Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
3510
BLOG

Polacy, nic się nie stało?

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 45

      Jak idzie o sport, a więc współzawodnictwo połączone z emocjami i wzruszeniami niekiedy tak wielkimi, że trudno je porównać z czymkolwiek innym, owszem, jestem zainteresowany. Oczywiście nie w taki sposób, żebym, nawet jak idzie o ulubione dyscypliny, a więc tenis i piłkę nożną, musiał śledzić każdy, nawet bardzo ważny mecz, ale przyznaję, że jak już się zaangażuję, sam potrafię się bardzo wzruszyć.

      Ponieważ jednak w sporcie interesuję mnie przede wszystkim poziom i to, co się dzieje w wymiarze czysto indywidualnym – a mam tu na myśli indywidualny talent, indywidualny wysiłek, indywidualną determinację – nie jestem w stanie kibicować polskim sportowcom tylko dlatego, że oni, podobnie jak ja, są Polakami. Owszem, jeśli tenisista Jerzy Janowicz, czy tym bardziej Agnieszka Radwańska, którzy pokazali, że tego talentu nie zakopali, ale go pomnożyli jak trzeba, kibicuje im bardzo i życzę im wszystkiego dobrego. Podobnie, kiedy słyszę, że piłkarz Lewandowski został uznany w jakimś głosowaniu za najlepszego piłkarza niemieckiej eskstraklasy, jestem dumny i szczęśliwy. Bo on pokazał światu, że my Polacy potrafimy się szanować i na szacunek zasługujemy.
      Kiedy jednak dowiaduję się, że trener Fornalik buduje zespół, który, jak już osiągnie odpowiednią formę, to pokaże całemu światu, że z nimi nie ma żartów, przepraszam bardzo, ale wzruszam na to ramionami. I to mimo tego, że tam grają piłkarze naprawdę utalentowani, a niekiedy wręcz wybitni. Kiedy słyszę, że reprezentacja PZPN ma grać z Mołdawią i musi z ową Mołdawią wygrać, to wolę kibicować Mołdawii, niż tej fikcji, nie wiadomo czemu zwanej „Polską”. Kiedy już po tym meczu słyszę, że wprawdzie zwycięstwa nie było, ale jeszcze jakaś szansa jest, to ja za tę szansę serdecznie dziękuję, bo ona mi jest, jak to się pięknie po polsku mówi, po cholerę. Kiedy wreszcie słyszę, że wciąż nie mamy drużyny, i skoro nie Smuda i nie Fornalik, to może ktoś inny byłby lepszy, to mi się chce zwyczajnie rzygać.
      Niedawno, przy okazji któregoś z kolejnych nieudanych meczów polskiej reprezentacji, przeczytałem gdzieś w sieci wypowiedz Jerzego DUdaka, który powiedział bardzo ciekawą rzecz. Otóż kiedy on był jeszcze pełnoprawnym zawodnikiem polskiej reprezentacji, było tak, że oni wszyscy nie dość, że byli dobrymi kolegami, to na dodatek wszystko co robili, robili wspólnie. Nawet jeśli – pewnie, że nieładnie – po zakończonym meczu wracali autokarem do domu i nagle wpadli na pomysł, by trochę porozrabiać, rozrabiali wszyscy. Dziś jest tak, że oni praktycznie nawet ze sobą nie rozmawiają.
       Sport zawodowy, w dodatku uprawiany na poziomie mistrzowskim, to są takie rejony, gdzie nie wystarczą już zwykłe umiejętności, talenty, czy jakieś szczególne zdolności. Na poziomie najwyższym wszystko jest w stanie zmienić drobiazg, który dla postronnego obserwatora jest brechtą i bzdurą. Wbrew pozorom, jak idzie o umiejętności piłkarskie, różnica między jakimś Messim, a pierwszym lepszym zawodnikiem Legii Warszawa jest mniejsza niż między Zbigniewem Hołdysem, a Ericiem Claptonem, by nie wspomnieć o innych, znacznie od Hołdysa wybitniejszych muzykach. Na najwyższym poziomie liczy się każdy najdrobniejszy szczegół.
      Co my natomiast mamy, jak idzie o Polskę i polską piłkarską reprezentację? Otóż mamy dokładnie to, z czym mamy do czynienia w przestrzeni publicznej, a więc kompletną, totalną i, jak wszystko na to wskazuje, beznadziejną dezintegrację. Na boisko wychodzi jedenaście mężczyzn, którzy ani się za bardzo nie znają, ani tym bardziej szczególnie nie lubią, na ławce za linią siedzi jakiś człowiek, o którym oni wiedzą, że się nazywa Fornalik i jest ich nowym trenerem, część z nich myśli o tym, że po meczu trzeba jak najszybciej wracać do normalnej pracy, część, że ten cały syf jest nie do zniesienia, i oczywiście, oni by bardzo chcieli wygrać, oni się bardzo starają, oni wiedzą, że tu jest Polska i kibice i zaszczyty, i zwykła ludzka radość, tyle że brakuje tego czegoś, co na poziomie prawdziwie zawodowym jest elementem decydującym. Mam na myśli poczucie tej radości, tego szczęścia, że oto dzieje się coś naprawdę ważnego. Otóż tego nie ma.
       Nie oszukujmy się. Jak powiedział swego czasu poeta, człowiek nie jest samotną wyspą. Każdy z nas funkcjonuje dokładnie tak, jak mu sytuacja funkcjonować pozwala. Nic mniej, nic więcej. Módlmy się więc o to, by jakimś cudem to co mamy dziś jak najszybciej trafił szlag, Można zacząć od odsunięcia mafii od władzy. To tak na początek.
      

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (45)

Inne tematy w dziale Polityka