Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
504
BLOG

Putin palnął sobie w łeb

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Andrzej Owsiński

Putin palnął sobie w łeb

Włączenie do Rosji czterech obwodów ukraińskich ma, niezależnie od tragicznego obrazu całej tej wojny, charakter groteskowy. Samo „referendum”, przeprowadzone pod rosyjskimi bagnetami (raczej sztykami) było tylko nieudolną kopią sowieckich głosowań. Dochodzi do tego stan wojny, obejmujący anektowane tereny, które w każdej chwili mogą być zajęte przez przeciwnika i przed tym „zaborem i okupacją” Rosja będzie musiała bronić „rosyjskiej ziemi”. Ponadto nie całe wymienione obwody znajdują się w rosyjskich rękach, trzeba je zatem „wyzwolić z okupacji”.

Z chwilą włączenia do Rosji tych ziem pojawia się cały szereg problemów administracyjnych i finansowych. Dla celów propagandowych trzeba stworzyć pozory ładu i bezpieczeństwa i zapewnić lepsze warunki bytu materialnego. Jest to niezbędne szczególnie jako wzorzec dla następnych akcji, oczekuje bowiem na „powrót” do Rosji i Charków i „Odessa - matuszka”.

Możemy z góry założyć, że żadne z tych wymagań nie zostanie spełnione. Rosję nie stać na tego rodzaju wysiłek, i to nie tylko ze względów materialnych, brakuje jej przede wszystkim podstawowych zdolności organizacyjnych, co rzuca się oczy przy obserwacji działań wojennych.

A przecież to tylko część kłopotów i to nie największa, Ukraińcy nauczyli się jak stawić opór agresorowi. Będzie więc nie lada problem ze zwalczaniem ukraińskiego sprzeciwu w stosunku do rosyjskich władz. Z pewnością na początku będą to władze wojskowe, jednak kontynuacja asymilacji „noworosyjskich” ziem wymaga ustanowienia władz cywilnych, a nawet przeprowadzenia wyborów. Rysuje się zatem „wojna w wojnie” na nowym froncie podziemia czy partyzantki, ale też i oporu cywilnego. Jak na rosyjskie stosunki i tak obciążone wielkimi kłopotami, to nie lada wyzwanie.

W stosunkach międzynarodowych została stworzona nowa sytuacja, wymagająca zajęcia określonego stanowiska, przynajmniej przez te kraje i organizacje międzynarodowe, które mają jakieś kontakty z Rosją. Przede wszystkim już nie można udawać, że trzeba „konflikt” załatwić na drodze dyplomatycznej i dlatego strony powinny przystąpić niezwłocznie do negocjacji. Tu już nie ma co negocjować, Rosja anektowała znaczną część Ukrainy i można jedynie albo uznać ten stan, albo nie.

W powstałej sytuacji, mimo tragicznego charakteru zdarzeń, ten fakt ma wymiar karykaturalny, uznanie go na poważnie naraża autorów na śmieszność, czego politycy najbardziej się obawiają w stosunku do ich osób. Nie wyobrażam sobie, ażeby poza takimi krajami jak Korea płn. czy Syria, jakikolwiek inny kraj, choć trochę się szanujący, uznałby rosyjską aneksję.

W najlepszym dla Kremla przypadku po prostu nie wypowiadałby się na ten temat. Nie dotyczy to jednak krajów posiadających poważne kontakty i dotychczas objawiających sympatię w stosunku do Rosji.

Putin wprowadził je w duże kłopoty: uznanie jego parodii „powrotu” ziem do Rosji – jest niemożliwe, a to niezależnie od ewentualnych zastrzeżeń, niesie ze sobą konsekwencje we wzajemnych stosunkach.

Szczególnie drażliwa staje się pozycja Niemiec, najważniejszego sojusznika rosyjskiego, z racji przynależności do UE i NATO nie mogą one akceptować jawnie grabieżczego wyczynu Putina, dla którego z kolei nie ma innego wyjścia jak tylko trzymać się tej linii postępowania pod grozą utraty nie tylko posady, ale i życia. Żeby pozbyć się kłopotów Niemcy nie mają wyboru, muszą usunąć swego przyjaciela z posady. Czy to się uda bez fizycznego zlikwidowania – raczej wątpliwe, Putin musi sobie zdawać sprawę o jaką stawkę toczy się walka.

Posunięcie z aneksją jest najwyraźniej dowodem na dramatyczne, a nawet rozpaczliwe położenie osobiste prezydenta Rosji, ale też i grona jego najbliższych współpracowników. Chcąc zaspokoić rosyjskie apetyty na sukces można było proces aneksji rozłożyć odpowiednio w czasie rezerwując sobie możliwość manewru w razie potrzeby. Widocznie w jego ocenie sytuacja wymusiła działanie bezwzględne nie bacząc na skutki.

Paradoksalnie, ale zarówno dla sojuszników Ukrainy, jak i rosyjskich zwolenników ekspansji, Putin stał się przeszkodą wymagającą jak najszybszego usunięcia. Rozegrał sprawę ukraińską, i nie tylko ją, w najgorszy sposób, doprowadzając do nieuchronnej klęski przy każdym możliwym obecnie rozwiązaniu.

Jeżeli nawet uda się uzyskać akceptację kilku krajów dla aneksji, zapewne za jakąś wysoką cenę, płatną chociażby w ropie czy gazie, to i tak nie poprawi to położenia Rosji w skali światowej. Przede wszystkim nie da się odtworzyć profitów materialnych i politycznych w Europie, a także odzyskać pozycji przetargowej w stosunku do Stanów Zjednoczonych.

Jest to oczywiście woda na chiński młyn, korzystający z rosyjskiej izolacji. Jakie z tego mogą być skutki, nie trudno sobie wyobrazić.

Chyba jednak rola chińskiego satelity Rosji nie odpowiada i wobec tego musi nastąpić duża zmiana w rosyjskiej polityce, już nie w interesie światowego pokoju i współistnienia, ale dla samej egzystencji Rosji.

W każdym wypadku nieuchronnie nastąpi znaczny spadek znaczenia Rosji na arenie międzynarodowej, a to musi wpłynąć na zmiany w stosunkach europejskich ze szczególnym uwzględnieniem tego co się stanie z obecną UE. Bez wsparcia rosyjskiego nie da się utrzymać niemieckiej hegemonii i trzeba szukać nowych rozwiązań.

Między innymi przed Polską stoi zadanie aktywnego działania w tym kierunku, a ostatnie wybory we Włoszech potwierdziły jaki to ma być kierunek.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka