Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
193
BLOG

Klęska wrześniowa, czy tylko ta jedna?

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Andrzej Owsiński

Klęska wrześniowa, czy tylko ta jedna?

Zadziwiający jest powód dla którego ludzie się gęsto rozpisali na temat sowieckiej inwazji 17 września 1939 roku. 84 lata, które minęły od tamtej chwili, nie stanowią żadnej „okrągłej” rocznicy, Sowietów już nie ma od przeszło trzydziestu lat, można zatem tę datę umieścić między wielu innymi w kalendarzu historycznym, nie wyróżniając jej specjalnie.

Było by to normalne, gdyby nie okoliczność wojny na Ukrainie, która wyjątkowym zbiegiem zdarzeń historycznych nie dotyczy nas bezpośrednio.

Optymiści twierdzą, że zawdzięczamy to po raz pierwszy w historii przynależności do NATO i UE, obydwu organizacji chroniących nas przed inwazją ze wschodu. Pesymiści, opierając się na doświadczeniach historycznych i bieżącej obserwacji zachowania naszych sojuszników, odnoszą się nieufnie do obu tych organizacji.

Mając na względzie i jedno i drugie stanowisko rząd w Warszawie stara się nadrobić zaległości w możliwościach obronnych Polski. I tu znowu optymiści twierdzą, że wzmocnienie sił zbrojnych wystarczy, ażeby zapewnić pokój, a pesymiści, że nie zdołamy stworzyć stanu naszego bezpieczeństwa w zestawieniu z potęgą militarną Rosji.

Mamy zatem stan przypominający nieco nasze położenie przed 1939 rokiem, tym bardziej, że, podobnie jak wówczas, największym zagrożeniem jest sojusz niemiecko-rosyjski, wymierzony przeciwko Polsce.

Co wobec tego należy robić żeby uniknąć kolejnej wojny?

Przypomnijmy sekwencję wydarzeń, które doprowadziły do wybuchu II wojny światowej zaledwie w 20 lat po zakończeniu pierwszej:

- czerwiec 1919 roku – traktat wersalski, narzucający Niemcom surowe warunki, lecz bez konkretnych elementów egzekucji ich wykonania,

- 1922 rok - umowa niemiecko-sowiecka w Rapallo o omijaniu postanowień o ograniczaniu niemieckich zbrojeń,

- 1925 rok - Locarno – porozumienie państw zachodniej Europy o bezpieczeństwie ich granic z pominięciem krajów Europy środkowej,

- 1925 rok - legalizacja NSDAP, jawnie głoszącej dążenie do rewanżu za klęskę Niemiec w 1918 roku,

- 1926 rok - objęcie dyktatury przez Stalina po usunięciu Trockiego,

- 1928 rok - partia faszystowska obejmuje całkowitą władzę we Włoszech,

- 1930 rok - Francuzi przedterminowo rezygnują z okupacji Nadrenii,

- 1934 rok - Hitler przejmuje władzę w Niemczech,

- 1935 rok - Mussolini dokonuje podboju Etiopii,

- 1936 rok - remilitaryzacja Nadrenii i wprowadzenie nieograniczonych zbrojeń,

- 1936 rok - wojna domowa w Hiszpanii,

- 1938 rok - Anschluss Austrii,

-1938 rok - „Monachium”, oddanie Niemcom Sudetów, rezygnacja z obrony Czechosłowacji i jej rozpad,

- 1939 rok marzec - okupacja Czech, zabór Kłajpedy,

- 1939 rok kwiecień - podbój Albanii przez Włochy.

Z tego przeglądu wynika wzrost sił agresywnych i ustępliwa postawa mocarstw zachodnich. Groźba wojny rewanżowej narastała od chwili układu w Locarno, Ważną rolę w przygotowaniu do niej odegrał Lenin, a w jego następstwie Stalin.

Pierwszy przez rozpoczęcie współpracy zbrojeniowej z Niemcami, a drugi przez zabronienie komunistom niemieckim powołania „frontu ludowego” po ich sukcesie w wyborach, umożliwiając dojście do władzy Hitlerowi.

Obydwaj dążyli do wywołania wojny w Europie, licząc na możliwość wkroczenia w ostatniej fazie i zajęcia wykrwawionych europejskich krajów.

W ich ocenie taką wojnę był zdolny wywołać jedynie „lodołamacz” Hitler, należało mu pomóc, czego ukoronowaniem był najpierw traktat handlowy z Niemcami, a potem pakt Ribbentrop-Mołotow,

Polska, z racji swego położenia była najbardziej zagrożonym krajem w przypadku wojny, Piłsudski stale miał to na uwadze, ale zastosowane przez niego środki nie odpowiadały potrzebom, wystarczy przywołać propozycję „wojny prewencyjnej”, złożoną w sytuacji, kiedy samo wspomnienie o wojnie wywoływało sprzeciw polityków francuskich.

A przecież po dojściu Hitlera do władzy i ostentacyjnym złamaniu traktatu wersalskiego nie potrzebna była żadna wojna, a jedynie akcja policyjna, polegająca na powrocie okupacji Nadrenii i terenów plebiscytowych.

Obowiązkiem Polski było powołanie we Francji lobby wersalskiego, angażującego poważne osobistości polityczne i wojskowe, które byłyby w stanie spowodować reakcję rządu francuskiego. Wymagało to zastosowania odpowiedniej gry i zaangażowania finansowego nie firmując jej jako wpływów polskich. Było to i łatwiejsze i tańsze niż wymuszanie sojuszu wojskowego.

Ponadto Polska nieoczekiwanie dostała szansę na umocnienie swojej pozycji wobec Francji przez koncepcję „sojuszu antykominternowskiego”, o czym niedawno pisałem.

Nie skorzystaliśmy z możliwości podjęcia aktywnej gry póki był jeszcze czas i w konsekwencji staliśmy się przedmiotem rozgrywki między mocarstwami.

Z jednej strony Niemcy namawiały do wspólnej wojny przeciwko Sowietom, a z drugiej otrzymaliśmy nieoczekiwanie gwarancje brytyjskie na wypadek możliwości niemieckiej agresji.

Reakcja prestiżowca Becka była niespodzianką, bowiem tego rodzaju „gwarancje” można było potraktować jako prowokację, gdyż Niemcy poza propozycjami do negocjacji nie zastosowały groźby agresji militarnej. Ponadto suwerenne państwo nie może przyjmować jednostronnych gwarancji, bo to podważa podstawowy warunek tej suwerenności. Odpowiedź ze strony polskiej musiała zawierać stwierdzenie niemożliwości ich przyjęcia, a jedynie zawarcie dwustronnego sojuszu z równorzędnymi zobowiązaniami.

Takie postawienie sprawy nie zrywało szans na negocjacje z Niemcami, które dawały przynajmniej przedłużenie czasu przygotowań obronnych.

Pułapka gwarancji bez pokrycia przesądziła ostatecznie nasz los.

Jaką wartość miał sojusz wojenny mogliśmy się przekonać 26 sierpnia 1939, kiedy Hitler na wieść o jego podpisaniu w Londynie 25 sierpnia odwołał będące w marszu na Polskę niemieckie wojsko, wykonujące jego rozkaz rozpoczęcia wojny w tym dniu. Miarą jego przerażenia była też reakcja na wypowiedzenie wojny przez Anglię i Francję 3 września i do tego komentarz Goeringa: „Niech nas Bóg ma w opiece jak my tę wojnę przegramy”.

Powstaje pytanie: dlaczego Brytyjczycy nie zdobyli się na konsekwentne podtrzymanie stanowiska o udziale w wojnie obronnej Polski i zachodu?

Przesądziło chyba przekonanie Francuzów, że Polska nie będzie w stanie obronić Francji przed niemiecką inwazją.

Stąd gorączkowe poszukiwanie pomocy sowieckiej, którym trzeba było czymś zapłacić, najłatwiej kosztem Polski, krajów bałtyckich i Rumunii. Stąd niespodziewana zgoda na wkroczenie bolszewików do Polski jeszcze przed wybuchem wojny i to bez jakiegokolwiek porozumienia, a nawet informacji udzielonej Polsce.

Mieliśmy zatem sytuację jasną już od kwietnia 1939 roku, że Francja, bowiem Anglicy takich możliwości nie mieli, nie będzie angażować się w wojnę niemiecko-polską, licząc na nieuchronną konsekwencję wspólnej granicy sowiecko-niemieckiej w postaci zaangażowania Sowietów do wojny i przyjęcia na siebie ciężaru jej prowadzenia. To się sprawdziło, tylko że już po upadku Francji.

Na tle tych nikczemnych kalkulacji ze strony aliantów, stanowisko Stalina wydaje się racjonalne, zyskał bowiem minimalnym wysiłkiem, a głównie w postaci hitlerowskiego prezentu, przeszło połowę obszaru Polski, kraje bałtyckie, Besarabię i wolną rękę w stosunku do Finlandii.

Jednakże w zestawieniu z własnym planem był to błąd, polegający przede wszystkim na ryzyku przedwczesnego wejścia do wojny. Zdobycze z hitlerowskiej łaski nie były tego warte.

Najlepiej dla jego planów podboju Europy byłoby, gdyby wojna rozpoczęła się w połowie lat czterdziestych, Stalin zyskałby czas na odbudowę zniszczonej przez niego samego sowieckiej armii, mogąc spokojnie oczekiwać na rezultaty wykrwawienia zachodniej Europy. Wtedy nie musiałby się zatrzymywać na Łabie, ale pójść na zachód tak daleko jak tylko by chciał.

Fakt, że zbytnia chciwość nie pozwoliła mu osiągnąć zamierzonych i całkiem realnych celów, jest mniejszym zmartwieniem w zestawieniu z potwornymi stratami jakie Sowiety z jego winy poniosły.

Oczywiście dla Stalina nie był to powód do poczucia własnej winy, ani nawet zmartwień, rzeczywistą jego porażką była obecność Amerykanów w Europie,

Obawiał się ich tak dalece, że nawet dość znaczna przewaga w siłach stacjonujących w Europie, nie ośmieliła go do zaatakowania. Dokonał wprawdzie próby z blokadą Berlina i wojny w Korei, ale obie go zawiodły.

Natomiast skutkiem bezpośrednim 17 września był niemiecki atak 22 czerwca 1941 roku, czego obawiał się panicznie. Nie pojawił się wówczas na Kremlu i mowę „po moskiewskim radio” musiał wygłosić płaczliwym głosem główny wykonawca woli Stalina w spisku z Niemcami – Mołotow i to dopiero po południu pierwszego dnia wojny.

Paniczny strach Stalina przed niemiecką inwazją miał swoje uzasadnienie w stanie zdolności obronnej czerwonej armii, spowodowanej zresztą jego czystkami, czyli masowymi aresztowaniami i rozstrzeliwaniami jej kadry dowódczej, Z pięciu marszałków rozstrzelał trzech, pozostawiając przy życiu bezwartościowych, własnych sługusów. Jeszcze więcej, bo czterech z pięciu komandarmów I rangi, a także wg szacunków około 30 tysięcy dowódców różnych stopni.

Wojna w Finlandii obnażyła cały bezwład dowódczy sowieckiej armii.

W 1941 roku nie uchroniły przed klęską, ani dokonane pośpiesznie zmiany w dowodzeniu, ani stan wyposażenia przewyższający wielokrotnie zasoby niemieckie. Przewidując klęskę, pierwsze dni wojny poświęcił na przygotowanie projektu warunków pokoju, oddając Niemcom znacznie więcej niż Trocki w Brześciu w 1918 roku. Hitlera rozmiary własnych sukcesów napawały wiarą w szybkie i totalne zwycięstwo, dlatego nie zainteresował się stalinowskimi propozycjami.

Dopiero wówczas przybyli do niego członkowie politbiura i nieoczekiwanie dla niego, zaoferowali mu przewodnictwo rady wojennej.

Niemcy mieli wojnę przeciwko Sowietom wygraną jeszcze w 1941 roku, czerwonoarmiści poddawali się im bez wystrzału całymi dywizjami razem z dowództwem. Pamiętam, kiedy napotkaliśmy kolumnę jeńców sowieckich i proponowaliśmy im ucieczkę, odpowiedzieli odmownie twierdząc, że zostaną odesłani do domów dla rozwalania kołchozów.

Zamiast tego zagładzano ich na śmierć, a kołchozy Hitler kazał utrzymać, traktując je jako najlepszą formę eksploatacji.

I to dopiero stworzyło warunki dla oporu sowieckiego żołnierza, zaś Moskwę w listopadzie 1941 roku uratowały wojska syberyjskie, przybyłe jako skutek porozumienia z Japonią o nieagresji. Japończycy w ten sposób odegrali się na Niemcach za zdradę popełnioną paktem Ribbentrop-Mołotow.

Z drugiej strony liczenie na to, że Stalin, za ochłapy w postaci wschodniej Polski, Besarabii i ewentualnie krajów bałtyckich weźmie na siebie ciężar obrony Francji i Anglii, było szczytem naiwności, przerastającej naiwność Polski w stosunku do ich własnego zaangażowania na rzecz wspólnej wojny.

W ten sposób II wojna światowa objawia się nam jako wynik wzajemnej, oszukańczej gry prowadzonej przez wszystkich najważniejszych graczy.

Mamy zatem groźbę „powtórki z rozrywki” z tradycyjnym poświęceniem Polski dla uzyskania pozorów spokoju i równowagi. Aferę zbożową należy widzieć w tych kategoriach, wykorzystując rozpaczliwe położenie Zełeńskiego dla wyeliminowania Polski jako kraju najmocniej wspierającego Ukrainę w wojnie z Rosją.

Import zboża jest tylko pretekstem i to kompromitującym administrację unijną, która „udaje głupa”, jakby nie wiedziała, że UE sama jest eksporterem zbóż i to z powodu intensywnej polityki rolnej w Unii, forsującej produkcję zbóż kosztem innych produktów rolnych.

Najlepszym przykładem jest właśnie Polska, która pod wpływem UE zwiększyła produkcję zbóż z 27 mln t/rocznie do 35 mln t.

Ostentacyjna demonstracja Zeleńskiego bardzo źle świadczy o jego pozycji jako przywódcy ukraińskiego oporu wobec Rosji.

Jest to jeden z wielu zabiegów, zmierzających do ustępstw wobec agresora nie tylko dla niezbyt świętego spokoju, ale głównie dla przywrócenia wybranym, a szczególnie Niemcom możliwości robienia dobrych interesów z Rosją.

Na tym tle szczególnie odrażające są ataki związane z egzekwowaniem „praworządności” czyli bezwzględnego wykonywania poleceń brukselskich rodem z Berlina.

W tej sytuacji nie ma już wyboru, jedynym wyjściem jest organizowanie oporu przeciwko już jawnemu odtwarzaniu Europy podporządkowanej spiskowi niemiecko-rosyjskiemu.

Warunkiem nieodzownym dla możliwości działania w tym kierunku jest zwycięstwo wyborcze 15 października obozu aktywnej walki z tym spiskiem i to w rozmiarach umożliwiających odpowiednie przygotowanie państwa polskiego, a także jego wpływów na inne kraje. A to wymaga przedstawienia stanu zagrożenia w całym jego wyrazie żebyśmy dla naszej historii nie dołożyli obok klęski wrześniowej i październikową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura