Dzisiejszą notkę zawdzięczamy wielu środowiskom, ze szczególnym uwzględnieniem portalu wp.pl. który postanowił ogłosić casting na dwie pierwszoplanowe role w zapowiadanym od niedawna filmie o Katastrofie Smoleńskiej. Redakcja Wirtualnej Polski wpadła na ów fantastyczny wręcz pomysł, i natychmiast, dzięki samej inicjatywie, ale też obywatelskiej postawie internautów i „wirtualnych” moderatorów, mogliśmy się dowiedzieć choćby – a jest to przykład zaledwie pierwszy z brzegu – że Maria Kaczyńska miała „kinol jakby dobrze trufli szukała po lasach”.
Swoją drogą, z tymi truflami to ciekawa sprawa. Ja się trochę orientuję w stanie wiedzy prezentowanej przez tak zwanych idiotów, i wydaje mi się, ze oni nie wiedzą ani co to są trufle, ani tym bardziej skąd się one biorą. A zatem, skoro ów internauta, którego Wirtualna Polska zaprosiła do publicznego zabrania głosu, idiotą raczej nie jest. A przynajmniej nie idiotą przeciętnym. O czym to świadczy? Że oto do akcji wkracza mainstream z górnej już półki.
Nieważne. Chodzi o to, że pojawił się odpowiedni nastrój, a intensywność z jaką on się wielu z nas udziela, każe mi ponownie wrócić do czasów jeszcze sprzed, i przypomnieć ów wydawałoby się mocno zdezaktualizowany wpis. przypominam stary, jeszcze sprzed dwóch lat wpis. Proszę rzucić okiem.
Ostatni raz, jak korzystałem z usług Onetu, to, o ile pamiętam, było po wypadku polskiego autokaru z pielgrzymami pod Grenoble. Do dziś pamiętam ten świst, z jakim wylatywały z sieci komentarze internatów, prześcigających się w konstruowaniu najbardziej wymyślnych sekwencji, by jak najlepiej wyrazić satysfakcję z tego powodu, że kolejny moher podobno wykitował. Pomyślałem sobie, że ten Onet, to faktycznie miejsce szczególne. Że właściciele portalu wyhodowali sobie publiczność i to, że obecnie nie potrafią sobie ze swoimi wychowankami poradzić, to nie musi być mój problem, więc machnąłem na cały ten Onet ręką.
Wspominałem o Onecie od czasu do czasu tu, na tym blogu, wyłącznie jednak w bardzo negatywnych kontekstach i głównie po to, żeby polecić któremuś z moich bardziej nieprzytomnych polemistów miejsce, które, w moim przekonaniu, byłoby dla każdego z nich o wiele bardziej odpowiednie. Poza tym, Onet mnie nie interesował.
Ale oto pewien mój salonowy kolega, wysłał mi komentarz, w którym wyraził obawę, że twardy elektorat Platformy czuje się bardzo pewnie i, jako dowód, wkleił serię komentarzy politycznych, które znalazł na dyskusyjnym forum portalu wyborcza.pl.
Gdyby ktoś nie wiedział, wyborcza.pl i gazeta.pl to oczywiście to samo agorowe towarzystwo. Różnica jest taka, że ponieważ stara gazeta.pl w pewnym momencie tragicznie się stabloidyzowała i coraz bardziej zaczęła się kojarzyć z portalami typu gówno.pl, właściciele Agory uznali, że trzeba podtrzymać dawną reputację i stworzyć alternatywę dla gazety.pl, która będzie apelowała do bardziej świadomej, wykształconej, a w rezultacie, bardziej kulturalnej części fanów – jak mi się w pewnym momencie wydawało – Trzeciej RP.
Uczciwie powiem, że powyższe informacje jeszcze do niedawna były dla mnie zupełnie obce. Ani gazeta.pl, ani wyborcza.pl, nie stanowiły nigdy przedmiotu mojej troski, więc siłą rzeczy wszystko, co na temat obu tych pomysłów mogłem sobie myśleć, było ściśle związane z tym, co sobie myślałem na temat papierowej „Gazety Wyborczej”, a więc że fantastycznie się nią myje okna. Jednak, przygotowując się do pisania niniejszego tekstu, zajrzałem do Internetu i sobie poszukałem odpowiednich danych. Stąd właśnie wiem, że wyborcza.pl to portal z klasą.
Jak już wspomniałem, kolega bloger przesłał mi serię wypowiedzi internatów związanych ze środowiskiem wyborczej.pl na temat wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Bielsku-Białej i okolicach. Wszedłem w link:
http://wyborcza.pl/1,76842,5793027,Prezydent_w_Beskidach__Ale_o_co_chodzi_.html, który znajomy mój dołączył do swojego komentarza i znalazłem się na stronie wyborczej.pl Duże kolorowe zdjęcie Prezydenta z głupkowatą, oczywiście, miną, a pod spodem podpis: „Prezydent objeżdża kraj, próbując ratować swoje sondaże i szanse na reelekcje". Niżej, artykuł pani Ewy Furtak z lokalnej Gazety, w którym czytam:
„Do Bielska-Białej prezydent ma przyjechać w sobotę. W połowie września do bielskiego ratusza przyszło pismo z jego kancelarii z podziękowaniem za zaproszenie do odwiedzenia miasta i informacją, że prezydent przyjmuje je z przyjemnością. Ale - jak powiedziano ‘Gazecie' w urzędzie miasta - akurat teraz nikt prezydenta oficjalnie nie zapraszał. Prezydent od ponad tygodnia objeżdża kraj i odwiedza średniej wielkości miasta. Oficjalnie w ramach obchodów 90-lecia odzyskania niepodległości."
Po tym sugestywnym początku, następuje dyskusja internautów, i tu już skorzystam z bardzo rzetelnej pracy zaprzyjaźnionego blogera, i za nim przytoczę, najbardziej reprezentatywne dla całości wypowiedzi. Poprawiłem tylko, co bardziej irytujące błędy językowe i literówki, żebyśmy nie skupiali się na rzeczach nieistotnych.
***
Może pomidorkiem albo jajkiem zgniłym dostanie? Należy się temu idiocie.
***
Oj ciupagi w Beskidach też są w użyciu! Może się kaczuszka zdziwić jak mu góral-protestant ciupaga "zaprotestuje"....
***
Nie wiem czego tutaj będzie szukał ten mamlaty zakompleksiony karzeł. Nie cieszy się poważaniem na Podbeskidziu – niepotrzebnie się tu pcha – bo będzie to jego kolejna porażka i punkciory ujemne do przyszłych wyborów. Pewnie w Bielsku dostanie sraczki – no i bardzo dobrze – spieprzaj, dziadu do mamusi.
***
Ten osobnik nie jest wolny, najchętniej zrzekłby się urzędu, ale jego pedalski braciszek mu na to nie pozwala – stąd taka deprecha, sraczki, wściekanie się na opozycję. Ale im bardziej się wścieka i sraczkuje – większa szansa, że na serce zejdzie albo mu jelito grube pi**dolnie. Cieszmy się!
***
Re: ..Zobaczcie.....kaczka leci, oooo..... i bęc!
***
Droga Pani! na szacunek to trzeba sobie zapracować. A ten pokurcz akurat tego nie potrafi "Ale wtedy nie spotkał się z mieszkańcami, bo padał deszcz."
hahahahahahah żałosne działania.
***
Co by ty k…rwa jeszcze spieprzyć panowie. Tak działają wielcy urzędnicy kancelarii pisdęta. I bardzo dobrze.
***
Na spotkanie z Panem Prezydentem ani ja, ani nikt inny z mojej rozlicznej rodziny się nie wybiera; nie lubię i nie poważam, mam go aż nadto dość na codzień w TVP, Szkle Kontaktowym itd! (to jest dobre, tak jakby sam sie pchał do szkła...)
***
Przecież go tam nikt nie chce – niech jedzie do drugiego kaczora. Jak tego człowieka szanować???? Totalne dno !!!Dlaczego Naród Polski musi cierpieć przez tego pajaca??????????????
***
Nikt memłacza nie zaprasza a on wpie... się na krzywy ryj i wku...a ludzi. Takim samym wpie...niem jest próba zastąpienia premiera w Brukseli.
***
Dureń z wigorem wigoru to ma więcej od Tuska tak ale wtedy gdy go zażywa i trzyma jeszcze w ryju przed połknięciem. Czemu on tak wku...ająco wpływa na ludzi i czy on o tym wie. Ma teraz nowego podpowiadacza ofleja i brudasa w jednym jak delegacje innych państw mogą reagować na takiego śmierdzącego od papierosów kacyka ten nieogolony facet ma to co wszyscy menele wokół ust na zaroście nalot od dymu. Gdy się taki myje codzienne to tego nie widać a tu widać czyli kacyk się nie myje i z takimi tuzami my do Europy.
***
Pokurcz wtedy nie wyszedł ale z powodu swoich słabych zwieraczy i upodobań do "czachojebów". Po co na deszczu jak można w ciepełku i blisko kibla.
Od razu chciałbym oświadczyć uroczyście, że absolutnie nie mam ochoty dyskutować na temat tych wszystkich dziwadeł, które zamieszczają w wyborczej.pl swoje przemyślenia. Raz, że nie oni są tu problemem, a dwa, że nawet, gdyby tym problemem byli, to i tak to, co oni piszą nie jest dla mnie szczególnym zaskoczeniem. Ja doskonale znam rodzaj emocji i typ człowieczeństwa prezentowany dziś akurat tutaj, ale na co dzień spotykany praktycznie wszędzie. Nie mówię, że dominuje on w naszym codziennym życiu, ale oczywiście jest na tyle agresywny, że rzuca się od czasu do czasu w oczy i uszy i – owszem – może i czasem zaniepokoić.
Bardziej zainteresowało mnie co innego. Dotychczas sądziłem, że głównym azylem dla najbardziej czarnej części tak zwanego społeczeństwa obywatelskiego jest Onet. Jeśli idzie o Agorę i jej poszczególne ekspozytury, wydawało mi się, że oni przyciągają, oczywiście w dużej części tę najbardziej intelektualnie spauperyzowaną część Narodu, jednak nie podejrzewałem, że Grupa ITI jest w jakikolwiek sposób w tej konkurencji zagrożona. Dziś widzę, że się fatalnie myliłem.
To jest trochę tak, jak z Palikotem i jego ryjem. On, jako element cywilizacji prymitywnej, nie umiał wyczuć tego, co mu grozi, jeśli się nie powstrzyma przed demonstrowaniem swojej szczególnej kultury. Redaktorzy TVN, pracujący w tych swoich szklanych, niebieskich, błyszczących wnętrzach, właśnie dlatego są na niego dziś obrażeni, że on wszedł w ten blichtr Trzeciej RP, ze swoim siermiężnym, bolszewickim chamstwem, a tym samym wprowadził w to, o co ITI walczy, bardzo ciężki dysonans.
I myślę sobie, że gdyby ITI udało się jakoś pokonać obóz patriotyczny, następnym krokiem byłaby już tylko totalna wojna między tymi dwoma projektami, tamtym i tym, i nie byłoby już żartów, Tam już nie byłoby awantur, kto poleci na szczyt do Brukseli i którym samolotem. Tam już tylko byłby świńskie łby, zdechłe ryby, końskie głowy, no i pewnie coś jeszcze, o czym jednak nawet tu boję się wspominać.
Czy jest jednak coś w tym wszystkim pocieszającego? Oczywiście. Wszystko. Jak się okazuje, czasy są takie, że jedni i drudzy – póki co – boją się nie siebie najbardziej. Jedni i drudzy – póki co – najbardziej boją się nas. A te czarne, sflaczałe mózgi, które wypluwają swoje smutki na forum Onetu, na forum Wyborczej, a czasem i przecież w naszym Salonie, to autentyczny folklor. Oni wszędzie tkwią w swojej smutnej, czarnej samotności, tyle że w Onecie i tu, są natychmiast wycinani. Bo oni należą do tej starej, ubeckiej Polski, dla której miejsca nie ma ani w Trzeciej, ani w tej nadchodzącej, Czwartej Rzeczypospolitej.
Oni wychodzą pod wieczór ze swoich czarnych, codziennych zajęć, zasiadają w tych swoich smutnych, czarnych mieszkaniach, przy tych smutnych, czarnych pecetach i wylewają te swoje czarne myśli. I problem tylko w tym, nawet ja wciąż to wszystko uważam za na tyle interesujące, by się tym zajmować. No, wstyd, cholera!
Powyższy tekst, jak już zaznaczyłem we wstępie do tej notki, został napisany dość dawno temu i tak naprawdę jest jednym z pierwszych moich tekstów w ogóle. Jednym z grubo ponad tysiąca innych, ale też jednym z niemal stu, które jako Toyah zamieściłem w swojej książce „O siedmiokilogramowym liściu i inne historie”. Serdecznie i szczerze polecam. Do nabycia wszędzie, a już najszybciej na moim blogu www.toyah.pl. Z osobistą dedykacją.
Inne tematy w dziale Polityka