Pamięć i Przyszłość Pamięć i Przyszłość
463
BLOG

Artur Guzicki: TW MICHAL w SPCz

Pamięć i Przyszłość Pamięć i Przyszłość Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Czechosłowacka służba bezpieczeństwa  walnie przyczyniła się rozwoju kontaktów wrocławskich opozycjonistów z czeskimi dysydentami. Proces powstania Solidarności Polsko - Czechosłowackiej nie byłby tak szybki gdyby nie Stanislav Dvořák tajny agent StB.

Jesień 1980 roku. W Polsce zaczyna się karnawał Solidarności. Ludzie, których nazwiska jeszcze kilka miesięcy temu były na indeksie cenzury, zaczynają pojawiać się w życiu publicznym. „Polska kontrrewolucja” stawia na nogi służby specjalne całego obozu socjalistycznego. Wolność to bardzo zaraźliwa przypadłość. W każdej chwili zaraza może zaatakować inne, zdrowe społeczeństwa. W centrali czeskiej StB pamiętają, że całkiem niedawno czescy i polscy dysydencji nawiązali bezpośrednie kontakty. Pod pozorem wycieczek krajoznawczych spotykali się w Karkonoszach. Wiedzą też, że Czesi z nadzieją patrzą na Polaków. StB marzy o przejęciu kontroli nad kanałami przerzucania przez granicę nielegalnych wydawnictw. Problem w tym, że Polacy, zajęci swoimi sprawami, nie mają czasu, żeby zająć się eksportem swojej rewolucji. Do tego każdy wyjazd za granicę wymaga specjalnej zgody polskich władz, a czechosłowaccy celnicy utworzyli na granicy bardzo szczelny kordon. Pilnują, żeby żadna informacja, nawet ta oficjalna, nie przedostała się na druga stronę. Wtedy do czeskiej bezpieki zgłasza się Stanislav Dvořák.

Szybki awans kapusia

Stanislav Dvořák jest obywatelem czechosłowackim, ale od trzech lat mieszka we Wrocławiu. Pracuje na Uniwersytecie jako lektor języka czeskiego. Ma 37 lat, jest cichy, spolegliwy, nie rzuca się w oczy. Wydaje się człowiekiem zagubionym, wzbudza sympatię. No i ma znajomych. Na Uniwersytecie i wśród działaczy opozycji. Czeskim esbekom opowiada, że jeden z nich zaproponował mu przewiezienie przez granicę nielegalnych wydawnictw. Przekonuje rezydentów StB, że chce działać, bo nie podoba mu się to, co się wyrabia w Polsce. Bardzo chętnie podpisuje zobowiązanie do współpracy. Zostaje zarejestrowany jako kontakt operacyjny o pseudonimie „Lektor”. Człowiekiem, który zaproponował mu współpracę z polską opozycją był Aleksander Gleigewicht, wówczas młody wrocławski opozycjonista.

Od tego momentu sprawy nabierają tempa. Stanislav Dvořák jedzie do Pragi zaopatrzony w materiały przekazane przez Gleigewichta. Ma ze sobą taśmę magnetofonową i kilka wydawnictw. W Pradze materiały adresowane do opozycjonistów trafiają najpierw w ręce oficerów StB. Dvořák czeka na zrobienie kopii, odbiera instrukcje i dopiero przekazuje przesyłkę we właściwe ręce.

Rola tajnego agenta zaczyna wciagać Dvořáka coraz bardziej. Jest pełen inicjatywy. Chce rozpracować całą siatkę powiązań polskich i czeskich działaczy opozycji. Czescy esbecy są zachwyceni. Dają mu kolejny kwit do podpisania. Już nie jest tylko kontaktem operacyjnym. Awansuje. Staje się tajny agentem. Zmienia też pseudonim operacyjny. Od tej chwili w aktach StB figuruje jako „Michał”. Wtedy też dostaje pierwsze pieniądze - 1500 koron – na pokrycie „kosztów własnych”.

Dar niebios

Kontakty Dvořáka okazują się niezwykle przydatne dla obu stron. To dzięki niemu wrocławianie zaczynają współpracę z księdzem Vaclawem Malym i Anną Sabatovą, żoną Perta Uhla – legendą czeskiej opozycji. Dvořák angażuje się osobiście. Przewozi przez granicę bibułę i informacje o sytuacji w Polsce. Jednocześnie na bieżąco informuje swoich szefów. Czeska bezpieka wie, kto kiedy i gdzie. Funkcjonariusze StB wierzą, że wszystko jest pod kontrolą. Są spokojni, bo jak wynika z raportów „Michała”, Polacy kontaktują się z ludźmi dobrze znanymi bezpiece - sygnatariuszami Karty 77.

- Wtedy na początku lat osiemdziesiątych Dvořák był dla nas trochę jak dar niebios. Oto pojawia się mieszkający w Polsce Czech, który mógł bez problemu jeździć do Czechosłowacji i do tego jest chętny do współpracy. A przecież w tamtych czasach taki wyjazd nie był sprawą tak prostą jak dzisiaj. Paszport, książeczka walutowa to były dokumenty, których esbecy nie dawali chętnie – wspominał Glegewicht.

Darem niebios był także dla rezydentury StB w Polsce.

Agenturalna działalność TW "Michala" we Wrocławiu trwała dwa lata. W 1983, kiedy okazało się, że nie miał szans na przedłużenie swojego kontraktu na Uniwersytecie Wrocławskim, wyjechał z rodziną do Katowic, skąd w połowie lat osiemdziesiątych wrócił do rodzinnej Mladej Boleslavi. StB zrezygnowała z jego usług. Dostał polecenie zerwania wszystkich kontaktów. Jego teczka trafiła do archiwum. Dla byłego już agenta zaczęły się ciężkie czasy.

Druga twarz agenta

Po powrocie do Czechosłowacji Dvořákowi rozjechało się całe życie. Trafił do więzienia. Rozwiódł się z żoną. Polacy, byli przekonani, że przyszło mu zapłacić za związki z opozycją. Dopiero po latach okazało się, że wyrok, który odsiadywał, nie miał nic wspólnego z polityką. Dvořák trafił za kraty za sprawy obyczajowe. Oskarżycielem w tym procesie miała być jego była żona. Po wyjściu z więzienia były agent podejmuje pracę w ośrodku wychowawczym, skąd szybko wylatuje na skutek zbyt bliskich związków z jednym z wychowanków. Podobny los spotyka go w następnym miejscu pracy. Jest już 1989 rok. Dvořák jest bez pracy, pieniędzy i przyjaciół. W tej sytuacji postanawia po raz drugi zaoferować swoje usługi specsłużbom. Te po raz drugi przyjmują go w swoje szeregi. Dostaje nowy pseudonim (Jilemsky) i nowe zadanie. Dzięki wrocławskim kontaktom nawiązanym na początku lat osiemdziesiątych ma przeniknąć do Norweskiego Komitetu Helisińskiego i rozpracować tak zwaną sekcję czechosłowacką. Tak się składa, że w tym czasie na czele tej sekcji w Oslo stał przebywający na emigracji, polski opozycjonista Aleksander Gleigewicht.

- To był 1988 rok. Mieszkając w Norwegii działałem w tamtejszym Komitecie Helsińskim. Nagle dostaję od Dvoraka rozpaczliwy list. Napisał, że właśnie wyszedł z więzienia. Że w Czechosłowacji nie ma dla niego życia, że chce uciec z piekła, jakie zgotowała mu tamtejsza bezpieka. Mam wrażenie, że on wtedy chciał za wszelką cenę wyjechać i wymyślił sobie, że zrobi to za pieniądze i z błogosławieństwem bezpieki – wspomina Gleigewicht.

Dvořákowi udaje się tylko częściowo. W 1989 roku wyjeżdża z Czechosłowacji, ale zamiast do Norwegii trafia do Polski. Odnawia dawne kontakty. Zostaje nawet zatrudniony w działającym już leganie we Wrocławiu biurze Solidarności Polsko - Czechosłowackiej. Tłumaczy pisma, pomaga przy organizacji festiwalu czeskiej kultury niezależnej, który w opinii historyków był jednym z impulsów, które doprowadziły do wybuchu aksamitnej rewolucji. Spotyka się też z rezydującymi ambasadzie Czechosłowackiej funkcjonariuszami StB. Tyle, że w Polsce jest już inna rzeczywistość. Komunizm upadł. Coraz częściej mówi się o lustracji aparatu bezpieczeństwa. Niektórzy działacze niepodległościowi nawołują do powszechnej lustracji i ujawnienia wszystkich agentów bezpieki. Dvořák wie, że kopie jego raportów mogły trafić do teczek wrocławskich działaczy Solidarności. O swoich obawach mówi nawet prowadzącym go oficerom StB. „Uspokoiłem „Michała”, że nie musi się niczego bać. Powiedziałem mu, że we wszystkich wywiadach na świecie obowiązuje niepisana zasada ochrony agentów. Przykład Polski najlepiej to pokazuje. Co prawda komunizm upadł, władza przeszła w ręce niedawnej opozycji, ale ludzie z SB i ich współpracownicy mają się świetnie.” – napisał w swoim raporcie z końca 1989 roku jeden z funkcjonariuszy StB.

Dvořák wrócił do Czechosłowacji. Po 1989 roku nikt nie miał z nim kontaktu.

Akta Dvořáka to prawie pół tysiąca stron. Paradoksalnie według wielu historyków działalność Stanislava Dvořáka była czymś w rodzaju katalizatora, który na początku lat osiemdziesiątych przyspieszył podjęcie współpracy z czechosłowacką opozycją przez wrocławskich działaczy Solidarności. Mówił o tym po latach Mirosław Jasinski: "to prawdziwa ironia losu, że człowiek, który nas zdradził, sprawił, że mogliśmy się poznać i działać razem".

 

 

Blog Kwartalnika Pamięć i Przyszłość redaguje: Katarzyna Uczkiewicz - redaktor naczelna Kwartalnika Pamięć i Przyszłość, dr nauk humanistycznych, slawista, teoretyk literatury. Zajmuje się semiotyką kultury, szczególnie interakcjami między historią i popkulturą. Tłumacz literatury czeskiej. Publikowała m.in. w „Odrze” i „Rita Baum”. Kontakt Kwartalnik Pamięć i Przyszłość jest wydawany przez wrocławski Ośrodek Pamięć i Przyszłość. Dotychczas ukazały się: Numer 1/2008 Exit. Kresy Wschodnie - Ziemie Zachodnie, a w nim między innymi: Kargul i Pawlak na dzikim zachodzie i zbiorowa psychoterapia wysiedlonych Niemców. Więcej tutaj Numer 2/2008 Krasnoludki i żołnierze. Wrocławska opozycja lat osiemdziesiątych, a w nim między innymi: Morawiecki o inwigilacji Solidarności Walczącej i "Major" Fydrych w babskich ciuchach. Więcej tutaj Numer 1/2009 (3) Polska – Niemcy. Pojednanie. Od orędzia biskupów polskich do spotkania w Krzyżowej, a w nim między innymi: Richard von Weizsacker o pojednaniu polsko-niemieckim oraz Kloss i Bruner, Hupka i Czaja, Podolsky i Klose. Więcej tutaj Numer 2/2009 (4) Jesteśmy na wczasach, a w nim między innymi: wczasy z kaowcem, naturyści vs. tekstylni i rocznicowa wystawa "Wrocław '89". Więcej tutaj Numer 3/2009 (5) Kontrkultura. Wrocław lat 80. między systemem a kontestacją, a w nim Janerka o Jaskierni, Kaman o koncercie dla ambasadora Nigerii w PRL, dużo punk rocka, blues i alternatywny teatr, ale także dziennik kampanii września '39 kpt Stefana Turkowskiego. Kwartalnik Pamięć i Przyszłość dostępny jest w salonach prasowych na terenie całego kraju. O archiwalnych numerach i sprzedaży wysyłkowej więcej dowiesz się tutaj Na blogu zamieszczane są wybrane teksty z kwartalnika, jak również bieżące komentarze autorów z nami współpracujących. Publikowane teksty polemiczne wyrażają prywatne podglądy autorów i nie powinny być traktowane jako oficjalne stanowisko Ośrodka "Pamięć i Przyszłość" i Redakcji

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura