizja potrafi zniekształcić niemal wszystko, więc w tej całej atmosferze kulturowego festiwalu dla hołoty, można czegoś nie dojrzeć, coś przegapić, Jednak, na litość boską, spójrzmy na tę twarz. Co to w ogóle ma być? I pomyśleć, że on kiedyś miał czelność powiedzieć, że oryginalnie to on miał grać Ghandiego, zamiast Bena Kingsleya!
 
      Nie bójmy się prawdy. Człowiek ma duszę, a jego dusza wyraża się w twarzy. Niektórzy bardzo mądrzy ludzie twierdzą, że aktorzy będą wiecznie potępieni, bo potrafili tak zmienić twarz, by oszukać duszę. Możliwe. Tu, powiem szczerze, jestem dość bezradny. Na szczęście to nas nie dotyczy. Jak idzie o Pszoniaka, to… co on tam zagrał? Żyda u Wajdy? No dobrze. Niech mu będzie. Żyd Wajdy. Dziś wygląda na to, że przynajmniej każdą sobotę ma wolną.
 
      Na koniec jeszcze jedno. Pod sam koniec swojego tekstu, Coryllus napisał zdanie, które mnie kompletnie obezwładniło. Proszę posłuchać: „Nawet kiedy okaże się, że w Smoleńsku pomordowano wszystkich strzałem w tył głowy TVN przykryje tę informację Fiutowskim”. Nie wiecie o co chodzi? To dobrze. Zachęcam do zapoznania się z tamtym tekstem. Tu jest bowiem odpowiedź na wszystkie nasze zmartwienia. No i kierunek.
 
      Druk się przedłuża. Nie wiem dlaczego. Książka miała być sklejona na dziś, obiecują, że będzie jutro. Tak czy inaczej ten tydzień jest wciąż bardzo realny. Jednak w związku z tym przesunięciem, cena wciąż wynosi zaledwie 20 złotych. Przepraszam. 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Polityka