Myśl ta przez ostatnie lata pojawiała mi się w głowie już parokrotnie, niemniej odnoszę wrażenie, że ostatnie parę miesięcy jedynie potwierdzają jej słuszność. Otóż czuję, że niepostrzeżenie, pod rządami Platformy Obywatelskiej, Polska stała się krajem – i to w każdym wymiarze – gdzie nie liczy się nic, poza najbardziej doraźnym, osobistym interesem, a ów interes definiowany jest albo przez indywidualna potrzebę przeżycia, albo histeryczne pragnienie władzy przez tych, którzy tę władzę od sześciu już niemal lat utrzymują.
Doskonałą wręcz manifestacją tego, jak owo zanurzenie się we wspomnianej interesowności zlikwidowało wszelką przyzwoitość, jak wielu kiedyś być może zupełnie zwyczajnych ludzi doprowadziło do stanu, gdzie traci się wszystkie możliwe instynkty, poza tym jednym: instynktem utrzymania się na powierzchni, jest dość szeroko dziś omawiany przypadek jak najbardziej oficjalnego podręcznika do historii, opracowanego przez – zachowajmy w pamięci te nazwiska –Bogumiłę Burdę, Bohdana Halczaka, Romana Macieja Józefiaka, Annę Roszak, oraz Małgorzatę Szymczak, a wydanego przez wydawnictwo „Operon”. Otóż w podręczniku tym, jeden z autorów przedstawił noty biograficzne zamordowanego w Smoleńsku prezydenta Lecha Kaczyńskiego, oraz tego, który po jego śmierci zajął jego miejsce – Bronisława Komorowskiego, i z powodów opisanych powyżej, tak opisał obu prezydentów:
Bronisław Komorowski – Pochodzi z rodziny o tradycjach ziemiańskich. Jest absolwentem Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. W okresie PRL-u był silnie zaangażowany w działalność opozycyjną, brał udział w manifestacjach w czasie wydarzeń marcowych w 1968 r. oraz uczestniczył w akcjach pomocy dla robotników Radomia i Ursusa w 1976 r. Był wielokrotnie aresztowany i represjonowany, w stanie wojennym internowany. Od 1991 r. był posłem kolejnych kadencji Sejmu. Po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jako Marszałek Sejmu RP, wykonywał obowiązki Prezydenta RP. 4 lipca 2010 r. wygrał wybory prezydenckie.
Lech Kaczyński – Był współzałożycielem oraz pierwszym prezesem partii Prawo i Sprawiedliwość. W latach 1992-2005 sprawował kolejno funkcje ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, prezesa Najwyższej Izby Kontroli, a także prezydenta Warszawy. Od 2005 r. pełnił urząd Prezydenta RP. Zginął wraz z żoną Marią Mackiewicz Kaczyńską oraz 94 członkami delegacji w katastrofie samolotowej 10 kwietnia 2010 r. Delegacja, w której znajdowali się przedstawiciele różnych ugrupowań politycznych, wojska oraz Kościołów, udawała się na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej.
Bardzo chciałbym tu zwrócić uwagę na coś, co może zostać przez innych komentatorów niezauważone. Otóż notka dotycząca Bronisława Komorowskiego liczy 82 słowa; informacja o tym, kim był Lech Kaczyński, słów 73. Równo nie jest, ale mogło być gorzej. Natomiast trzeba przyznać, że to wielkie szczęście, że Lech Kaczyński poległ w tym smoleńskim błocie. Dzięki temu, autorom 37 słów ekstra spadło jak z nieba. Gdyby nie to, musieliby coś wspomnieć o Jacku i Placku, albo narazić się na zarzut stronniczości. A tak, udało im się wymigać od odpowiedzialności.
Osobiście uroczyście obiecuję, że zrobię wszystko, aby ona ich w końcu dopadła.
Powyższy tekst został napisany specjalnie dla „Warszawskiej Gazety” i jest do przeczytania w jej najświeższym wydaniu.
Inne tematy w dziale Polityka