Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1537
BLOG

Kryjmy się! Idą nasi z kropidłem

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 54

       Ponieważ w ostatnich dniach znów tu i ówdzie po naszej, prawicowej, części sceny politycznej pojawiają się pojedyncze demonstracje utraty wiary, pragnę ogłosić dobrą nowinę: walka trwa, a co więcej, wszystko wskazuje na to, że pomału zdobywamy kolejne przyczółki. Oto jeszcze nie umilkły echa spektakularnego poszerzenia prawicowej oferty na rynku mediów papierowych aż o dwa nowe tytuły w postaci tygodników „W Sieci” i „Do Rzeczy”, jeszcze nie przestaliśmy się radować z faktu, że telewizja „Republika” otrzymała od prezesa Dworaka upragnioną koncesję, jeszcze nie zdążyliśmy otrzeć z naszych twarzy łez wzruszenia, jakie wywołała błyskawiczna akcja państwa Terlikowskich, rozbijająca od wewnątrz „Gazetę Wyborczą”, a oto, jak się dowiadujemy z prawicowego portalu wpolityce.pl, wrocławskie środowiska katolicko-patriotyczno-prawicowe powołały do życia ruch mający na celu niedopuszczenie do zapowiadanego na czerwiec koncertu irlandzkiej piosenkarki Sinead O’Connor.

      Portal wpolityce.pl na szczycie swojej strony informuje o wydarzeniu wielkim tytułem „Najpierw podarła zdjęcie papieża, teraz chce koncertować we Wrocławiu. Katolicy mówią ‘NIE’!”, a niżej przytacza wypowiedź wrocławskiej radnej, niejakiej Zawartko z Klubu Radnych Rafała Dutkiewicza, o następującej treści:
      „Jest to artystka, która opluwa Ojca Świętego na scenie. Nie mogę się z tym pogodzić, żeby osoba, która w 1997 r. otrzymała tytuł Honorowego Obywatela Wrocławia, czyli Ojciec Święty Jan Paweł II, była szkalowana. To jest ktoś dla nas bardzo ważny i bliski. Chciałabym, aby kultura we Wrocławiu, która jest na dobrym poziomie, tego poziomu nie straciła i chciałabym, aby ten poziom był zawsze bardzo wysoki, żebyśmy byli dumni z tego. Tym bardziej, że przed nami Europejska Stolica Kultury 2016”.
      Felieton niniejszy, jak zdążyliśmy się już pewnie zorientować, ma charakter mocno ironiczny, i powiem szczerze, że mój oryginalny plan był taki, by go w tym nastroju pozostawić do samego końca. Niestety, wygląda na to, że nie dam rady. Czytam bowiem po raz już kolejny opinię owej Zawartko na temat Sinead O’Connor i Jana Pawła II i jedyne co mi przychodzi do głowy, to myśl, że żartów nie ma. Jest tylko jak najbardziej poważne zidiocenie, w dodatku zidiocenie na oczywistych usługach Systemu. A więc nie żartujmy już.
      Otóż ja świetnie pamiętam dzień, w którym Sinead O’Connor podarła to zdjęcie. Pamiętam też błyskawiczną reakcję aktora Joe Pesci, który chyba już tydzień później w tym samym programie, w którym O’Connor – nie po raz pierwszy zresztą i nie ostatni – zrobiła z siebie durnia, osobiście skleił podarte przez O’Connor zdjęcie i ogłosił, że gdyby w kluczowym momencie był na miejscu, „dałby jej zwyczajnie w pysk”. Pamiętam też Madison Square Garden i ową wielotysięczna publiczność, która całkowicie spontanicznie i bezlitośnie wybuczała tę kretynkę, doprowadzając ją do tego, że ona nie miała innego wyjścia jak się ze zdenerwowania wyrzygać. I pamiętam też wiele różnych innych sytuacji, kiedy to, co ona zrobiła dziś już ponad 20 lat temu, ją ostatecznie i na zawsze zdeterminowało.
      Pamiętam to wszystko, ale też wiem – i powiem szczerze, że się nie potrafię nadziwić, jak takie rzeczy się mogą dziać – że jako kompozytorka, piosenkarka i artystka, Sinead O’Connor od tego czasu jest już tylko lepsza. Dziś ona jest już i stara i brzydka i prawdopodobnie jeszcze bardziej słabo przytomna, niż przed laty, natomiast, jak mówię, artystycznie ona nigdy nie była tak wybitna. A trzeba nam wiedzieć, że O’Connor nigdy nie była byle kim, i że na tę opinię zasługiwałaby nawet wtedy, gdyby na jej poparcie miała tylko tę jedną piosenkę, cover „Nothing Compares 2 U”Prince’a, którego wykonaniem – tak jak wcześniej przed nią Joe Cocker, czy Jimi Hendrix – przebiła mistrza. I oto kiedy nagle Sinead O’Connor przyjeżdża do Polski, na wieść o tym zdarzeniu, nagle aktywizuje się jakaś banda rzekomo ultra-pobożnych pajaców, którzy ogłaszają, że nie dopuszczą do profanacji, bo oni kochają Naszego Ojca Świętego, a ową deklarację nagłaśnia jeden z głównych prawicowych portali, czyniąc to w dodatku w imieniu podobno szalenie oburzonych polskich „katolików”. Przepraszam bardzo, ale ja sobie nie życzę, żeby za ochronę mojego katolicyzmu brali się redaktor Pyza z radną Zawartko. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ja sobie bardzo dobrze radzę bez ich usług, a poza tym, mam bardzo poważne podejrzenia, że ich walka z Sinead O’Connor jest mniej więcej tak samo brudna jak intencje, jakie za tym stoją.
      O co chodzi? Otóż, wbrew pozorom, wcale nie najbardziej o to, że ja uważam, że fakt iż O’Connor to wybitna artystka, a wybitni artyści podlegają szczególnej ochronie, choć z drugiej strony – czemu nie? To co mnie w tym wszystkim rusza, to jedno jedyne zdanie z wystąpienia Zawartko, mianowicie to: „Chciałabym, aby kultura we Wrocławiu, która jest na dobrym poziomie, tego poziomu nie straciła i chciałabym, aby ten poziom był zawsze bardzo wysoki, żebyśmy byli dumni z tego”.
      Otóż ja nie jestem aż tak bardzo dobrze zorientowany odnośnie tego, jaki konkretnie poziom reprezentuje kultura we Wrocławiu, i jaki stosunek jej wybitni przedstawiciele mają do Ojca Świętego, podobnie jak nie wiem, jaki poziom reprezentuje kulturalna oferta Poznania, Warszawy, Gdańska i Krakowa, by wymienić zaledwie symbole tego co w Polsce najlepsze i najbardziej wystawne, ale mam poważne przekonanie, że jak idzie o poziom artystyczny, żadna z tych propozycji nawet się nie umywa do tego, co ma do pokazania Sinead O’Connor. To jeśli idzie o poziom artystyczny. Jak idzie natomiast o wymiar moralny, to jestem nawet jeszcze bardziej przekonany, że tu musi być znacznie, znacznie gorzej.
      I nikt niech w tej chwili nie liczy, że padną jakieś nazwiska. Bo to nie jest tekst o satanizmie, ale zaledwie o paru zakłamanych durniach i jednej biednej wariatce, która niewykluczone, ze któregoś dnia poszła na ów deal z Diabłem, dzięki któremu otrzymała niezwykły talent i poharataną duszę do kompletu. To jest tekst o niej i o tym, że ona przyjeżdża do Polski, by nam pośpiewać, natomiast nie widzę najmniejszego powodu, by przy tej okazji brać udział w autoryzowaniu czegoś, co Zawartko nazywa kulturą na poziomie, a co się sprowadza do lokalnych odpowiedników czystego płuca Daniela Olbrychskiego, czarnego języka jakiejś Wójciak, zięciny Agnieszki Holland, a już, pewnie przede wszystkim – skoro już jesteśmy przy polityce – tego całego gówna, które się tak fatalnie rozlało, że normalny człowiek boi się już zrobić choćby krok w obawie, że się poślizgnie i wywali na pysk.
 
 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (54)

Inne tematy w dziale Polityka