Pracownia Rembrandta, Pokłon pasterzy, National Gallery w Londynie
Pracownia Rembrandta, Pokłon pasterzy, National Gallery w Londynie
PaniDubito PaniDubito
246
BLOG

Bóg się rodzi, czyli o czym jest chrześcijaństwo

PaniDubito PaniDubito Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Bóg się rodzi -- to oksymoron. Bóg w biblijnym rozumieniu to „Jestem, Który Jestem” -- Stworzyciel bez początku i bez końca, stojący poza czasem i przestrzenią, które zresztą również stworzył. Bóg z definicji nie może się rodzić.

A jednak. „Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga” (Łk 18,27 BT). Franciszek Karpiński, który tekst pierwszej zwrotki swojej Pieśni o narodzeniu Pańskim złożył z samych oksymoronów, chciał oddać prawdę, która jest istotą chrześcijaństwa -- że Bóg przyszedł na świat jako człowiek.

Dziś, kiedy najpopularniej jest mówić, że Jezus był tylko człowiekiem, acz wyjątkowo prawym, guru, nauczycielem złotych zasad moralnych, trudno wprost uwierzyć, że na samym początku chrześcijaństwa jedną z najpoważniejszych herezji była nauka, iż Jezus wcale nie był człowiekiem. Apostołowie -- pierwsi uczniowie Jezusa, których wybrał osobiście -- wypowiadali się o takim nauczaniu jasno: „Po tym poznajecie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga” (1 J 4,2); „jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1 Tm 2,5).

Gdy Apostołowie mierzyli się z gnostycką herezją, odmawiającą wszystkiemu, co cielesne, związku z Bogiem, Ewangelie ukazywały Jezusa zarówno jako człowieka, jak i Boga.

Jako człowieka -- ponieważ został poczęty w łonie kobiety i urodził się jak człowiek, żył jak człowiek, jadł, bywał głodny i spragniony, bywał zmęczony, spał. Wreszcie pocił się, krwawił, cierpiał i umarł jak człowiek.

Musiał być człowiekiem, ponieważ miał odkupić tych, którzy są ludźmi -- miał oddać życie jako „sprawiedliwy za niesprawiedliwych”  (1 P 3,18). Przyszedł, aby „dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,28), ponieważ wśród nas na ziemi „nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego” (Rz 3,10), kto mógłby -- o ile w ogóle by zechciał -- ofiarować się za innych.

Sam Bóg jest Duchem, jak mówi Jezus (J 4,23), lecz człowiek jest istotą mającą prócz ducha i duszy również ciało (1 Tes 5,23), podobnie jak reszta świata, w którym żyje. Człowiek w całym swym wymiarze potrzebuje odkupienia. Bóg stwarzając świat materialny uznał to za dobre (Rdz 1), a odkupienie naszego ciała będzie oznaczało wyzwolenie także dla reszty stworzenia: „Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności [...] w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz [...] i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując przybrania za synów -- odkupienia naszego ciała” (Rz 8,19-23).

Lecz Ewangelie zarazem ukazywały Jezusa jako Boga:

Jeszua

Krótka forma hebrajskiego imienia Jehoszua, które znaczy „Jahwe jest zbawieniem”. Gabriel, posłany przez Boga, aby oznajmić Marii, co ma się stać, od razu polecił, jakie jej Syn ma nosić imię (Łk 1,31).

Bóg z nami

Ewangelia odnosi do Jezusa proroctwo z Izajasza  7,14 o młodej dziewczynie, która urodzi chłopca: „Oto panna pocznie i porodzi syna, i nadadzą mu imię Immanuel, co się wykłada: Bóg z nami” (Mt 1,23 BW).

Wśród innych proroctw Izajasza odnoszących się do Mesjasza znajdziemy i takie, dwa rozdziały dalej (9,5 BT):

„Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju”.

Wśród imion tego chłopca są więc takie, które odnoszą się wprost do Boga.

Na początku było Słowo

Jan w pierwszym rozdziale swojej Ewangelii nazywa Jezusa Słowem, przypisując temu Słowu atrybuty Boga--Stworzyciela: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało [...] A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca” (J 1,1-3.14).

Oto Syn mój umiłowany

Tuż zanim Jezus rozpocznie swoją publiczną działalność, Bóg wydaje o Nim głośno takie świadectwo, zaraz po Jego chrzcie w Jordanie:  „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3,22).

Ja i Ojciec jedno jesteśmy

Jezus nigdy nie nazywa siebie Bogiem. Dlaczego? Może byłoby to zbyt banalne, a może mogłoby zostać źle zrozumiane (vide np. patrypasjanizm). Bez przerwy odwołuje się do Ojca, którego nazywa również naszym Ojcem. Lecz Jezusa łączy z Ojcem co innego niż nas. „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30) -- mówi Jezus. A gdy Filip prosi Go: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”, Jezus odpowiada wprawdzie zagadkowo, lecz przecież wprost:  „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,8-9).

Zanim Abraham stał się, Ja jestem

Przemawiając do zebranych wokół Niego mieszkańców Judy (J 8,12-59), Jezus wiele razy jednoznacznie mówi o swojej naturze, przypisując sobie atrybuty Boga. 

„Gdybyście Mnie poznali, poznalibyście i Ojca mego” (w. 19); „Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata” (w. 23);  „Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni” (w. 36); „Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich” (w. 24). Mówiąc „Ja jestem” -- a czyni to wielokrotnie w tym rozdziale -- wyraża się o sobie jak Bóg, gdy przemawiał do Mojżesza z ognistego krzaka (Wj 3,13-15).

Wreszcie gdy stwierdza: „Zanim Abraham stał się, Ja jestem” (J 8,58), znów wypowiadając imię Boże, część słuchaczy chwyta za kamienie. W ich przekonaniu bluźni, bo uważa się za Jedynego Boga Jahwe.

Syn Człowieczy

Określenie „Syn Człowieczy” pojawia się praktycznie tylko w  Ewangeliach, i to wyłącznie w ustach samego Jezusa. Poza tym w Nowym Testamencie występuje jeszcze tylko trzy razy oraz tylko trzy razy w pismach wczesnochrześcijańskich. Zdaniem uczonych to mocny dowód, że nie przedostało się ono do Ewangelii ze zwyczajów wczesnego Kościoła, lecz jest autentycznym określeniem, jakie odnosił do siebie Jezus. Dlaczego kładł na to taki nacisk? Z pozoru mogłoby się wydawać, że chce podkreślić swoją ludzką naturę. Jednak znajomość Starego Testamentu wyjaśnia zagadkę. W Księdze Daniela -- do której sam Jezus odwołuje się kilkakrotnie -- znajdujemy takie widzenie proroka: „Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,13-14). Syn Człowieczy to więc ktoś, kto również ma atrybuty Boga: władzę, chwałę i wieczne panowanie.

Pan mój i Bóg mój

Kiedy niedowiarek Tomasz dołącza do innych Apostołów w chwili, gdy po raz kolejny ukazuje im się zmartwychwstały Jezus, woła bez zastanowienia: „Pan mój i Bóg mój” (J 20,28). Jezus nie strofuje Tomasza za taki okrzyk, lecz gani za to, że zrozumiał to dopiero teraz: „Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29).


Jezus musiał być Bogiem. Tylko Bóg jest zbawieniem. Oczekiwanie zbawienia od kogokolwiek innego równałoby się bałwochwalstwu. Musielibyśmy sławić jakąś istotę stworzoną -- czy to człowieka, czy anioła (jak chcą pewne wyznania, które wyewoluowały z chrześcijaństwa), czy mesjasza o niedookreślonej naturze. Lecz Bóg z nikim nie dzieli się chwałą. „Ja, któremu na imię jest Jahwe, chwały mojej nie odstąpię innemu ani czci mojej bożkom” (Iz 42,6). Kiedy Jan, oszołomiony objawieniem tego, co ma się stać, pada do stóp aniołowi, który mu to wszystko ukazał, ten mówi: „Bacz, byś tego nie czynił, bo jestem współsługą twoim i braci twoich, proroków, i tych, którzy strzegą słów tej księgi. Bogu samemu złóź pokłon!” (Ap 22,9). Parę zdań później sam Jezus mówi, że to On posłał do Jana swojego anioła.

W tym, że Bóg uniża się, aby stać się człowiekiem, tkwi jedna z zasadniczych różnic między chrześcijaństwem a innymi religiami. W znakomitej większości innych wiar (poza religią Mojżeszową i w pewnym zakresie islamem) to sam człowiek aspiruje do ideału, do boskości, człowiek wstępuje w górę. Doskonaląc się, ewoluując, przechodząc kolejne wcielenia czy wreszcie roztapiając się w Jedni, staje się bogiem, a może tylko uświadamia sobie, że nim od zawsze jest. To, kim jest, zawdzięcza sam sobie. Sam jest, tym, który jest.

W wierze zgodnej ze Słowem Bożym Bóg zawsze będzie odrębny od swojego stworzenia i pozostanie jedynym bytem niestworzonym. Człowiek ani żadne stworzenie z definicji nie mogą aspirować do rangi boga. Jak to ujął z politowaniem sam Stwórca: „Wyście bogami [...] lecz jak ludzie pomrzecie” (Ps 80,6-7 BW).

Stworzenie -- w tym człowiek -- wszystko zawdzięcza Bogu, zarówno swoje powstanie, jak i ocalenie. Człowiek nie może stać się bogiem, ale Bóg może stać się człowiekiem, wyciągając do nas pomocną dłoń. I wyrzeka się jakby na ten czas swojego Bóstwa, mimo że przecież Bogiem przestać być nie może.

Dlatego jak imię Jeszua zawiera w sobie sedno chrześcijaństwa, podobnie też zawierają je pierwsze trzy słowa starej polskiej kolędy.


PaniDubito
O mnie PaniDubito

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo