Dziś poranni goście TVP3 gawędzili o reformach niezbędnych dla naszego kraju, w tym o zapowiedzi PO o podniesieniu podatków. Gawędzili, dowcipkowali, żartowali tak, jakby Polska reform nie potrzebowała, jakby żadnego kryzysu nigdzie nie było, jakbyśmy mieli jakiś jasny plan gospodarczy PO realizowany konsekwentnie przez trzy lata rządów.
Nic z tych rzeczy. Zabawa w politykę, w reformowanie kraju trwa w najlepsze i przypomina przysłowiową jazdę bez trzymanki. Minister Boni coś mówi o podniesieniu podatków, ale nie wiadomo w czyim imieniu. Zawszeć Tusk lub Rostowski będą mogli powiedzieć, że to bez porozumienia z nimi. PO wypuszcza w eter kolejny ustawodawczy pomysł, potem będą sondaże, badania opinii społecznej i, w zależności od tego, co powiedzą słupki (a nie żadna analiza ekonomiczna) będzie się można ze słów Boniego wycofać lub nie.
Tak samo niczego się nie udało wydusić od posła PO w sprawie likwidacji NFZ. Nic nie wiadomo: czy to jakiś plan? Czy żart? Czy fragment większej reformy?
Nie wiadomo też, czy zostaną przywrócone na jesieni ulgi dla studentów na przejazdy, ile podwyżek dostaną nauczyciele. Jak w czeskim filmie. A zegar odliczający 500 dni spokoju (B. Komorowski podczas kampanii wspominał nawet o pięciu latach spokoju!) tyka.
Nie jest jednak tak, że rząd PO nie zajmuje się niczym. Zajmuje się: specjalna komisja rozprawia o zmianach w konstytucji, tylko się krnąbrny i agresywny PiS stawia, trwają prace nad nowelizacją ustawy o CBA, nie umyka uwadze rządu ustawa o IPN, trwają rozmowy na temat ustawy medialnej. A zapraszani do studia PO rozprawiają o krzyżu, komisji Macierewicza i ostrych pazurach PiS wysuniętych na nowo.
Bo to są najważniejsze problemy kraju, któremu może zagrozić kryzys na wzór Grecji.
Przyznać też trzeba, że i B. Komorowski i D. Tusk wsiąkli jak sen jaki złoty i dzięki temu nic nie słychać o polskiej zielonej wyspie na mapie Europy i o ewentualnych odcieniach tej zieleni.
