P K P K
1059
BLOG

Dzisiejszy "Antysalon" - ale o co chodzi?

P K P K Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Codziennie czytam i słyszę mnóstwo komentarzy, że oto wszyscy źli ludzie zajmują się tylko Kaczyńskim. Ale w dzisiejszym Antysalonie sam Ziemkiewicz - jak przyznał: wbrew sobie - zajął się przypadkiem prezesa PiS. W związku z tym ja postanowiłem zająć się Antysalonem.

Na początek zaznacznę, że bardzo cenię ten program. Jest to mój jedyny (poza S24) kontakt z publicystyką o publicystyce. Cenię dominujący w komentarzach racjonalizm w ocenie własnego środowiska. Cenię też to, że prowadzący o goście dość rzadko zajmują się tematami poważnymi - choćby gospodarką, na której się po prostu nie znają (co widać po ich felietonach, gdzie po krótkim wstępie ekonomiczno-filozoficznym szybko przechodzą do nalotu na którąś z partii lub gazet).

Wielu widzów zapewne pamięta, że dawno dawno temu prawie stałymi goścmi programu były osoby dobrze się rozumiejące, choć z różnymi poglądami: Dąbrowska, Stankiewicz i Janecki (że tak powiem: od lewej do prawej, z wyraźną dominacją bliższej mi strony). Dyskusja bywała produktywna, pojawiały się nawet jakieś wnioski. Spójne wnioski po ~20 minutach dyskusji - rzecz niespotykana w polskich realiach.

A wyglądało to mniej więcej tak: Janecki mówił, że "według niego". Dąbrowska stwierdziała, że się z tym nie zgadza, "bo". Stonowany Stankiewicz najczęściej stwierdzał, że "zgadza się z oboma rozmówcami, ale", a ewentualnie: "nie może się zgodzić, ale musi przyznać trochę racji".

Dzisiejszy program wyglądał zupełnie inaczej. Próbę analizy w wykonaniu składu: Warzecha, Lichocka i Janecki, trudno w ogóle nazwać dyskusją. Trudno, bo nie często zdarzały się nawiązania do wypowiedzi poprzedników. Dominował model "według mnie". Według Janeckiego: marginalizowani politycy PiS grają na rozłam i swój powrót na szczyty. Według Warzechy Kaczyński robi błędy. Według Lichockiej początek czasu nastąpił pół roku temu w Smoleńsku, choć nieśmiało przyznała, że wcześniej też coś istniało - jakaś tam tarcza. No i oczywiście: trzeba sprawdzić czy to wszystko nie jest sprawką służb specjalnych.

Antysalon, który tak lubiłem, chyba trochę się zagubił. Ale cóż się stało?

Może rzeczywiście jest tak, że warto dyskutować w różniącym się gronie? Wtedy wymiana poglądów pojawia się w sposób naturalny. Może w towarzystwie o podobnych upodobaniach politycznych nie ma o czym gadać? Każdy z nas dobrze wie, że nic tak nie podtrzymuje dyskusji jak spór światopoglądowy. Może redaktor Ziemkiewicz powinien powrócić do zapraszania gości z różnych środowisk?

A może to lokalne rozrzedzenie intelektualizmu i racjonalizmu w fotelu pani Lichockiej - siedzącej między dwoma wysokiej klasy publicystami - stworzyło barierę uniemożliwiającą sensowną rozmowę? Czy warto zapraszać do programu kobietę, która w dyskusję nie wnosi nic poza argumentami, które sprawiają kłopot rozmówcom? Zauważcie, że tylko Ziemkiewicz - może przez grzeczność - odnosił się do jej tez i to raczej w duchu "No tak tak. Ale teraz powróćmy do poprzedniej myśli".

 

Domyślam się, że wielu salonowiczów oglądało dzisiejszy program. Jakie macie odczucia?

P K
O mnie P K

Racjonalista, realista, liberał. Zwolennik tzw. wolności negatywnych. Cenię dobrą krytykę. Uprzejmie proszę o wypowiadanie się na temat i w sposób kulturalny. Informuję, że obowiązującym na blogu językiem jest polski, a nie jego regionalne lub esemesowe odmiany. W zdaniach "mom cool zIeLOny ołuwek" oraz "POpaprany PISmak" żadne ze słów nie spełnia interesujących nas norm. Nie blokuję za poglądy, ale okolicznościowy ban za wtórny analfabetyzm może się zdarzyć.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Rozmaitości