Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
177
BLOG

Wizja przyszłości po wojnie na Ukrainie

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Polityka Obserwuj notkę 5

Andrzej Owsiński

Wizja przyszłości po wojnie na Ukrainie

Jesteśmy świadkami tworzenia się nowego układu sił na skalę światową, a wojnę na Ukrainie należy traktować jako element działania niezbędnego dla powstania określonej formy tego układu.

Rozgrywających jest trzech i każdy z nich liczy na pomyślne dla siebie jej zakończenie.

Przede wszystkim Stany Zjednoczone, które wprawdzie już dość dawno utraciły pozycję niekwestionowanego przewodnictwa w światowym rankingu, ale które z racji ciągle jeszcze istniejącej przewagi gospodarczej i militarnej mają prawo do przełożenia jej na pozycję polityczną. W tej chwili jest ta pozycja mocno zachwiana na skutek wyrośnięcia, głównie za sprawą amerykańskiego importu z Chin, mocnego konkurenta wykorzystującego pozyskane środki dla uzyskania wpływów na całym świecie. Do miana światowego rozgrywającego pretendowała Rosja jako spadkobierca Sowietów. Jej własne zagubienie w lokalnych konfliktach praktycznie wyeliminowało ją z pozycji ogólnoświatowej. Mogą do niej aspirować Niemcy, opierający swoją potęgę nie tylko na gospodarce, ale na niekwestionowanym przewodnictwie w UE - organizacji o której można mówić jako o niemieckim dziele stworzonym specjalnie dla ich uczestnictwa w światowej grze.

Taki podział byłby aktualny, gdyby nie powstała konkurencyjna siła w postaci międzynarodowych koncernów kapitałowych, rozporządzających środkami większymi niż budżety państw.

Już o I wojnie światowej mówiło się, że była ona dziełem wielkiego przemysłu zbrojeniowego, którego wpływy dotyczyły zarówno tronów, jak i rządów i parlamentów walczących stron. Doświadczenia z tej wojny zostały wykorzystane w wyższym stopniu w II wojnie, w której ujawniły się zresztą wzajemne powiązania wielkich koncernów, niezależne od podziału walczących stron. Mają one przewagę nad polityczną władzą z racji większej stałości swoich ekspansywnych zamierzeń.

Polityczne władze państw o ustrojach parlamentarnych ulegają zbyt częstym zmianom, ażeby zachować ciągłość idei uczestnictwa w polityce międzynarodowej.

Pod tym względem wyjątkiem są jednak Niemcy, które niezależnie od zmian rządów potrafią utrzymać stałość zamierzeń. Ta cecha stanowi w dużej mierze o ich znaczeniu dużo powyżej posiadanych środków.

Z przebiegu wydarzeń ostatniego półwiecza wynika, że taktyka niemiecka okazała się bardziej skuteczna niż zabiegi Anglosasów. Niemcy jednak, nie po raz pierwszy w swojej historii, przesadziły z rozmiarami celów w zestawieniu ze swoimi możliwościami.

Udało się im wykorzystać sukces połączonych działań Reagana, Jana Pawła II, Margaret Thatcher i pionierskiej roli polskiej „Solidarności”, kupując sobie nowe władze w Rosji i zagarniając w ten sposób materialne owoce zwycięstwa nad Sowietami.

Napychając wielkimi pieniędzmi kieszenie nowych władców Rosji Niemcy, a szczególnie Angela Merkel, stworzyły podstawy dla ożywienia imperialnych i zaborczych, tradycyjnych zamiarów rosyjskich.

Można podejrzewać, że właśnie po to komsomolska wychowanka została kanclerką Niemiec. Niezależnie od tego skończyło się na uzyskaniu w tym duecie przewagi wychowanka KGB nad podopieczną Stasi. Wprawdzie jej następca ciągle nie chce się przyznać do klęski niemieckiej koncepcji pokojowego sterowania, głównie za pomocą przewagi gospodarczej, układem europejsko-rosyjskim i mimo oczywistych faktów usiłuje powrócić do punktu wyjścia, którego symbolem były już nieczynne rury bałtyckie.

Tego stanu nie da się już odtworzyć, można wprawdzie doprowadzić do formalnego zwycięstwa Rosji, ale wówczas, podobnie jak miało to miejsce przed i po wojnie w stosunku do Hitlera i Stalina, trzeba się liczyć z eskalacją żądań. I to jest główna przyczyna dlaczego w interesie niemieckim nie można do tego zwycięstwa dopuścić, bowiem w najlepszym przypadku sąsiedztwo „przyjacielskiej” Rosji będzie zbyt bliskie i zacznie przypominać dosłownie stan z 1939 roku ze skutkami dla Niemiec nad wyraz oczywistymi.

Wprawdzie mało prawdopodobnym jest, że Scholz jest w stanie wyobrazić sobie cały obraz możliwości rozwoju wypadków w razie rosyjskiego zwycięstwa, lub, że nie jest to jego zadaniem, a jedynie wykonywanie dyktatu niemieckiego lobby prorosyjskiego, zarabiającego grube miliardy na wpływach gospodarczych w Rosji.

Z wizyty Bidena w Kijowie i Warszawie wyciągnęliśmy jednak wniosek, że opór Ukrainy będzie wspierany aż do zwycięskiego końca.

Czy jednak nie jest to przedwczesny optymizm?

Mamy bowiem napływające informacje o uzgodnionym amerykańsko-niemieckim terminie prowadzenia wojny tylko na pół roku. Jest możliwe, że w tym czasie zostanie zadana Rosji taka klęska, z której się nie podniesie (przynajmniej reżym Putina). Wymaga to jednak innej skali ilościowej i jakościowej pomocy Ukrainie. Przede wszystkim samoloty F16, czołgi takie jak przynajmniej „Abramsy”, rakiety samosterujące średniego zasięgu, drony i wiele innych rodzajów broni, amunicji i innego wyposażenia wojennego. Wówczas można stawiać zadanie w tym przedziale czasowym. W przeciwnym wypadku może to oznaczać zgodę na jakiś kompromis, a praktycznie sukces Putina.

Jaka powinna być reakcja Polski na takie de facto kapitulanctwo?

Ciągłe powtarzanie, że następna będzie Polska i kraje bałtyckie najwyraźniej nie wzrusza rozmówców, szczególnie francuskich i niemieckich. Przypomina to wspomniany stan z ubiegłego wieku. Myślę, że w tej sprawie należy wzbogacić argumentację, powołując się raczej na interesy zachodniej Europy z Niemcami i Francją na czele. Warto jest przytoczyć słowa Becka do Niemców, proponujących Polsce sojusz i grożących alternatywą zmowy z bolszewikami. Na to Beck im odpowiedział: „spodziewajcie się wobec tego sowieckich czołgów w Berlinie”, co jak wiemy sprawdziło się co do joty i to w niedługim czasie.

Otóż oprócz wojny Rosji z Polską, która nota bene w żadnym przypadku jej się nie opłaca, można przedstawić alternatywny i bardziej prawdopodobny scenariusz spowodowania w Polsce przy pomocy Niemiec kryzysu gospodarczego, zmuszającego do odejścia od władzy obecnych rządów na rzecz rosyjsko-niemieckiej agentury. Rosja wówczas będzie mogła kupić sobie Polskę za pomocą zaopatrzenia w tanią ropę i gaz, wykorzystując w pełni istniejące rurociągi, a także w inne surowce i nie tylko, ale też i oferując zwrot Lwowa z przyległościami (i to na życzenie miejscowej ludności).

Mogą nawet zaoferować przejście do polskiego systemu celnego obwodu królewieckiego. Wówczas na niemiecko-polskiej granicy stanie sojusznicza armia polska, która może być wykorzystana jako ważki argument w tworzeniu nowego układu prorosyjskiego w Europie, łącznie z całym Trójmorzem.

Możliwości są nieograniczone i to jest wizja perspektywiczna, która ma szanse dotrzeć do tępych, chciwych i krótkowzrocznych mózgownic europejskich „jelit”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka